ďťż

wika

Jeszcze jestem w szoku i ciary przechadzą mi po całym ciele jak dojdę do siebie to sklecę coś bardziej konstruktywnego . Mega kino grozy.........


EDIT: kilka minut później
Musze przyznać ze owy tytuł zawsze brzmiał jak dla mnie strasznie kiczowato i mimo iż miałem kilkanaście okazji aby obejrzeć wcześniej ten film jakoś strasznie mnie to odpychało. Dzisiaj jednak przy deszczowej pochmurnej pogodzie zabrałem sie za Inwazje. Film ogólnie do połowy wydawał sie taki sobie niskobudżetowy horrorek z lat 70tych , ale gdy upływa godzina projekcji wszystko zamienia sie diametralnie jak w kalejdoskopie. Kiedy zobaczyłem mutacje pewnego osobnika podskoczyłem jak dzieciak podczas pierwszej projekcji Egzorcysty. Ciągła akcja , ucieczka i bezradność głównych bohaterów na szerzącą dookoła zarazę jest tak klimatyczna że widz powoli utożsamia sie z głównymi bohaterami . Próbuje wysnuć jakieś wyjście z tragicznej sytuacji. A zakończenie wgniata kuperek nawet tak zaprawionego kinomana jak ja .Efekty specjalne nie są najlepszych lotów ale jak na owe czasy są świetne. Film tym samym wpisał sie na króciutką listę moich ulubionych horrorów a to jest coś... Polecam wszystkim


Widziałem tylko wersję z lat 90-tych, ale bardzo mi się podobała. Niezłe aktorstwo, bardzo ładna pani w roli głównej, świetny klimat... i bardzo krótki czas projekcji, który był największą wadą filmu. Przy pierwszej okazji obejrzę oryginał, mam nadzieję że jest tak samo dobry jak remake.
Ogólnie są 3 wersje tego filmu jedna z lat 50tych następna to ta z 1978 co opisuje i ta z lat 90tych. Ale podobno wersja z 1978 najbardziej wymiata

Ogólnie są 3 wersje tego filmu jedna z lat 50tych następna to ta z 1978 co opisuje i ta z lat 90tych. Ale podobno wersja z 1978 najbardziej wymiata :)

Juz wkrotce kolejna: z Kidman i Craigem.


Każdy kolejny remake jest co najmniej równie dobry jak poprzedni. Pierwszy film wyreżyserował Don Siegel, ale duży wpływ na tę produkcję miał młody Peckinpah, który - choć nie wymieniony w napisach - miał swój udział w powstawaniu scenariusza. A i zagrał małą rólkę. Sam film dobrze wpisuje się w ówczesne kino sf, gdzie kosmici symbolizowali czerwoną zarazę. I w sumie w przeciwieństwie do innych produkcji tamtych czasów nie śmieszy za to nadal trzyma w napięciu.

Film Kaufmana z 1978 roku to wg mnie arcydzieło sf. Jedna z najlepszych ról Sutherlanda. Zero jakiegoś napuszonego dramatyzmu, w sumie to bardzo "chłodny" film, ale paradoksalnie przez to dający takiego kopa. W napięciu trzyma jak diabli, w miarę jak sytuacja bohaterów robi się coraz bardziej tragiczna, groza narasta w postępie geometrycznym, a ostatnia scena po prostu miażdży. Ciekawostka - gdy po wspomnianej scenie na ekran wjeżdżają napisy końcowe, nie ma muzyki. Napisy płyną w absolutnej ciszy. Efekt jest niesamowity, szczęka na podłodze.

Wersja Ferrary to komercha. Ale bardzo fajna. Sporo się dzieje, sporo akcji. Nudy ani dłużyzn nie stwierdziłem. Może to i najgorsza ekranizacja powieści Finneya, ale nie przeszkadza to być jednocześnie jednym z najlepszych filmów sf lat 90-tych.

