wika
Joseph Sepp Dietrich (1892-1966)
Joseph Sepp Dietrich (1892-1966) urodził się w Hawagen w ubogiej chłopskiej rodzinie. Pracował w hotelach i gospodach, następnie terminował u rzeźnika w Monachium aby w 1911 wstąpić do armii cesarskiej, gdzie podczas I wojny światowej służył w piechocie gdzie był sierżantem. Po wojnie często zmieniał pracę, wstąpił do Freikorpsu "Oberland" i został jednym z pierwszych członków NSDAP. Uczestniczył w "puczu piwiarnianym". Jego buńczuczne zachowanie na zebarniach zwróciło na niego uwagę Hitlera i w 1928 roku został komendantem przybocznej straży wodza nazistów. W 930 roku został wybrany posłem do Reichstagu z Dolnej Bawarii, rok później otrzymał stopień SS-Gruppenfuhrera. Ten twardy bawarczyk często brał na siebie rolę kierowcy Hitlera podczas jego podróży samochodowych po niemczech a po dojściu Hitlera do władzy szybko awansował. Został mianowany dowódcą pułku Leibstandarte Adlof Hitler. generałem Waffen-SS, członkiem pruskiej Rady Państwa a w 4 lipca 1934 za udział w "nocy długich noży" awansowany na SS-Obergruppenfuhrera.
Jako szef Stabswache( straży sztabowej), Dietrich dowodził oddziałem egzekucyjnym, który zamordował Ernsta Rohma i innych przywódców SA, w tym wielu jego osobistych znajomych. Podczas II wojny światowej Dietrich był jednym z niewielu "starych nazistów", którzy wyróżnili się jako żołnierze -zajmował stanowiska dowódcze w Polsce, Francji, Grecji, ZSRR, na Węgrzech i w Austrii.Chociaż brakowało mu doświadczenia wojskowego i nie był wielkim strategiem, wykazał się wybitnymiuzdolnieniami dowódczymi, umiejętnością pozyskiwania sympatii podwładnych i niezwykłą bezwględnością. Był wielokrotnie odznaczany (patrz na koniec). Cechował się niekwestionowaną odwagą i twardością charakteru.
Propaganda nazistowska celowo budowała legendę o waleczności Dietricha, nie wspomniała natowmiast o okrucieństwach, za jakie był odpowiedzialny jako dowódca dywizji w obwodzie charkowsko-chersońskim w latach 1942-43. Jako dowódca I Korpusu pancernego SS miał zatrzymać oddziały anglo-amerykańskie na plaży lecz nie zdołał odeprzeć ataku sił alianckich. W grudniu 1944 otrzymał dowództwo 6 armii pancernej podczas kontruderzenia w Ardenach. Dietrch dał z siebie wszystko, lecz był świadom że zadanie było niewykonalne. Zdążył się już zresztą zniechęcić do sposobu prowadzenia wojny przez Hitlera.
Pod koniec wojny oddziały SS Dietricha walczyły na Węgrzech, Hitler powierzył mu także obronę Wiednia przed rosjanami. Zmuszony był wycofać swoją 6 Armię SS która w maju 1945 poddała sie ameryknom a konkretnie 7 Armii. Rok póxniej został postawiony przed sądem i skazany na dożywocie (wyrok zmieniono na 25 lat). 22 X 1955 Dietrich został potajemnie zwolniony z więzienia z rekomendacji wpólnej aliancko-niemieckiej komisji ułaskawień. W sierpniu 1956 ponownie aresztowany za udział w "nocy długich noży" i za mordestwo Rohma. Sąd uznał go winnym i skazał na dziewiętnaście miesięcy więzienia. Zwolniny z przyczyn zdrowotnych w lutym 1959, zmarł na atak sera 21 kwietnia 1966 w Ludwigsbergu.
Odznaczenia :
• Krzyż rycerski żelanzego krzyża (4.7.40)
• Liście dębu do krzyża rycerskiego (31.12.41)
• Miecze do krzyża rycerkiego (16.3.43)
• Brylanty do krzyża rycerskiego (8.6.44)
Jedni twierdzą że był to geniusz wojskowy,inni że był to po prostu zwykły prostak i morderca.
Co o nim sądzicie?. 8)
Co do tego ze byl doskonalym dowodca nie ma watpliwosci. nie ma roniez watpliwosci ze byl jednym z naiwierniejszych zolnierzy Hitlera. Faktem jest jednak ze dopuscil sie rowniez zbrodni. ( z tego co pamietam podczas uderenia w Ardenach na jego rozkaz rozstrzelano zolnierzy)
Mnie natomiast jest znana inna historia zbrodni dokonanej przez żołnierzy podległych Dietrichowi.Otóż podczas jednej z kampanii(nie wiem niestety gdzie dokładnie) SS-mani Dietricha zapędzili do stodoły i spalili żywcem 43 żołnierzy brytyjskich.Jak się później tłumaczono podobno myśleli oni że owi nieszczęśni Brytyjczycy zabili im ukochanego dowódcę "Seppa" Dietricha.Ten o owym czasie dostał się na parę godzin do niewoli aliandzkiej z której zresztą szybko go wypuszczono w zamian za wziętych do niewoli aliantów.Wieść o tym bezwzględnym mordzie rozeszła się szybko i trybunał Międzynarodowy zarządał ukarania winnych.Wówczas to Dietrich wpłynął na Himmlera aby ten nie zwracał uwagi na tę sprawę.Od tego podobno rozpoczęły się masowe zbrodnie oddziałów SS które nigdy nie zostały ukarane,gdzyż hitlerowcy niemal każdorazowo twierdzili iż dzieje się to w ferworze walki.Oczywiście niemal też każdorazowo zakłamywali fakty.
Jeśli zna ktoś szczegóły tego wydarzenia,to proszę o podzielenie się nimi ze mną.
nie jestem pewien ale wydaje mi sie ze to blylo wlasnie podczas kontrofensywy w Ardenach... jak znajde jakies pewniki dam znac
nie jestem pewien ale wydaje mi sie ze to blylo wlasnie podczas kontrofensywy w Ardenach... jak znajde jakies pewniki dam znac
O i mnie się tak też wydaje.Raczej na pewno chodzi o żołnierzy brytyjskich,więc Ardeny są bardzo prawdopodobne.Jednak jeżeli coś znajdziesz to bardzo proszę podziel się ze mną :lol:
Witam
Jestem tu nowy, więc chciałbym serdecznie powitać wszystkich uczestników Forum.
Mnie natomiast jest znana inna historia zbrodni dokonanej przez żołnierzy podległych Dietrichowi.Otóż podczas jednej z kampanii(nie wiem niestety gdzie dokładnie) SS-mani Dietricha zapędzili do stodoły i spalili żywcem 43 żołnierzy brytyjskich.Jak się później tłumaczono podobno myśleli oni że owi nieszczęśni Brytyjczycy zabili im ukochanego dowódcę "Seppa" Dietricha.Ten o owym czasie dostał się na parę godzin do niewoli aliandzkiej z której zresztą szybko go wypuszczono w zamian za wziętych do niewoli aliantów.Wieść o tym bezwzględnym mordzie rozeszła się szybko i trybunał Międzynarodowy zarządał ukarania winnych.Wówczas to Dietrich wpłynął na Himmlera aby ten nie zwracał uwagi na tę sprawę.Od tego podobno rozpoczęły się masowe zbrodnie oddziałów SS które nigdy nie zostały ukarane,gdzyż hitlerowcy niemal każdorazowo twierdzili iż dzieje się to w ferworze walki.Oczywiście niemal też każdorazowo zakłamywali fakty.
