wika
Po spojrzeniu na kolekcję dvd, po zerknięciu na temat pracy dyplomowej, po wyliczeniu książek jakie przeczytałem w ostatnich miesiącach, a wreszcie po sprawdzeniu listy najbardziej oczekiwanych filmów, stwierdziłem że science-fiction to mój ulubiony gatunek. Niezależnie od podgatunku - horror sf czy wojenne sf, to jest po prostu "to coś", co mnie pociąga. Fantastyka naukowa daje największe pole do popisu wyobraźni, a przy tym nie służy jedynie tępej rozrywce - często więcej w niej filozofii niż w twórczości pierwszej klasy poetów. Wystarczy przeczytać utwory z lat 1900-1960, żeby zobaczyć jaki był cel s-f, jakie było jej przesłanie. Co prawda gatunek podupada w ostatnich latach, ale wciąż nie jest źle. Wciąż powstają arcydzieła, filmy wybitne, filmy bardzo dobre oraz dobre. Oto mały przegląd najlepszych produkcji . Zapraszam do dyskusji i uzupełniania listy.
1995 - kopalnia ciekawej s-f
Miasto zaginionych dzieci - człowiek o niesamowitej wyobraźni oraz maestro obrazu łączą siły. Jeunet i Caro po raz drugi razem. W efekcie powstaje ponura, groteskowa, ale i fascynująca baśń, mocno oddziaływująca na wyobraźnię. Film warty polecenia.
Ghost in the Shell - ja zasadniczo tego nie lubię, ale wy tak, więc jest.
Screamers (Tajemnica Syriusza) - jak wyżej, poza tym na podstawie Dicka i z bardzo Dickowskim zakończeniem. Widać niski budżet, ale who cares? Film i tak wymiara - jeśli lubicie takie ponure, surowe produkcje.
12 małp - kiedy Gilliam bierze się za jakiś projekt, wiadomo że efekt będzie porażający. Tutaj wziął się za podróże w czasie - i powstał BTTF dla dorosłych.
Strange Days - typ Hopsa, więc jego pytać o uzasadnienie.
1996 - klasyka kiczu, świadomego czy nie
Independence Day - możecie się oburzać, krzyczeć, jęczeć, ale ten film na liście być musi. Ultrawirowiskowa, gigantyczna produkcja, której oglądanie zapiera dech w piersiach. Zakończenie - mimo że durne - ciekawie parafrazuje treść książki, na której wzorowali się twórcy (wiadomo jakiej). Jak dla mnie ID4 to jeden z filmów, które nigdy się nie znudzą czy zestarzeją.
1997 - rok filmów WIELKICH
Starship Troopers - jeden z najlepszych filmów s-f w historii. Zaryzykowałbym stwierdzenie że to ostatni wybitne wielkie widowisko, choć oczywiście przyszłość może przynieść wiele zaskoczeń. No i jest jeszcze późniejszy LotR, ale raz że to film fantasy, a dwa - Żołnierzom kosmosu może buty czyścić.
Cube - pokaz gigantycznych umiejętności reżysera, który przy mikroskopijnym budżecie stworzył arcydzieło fantastyki naukowej. Aż żal pomyśleć, że droższy Starship Troopers 2 wypada przy Cube tak miałko... Film Natalego pokazuje, że należy liczyć siły na zamiary, a nawet bez pieniędzy powstanie świetny film.
Piąty element - ostatni dobry (ale za to jak dobry!) film Bessona. Patrząc na niego nachodzi mnie myśl: jak to jest, że w 1997 potrafiono wykreować tak realistyczne światy jak w The Fifth Element czy Starship Troopers, a dziś prezentuje się sztuczną, plastikową papkę?
Faceci w czerni - to było coś nowego. Jazda bez trzymanki w trochę groteskowym klimacie. Dynamiczna, wciskająca w fotel, przezabawna, a przy tym niegłupia. Coraz mniej takich filmów - rozrywkowych i efektownych, ale pozbawionych kompletnie nieprawdopodobnych akrobacji w wykonaniu głównych bohaterów - czyli realistycznych w swoich ramach. A zauważcie, że mowa o filmie, w którym po ekranie paradują powykręcani kosmici...
Gattaka - romeck mówi że fajne może napisze jakiś opis...
1998
Dark City - jakiś film, który znów poleca romeck.
