wika
Osobiście jestem pod wrażeniem dzieł takich malarzy jak Matejko, Kossak, Grotger itp. Natomiast nie bardzo potrafię docenic dzieł współczesnych artystów. Czy to znaczy że nie ma dziś malarzy którzy potrafią malowac takk jak dawni mistrzowie pędzla? Jako mało obeznany w tym temacie liczę na wypowiedź szanownej Wipsani lub szanownego Franfty.
Ja też genearlnie bardziej jestem zwolennikiem dawnych mistrzów, choć ze współczesnych twórców zrobił na mnie wrażenie zmarły tragicznie Beksiński. Jego mroczne i tajemnicze obrazy robią naprawdę piorunujące wrażenie...
Masz rację de Villarsie - w twórczości Beksińskiego jest coś co zachwyca i zarazem przeraża.
Podaję link do strony z twórczością tego artysty…oceńcie sami.
http://www.novumgallery.pl/beksinski/gal4.html
Nie znałem wcześniej tego malarza. Bardzo ciekawe prace, naprawdę robią upiorne wrażenie. Ciekawe dlaczego współczesne prace przedstawiają człowieka tak zdeformowanego?
Ja barzdo lubię też malarstwo marynistyczne, zwłaszcza dawne żaglowce, bitwy morskie itp. Tutaj jest niezła kolekcja takich obrazów: http://www.nmm.ac.uk/mag/...k&daterange2=nk
Bardzo ciekawe prace, naprawdę robią upiorne wrażenie. Ciekawe dlaczego współczesne prace przedstawiają człowieka tak zdeformowanego?
Z tego co pamiętam Beksiński żył dość dziwnie, miał obsesję śmierci i chyba nie był do końca zdrowy psychicznie. Dlatego jego obrazy są takie mroczne, tajemnicze i intrygujące. Ale robią naprawdę duże wrażenie.
Ciekawe dlaczego współczesne prace przedstawiają człowieka tak zdeformowanego?
Może dlatego, że lepiej oddają prawdę o człowieku współczesnym deformacje właśnie? Może nie potrafimy już patrzeć i bezinteresownie rozmyślać o pięknu? Może po całym piekle XX wieku intuicyjnie odczuwamy jako fałsz wizerunek człowieka pięknego, wyrażnego, wyprostowanego? Może być, że człowiek zlagrowany i złagrowany, a takie Marcysiu jest nasze dziedzictwo, może zostac oddany tylko za pomocą deformacji, karykatury?
Zostawiam wraz ze swoim ukłonem te sowie zagadki.
Respect!
PS. Moi współcześni ulubieni malarze to: Jerzy Duda - Gracz i Jarosław Miklasiewicz
http://www.icpnet.pl/~jar2/galeria/galeria.htm
http://www.jasnagora.pl/p...ogorska_dg.html
Ciekawe dlaczego współczesne prace przedstawiają człowieka tak zdeformowanego?
Sądzę, że to dlatego, że w XX wieku doszło do masowych rzezi, a wartość życia ludzkiego drastycznie zmalała. Znajduje to odzwierciedlenie w sztuce. Beksiński zdaje się swoimi dziełami przerażać, aby przestrzec przed pułapką degradacji człowieka.
Z tego co pamiętam Beksiński żył dość dziwnie, miał obsesję śmierci i chyba nie był do końca zdrowy psychicznie. Dlatego jego obrazy są takie mroczne, tajemnicze i intrygujące. Ale robią naprawdę duże wrażenie.
Mylisz go chyba z jego synem, Tomkiem.
Wracając do tematu - wydaje mi się słuszne stwierdzenie, że wielkim przełomem w malarstwie było wynalezienie fotografii.
Przed tym wydarzeniem artysta "zapisywał" na płótnie obraz jakiegoś obiektu, sceny, układu czy pejzażu, który sam w sobie był piękny, a rolą malarza było odnalezienie odpowiedniej grupy, oświetlenia, dobranie palety, i jak najwierniejsze oddanie rzeczywistości. W XIXw. artystów w tej roli zastąpiła fotografia, nadająca się idealnie do tego, by oddać piękno obiektów czy sytuacji bez "naleciałości" warsztatu. Zaczęła się niejako nowa era malarstwa, kiedy to artyści nie musieli już przedstawiać tego, co było poza nimi - zaczęli barwą i kształtem wyrażać siebie, obrazować uczucia, odkrywając nowe możliwości tworzenia obiektów odbieranych wzrokiem, których w "realnym świecie" się nie widuje. Malarstwo realistyczne i "nierealistyczne", a więc wszelkie odmiany abstrakcjonizmu, kubizmu, fowizmu, surrealizmu itp. są podobne pod względem techniki wykonania, ale jeśli chodzi o treści i obszary świadomości, do jakich mają docierać, uważam, że są osobnymi gałęziami sztuki. Stąd tak duże różnice w upodobaniach odbiorców.
jak stanąłem po raz pierwszy w życiu przed obrazem Picassa, to natychmiast wiedziałem, że był naprawdę wielki. To się od razu czuje.