Jeśli zna ktoś szczegóły tego wydarzenia,to proszę o podzielenie się nimi ze mną.
Najpierw małe wyjaśnienie – podczas działań wojennych 1939 – 1945 roku, Sepp Dietrich nigdy, powtarzam nigdy, nie był w niewoli alianckiej,
Opisując powyższe wydarzenie, prawdopodobnie masz na myśli, wydarzenia z dnia 1949.04.28 jakie miały miejsce podczas kampanii francuskiej. Oczywiście prawda jest że doszło wtedy do mordu jeńców brytyjskich.
Dlaczego doszło to tego tragicznego wydarzenia ?
26 maja, samochód Dietricha został ostrzelany z zasadzki ogniem karabinu maszynowego. Dietrich wraz z adiutantem schronili się początkowo w przydrożnym rowie, jednak spływająca płonąca benzyna zmusiła ich do schronienia się w przepuście pod jezdnia. Obaj wysmarowali się mokrym błotem by uchronić się przed zarem płonącej benzyny.
Z tego trudnego położenia uratowani zostali przez jednostkę 2. DPanc z XIX KPanc i przywiezieni do sztabu Guderiana, gdzie ociekający błotem Dietrich stał się przedmiotem kpin rozbawionych sztabowców.
28 maja II. Batalion LSSAH prowadził atak na brytyjskie pozycje we wsi Wormhoudt, bronione przez m. in. żołnierzy II. Batalionu pułku „Royal Warwickshure”. Około 15.00 żołnierze LSSAH wdarli się do wsi, do 17.00 walcząc o każdy dom opanowali centrum i właśnie wtedy w zasadzce ciężko ranny został dowódca batalionu SS-Sturmbannführer Schutzeck. Dowództwo batalionu przejął najstarszy dowódca kompanii Wilhelm Mohnke. Żołnierze byli wściekli z powodu zranienia swojego dowódcy, twardego oporu przeciwnika, a ponadto mieli w pamięci „przygodę” Dietricha. Około 20.00 brytyjsk opór ustał i pozostali przy życiu poddali się do niewoli – różne źródła podają różne dane od 250 do 750 ludzi).
Większość jeńców była traktowana bardzo bobrze, lecz tylko jeden oddział nie miał szczęścia. Autor historii „Royal Warwickshure Regiment”, tak to opisał:
„grupa 80 – 90 ludzi (między innymi żołnierze 2. batalionu [naszego pułku], 4. batalionu pułku Cheshire i pewna liczba artylerzystów z przejeżdżającej kolumny) została wymordowana przez SS w stodole na przedmieściach Wormhoudt. Wydaje się że wśród jeńców z (2.) batalionu znajdowało się około 50 ludzi z kompanii D (włącznie z kapitanem Lynn-Allenem, jedynym wśród nich oficerem) oraz kilku z kompani A. Zostali oni zapędzeni do stodoły, po drodze kłuto ich bagnetami. Zarówno rannych, jak i zdrowych zamknięto razem w stodole. Kapitan Lynn-Allen natychmiast zaprotestował. Odpowiedzą były przekleństwa, a potem do środka między stłoczonych żołnierzy wrzucono kilka granatów ręcznych, zabijając lub raniąc wielu z nich. Tych którzy przeżyli wyprowadzono w grupach po pięciu i rozstrzelano. Kiedy dwukrotnie się to powtórzyło, pozostający jeszcze w stodole odmówili wyjścia; Niemcy otworzyli wtedy ogień do wnętrza stodoły do wszystkich bez wyjątku, aż do momentu, kiedy ocenili, że nikt nie pozostał przy życiu. Źle ocenili; kilku ludzi przeżyło, prawdopodobnie dzięki poświęceniu CSm A. Jenningsa i sierżanta J. Mopre`a. Którzy swymi ciałami przykryli granaty, ginąc natychmiast wskutek eksplozji”.
Przeżyło czterech ludzi – powrócili do W. Brytanii w październiku 1943 roku, po dokonanej wymianie jeńców.
Sepp Dietrich nie miał nic wspólnego z ta zbrodnia, podobnie jak zresztą później Peiper w Ardenach pod Malmedy.
Aha jeszcze jedno – to nie Dietrich wpłynął na H. Himmlera by nie zwracać uwagi na tą zbrodnię, ponieważ już 17 października 1939 roku, na podstawie dekretu Rady do spraw Obrony Himmler uzyskał wyłączenie SS spod jurysdykcji sądów wojskowych. Chociaż nadal obowiązywał wojskowy kodeks karny, członkowie SS oraz „oddziały policji do zadań specjalnych” miały w przyszłości podlegać specjalnym sądom SS.
(Jako ciekawostkę podam, ze członkowie SD mieli swój odrębne sądownictwo i nie podlegali pod sądownictwo SS.).
Pozdrawiam.
Witam.
Piękne dzięki "Scypionie" za wyjaśnienie nam tego tragicznego wydarzenia jakie zechciałeś nam tak dokładnie opisać.Moja wiedza o "Seppie" Dietrichu opiera się jedynie na skąpych notatkach i opiniach ludzi, którzy z jednej strony widzą w nim człowieka,który zrobił zawrotną karierę wojskową,a z drugiej,pisze się o nim jako o zwykłym nieuku,który po prostu wiedział jak się ustwaić.
Jest jednak faktem bezspornym iż z Dietrichem liczyli się najwybitniejsi dowódcy zarówno Wermachtu,jak SS.
Sam Hitler mówił o nim z szacunkiem i tak też go traktował.
Dlatego sylwetka Dietricha tak mnie intryguje,gdyż wyrobienie sobie pozycji jaką miał Dietrich w armii hitlerowskiej nie mogła być dziełem przypadku.
Pierwszą wojnę światową zakończył Dietrich w stopniu feldfebla(to i tak wyżej od Hitlera).
Za to podczas II W.Ś. sięgnął po najwyższy stopień w SS Oberstgruppenfuhrera, a to się nie zdarza byle komu.Niemcy przecież nie rozdawali tak wysokich stopni idiotom.
Dietrich cieszył się przede wszystkim wysokim uznaniem wśród swoich żołnierzy.Mówi się że w całej armii nikt poza nim nie miał u wojska takiego posłuchu.
To trochę dziwna sprawa bo jak wiadomo Dietrich nie miał zielonego pojęcia o czytaniu map sztabowych,a to nie mogło ujść uwadze.-,i nie uszło.
Dziwnym jest też że Dietrich nie miał właściwie wrogów.Nie doczytałem się nigdzie by "Sepp" prowadził jakieś "boje" z konkurentami.
I wreszcie jeszcze jedna rzecz.
Wermacht szczycił się tym że jego oficerowie wywodzą się w dużej mierze ze starej pruskiej szlachty.
Dietrich był (o ile się nie mylę) synem zwykłego rzeźnika.Skąd więc ta akceptacja jego osoby ze strony wyższych dowódców Wermachtu?.Ponadto Dietrich pomimo że wywodził się z SS i nosił mundur SS- mana,to ponoć zawsze czuł się bliższy w tym względzie Wermachtowi.