1999 - rok jednego filmu
Matrix - nie da się ukryć, że film zasłużenie zdobył popularność. Pierwsza część trylogii jest bowiem świetnie zrealizowana i przyzwoicie obmyślona. Klasyk, którego wartość obniżyły sequele.
The Thirteenth Floor - romeck
eXistenZ - romeck, no napisz coś
2000 - w starym stylu
Pitch Black - ten film kojarzy mi się ze starymi, dobrymi sajensfikszynami z lat 80-tych. Paradoksalnie powrót do przeszłości był wyjątkowo świeży w momencie premiery.
2001 - zmarnowane okazje
Vanilla Sky - klimat lekko pachnący Dickiem. Może nie jest to film, który chciałbym nabyć na dvd, ale... klimat lekko pachnący Dickiem.
2002 - bardzo solidne zapomniane filmy
Equilibrium - dystopia godna XXI wieku. Świetnie zrealizowana i zagrana - Bale jest wielki, a Diggs gra tak skurwysyńskiego kolesia, że można go autentycznie nienawidzić. Znów nie w pełni wykorzystany potencjał, ale z pewnością bardzo dobry film.
Raport mniejszości - film na podstawie Dicka, w którym nie czuć Dicka. Ale jako osobne dzieło broni się bez problemu. I like.
2006
Ludzkie dzieci - ponura, bardzo realistyczna wizja bliskiej przyszłości; świetny aktorzy w świetnych rolach; niezauważalne efekty specjalne. Świetny film.
Supernova - mało znany, ale oszałamiający wizualnie film, który ogląda się z przyjemnością. Nic nadzwyczajnego, ale jeśli ktoś upiera się, że współcześnie nie produkuje się już filmów po prostu DOBRYCH, można powiedzieć "Supernova" i splunąć mu w twarz.
Jeszcze niedawno, na imdb w nazwisku reżysera tegoż filmu widniało Alan Smithee. Wiesz dlaczego? "Alan Smithee" to taki uniwersalny pseudonim dla tych, którzy nie chcą się przyznać do swoich "dzieł".
Ale na mnie "Supernova" AŻ takiego złego wrażenia nie zrobiła.
"Misja na Marsa" i "Czerwona Planeta" wydały mi się tak koszmarne, że ledwo dotrwałem do końca.
Fajnie, że pamiętałeś o "Titanie A.E.".
Jeszcze niedawno, na imdb w nazwisku reżysera tegoż filmu widniało Alan Smithee. Wiesz dlaczego? "Alan Smithee" to taki uniwersalny pseudonim dla tych, którzy nie chcą się przyznać do swoich "dzieł".
O, tego nie wiedzialem.
W sumie ciekawy pomysl na jakis ciekawy tekst. :)
EDIT: Ale jak to wlasciwie nie chca sie przyznac? Przeciez ktos film musi podpisac. Ponadto rezyser nie jest postacia anonimowa, ekipa z planu go kojarzy - nie ukryje sie. :)
Nie wiem czemu nie wziąłeś pod uwagę seriali... Bo w tym czasie powstał najbardziej genialny serial sci-fi (jak dla mnie wogóle najlepsze dzieło sci-fi w świecie filmowym) jakim jest Battlestar Galactica...
Jak nie oglądałeś i jesteś fanem sci-fi to polecam
Poza tym nie można zapominać o SG1 i SGA (taki lekki klimacik - chociaż idzie się wciągnąć... Sam pamiętam jak 6 sezonów - czyli grubo ponad 100 odcinków - w ciągu tygodnia obejrzałem)...
Nie oglądam seriali - w tv można przegapić, na dvd za drogo, ściągać - za długo.
Supernova podobała mi się głównie ze względów wizualnych. Na obronę Red Planet mam szczegóły - zwróćcie uwagę na drobniutkie detale, np. jakieś osobiste rzeczy członków załogi postawione w tle. Coś takiego świetnie buduje klimat. Zaś Misja na Marsa - w zasadzie pierwszy film o wyprawie na Marsa, jaki widziałem - mam do niego sentyment. Mimo debilnej końcówki.
EDIT: Ale jak to wlasciwie nie chca sie przyznac? Przeciez ktos film musi podpisac. Ponadto rezyser nie jest postacia anonimowa, ekipa z planu go kojarzy - nie ukryje sie.
Podpisuje Alan Smithee. A tak na poważnie, to jest sposób "maskowania" nazwiska.