Tak. Ewolucja formy w malarstwie, w stronę deformacji rzeczywistości, wynikała poniekąd z upowszechnienia się wynalazku fotografii. Tu zgadzam się ze Złomiarzem w pewien sposób. Tworzenie wizji wiernie oddających świat widziany przestało być atrakcyjne dla odbiorców. Należy pamiętać, że oglądając obrazy mistrza Picassa z okresu np. kubistycznego, mamy wciąż do czyniena z artystą, którego pędzel potrafił stworzyć precyzyjne namalowane, realistyczne dzieła, wiernie oddające rzeczywistość w sposób wręcz wirtuozerski. Klimat specyficznego, melancholijnego "realizmu" odnaleźć można u Picassa w jego okresie "niebieskim" (ang. being blue = być smutnym) lub "różowym" czy też w szkicach i pracach młodzieńczych. Jak napisał tzaw1 - to się czuje, nawet przez pryzmat silnej geometryzacji jego wizji człowieka i świata. Należy pamiętać, że był on Hiszpanem - patrząc na skalisty brzeg morza śródziemnego i posiadając pewną wrażliwość formy, nie sposób nie dostrzegać w światłocieniu nadbrzeżnych kamiennych ścian postaci i twarzy, wyrzeźbionych ręką natury. Podobną inspirację otrzymał jego rodak Salvadore-Dali, który rówienż "wielkim artystą był" i doprowadził surrealizm do perfekcji.
Co się na tym świecie dzieje? Rzeźba i malarstwo są chyba najlepszym zwierciadłem cywililzacji ... odsyłam do artykułu p. Damiana Leszczyńskiego -Wysypisko Sztuki
fragment cytuje ponizej...
Gdańska wystawa i książka Kuspita wywołały w środowisku rodzimych krytyków i artystów spore zamieszanie. Można powiedzieć, że była to dużo większa afera niż osławione już prowokacje pani Nieznalskiej czy Kozyry. A wszystko dlatego, że ktoś zamiast kolejnej instalacji z rur i betonu albo wypchanego kota ośmielił się wystawić obrazy nienaganne pod względem warsztatowym i interesujące pod względem artystycznym. Najbardziej oburzeni byli krytycy z "Gazety Wyborczej" od lat tresujący współczesnych filistrów w tym, co jest prawdziwą sztuką przez wielkie SZ. No i w sumie trudno im się dziwić. Tyle atramentu wylali, żeby udowodnić, że cały ten śmietnik zalegający w galeriach zawiera głęboki i genialny przekaz, a tu okazuje się, że ludzie, zamiast zachwycać się kolejną prowokacją, tłumnie walą na gdańską wystawę i chcą oglądać obrazy pozbawione ideologicznej indoktrynacji.
Najkrótsza i najmniej chyba kontrowersyjna definicja sztuki mówi, że warunkiem, by coś można było określić dziełem sztuki, jest posiadanie przez ten twór nowości i wartości. Z biegiem lat coraz trudniej spełnić ten pierwszy warunek, kolejne tematy po kolei się wyczerpują, kolejne techniki stają się nudne i pospolite. Trzeba przyznać, że w XVIw. było zdecydowanie łatwiej stworzyć wielkie dzieło, niż dziś, bo choć wymagania warsztatowe były większe, to przed artystami stały otworem świeże, nieporuszane jeszcze tematy, można było przecierać szlaki, które dzisiaj są niemalże autostradami. Wystarczyło namalować piękną kobietę, obnażając ją tu i tam, by przejść do historii, a dzisiaj malarz portretujący kobietę z kwiatem w dłoni nadaje się najwyżej na targ malowideł pod Bramą Floriańską. To może być jedna z przyczyn coraz drastyczniejszych eksperymentów ze sztuką, poszukiwania osobliwych form i jednocześnie zgłębiania tematów coraz bardziej odległych od piękna.
Trzeba przyznać, że w XVIw. było zdecydowanie łatwiej stworzyć wielkie dzieło, niż dziś, bo choć wymagania warsztatowe były większe, to przed artystami stały otworem świeże, nieporuszane jeszcze tematy
Polecam książkę Udręka i Ekstaza (Irvin Stone) - film oczywiście jest jej ułamkiem, ale też pokazuje jak trudno było w XVI wieku stworzyć wielkie dzieło.
Nie twierdzę, że kiedyś artyści nie mieli problemów emocjonalnych, chciałam natomiast nawiązać do istoty tematu, a mianowicie różnicy między malarstwem "dawnym" a "współczesnym". Nadal twierdzę, że powodem pewnego kryzysu, który dziś możemy zauważyć, jest brak świeżych pomysłów na malarstwo, których kiedyś, zwłaszcza w czasie formowania się takich, moim zdaniem dość charakterystycznych, epok, jak renesans, barok i romantyzm, nie brakowało. Prawdopodobnie podobny kryzys musiał nastać pod koniec XIXw, kiedy już tradycyjnie nie dało się namalować nic, czego wcześniej nie było - i nagle Monet wpadł na pomysł zastosowania nowej techniki, dając początek wielkim zmianom w malarstwie.
Istnieje teoria, zdecydowanie redukcyjna, że wśród młodych impresjonistów główną rolę w ich postrzeganiu świata malowanego odegrały najpopularniejsze wady wzroku. Wreszcie artyści próbowali namalować to, co widzą, a nie to, co jest.
Ja też ubolewam, że współcześnie malarstwo straciło na znaczeniu - kiedyś pełniło rolę jednego z najważniejszych mediów pobudzających masową wyobraźnię za pomocą zmysłu wzroku. Jednak już Guernica Picassa sugeruje najbardziej współczesny wymiar malarstwa jakim jest graffiti.
Pojęcie kryzysu jest zawsze ryzykowne - w odniesieniu do malarstwa jest jedynie kryzysem pewnych wartości, które w danym momencie uznajemy za istotne dla tej gałęzi sztuki.
a może warto inaczej jeszcze popatrzeć. W końcu wielu wielkich, których dziś podziwiamy, w swojej epoce też nie było uznawanych za artystów. Są ludzie, którym podoba się współczesna sztuka. Nie wiem, czy ktoś spotkał się z rzeźbą Eduarda Chillida Juantegui. Dla jednych to będą tylko elementy żelaza, dziwnie powycinane i nic nie mówiące. A mają swoją bardzo ciekawą symbolikę.