Witam.
Kilka słów wyjaśnienia.
Nie wiem skąd się biorą te same oklepane zwroty – syn rzeźnika, lub Dietrich był rzeźnikiem.
Jego ojciec Palagius Dietrich wykonywał zawód wykwalifikowanego pakowacza (Packermeister), a później pracował w branży chmielarskiej.
Podobnie ma się sprawa z Seppem. Nigdy, powtarzam nigdy, nie był rzeźnikiem.
Po zakończeniu ośmioletniej szkoły podejmuje pracę jako kierowca. W 1907 roku wyjechał do Austrii i Włoch, gdzie nauczył się trochę włoskiego. W końcu trafił do Zurichu w Szwajcarii, gdzie rozpoczął praktykę w hotelarstwie.
18 października 1911 roku został wcielony do 4. pułku artylerii polowej "König" w Augsburgu. Miesiąc później 17 listopada został zwolniony z bawarskiego wojska z powodu kłopotów ze zdrowiem, jakie miał po upadku z konia. Wraca do Kempten, gdzie mieszka jego rodzina, zostaje chłopcem na posyłki w miejscowej piekarni.
Pod koniec Wielkiej Wojny, a dokładnie od 19 lutego 1918 roku, Dietrich otrzymał nowy przydział. Zameldował się w Berlinie - Schönebergu w tworzonym bawarskim 13. batalionie szturmowych pancernych wozów bojowych [Bayerische Sturmpanzerkampfwagen Abteilung 13.]. Został celowniczym armaty 57 mm w czołgu Mark IV 13. batalionu. Pierwszy czołg Dietricha Mark IV nosił nazwę własną "Moritz".
26 marca 1919 roku został w Hawangen, miejscu swoich urodzin, zwolniony z wojska Bawarskiego w stopniu wachmistrza [Vizewachtmeister]. W piechocie stopień ten odpowiadał stopniu Feldwebel.
W okresie gdy już zakończył służbę w policji krajowej i w Freikorpsie "Oberland", pracował jako
urzędnik w Austriackiej Kompanii Tytoniowej. Nie wykonywał jej długo. Następnym jego zajęciem była praca w urzędzie celnym. Później został zatrudniony przez Christiana Webera na stanowisku szefa warsztatu samochodowego w jego "Tankstelle - Blau - Bock" [Stacja Benzynowe "Niebieski kozioł"]. Weber był dobrze znanym w okolicy narodowym socjalistą, jednym z pierwszych zwolenników Hitlera i byłym handlarzem końmi oraz wykidajłą w nocnym klubie. To właśnie za jego pośrednictwem Dietrich wstąpił 1 maja 1928 roku do NSDAP (umer legitymacji partyjnej 89.015, Pięć dni później został członkiem SS numer 1177).
Nawet gdy był dowódcą SS-Brigade Bayern, dzięki czemu Dietrich stał się zwierzchnikiem wszystkich oddziałów SS w całej Bawarii. W tym czasie SS-mani nie otrzymywali jakichkolwiek pensji. Partia nie miała odpowiednich funduszy. Musieli więc sami sprawiać sobie nawet czarne mundury, które od tej pory noszono coraz częściej, w przeciwieństwie do brunatnych mundurów SA. Aby przybliżyć Dietricha do centrum wydażeń, powierzono mu, podobnie jak niegdyś jego ojcu, funkcję pakowacza w narodowosocjalistycznym wydawnictwie "[Franz] - Eher - Verlag".
Dietrich prowadził w Bawarii równocześnie bardzo aktywnie rekrutację do SS, ale też coraz częściej, wraz z kierowcą [Hitlera], Juliusem Schreckiem, angażowany był przez Hitlera do jego osobistej ochrony. W wyborach w 1930 roku, wśród wybranych z listy NSDAP był także Sepp Dietrich, którego kandydaturę wystawiono w Okręgu Wyborczym nr 5 - Dolna Bawaria. Nieco wcześniej awansował on w firmie Maxa Amanna z pakowacza na spedytora i tę pracę podał organom wyborczym jako swój zawód.
Jak wiec sam widzisz nigdy nie był rzeźnikiem.
Pozdrawiam.
Kilka słów wyjaśnienia.
Nie wiem skąd się biorą te same oklepane zwroty – syn rzeźnika, lub Dietrich był rzeźnikiem
A no właśnie.
Otóz w materiałach jakie posiadam niemal wszędzie pisze że Dietrich był lub terminował jako rzeżnik.Jedna z takich informacji zawarta jest w jego biografii.I tu pozwolę ją sobie jeszcze raz fragmentarycznie przytoczyć.
Pracował w hotelach i gospodach, następnie terminował u rzeźnika w Monachium aby w 1911 wstąpić do armii cesarskiej, gdzie podczas I wojny światowej służył w piechocie gdzie był sierżantem.
Tę biografię umieściłem na forum,gdyż wydawała się być najbliższa prawdy.W innych wypisuje się na temat "Seppa" Dietricha bzdury których nie warto nawet powtarzać.Widać że niektórzy historycy i biografowie chcą w ten sposób ująć staremy "Seppowi" gdzie i na czym się da.
Tym niemniej jeśli pozwolisz będziemy pisać o Dietrichu wszystko co najbliższe jest prawdy.Cieszę się że mamy na forum kogoś takiego jak ty Szanowny "Scypionie",gdyż jest szansa na to że pisane przez nas posty będą miały jakiś prawdziwy wymiar historii.Pisząc temat o Dietrichu nie było moim zamiarem chwalenie go jako nazisty itp.Chodzi tu aby opowiedzieć o człowieku,który nie mając właściwie wykształcenia zrobił zawrotną wojskową karierę,a to jest bardzo rzadki przypadek w historii.
Dlatego jeszcze raz dziękuję ci za udział w dyskusji licząc na jeszcze...
Ponadto mam takie oto pytanie?
Jaką rolę odegrał Dietrich we wrześniu 1939r. w Polsce?.Czy w ogóle brał udział w niemickiej napaści na nasz kraj? Tę drugą część pytania zadaję dla tego że w tym miejscu opinie znów są różne.
Pozdrawiam.
Witam.
Generalnie LSSAH, w początkowej fazie Kampanii Wrześniowej nie odgrywała większej roli, czemu nie można się też zbytnio dziwić jako że pułk zmot. nie ma większych szans na odegranie istotnej roli w bitwie. Do tego dochodziła niewiara dowódców Wehrmachtu w wyszkolenie bojowe jednostek SS i ich możliwości..
Niemniej udział LSSAH w Bitwie nad Bzura był jednak istotny, tam praktycznie po raz pierwszy żołnierze Seppa pokazali swoje walory bojowe i nieustępliwość.
Poniżej przedstawiam swoje opracowanie z innej strony, dotyczące udziału LSSAH w kampanii Wrześniowej
1 wrzesień.