Polecam wszystkie te filmy i już mam mokro na myśl o produkcji Hirschbiegela.
Dobry film, zdecydowanie. Właśnie obejrzałem i jestem pod wrażeniem, szczególnie ostatnia scena kopie w tyłek. Zaś scena "porodu" - coś świetnego, aż mnie przeszły dreszcze. Podoba mi się też, że remake z 1993 można oglądać nie jako tę samą opowieść od nowa, ale jako równoległe wydarzenia z innego zakątka kraju. Jeśli miałbym się przyczepić do wersji z 78, to pewnie czepiłbym się muzyki - lepiej już, żeby jej nie było, zresztą pozbawione jej muzyki świetnie budują napięcie.

!!!SPOJLERY!!!

Nie podobała mi się także końcówka ze zrzucaniem lamp na kokony. Niby nic, a zrobiła się rozpierducha że hej. Strach wymienić żarówkę w pokoju...

W ogóle film jest ciekawy również dlatego, że widać w nim podobieństwa do Aliena - ale to twórcy Aliena tym razem pożyczyli parę elementów. Choćby wspomniana już scena porodu - najlepsza w filmie. Choćby niemal identyczna rola Veroniki Cartwright. Podobne długie przedstawienie postaci, no i końcówka w której ostatni żywy rozwala "siedzibę zła".

Widać też, że Inwazja niejako wytyczyła drogę aktorom w niej grającym. Rok po premierze, jak już pisałem, Cartwright zagrała to samo w Alienie; Donald Sutherland wrócił w podobnych tematycznie Władcach marionetek; Jeff Goldblum - już nie tak anorektyczny jak w Inwazji - parę lat później wystąpił w potężnym makijażu pokazującym "mutację" w Musze Cronenberga...

!!!KONIEC SPOJLERÓW!!!

Teraz tylko wypada czekać na najnowszy remake i mieć nadzieję, że dorówna pierwowzorom.
!!!SPOJLERY!!!

Mnie osobiście rozwaliła mutacja psa z człowiekiem od razu mi się z The Thing skojarzyło. Beka ten piesek cały czas był z tym bezdomnym roślinka musiała pomieszać trochę genów dopadając równocześnie psa z gościem. Tak czy inaczej strasznie się przestraszyłem podczas tej sceny.
No te lampki na końcu trochę przesadzone ale powiedzmy że to lata 70te inaczej sie kręciło no załóżmy ze wysokie napięcie w tamtych latach było o wiele wyższe odrobina fantazji i scena jakoś sie trzyma kupy . Bez kitu jest tam jeszcze scena gdy klon najlepszej psiapsiułki głównego bohatera przechadza sie po płonącej fabryce i nagle przeraźliwie zaczyna Chrumkać na widok ocalałego człowieka sabotującego plany kosmitów Straszne na Maxa
Beka ze w pierwszych minutach filmu na huśtawce we wdzianku księdza hula się sam Robert Duvall wygląda już na przemienionego bo dziwnie sie zachowuje
SPOJLERY

Rozdupcyło mnie na ściany jakiś czas po seansie - kiedy zrozumiałem, co znajdowało się w śmieciarce. Zdecydowanie świetny film, nie mogę przestać o nim myśleć. A krzyżówka psa z człowiekiem tak dziwna, groteskowa, że aż świetna. I realistycznie zrobiona.
Próbowałem wczoraj i dzisiaj dorwać ten filmik na DVD . Niestety bezskutecznie w Gdańsku ni ma Pozostaje tylko necik w Regionie 1 ma wyjść specjalna edycja 2 płytowa z masą dodatków:
http://dvdtimes.co.uk/content.php?contentid=65101

Jedno jest pewne definitywnie film musi znaleźć w mojej kolekcji
W Polsce był swego czasu dystrybuowany przez Imperial. Za 19 zł. Teraz ciężko znaleźć, ale na allegro stoi jedna sztuka za 29. Nienajgorsza cena.
Pierwsza wersja to typowy horror z tamtego okresu, przedstawiający strach przed 'inwazją obcych sił'. Dobre, choć dziś nie ogląda się tego z większym przejęciem.

Wersje z lat '90-tych obejrzałem jak byłem mały i zrobiła na mnie potężne wrażenie. Kilka lat później podobnie. Jednak zdecydowanie najlepszą jest wersja z 1978 roku, autentycznie przerażająca i niepokojąca. Świetni Sutherland i Brooke Adams, niesamowity klimat oraz- przede wszystkim - miażdżące zakończenie. Jeden z najlepszych horrorów, jakie znam!