To jest zwyczaj, który funkcjonuje od późnych lat sześćdziesiątych. Oczywiście, że ekipa wie, że jak głębiej pogrzebiesz, to się dowiesz. Ale już szersza opinia publiczna nie wie, a po latach nikt już nie będzie pamiętał, że jakiś znany reżyser nakręcił kupę, bo nikt z tą kupą nie będzie kojarzył jego nazwiska.
military, ciekawa lista, z wiekszościa typów zgadzam się w zupełności, dodałbym jeszcze:
1. Solaris - Soderbergh stworzył znakomite, inteligentne, niejednoznaczne dzieło, treścią oddalone od Lema, za to klimatem bardzo do niego nawiązujące.
2. Primer - o zagubionych w podróżach w czasie. zwycięzca festiwalu w Sundance. film tani, na poły amatorski z przegenialnym scenariuszem.
3. Eternal Sunshine of the Spotless Mind - romantyczno-obyczajowe sf. perfekcyjne.
A ja z tej listy bym wyrzucił:
Armageddon - strasznie nudny film, mnie w ogóle nie zachwycił.
A.I. - kolejna nuda z naciąganym zakończeniem
Raport mniejszości - średniawy.
Terminator 3 - mi się nie podobała ta część, zdecydowanie bardziej wolę poprzednie.
Wojna światów - kolejny film ze skopanym zakończeniem do tego jeszcze oczojebny morał. Za dużo filmu obyczajowego za mało SF.
Na wyrzucenie A.I. bym się zgodził, resztę raczej jednak zostawiłbym.
Każdy zarzut co do zakończenia Wojny światów zbywam następująco: TAK. BYŁO. W. KSIĄŻCE. Napisanej w 1898 r., jakby kto nie wiedział. To zakończenie ma swoją przyczynę. Po pierwsze książka (i film) pokazuje, że nawet najpotężniejsze mocarstwo (u Wellsa - Anglia, u Spielberga - USA, co zrozumiałe, zważywszy na datę powstania utworów) może zostać robite w pył. Drugie dno: ci jeszcze silniejsi też są zagrożeni i mogą zginąć przez lekceważenie małych - wydawałoby się - spraw, oraz przez niezachwianą wiarę w swoje możliwości.
Desjudi - nie widziałem niestety filmów z twojej listy.
żałuj, synu, żałuj
obok CoM i Raportu Mniejszości - najlepsze w XXI wieku.
a z Twojej listy wypierdzieliłbym "Evolution" - sf dość nędzne, komedię dość nędzną, sam film nędzny doszczętnie.
i zapomniałeś o matrixowych Reaktywacji i Rewolucjach. abstrahując od ich jakości [osobiście cenię szczególnie sequel pierwszy], to były filmy ważne, głośne, wykonane znakomicie. na liście powinny sie znaleźć
Brakuje mi tu filmu "Gattaca" z 1997r. W rolach głównych E. Hawke, U.Thurman
i Jude Law. Przy praktycznie zerowej obecności efektów specjalnych reżyser Andrew Niccol przedstawił ciekawą (i realną!) wizję "idealnego" społeczeństwa przyszłości. Zdecydowanie niedoceniony i pomijany film, może ze względu na brak efekciarstwa które zwykle się kojarzy z kinem sf.
Otóż to. Brakuje "Gattaki", "Trzynastego Piętra" i "Dark City" - dla mnie wszystkie w pierwszej piątce najważniejszych SF ostatnich dziesięciu lat.
Przydałby się też "Kontakt" i "Impostor", ale już nie tak bardzo.
I jeszcze przypomniały mi się "Wielkie Nic" i "Cypher" - oba filmy Vincenzo Natalego, oba godne uwagi.
Pozytywne wrażenie zrobił jeszcze na mnie "Final Cut" z R. Williamsem.
Gattaki nie widziałem, Impostor średniawy, a sequele Matrixa to... No cóż, że głośne to nie znaczy że powinny się znaleźć na liście. Wprawdzie nie uważam ich za gnioty, ale też niczym się nie wyróżniają.
Dorzucę jeszcze "eXistenZ" Cronenberga. Nie do końca udana ale frapująca wizja. Scena z bronią montowaną z jedzenia wymiata Jedna z najbardziej rozkosznie surrealistycznych rzeczy jakie widziałem. Szkoda, że pod koniec film nieco siada.
I znów zmuszony jestem przytaknąć sebasowi.