O godz. 4.45 zgodnie z planem przekroczono polską granicę. Pierwszym celem "Leibstandarte", była wieś Bolesławiec nad Prosną. Pokonując podmokłe tereny, o godz. 6.30 pułk podszedł pod Bolesławiec. Wkrótce jednostka poniosła pierwsze straty, gdy samochód pancerny wjechał na minę. Bolesławiec był silnie broniony, ale około godz. 10.00 po ciężkich walkach zdobyto wioskę. "LSSAH" posuwa się dalej na północ w kierunku Wieruszowa, w którym miał nawiązać kontakt z działającą na lewo od niego 17.DP. Jednak do chwili zapadnięcia ciemności, z powodu wzmagającego się oporu polskiej 19.DP, pułk nie był w stanie dotrzeć dalej, niż cztery kilometry na północ od Bolesławca i do wyznaczonego mu celu pozostawało mu jeszcze sześć kilometrów. Straty poniesione w pierwszym dniu walki: siedmiu zabitych i dwudziestu rannych.
2 wrzesień.
"LSSAH" przełamuje opór na północny zachód od Bolesławca i połączył się z 17.DP której był podporządkowany. Skręca zgodnie z rozkazem na zachód, mając za zadanie osiągnąć Burzenin nad Wartą, która stanowiła kolejną dużą przeszkodę wodną na tym odcinku.
3 wrzesień.
Pokonując coraz większy opór przeciwnika oraz piaszczyste drogi po których z trudem poruszały się samochody przewożące oddziały, "LSSAH" nie wypełnia powierzonego sobie zadania.
4 wrzesień.
Około godz. 9.00 osiągnięto Burzenin. Po południu "LSSAH" idąc na czele XII. KA, toruje drogę 17. I 10.DP, pomimo silnego oporu zdobywa przeprawy na Warcie.
5 wrzesień.
Po sforsowaniu Warty nastąpił dzień ciężkich walk, ale mimo to "LSSAH" wraz z całym XIII. KA, zdołał przesunąć się około dwudziestu kilometrów do przodu, docierając do północnego brzegu Widawki.
6 wrzesień.
Forsuje Widawkę i prowadzi pościg za wycofującymi się oddziałami polskimi. Otrzymuje rozkaz natarcia na Pabianice, stanowiące ważną pozycję w polskiej obronie, gdyż osłaniała podejście do Łodzi.
7 wrzesień.
Walki o Pabianice, rozpoczęły się rankiem, kiedy I. batalion "LSSAH", wsparty batalionem z 23. Pułku czołgów, zaatakował i zajął zachodni skraj miasta. Został jednak wyparty. Wprowadzono do walki pozostałe dwa bataliony, lecz i im nie udało się wedrzeć do Pabianic. Dwukrotnie przeprowadzono czołowe ataki na polskie stanowiska i dwukrotnie zostały one odparte. Obrońcy, których wsparły wycofujące się oddziały pod presją natarcia 10.A, zorganizowali kontratak. W pewnym momencie zaistniała realna groźba okrążenia "LSSAH". Z opresji wybawił go 55.pp z 10.DP wysłany na pomoc.
8 wrzesień.
W godzinach porannych zdobyto Pabianice. Przełożeni Dietricha nie szczędzili mu słów krytyki. Pojawiły się wątpliwości do wartości bojowej "Leibstandarte". Ich objawem był rozkaz wydany przez dowództwo XIII. KA. Podczas gdy 10. i 17.DP miały samodzielnie nacierać na Łódź, "LSSAH" otrzymał drugorzędne zadanie oczyszczenia terenów między Pabianicami a Rzgowem, leżącym na południe od Łodzi. Podporządkowany pułkowi dywizjon artylerii zabrano i przydzielono 10.DP. Padły również propozycje wycofania pułku do odwodu.
9 wrzesień.
"Leibstandarte" pod presją Hitlera zostaje wyłączona ze składu XIII.KA (8.A) i przydzielona do 10.A. Została podporządkowana 4.Dpanc z XVI.KA(zmot.). Dywizja ta stała wówczas pod Warszawą i usiłowała zdobyć miasta z marszu lecz została odparta i poniosła spore straty. Pułk dołącza do 4.DPanc. Jednak w tym momencie następuje zmiana sytuacji militarnej. Polskie przeciw natarcie w rejonie Bzury spowodowały zmianę planów niemieckiego dowództwa. "LSSAH" zostaje przerzucona w rejon Piastowa gdzie od razu wchodzi do walki.
10 wrzesień.
Trwają uporczywe walki z nacierającymi oddziałami polskimi, jednak pułk wraz z 4.DPanc stopniowo przesuwa się na zachód.
11 wrzesień.
Wraz z 4.Dpanc, pułk jest w rejonie na wschód od Błonia, około 25 km na wschód od Bzury i około 20 km od Warszawy. Rozpoczynają się ciężkie walki obronne przeciwko nacierającym wojskom polskim, usiłującym przebić się do Warszawy.
12 wrzesień.
"Leibstandarte" twardo broni swoich pozycji, tocząc zacięte walki.
13 wrzesień.
W nocy z 12 na 13 pułk odpiera zaciekłe ataki jednostek polskich. W trakcie walki ponosi spore straty: 6.kompania II. batalionu zostaje rozbita a jej dowódca SS-Hauptsturmführer Seppel Lange poległ. Nadal pułk toczy walkę, lecz sytuacja po stronie niemieckiej zostaje opanowana. Ściągnięte posiłki umożliwiają stopniową likwidację okrążonych polskich jednostek.
14 - 19 wrzesień.
"Leibstandarte" otrzymuje rozkaz, by wraz z 4.DPanc zamknąć wschodnie wyjście z kotła nad Bzurą. Ma wykonać uderzenie na obu stronach rzeki od Sochaczewa na północ aż do Wisły. Walki trwają do rana 19 września. Udział "Leibstandarte" i 4.DPanc w walkach nad Bzurą był znaczny. Obie te jednostki biorą w sumie około 20.000 jeńców i sporo sprzętu.
20 wrzesień.
Oczyszczanie terenu i wypoczynek.
21 - 29 wrzesień.
"Leibstandarte" przydzielono do XV.KA 10.Armii z zadaniem zamknięcia od południa pierścienia oblężenia wokół Modlina. Rola pułku była raczej bierna i polegała na wiązaniu obrony twierdzy Modlin od południa.
25 wrzesień.
Dietrich wraz z 15. (motocyklową) kompanią wyjeżdża do Guzowa na spotkanie z Hitlerem, który przybył na wizytację 8. I 10.Armii. Koniec walk w Polsce. Jednostka "Leibstandarte" poniosła następujące straty:
108 zabitych, 292 rannych, 14 lekko rannych, 3 zaginionych a 15 ludzi zginęło w wypadkach.
Październik.
Po zwycięskiej kampanii "Leibstandarte" ku swojemu rozczarowaniu nie wraca do Berlina, lecz 2 października otrzymuje rozkaz wyjazdu do rejonu Pragi Czeskiej. Jest to spowodowane antyniemieckimi demonstracjami w tym mieście. Po dwudniowym przemarszu 4 października przybywa na miejsce. Tym razem jego obowiązkiem jest przede wszystkim strzeżenie budynków publicznych. Przy tej okazji nadarzyła się okazja do wypoczynku, zwłaszcza że miejscowa społeczność niemiecka bardzo przychylnie przyjęła żołnierzy "Leibstandarte".
Pozdrawiam.
ps. dopiero opracowuję pełną historię 1. DPanc SS "LSSAH", niemniej potrzebuję trochę czasu, (www.dws.xip.pl)
Witam.