W Polsce był swego czasu dystrybuowany przez Imperial. Za 19 zł. Teraz ciężko znaleźć, ale na allegro stoi jedna sztuka za 29. Nienajgorsza cena.

W Empiku (Poznań - Stary Browar) jest za 24,99 zł
absolutna klasyka. kazda z trzech wersji tego tytulu utrzymana jest na wysokim poziomie i trzyma w niezlym napieciu. Ja serie zachodzilem od tylu najpierw obejrzalem, w sumie dosyc przypadkowo, w tvp ostatnia produkcje, potem, z gazety dowiadujac sie co wogole mialem okazje ogladac. zakonczenie bylo tak niesamowicie oddzialywujace na wyobraznie swoja klaustrofobicznoscia i bezradnoscia polozenia bohaterow ze dlugo po seansie na samo wspomnienie filmu czulem niesprecyzowany niepokoj hehe. nie oceniam i nie wartosciuje. poprostu polecam wszystkie 3 czesci tym ktorzy ogladali jedna czesc i maja dobre wspomnienia albo wogole wszystkim lubia dobra groze
chcialbym tylko powiedziec, ze Porywacze cial z 1978 roku to jeden z najlepszych sf/horrorow, jakie w zyciu widzialem, a skonczylem go ogladac doslownie przed chwila. ostatnia scena... nie wiem, co o tym myslec. film-marzenie.
wlasnie skonczylem ogladac rimejk Ferrary. kapitalny film.

plusy:

1. rzucicie okiem na to:

http://www.vimeo.com/888115

tak krecilo sie horrory.... w 1993 roku. zadnych "klimatowych" dekoracji, muzyczki ambientowej i innych poetyzujacych dupereli. glos kobiety w polaczeniu z bardzo nietypowym ustawieniem bohaterow w kadrze daje powalajacy efekt w postaci sceny, ktorej dlugo nie zapomne.

2. mnostwo zolto-pomaranczowego swiatla, istny kult tegoz oswietlenia;

3. prostota i minimalizm wszedzie i w kazdej sekundzie. pod tym wzgledem produkcja praktycznie niczym sie nie rozni od arcyklasyki z 1978 roku;

4. kadrowanie;

5. film oglada sie bardzo przyjemnie rowniez z tej przyczyny, ze akcyjka dzieje sie zupelnie niezaleznie od tego, co widzielismy w wersji z 1978 r. odmienne lokacje (baza wojskowa zamiast miasta), inni bohaterowie, inne dylematy.

6. ultraklimatyczna koncowka z helikopterem podchodzacym do ladowania i modulowanym glosem z offu.

jednym slowem, miod-malina.

minusy:

tak sie podjaralem ogladaniem, ze az nie odnotowalem. no dobra - wyglad chloptasia-pilota. przystojniak z niego niepospolity - nie pasowal mi do reszty obsady, jakby sie urwal z planu nowego teledysku New Kids On The Block. zeby nie byc golosolownym, zapodaje fote. widoczki w sam raz dla pan:)


A Ja tylko chciałem dodać, że ostatni remake nie pochodzi bynajmniej z 90 roku. W zeszłym roku 2007, w kinach mozna było obejrzeć remake pod tytułem "The Invasion". Gra w nim Nicole Kidman i Daniel Craig (yep, Bond). Film w miarę poprawny, ale bez rewelacji.


1. rzucicie okiem na to:

http://www.vimeo.com/888115

tak krecilo sie horrory.... w 1993 roku. zadnych "klimatowych" dekoracji, muzyczki ambientowej i innych poetyzujacych dupereli. glos kobiety w polaczeniu z bardzo nietypowym ustawieniem bohaterow w kadrze daje powalajacy efekt w postaci sceny, ktorej dlugo nie zapomne.