Mowa o wybitnych s-f, czy s-f w ogóle? Rzucacie tytułami jak popadnie...
1. 'Ghost In The Shell: Innocence' - znakomita kontynuacja arcydzieła kina s-f, moim zdaniem niewiele ustępująca poprzednikowi. Klasa sama w sobie.
2. 'Metropolis' - Katsuhiro Otomo po raz pierwszy. Zmierzono się z legendą filmu, ale też kultowym komiksem. Efekt to wyważona, wizualnie i dźwiękowo olśniewająca opowieść.
3. 'SteamBoy' - Katsuhiro Otomo po raz drugi. To jeden z dwóch najlepszych filmów w stylistyce Wielkiej Pary jakie dane było mi widzieć. Pomysłowy, epicki i niezwykle przyjemny w odbiorze.
4. 'The Mysterious Geographic Explorations of Jasper Morello' - to właśnie drugie steampunkowe animowane arcydzieło. Ekspresjonizm, groza, koła zębate i dobra historia. Pycha.
c.d.n.
D'mooN - pełna zgoda.
filmy, które wymienił military, są fajne, mniej fajne i do dupy. brakuje na liście dwóch arcydzieł sci-fi: 12 małp i Ludzkich dzieci. Z tego powodu spis uważam za niekompletną ciekawostkę :)
Mentalu, są tam Ludzkie dzieci, a 12 małp nie ma, bo gdybyś przeczytał wstęp, wiedziałbyś że kwalifikują się filmy mające premierę najwcześniej w 1997 r.
W spisie są filmy przynajmniej bardzo dobre - zaraz wyedytuję te przeciętne, nie warto ich zostawiać.
Military, skoro najwybitniejsze to koniecznie wyrzuć Pojutrze, Ja robot i Kulę i Vanilla Sky - to tylko remake, prawie identyczny jak hiszpańskie "Otwórz oczy".
dodam jeszcze:
- Donnie Darko
- i podobno koreański the Host [ale nie widziałem, sugeruje się słyszalnym wszędzie zachwytem]
Ja, Robot i Pojutrze są nieoficjalnie. Kula jest co najmniej bardzo dobra. Donnie Darko...? Komon, to bardziej pseudofilozoficzne fantasy niż sf.
Wara od Kuli ;) Na upartego kwalifikując ten film do s-f to można by dodać Fountain.
No ale jak des dodał Eternal.. to co, ja nie mogę poszaleć? :)
Tak sobie myślę... Po co ograniczać się do dekady? Dodajmy parę lat. Zaraz powinny pojawić się 1996 i 1995.
EDIT: Przy proponowanych tytułach dodawajcie rok powstania i jakiś krótki opis, wtedy zostaną umieszczone tam gdzie powinny się znaleźć.
w tytule topicu stoi jak byk: "wybitne dzieła sci-fi". musze interweniować :)
matrix, T3, ID, kula, Raport mniejszości, pojutrze, ja robot, A.I., faceci w czerni... wszystkie te filmy albo są beznadziejne, albo ledwo co fajne, albo do tego stopnia komediowe, że trudno zaliczyć je do grupy fantastyka naukowa. to, że w filmie pojawia się robot, nie oznacza automatycznie, że mamy do czynienia z sci-fi.
rozkład wybitnych dzieł wygląda następująco: wszystko, co wymienił D'moon plus
rok 1995
GiTS
Screamers
1996
12 małp
1997
Starship troopers
Cube
2006
Ludzkie dzieci
gatunek ulega dewaluacji połączonej z kompromitacją, jeśli wciska się do niego na silę takie popeliny jak ID czy kula. każdy może se stworzyć topic pt. "arcydzieła horroru" i jechać: piła, piła 2, piła 3, hostel, hostel 2, dom woskowanych ciał, wzgórza mają oczy 2, TCM: Początek, autostopowicz (2007) etc etc...
BTW: "13 piętro", rok 1999, naprawdę solidne sci-fi.
Tytuły które wymieniłem to reakcja na fakt, że praktycznie pominięte zostały produkcje animowane.
Co do reszty:
Matrix - w oderwaniu od pozostałych części film broni się sam (mimo paru idiotycznych pomysłów, mimo płytkiej zabawy symboliką). 'Matrix' to dość prosta paralela, co jednak nie stanowi o słabości tego tytułu. Wręcz przeciwnie. Perfekcyjna forma filmu to miły dodatek.