Pytanie. Czy Waszym zdaniem Josef "Sepp" Dietrich jest winien przypisywanej mu przez sowietów zbrodni po Charkowem.
Jeżeli tak, to proszę o podanie źródła tej informacji.
Pozdrawiam.
No niestety nie znalazłem (jak na razie) nigdzie takiego źródła,które potwierdziłoby "wyczyny"Dietricha pod wspomnianym przez ciebie Charkowem.
Czytałem jedynie notatkę o niejakim SS-Gruppenfuhrerze Paulu Hausserze,twórczy między innym SS-VT, który za odbicie Charkowa w 1943r.podczas niemieckiej kontrofenzywy, zdobył uznanie samego Hitlera.
Wydaje się też że w tym samym czasie "Sepp" Dietrich został osobiście odznaczony przez Hitlera Krzyżem Rycerskim i otrzymał nagrodę w wysokości miliona marek.
Pisze się jeszcze o wzroście zaufania Hitlera do Dietricha,do tego stopnia że powierzono Dietrichowi dowództwo nad jedną z pancernych armii rzuconą do walki w Ardenach w zimie 1944r.
Nie wiem jednak czy, działania Haussera i Dietricha pod Charkowem były prowadzone jednocześnie i tym samym czy Dietrich owy Krzyż Rycerski i nagrodę pieniężną dostał właśnie za Chrków.
P.S.Liczę tu na informacje LukLoga.On na temat II.W.Ś. wie z pewością wiele więcej odemnie.
Pozdrawiam.
Witam.
Celowo poruszyłem tą sprawę, gdyż wokół niej narosło wiele mitów czy też nieprawdy.
Odbicie Charkowa miało wielkie znaczenie dla Niemiec, nie zapominaj że było to wkrótce po klęsce pod Stalingradem i wycofaniem wojsk z Kaukazu. Była to sprawa prestiżu, chociaż prawdę mówiąc KPanc SS dowodzony przez SS-Obergruppenführera Paula „Papę” Haussnera, odegrał w tym wydarzeniu główna rolę.
Samo odbicie Charkowa (1943.03.14), było częścią większej operacji pod dowództwem feldmarszałka von Mansteina. Okazało się że jednostki niemieckie właściwie dowodzone są w stanie nadal pobić silniejszego przeciwnika.
Jeżeli chodzi o samego Haussnera, owszem Hitler był zadowolony z działań pod Charkowem, niemniej sam Haussner był u niego w głębokiej niełasce za samowolne i wbrew wcześniejszym rozkazom opuszczenie tego samego Charkowa, (1943.02.15)
Sepp za zdobycie Charkowa (jeszcze tego samego dnia), otrzymał Miecze do Krzyża Rycerskiego z Liśćmi Dębowymi. Hausser tymczasem nie otrzymał żadnej nagrody, jeżeli nie liczyć otrzymanej później Złotej Odznaki Partyjnej. Zaś same Liście Dębowe do Krzyża Rycerskiego Hausser otrzymał dopiero 28 lipca 1943 roku.
Co do samych pieniędzy – LSSAH w kwietniu 1943 roku, otrzymała prezent z okazji urodzin A. Hitlera – czek na ponad 2 000 000 marek, (za całokształt walk na Wschodzie), na poprawienie bytu żołnierzy LSSAH.
Jeżeli chodzi o Seppa – owszem trzymał też dar pieniężny w wysokości 100 000 RM, ale miało to miejsce w dniu jego 50 urodzin – 1942.05.28, a więc sam Charków nie miał z tym nic wspólnego.
Ciekawostka – Dietrich w tym czasie był na etacie SS-Oberstgruppenführera, mimo ze sam ten stopień otrzymał dopiero w 1944.08.01 – jego pensja wynosiła wówczas 1 420 RM.
Pozdrawiam.
No i niestety.
Pomimo wielu wysiłków nie udało mi się znaleźć żadnych wiarygodnych źródeł do tyczących przestępstw Dietricha w Charkowie.
Jedyne czego się doczytałem to wzmianka o tym że Rosjanie oskarżali Dietricha o to że po wkorczeniu do miasta, jego żołnierze zamordowali 700 rannych żołnierzy radzieckich.
Myślę jednak że masz rację "Scypionie".
Więcej w tym chyba propagandy komunistycznej niż faktów.
Gdyby coś takiego miało miejsce naprawdę,to historycy napewno by tego nie pominęli.
"Seppa" oskarża się już chba z przyzwyczajenia.
Kiedyś wyczytałem (niestety w niepełnych relacjach) jakoby Dietrich dopuścił się okrutnych mordów na terenie Polski.
Było to jednak raczej niewiarygodne źródło i nigdy potem nie rozpisywałem się na ten temat.
Witam.
Przede wszystkim dzięki za ten post"Scypionie".
Tak więc pisząc o "Seppie" Dietrichu nie można jednoznacznie ustosunkować się do jego osoby,ani jako faszysty,ani jako żołnierza.Zbyt wiele w jego biografii jest poropagandy anty hitlerowskiej czy antynazistowskiej,aby móc wyrobić sobie o nmi jednoznaczny pogląd.
Rzecz chyba w dużej mierze tkwi w samym procesie Norymberskim.
Wiemy już że obecność Rosjan zasiadających w ławach sędziowskich miała na celu uśmiercenie jak największej ilości oskarżonych po stronie niemieckiej.
Najważniejszym "priorytetem" Stalina było chyba wówczas to,ażeby zmieść z powierzchni ziemi wszystkich tych,którzy mogli powiedzieć nie jedno na temat zbrodni dokonywanych przez Armię Czerwoną podczas II.W.Ś. - a Dietrich mógł powiedzieć z pewnością niejedno.
Pamiętsz jakie było zachowanie się Rosjan na forum publicznym gdy Niemcy okryli masowe groby w Katyniu?!.A przecież pomimo to jeszcze przez wiele lat "karmiono" nas bredniami o tym iż to faszyści dokonali tej straszliej zbrodni.
Stalin nie zapomiał niczego swoim wrogom,bez względu na to kim by nie byli.Jak tylko ktoś nie pasował do "historii",to pod ścianę i serią go.
Idąc dalej - jak wiemy Dietrich nie należał do elity wykształconych oficerów - więcej - nie skończył nigdy żadnej z owych elitarnych szkół wojskowych,a jednak... nie raz potrafił przywalić, niejednemu generałowi armii przeciwków po Wyższych Akademiach Wojskowych.To musiało z pewnością upokarzać i budzić u powyższych chęć zemsty.
Cały geniusz "Seppa" polegał chyba na tym że potrafił zjednać sobie swoich żołnierzy.Mówi się o nim iż był ślepo oddany fuhrerowi i takowego posłuszeństwa wymagał od swoich podwładnych.
Takie więc wymagania dowódcy eliminują w wielu przypadkach samowolę jego podwładnych.Wiadomo że Niemcy nie tolerowali nieposłuszeństwa.
Nie sądzę więc, ażeby zbrodnie do jakich doszło w Charkowie były jego udziałem czy za jego oficjalą zgodą - bo przecież nic takiego mu nie udowodniono,ani on sam do czegoś podobnego nigdy się nie przyznał.
Zresztą sama relacja z tych wydarzeń brzmi nieco groteskowo.
