wika
Takiej parodii opozycji wobec władzy, jaka dziś występuje w Gruzji przeciwko panującemu tam prezydentowi Saakaszwili nie widziałem jeszcze nigdzie. Jest to poprostu jakiś cyrk. Najpierw podbuża się nastroje społeczne i wmawia ludziom, że ich fatalna sytuacja finansowa i bytowa to wynik despotycznych rządów tyrana-prezydenta, a potem z kretesem przegrywa się wybory i oddaje zdecydowane zwycięstwo ponoć tak znienawidzonemu aktualnemu tyranowi. Oczywiście o klęsce wyborczej nie może być mowy, wybory na pewno zostały sfałszowane, mimo obecności setek obserwatorów z OBWE. Przywódcy prześladowanej opozycji wzywają więc do zademonstrowania władzy i światu faktycznej siły przeciwników Sakaaszwilego, po czym na zorganizowany wiec zamiast tysięcznych tłumów zjawia się nieliczna grupka niezadowolonych.
O co chodzi? Jak to możliwe, że przywódca niedawnej zwycięskiej rewolucji, noszony na rękach, kochany przez tłumy, określany mianem "nowoczesnego europejskiego przywódcy" nagle staje się tyranem? Czy przypadkiem ktoś nie przekroczył pewnej granicy przyzwoitości i zainspirowany "pomarańczową rewolucją" i ogarnięty rządzą władzy nie zażerował na krzywdzie i niezadowoleniu zwykłych obywateli, by w ten sposób przejąć ster władzy, wmawiając wszystkim, że ten, który jeszcze wczoraj ich wyzwolił, sam teraz stał się despotą?
Nie neguję bynajmniej wielu niefortunnych, a nawet skandalicznych zachowań prezydenta, jak to z zamknięciem prywatnej telewizji, ale moim zdaniem nie można pochwalać zachowań i dawać przyzwolenia na postępowanie ludzi, którzy są dziś w politycznej opozycji wobec niego. Wzywanie do buntów społecznych, wyzwalanie agresji, kwestionowanie wyników wyborów. To jest moim zdaniem zamach na demokrację. Bo jak dotąd nikt z obserwatorów międzynarodowych nie stwierdził żadnych przesłanek sfałszowania wyborów. Zwraca się tylko uwagę na śmiesznie niską frekwencję wyborczą. Czy tak zachowuje się lud pragnący rewolucji, obalenia tyrana? Siedząc w domu, raczej władzy się nie zmieni.
trzeba zapytać, komu na tym zależy, a wówczas wiele rzeczy może okazać sie bardzo jasna. Na takim jątrzeniu zyskać może tylko Rosja. Być może takie kwestionowanie, podburzanie, ma właśnie sprzyjać jeśli nie ponownemu przyłączeniu - to byłoby zbyt czytelne, to przynajmniej uzależnieniu od Kremla.
Zwraca się tylko uwagę na śmiesznie niską frekwencję wyborczą.
Myślę, że tak niską frekwencję można wytłumaczyć tym, iż przeciętny obywatel (w szczególności osoby mniej zainteresowane polityką) tak na prawdę nie wie co się w jego kraju dzieje i pozostaje bezradny wobec wszelakiego bałaganu, który panuje w państwie.
Dziwne wydaje mi się to co się dzieje obecnie w Gruzji...nastroje społeczne zmieniają się tam straszliwie często i tak na prawdę nie wiadomo co przyniesie jutro....temu krajowi potrzebna jest niewątpliwie pewna stabilizacja, unormowanie się sytuacji politycznej.
Co do obserwatorów OBWE to z niecierpliwością czekam na ich raport o przebiegu wyborów.
Zgadzam się z wami. Co do frekwencji, to tak naprawdę jest ona niska w stosunku do tego co miało miejsce w tym kraju dotychczas, gdy frekwencja sięgała ponad 90 %. Jest to związane z tym, iż są to tak naprawdę pierwsze demokratyczne wybory w Gruzji, bacznie kontrolowane przez niezależnych obserwatorów, i po raz pierwszy mamy do czynienia z faktyczną a nie przekłamaną frekwencją. Wiele osób podkreśla także, że na frekwencję największy wpływ miała niezwykle sroga zima. Moim zdaniem Gruzini są prawdopodobnie zniechęceni polityką i nikt nie jest w stanie pociągnąć ich do jakiś radykalnych ruchów rewolucyjnych itp. Saakaszwili zaczął wprowadzać reformy gospodarcze, uniezależniać kraj od Rosji, a zwykły obywatel to dostrzega i przy całej trudności sytuacji racjonalnie ocenia możliwości jakie ma obecna władza. I faktycznie nie przypadkiem to Rosja ma najwięcej zastrzeżeń do obecnych wyborów i podważa opinie OBWE.
to tak naprawdę pierwsze demokratyczne wybory w Gruzji, bacznie kontrolowane przez niezależnych obserwatorów, i po raz pierwszy mamy do czynienia z faktyczną a nie przekłamaną frekwencją. Ważne, że obserwatorzy z OBWE uznali wybory za uczciwe. Według mnie to powinno w ogóle zakończyc sprawę. Cała sytuacja pokazuje, że nie powinno się mieszać do wewnętrznych spraw innych krajów. Jeżeli wybory zostały uznane przez międzynarodowych sprawozdawców za uczciwe, to ja im wierzę. Choć z drugiej strony - jakby spojrzeć na sytuację z innej perspektywy, to można mieć wątpliwości. Gdyby Sakaaszwili był prorosyjski, to zachód pewnie by tych wyborów nie uznał, tak jak to miało miejsce na Ukrainie. Sakaaszwili święty nie jest, zawiódł znacznie oczekiwania wielu swoich obywateli i pokazał, że i on potrafi ograniczać swoich obywateli. Taki kraj
Tylko należy postawić sobie pytanie, czy aby za daleko nie zapędzamy się w celu przeciągnięcia Gruzji na swoją stronę. Bo co, jeśli oni nie chcą?
nie uważam, że akurat Zachód bardzo pragnie przeciągnąć Gruzję do swojego obozu. To raczej Gruzini taką wolę w jakiejś części wyrazili. Na pewno są też tacy, którzy mają odmienne zdanie. W Polsce też nie było 100% poparcia i nadal nie ma polityka wchodzenia w struktury oferowane przez Zachód. To jakby jedna kwestia. Inną jest próba decydowania o losie tego narodu przez Kreml. Kwestionowanie demokratycznych wyborów, wywoływanie lub wspieranie niepokojów. I taka postawa powinna spotkać się ze sprzeciwem, bo wówczas trudno mówić o szanowaniu demokratycznych reguł czy suwerenności jakiegoś państwa. O naszych losach też tak kiedyś decydowano, a "suwerenny polski rząd" z radia dowiadywał się, że nie chce pomocy zachodu...