Primer - Des, mam z tym filmem problem. Czy tego typu logiczne układanki muszą koniecznie być uznawane za dzieła wybitne? Realizacyjnie film jest ledwie poprawny, a w odbiorze nużący. To dobre i pomysłowe kino, ale moim zdaniem pozbawione warstwy emocjonalnej.
Eternal sunshine... - Istotą s-f jest humanizm podany na tacy nieprawdopodobnej technologii. 'Eternal...' znakomicie ten fakt potwierdza.
Gattaca - kino bliskie ideału, nie tylko na polu s-f. Formalnie perfekcyjne, przyjemnie drażniące szare komórki i serce. Zdecydowanie film wybitny.
c.d.n.
PS. Dla przypomnienia, wątek ze starego forum:
http://przyjaciele.esensj...topic.php?t=380
ja matriksa nie mogę od jakiegoś czasu znieść. dziecinna produkcja dla nastolatków przesiadujących przed kompem na gg i marzących o wielkiej wirtualnej przygodzie. który neo kid nie chciałby spotkać swojej Trinity? film zdecydowanie dla młodocianej publiki z przedziału: 13 -17. jedyne co warto znać z matriksa, to sekwencję strzelaniny w bullet-tajmie. ładnie nakręcone i bardzo hipnotyzujące.
Mental usmiejesz sie po pachy. Matrix jedynka ma kategorie R
wiem :) T3 również :)
Dobra ale w T3 pare razy powiedzieli 'kurwa' i byla scena przebijania czlowieka metalowymi rekami. To jestem w stanie zrozumiec to kontrowersyjne oznaczenie wobec tego dziecinnego filmu.
Ale co w Matrixie takiego jest strasznego nie dla dzieci to juz nie wiem
:)
w T3 "kurwa" powiedzieli dokładnie trzy razy, czyli o trzy mniej niż powiedzą w DH 4.0 :) z kolei przebicie kierowcy ramieniem było tak głupie i bezsensowne, że powinno być dozwolone od lat 13.
W tym roku naprawdę na uwagę zasługuję film "Sunshine" (W stronę słońca). Od razu powiem iż film ma pewne słabe strony (naciągany scenariusz) ale myślę że powinniście docenić, że ktoś w końcu zrobił dobry film science-fiction. Ogląda się go naprawdę świetnie, ma wiele nie zapomnianych momentów i znakomitą muzykę. Pozycja obowiązkowa jeżeli ktoś lubi filmy science-fiction takie jak np. Horyzont zdarzeń (Sunshine ma z nim wiele wiele wspólnych cech).
Oconnel: temat tego wątku brzmi: "Wybitne dzieła współczesnej science-fiction".
romcku, wyluzuj :) military opublikował na wstępie listę filmów, z których raptem dwa są wybitne :) reszta to wakacyjna popelina.
Military wyszczególnił, z drobnymi (EDIT: nie, jednak nie drobnymi ) wyjątkami, listę filmów godnych uwagi, potencjalnie mogących za klika lat zostać określonymi jako "wybitne" (albo przynajmniej "dobre", "pamiętane").
"Sunshine"? "Event Horizon"? Dajże spokój.
Na "dzień dobry" wywaliłbym z tej listy (oprócz tych, co wywaliliśmy na początku):
Johnny Mnemonic (hakierstwo niskich lotów), Wodny świat (Mad Max na wodzie), Mars Attacks! (coś nieśmieszny ten błazenek).
Zedytowałem i wywaliłem. Mieliście rację.
Mistrzu, a co z tymi:
http://www.forum.film.org...p?p=58010#58010
?
Dobra, ale ustalmy jedno: lista tyczy Wielkich Dzieł bądź filmów bardzo znaczących dla gatunku. Impostor - toż tego nikt nie pamięta, a film sam w sobie jest najwyżej dobry. Dodam Gattakę, 13 piętro i Dark city, choć nie widziałem. eXistenz też mogę. Ale już pisałem kiedyś - podajcie lata, w ktorych te filmy powstały. Nie podaliście, dlatego nie dodałem ich wcześniej.
Kolego, a imdb to Kolega widział był kiedyś?
Gattaca 1997
Dark City 1998
The Thirteenth Floor 1999
eXistenZ 1999
Z imdb korzystałem w przypadku własnych propozycji. Może mam jeszcze za was robotę wykonywać? Już dodaję.