Bo otóż trzeba by uwierzyć w to że:
SS-mani wrzucili pocisk zapalający do oddziału nr.8 skąd "wykurzono" rannych,którzy salwując się ucieczką przez okno zostali zastrzeleni przez SS-manów czekających na zewnątrz.
Po czym budynek sam się ugasił(jakby można wnioskować) nie robiąc żadnych szkód w pozostałych jego częściach i oddziałach.
Dziwnym jest też ów powrót Niemców to owego szpitala na drugi dzień,kiedy to podobno wymordowali wszystkich pozostałych,prócz personelu medycznego,który wyrzucili -tylko gdzie?.
Jeżeli Niemcy wcześniej obnosili się z zamiarem wymordowania pacjętów tego szpitala to mogli to zrobić bez przeszkód w tym samym dniu.Zbijanie"na raty" w warunkach frontowych zakrawa na kompletną bzdurę.
Wreszcie owe gazowanie jeńców i opis Kerna:
Tak się złożyło, ze w ciągu tych fatalnych dni wzięliśmy mnóstwo jeńców. Życie miało stracić około czterech tysięcy ludzi. Gdy nasz tłumacz obwieścił im o ich losie, wzrok mieli wbity w ziemie.”
No tego to już zupełnie nie rozumię.
Przecież głównym zarzutem Rosjan pod adresem Dietricha było to,że kazał wymordować 800 rannych żołnierzy radzieckich(niektóre źródła piszą o 700 zmordowanych w szpitalu charkowskim).No i tych ok.4000 ludzi stojących nieruchomo,gdy mówi się im:"Zaraz was rozwalimy" - a instynkt samozachowawczy?.
No a co się stało z ciałami tych żekomo zagazowanych w samochodach i ty prawie 4000 rozstrzelanych?.Przecież masowej mogiły 4000 ludzi nie sposób pominąć.
Wychodzi na to że ów Kern to po prostu fantasta.
Wybacz że pozwalam sobie na takową polemikę,ale jeszcze nie zdarzyło mi się poczytać o "Seppie" Dietrichu niczego z zakresu jego działań wojennych co by w jakiś jasny sposób udowadniało mu jego żekome zbrodie jakich miałby się dopuścić.
Masz rację mówiąc:
Nie chcę, by mój wywód, zrozumiano jak próbę wybielenia oddziałów Waffen-SS.
Wiem o zbrodniach jakie popełniali żołnierze Waffen-SS, lecz piszmy o rzeczywistych zbrodniach i udokumentowanych, a nie przypisujmy im czynów których nie popełnili.
Jestem dokładnie tego samego zdania.
I jeszcze na koniec taki mały fragmencik czegoś ,co moim zdaniem aż wionie stalinowską propagandą.Chodzi tu chyba o to że zachowały się zdjęcia na których ludność radziecka wita żołnierzy Niemieckich,częstując ich chlebem i mlekiem.
W pierwszej fazie operacji "Barbarossa", SS-mani wkraczający na tereny Rosji traktowani byli przez miejscową ludność jako wyzwoliciele spod jarzma komunistycznego. W licznych wioskach witani byli kwiatami, na postojach kobiety częstowały ich chlebem i mlekiem...
Później, gdy SS pokaże już swoje prawdziwe oblicze, Rosjanie diametralnie zmienią swój wcześniejszy do nich stosunek.
No dobrze..tylko którzy Rosjanie?/
Witam
Prawdą jest ze Sepp nie miał wyższych studiów wojskowych. Wprawdzie brał udział w kursie dowódców pułków zmotoryzowanych zorganizowanym w Zossen w 1936 roku oraz na kursie
dla wszystkich dowódców broni pancernej w Szkole Wojsk Pancernych w Windsdorf, lecz to nie było w stanie zastąpić „porządnych” studiów wojskowych.
Lecz Sepp miał cos innego – ukończył I w. ś. W stopniu podoficera – wachmistrz (odpowiadał stopniowi Feldwebel) – walczył w niemieckich wojskach pancernych, później brał udział w walkach na Górnym Śląsku. Był członkiem Freikorps „Oberland”, brał udział w walkach co najmniej pół roku, gdyż był posiadaczem Śląskiego Orła I kl. Dalej – jako twórca „Leibstandarte” nabrał trochę praktyki w dowodzeniu pułkiem. Był praktykiem i znał życie na froncie.
Musimy tez wziąć pod uwagę, że w początkowym okresie II w. ś., najbardziej istotną rolę w niemieckim systemie dowodzenia spełniał szef sztabu. Jego rola w opracowaniu i realizacji planu walki, była szczególnie duża, a tu Sepp miał szczęcie. Jako szefa sztabu LSSAH wyznaczone Wilhelma Bittricha, który miał pewne doświadczenie wojenne, chociaż związane z lotnictwem, m. in. był wykładowcą w szkole lotniczej w Rychlinie.
Czy był ślepo oddany Führerowi, na pewno początkowo tak, swoje nastawienie zmieniał podczas wojny.
Jego żołnierze mieli do niego pełne zaufanie. Jako dowódca do szczebla dywizji włącznie w pełni panował nad swoja dywizją i był stosunkowo dobrym dowódcą szczebla taktycznego. Później gdy kierował I. KPanc SS jego szefem sztabu był pułkownik Fritz Kraemer z Wehrmachtu. Był to wszechstronnie wyszkolony oficer sztabowy i posiadał odpowiednią praktykę.
Kraemer był później szefem sztabu 6. APanc, która dowodził Dietrich w Ardenach, podobnie jak później Kraemer był szefem sztabu 6. APanc SS na Węgrzech.
Jak więc z tego wynika sztab i jego dowódca odgrywał niezwykle ważna role w systemie dowodzenia wojsk podległych Dietrichowi.
Dietrich miał instynkt żołnierza, co wielokrotnie udowodnił podczas walk, ponadto umiał dobierać sobie odpowiednich ludzi na niższy szczebel dowodzenie w podległej sobie jednostce.
Był swietny w polu, od pracy w sztabie miał oficerów, prawdę mówiąc nie tylko on jeden – podobnie postępował Model, Schörner i wielu innych znanych dowódców.
Co znaczy samo nawet najbardziej wszechstronne wykształcenie wojskowe, możemy zobaczyć na przykładzie Paulusa, zdolnego oficera sztabowego lecz żadnego dowódcy.
Jeżeli chodzi o same zbrodnie wojenne przypisywane Dietrichowi. Nic mu nie udowodniono, proces w sprawie Malmedy był po prostu farsą.
W pierwszej fazie operacji "Barbarossa", SS-mani wkraczający na tereny Rosji traktowani byli przez miejscową ludność jako wyzwoliciele spod jarzma komunistycznego. W licznych wioskach witani byli kwiatami, na postojach kobiety częstowały ich chlebem i mlekiem... Owszem, w Estonii, Łotwie czy w wielu rejonach Białorusi czy Ukrainy.
Pozdrawiam.
Oczywiście daleki jestem od zachwycania się Hitlerem i jego ludzmi.Jednak jak zaznaczyliśmy już na początku,prawdę i pewną słuszność trzeba podkreślać tam gdzie ona była i jest.
Uważam że jednym z głównych sukcesów Hitlera i jego najbliższego otoczenia było to,iż zwracano szczególną uwagę przede wszystkim na człowieka i to co ów człowiek sobią reprezentował - a dopiero później na jego "papierki" tzn.wykształcenie,pochodzenie itp..