Muszę ci to oddać Mental, wiesz jak sprzedać człowiekowi film. Scena jest kapitalna i po zobaczeniu jej natychmiast poczyniłem odpowiednie kroki w celu zdobycia filmu. Ostatecznie okazało się, że wybrałeś zdecydowanie najlepszy w filmie moment(tzn. żaden inny nie nakręciłby mnie tak na zobaczenie w krótkim czasie całego filmu), co nie oznacza, że zawiodłem się na całej linii. Rzeczony film widziałem pierwszy raz sto lat temu za czasów panowania kaset VHS i nie da się ukryć, że to jest produkcja będąca kwintesencją produkcji wypożyczanych hurtowo w osiedlowej wypożyczalni. Od filmu aż bije niski budżet, praktyczny brak scenografii a nawet zwyczajnego wyposażenia pomieszczeń. Chyba połowa budżetu poszła na finałową scenę powietrznego nalotu i żeby sobie na to pozwolić, oszczędzano wcześniej na czym się dało. Co istotne, nie jest to jednak wielkim minusem, jakoś łykałem to bezboleśnie, a nawet na swój sposób mi się podobało i nie mogę temu odmówić uroku. Historia chociaż mało wyszukana(że nie powiem wręcz - głupia) to jednak zaciekawia, a główne założenie ratuje się w naszych oczach dzięki pięknemu prawu, zwanemu konwencją. Emocji może nie ma w tym wielkich(oprócz wspominanej już sceny) ale nie nuży, ogląda się z zaciekawieniem i generalnie jest przedstawicielem sprawnego filmowego rzemiosła. Najbardziej warte przyczepienia są chyba wewnętrzne, nieco pretensjonalne monologi bohaterki na początku i końcu filmu, ale i to łykamy względnie bezboleśnie. Podsumowując, sympatyczny film, ale chyba raczej dla osób pamiętających złoty okres VHS, rozpuszczoną rozbuchanymi produkcjami Bay'a młodzież, raczej nie zaciekawi.
Zaliczyłem dziś oryginał z 1956. Film bardzo dobry ale z wpadkami. Czasem jestem gotów przymknąć oko na na wtopy w filmach z tamtych lat ale tu była niestety pewna nieścisłość którą ciężko strawić.
Temat ten już mnie interesował od jakiegoś czasu, dawno temu widziałem w TV wersję z 1993 i całkiem mi sie podobała.
Szczególna ochota na to naszła mnie po obejrzeniu Slipstream Hopkinsa, wiele razy sie tam wspomina o tym filmie za każdym razem go wychwalając.
Historia jest świetna i tak samo dobrze opowiedziana, lubię takie akcje jak w jakiejś małej społeczności rozszerza się zło i zostaje tylko jeden twardziel z poczuciem bezsilności.
Muzyka też dobra, nie jakaś tam horrorowa muzyczka ostrzegająca nas kiedy wyskoczy bogeyman, tylko w odpowiednich momentach podkręcająca napięcie i wzmagająca grozę.
Jest sporo dobrych scen, mi się szczególnie podobały te:

-rozdawanie świeżo wyhodowanych strąków mieszkańcom żeby werbowali kolejne duszyczki



-przerażony Kevin McCarthy po odkryciu czegoś strasznego



Dana Wynter, piękna kobieta.



Króto mówiąc klasyk. Naprawdę wart oglądnięcia. Jak już obczailiście remaki to zabierać się za to chłopcy:)

A teraz co mnie gryzie...

SPOJLER
Pod koniec filmu, w jaskini, gdy Becky się budzi po krókiej drzemce jest już "zamieniona". WTF?
Wyraźnie wcześniej powiedziano że osobniki ze strąków najpierw się formują i kopiują dane od oryginałów a potem je zastępują, co się dzieje z oryginałami też nie wyjaśniono ale mniejsza o to. Tutaj natomiast Becky się po prostu przestawia, tak jakby jej wgrać nowe oprogramowanie, a nie tak przecież wyglądało to w innych przypadkach, cały osobnik został wymieniany a nie tylko jego umysł. Sama scena jest świetna ale nijak ma się do wszystkiego co było wcześniej. Nie pojmuję. Stawiam piwo temu który mi to wytłumaczy:)
Jeden z remaków wszechczasów. Jest na równi z filmem Dona Siegela, trzyma za gardło do samego końca. Wyżej napisano już wyczerpująco dużo więc jak ktoś uwielbia klimaty ala "The Thing" a tego nie widział to musi to nadrobić bo to po prostu lektura obowiązkowa. Podobnie pierwsza wersja.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dagmara123.pev.pl
  •