Zresztą,(o ile mi wiadomo) nastawienie dowództwa SS było niemal wrogie w pewnym okresie czasu,do oficerów Wermachtu noszących nazwiska które poprzedzało owo słynne VON.
Tak więc spośród zdawać by się mogło niewykształconych ludzi Hitler i jego "najbliźsi" potrafili wyłuskać niejeden talent.
Do takich niewątpliwie należał Joseph"Sepp"Dietrich,któremu dano tę szansę i którą on sam potrafił dokładnie wykorzystać.
Stwierdzam tak dlatego, że chyba mimo wszystko trzeba przyznać,iż Dietrich był jednym z najbardziej utaletowanych oficerów hitlerowskich.
Świadczą o tym między innymi choćby powyższe nie potwierdzone w większości zarzuty i oskarżenia wobec jego osoby mające chyba jedynie na celu zdyskryminowanie Dietricha w "oczach" historii i umniejszenie jego talentu dowódczo - wojskowego na rzecz innych i jakże sławnych oficerów( nie koniecznie niemieckich).
Wreszcie sam stopień wojskowy SS-Oberstgruppenfuhrer czyli(generał armii) do którego Dietrich został awansowany,zaczynając od stopnia Feldfebla jakby to wszystko podkreśla.
Przecież Niemcy nie zwykli byli rozdawać najwyższych stopni durniom.
Kim był?Był typowym przykładem przeciętniaka,wręcz prostaka który jedyną nadzieje na ''rozwiniecie skrzydeł'' widział we wstąpieniu w szeregi nazistów.Typowa biografia dla wielu dygnitarzy z tamtych czasów,Przepraszm za taką odpowiedz ale tak chyba należy powiedzieć.
andrzej napisał:/a
Kim był?Był typowym przykładem przeciętniaka,wręcz prostaka który jedyną nadzieje na ''rozwiniecie skrzydeł'' widział we wstąpieniu w szeregi nazistów.Typowa biografia dla wielu dygnitarzy z tamtych czasów,Przepraszm za taką odpowiedz ale tak chyba należy powiedzieć.
Faktem jest że "Sepp" Dietrich nie posiadał właściwie żadnego wykształcenia o kierunku wojskowym.Wiemy też że jego kariera wojskowa podczas I Wojny Światowej zakończyła się na stopniu sierżanta,co i tak było nielada osiągnięciem dla zwykłego żołnierza,gdzyż w armii pruskiej niezwykle trudno było o awans.
Wstąpienie do NSDAP faktycznie utorowało mu drogę do jednej z najbłyskotliwszych karier wojskowych gdyż u boku nazistów Dietrich doszedł do jajwyższego stopnia w SS - Oberstgruppenfuhrera(czyli generała armii).
Świadkowie tamtych czasów piszą, że Dietrich niemiał bladego pojęcia o czytaniu map wojskowych.Znany jest szczególnie ten przypadek,kiedy to jeden z jego oficerów sztabowych usilnie próbował pokazać mu na mapie kierunek natarcia poszczególnych dywizji,zaś Diedrich stał nieruchomo wydając się z tego nic nie rozumieć.
Można by więc powiedzieć że oficer i zarazem dowódca który nie potrafi czytać map,co właściwie jest podstawą ,zakrawa na błazna awansowanego przez pomyłkę i tyle.
Otóż w przypadku Dietricha byłoby to rzeczą niezwykle mylną.
Z tym człowiekiem liczyli się wysocy dygnitaże i stratedzy hitlerowscy np. tacy jak feldmarszałek E.Rommel,a ten ostatni z pewnością do prostaków nie należał.
Wreszcie "Sepp" Dietrich miał jedną cechę której zazdrościł mu nie jeden wyższy oficer - był to szacunek jego żołnierzy do osoby swego dowódcy.
To dzięki takiemu właśnie uznaniu Dietrich niejednokrotnie wykazał się niezwykłą sprawnością i walecznością na różnych odcinkach forntowych.
Inna sprawa to fakty dowodzące że owa waleczność Dietricha pociągała niejednokrotnie wiele ofiar,ale to trzeby by już rozpatrywać w konkretnych kategoriach wojny.
Tako więc ów "Sepp" Dietrich wykształceniem z pewnością nie grzeszył, za to na pewnego rodzaju wrodzonym sprycie i inteligencji z pewnością mu nie zbywało.
Prawdą jest również iż wielu dygnitaży hitlerowskich nie posiadało wyższych wykształceń,ba...niejeden nie miał nawet średniego - a jednak potrafili zbudować potęgę która przez conajmniej 6-ść lat trzęsła niemal całą Europą dyktując jej warunki.
I gdyby nie owe narodowosocjalistyczne brednie o rasie "panów" i "nadludzi" - kto wie jak dziś toczyłaby się historia?.
Witam.
Pierwsza uwaga – patrzymy na postać Seppa z pryzmatu dzisiejszych czasów i majac w pamięci niesławny koniec III Rzeszy Niemieckiej. Jeżeli odrzucimy wszystkie uprzedzenia i narosłe latami mity – wiem że to trudne, - ta postac przedstawi nam się w innym świetle.
Oczywiście jest dużo racji w twierdzeniu że to dzieki NSDAP stał się tym kim był, zgadzam się z takim twierdzeniem całkowicie, to nie ulega najmniejszej watpliwości. Pamietejmy że nie miał zadnych szans w Reichswehrze, nie było tam dla niego po prostu miejsca.
Moim zdaniem był człowiekiem zdolnym i świetnie czującym się w polu Czytam wiele opini o nim w wiekszości krytycznych, lecz zadajmy sobie pytanie, kto to je pisał i w jakim czasie. Po wojnie należało się odciąć od SS i Waffen-SS, mależało za wszelka cenę chronić „honor” rycerskiego Wehrmachtu.
Dietrich zawsze uważał się za zołnierza, co można samemu sprawdzić poznajac jego biografię. Większość oficerów i zołnierzy Waffen-SS, podobnie jak ochotnicy służyli w siłach zbronych SS, a ideologia mało co ich obchodziła. Mając do wyboru skostniałe struktury Wehrmachtu a szansę wybicia się i awansu za rzeczywiste zasługi, nie dziwie się ich wyborowi.
Oceniajmy go za to kim był, czego dokonał a nie za numer w partii czy w SS, nie za osobista znajomość z Hitlerem a jako żołnierza, czy też pilota, człowieka który znał życie żołnierza i szacunek a nawet uwielbienie jaki darzyli go podwładni.
Osobną kwestią – możemy podyskutować, jest fakt czy był rzeczywiście zbrodniarzem wojennym, czy też wszystkie oskarżenia jego osoby nie były podyktowanie, tylko i wyłącznie jego pozycją w III Rzeszy.
Po drugie – ciągłe podkreślanie braku wojskowego wykształcenia. Spójrzmy na to może inaczej, – co to ma do rzeczy w konkretnym przypadku Seppa? Zarówno on jak i jego przełożeni wiedzieli o tym i dlatego miała zawsze zdolnego szefa sztabu, który w praktyce wykonywał całą czarna „robotę”. To nie dotyczy tylko Dietricha, to był po prostu system podkreślający role szefa sztabu w rozkazodawstwie karmi niemieckiej.
Proszę podać gdzie i kiedy, popełnił błędy taktyczne na polu walki, w chwili, gdy sam podejmował decyzje, mało tego, wielokrotnie wykazał się lepszą znajomością realnej sytuacji pola walki niż jego przełożeni.
Proszę porównać – Paulus – wszechstronnie wykształcony oficer sztabowy i to bardzo zdolny w tym kierunku a jego działalność jako dowódcy.
Mało tego – większość oficerów niemieckich okresu II wojny, obojętnie czy Wehrmacht czy Waffen-SS to oficerowie czasów wojny, a więc ludzie w większości przypadków bez wyszkolenia sztabowego a mimo to spełniający swoje zadania.
Proszę spojrzeć – prawie wszyscy dowódcy Waffen-SS to nowe młode pokolenie, awansowane na polu walki i za rzeczywiste zasługi a nie za pochodzenie, czy wyszkolenie sztabowe.
Nie sugerujmy się bez przerwy brakiem wyszkolenia wojskowego, to pole walki decyduje to się nadaje a kto nie. W tym miejscu można by wiele dyskutować o wyższych oficerach, wszechstronnie wykształconych a mimo to popełniających błędy w planowaniu i prowadzeniu działań. Każda wojna rządzi się swoimi prawami i to, co było dobre podczas Wielkiej Wojny, nie sprawdzało się w następnej.
Jeżeli spojrzymy na dokonania Waffen-SS, to chyba zdamy sobie sprawę, że stworzyło je i dowodziło nim zaledwie kilku „prawdziwych” oficerów, reszta to nominacje czasów wojny.
Pozdrawiam.
Zastanawiem się czy niechęć midzy wehtmachtem a oddziałami paramilitarnymi nie wynikały z różnicy pozycji społecznej,często bardzo skrajnej.Wielu oficerów wehrmachtu pochodziło z rodzin artstokratycznych o silnych korzeniach wojskowych,natomiast członkowie SS,czy SA pochodziło z tzw.marginesu społecznego.Może to nie reguła ale czesto taką biografią mógł sie'' pochwalić'' :D niejeden pretorian w czrnym uniformie
Moim zdaniem owa niechęć o której pisze andrzej wynikała z tego że SS,a szczególnie Waffen SS nie tylko przerwało dominację Wehrmachtu jako jedynej legalnej siły militarnej w Niemczech hitlerowskich,ale też w wielu przypadkach wykazało się większą sprawnością i nieustępliwością podczas walk na niejednym froncie czy odcinku.
To musiało boleć zadufanych i pysznych dowódców Wehrmachu.Jednakże owa niechęć miała raczej charakter powierzchowny,gdyż Hitler starał się nie dopuszczać do otwartych konfliktów,zaś pozycja budowniczego "czarnych zakonów" Himmlera była tak duża, że nawet najwyżsi oficerowie Wehrmachtu woleli z nim nie zagrywać.
Wreszcie,co raczej dziwi,omawiany tu "Sepp" Dietrich pomimo że wywodził się z SS i nosił zarówno mundur jak i stopień tej formacji ,zawsze raczej(jak sam twierdził) bliższy był Wehrmachtowi jak samemu SS.
Witam.
- koleżeńskie stosunki między żołnierzami a oficerami w Waffen-SS, nie do pomyślenia w Wehrmachtcie
Można to zauważyć nie tylko w Waffen SS ale również w Allgemaine.W Wehrmachce stopień poprzedzano ''Herr'' aby oddać szacunek drugiemu żołnierzowi.W SS taki zwrot już nie funkcjonował.Miało to na celu stwarzanie koleżeńskiej atmosfery,gdzie każdy mógł lużno wypowiedzieć swoje zdanie bez krępowania wynikającego z różnicy stopni.Jeśli chodzi o to ż w SS generalonie mniej patrzono na wykształcenie,a więcej na lojalnośc-po to zostało stworzone SS-swoisci pretorianie Fuhrera.To takie troche działenie psychologiczne-bądż lojalny.posłuszny w zamian dostaniesz nagrode w postaci awansu.....nawet jeżeli to działanie nie bedzie zgodne do końca z twoim sumieniem,i nie bedzie etyczne.Skoro już tak zaczelismy o niesnaskach to może nwarto wspomnieć o dwóch nie pałających do siebie sympatią aparatami,mianowicie-SD i Abwehra.Jak wiemy inwigilowali się nawzajem i czśsrt jedni wkraczali na pole działania drugich.Jak wiadomo Heydrich z nienawiścią patrzył na Abwehre-imperium Canarisa-nie mógł jednak nic zrobić aby przejąć wywiad wojskowy i zagraniczny;wiedział ,że najpierw musi pozbawić Canarisa poparcia Hitlera.I taki cel postawił..............""poza Sicherdienst żadna wywiadowcza ani kontrwywiadowcza służba nie będzie istniała w partii''-R.Heydrich. po tych słowach i to takiej persony można się byłó spodziewać najgorszego.
Faktycznie,w SS stosowano zwroty kamerad(kolega) lub genosse (towarzysz),albo też parteigenosse(towarzysz partyjny) w relacjacj pomiędzy przełożonymi a podwładnymi.
Miało to na celu pokreślenie pewnej równości w stosunkach międzyludzkich w tej formacji oraz swego rodzaju "utarcie nosa) pyszałkowatym oficerom Wehrmachtu.
Jednakowoż wydaje mi się że w tej "równości"było więcej zakłamania niż faktów.
Jakoś nie mogę sobie wyobrazić ażeby zwykły shutze mógł sobie pozwolić na owo per"ty" zwracając się np. do Brigadefuhrera w ten sposób i to publicznie.
Przeczyłoby to wszelkim zasadom dyscypliny niemieckiej i biorąc pod uwagę mentalność ludzką (którą zresztą Niemcy dobrze znali) z pewnością doprowadziło by do nadmiernej poufałości którą w warunkach frontowych trudno było by opanować.
Co zaś do szefa Abwehry Canarisa to był on zwierzyną łowną szczególnie dla R.Heydricha,który przez wiele miesięcy podejrzewał go o spisek i zdradę.
Jak wiadomo sprytny Canaris wpadł przez głupotę swojego byłego adiutanta (w stopniu Hauptmana) który na wieść o aresztowaniu swojego byłego szefa popełnił samobujstwo - niestety pozostawił w pośpiechu kompromitujące Canarisa dokukumenty które okazały się "gwoździem do trumny" jednego z najpotęrzniejszych ludzi III Rzeszy.
Chodziło chyba o materiały dotyczącze działalności Canarisa w znanej komórce spiskowej pod nazwą "Czarna Orkiestra" - (Shwarze Kapele).
Jak wiadomo sprytny Canaris wpadł przez głupotę swojego byłego adiutanta (w stopniu Hauptmana) który na wieść o aresztowaniu swojego byłego szefa popełnił samobujstwo - niestety pozostawił w pośpiechu kompromitujące Canarisa dokukumenty które okazały się "gwoździem do trumny" jednego z najpotęrzniejszych ludzi III Rzeszy.
Prowadzący śledztwo wyśłał do Zossen swoich ludzi,gdzie wsejfie Schradera znaleziono całe archiwum ''Scwarze Kappele''i....pamiętniki admirała.Był to aż nadto wystarczający dowód ,aby Canarisa i jego najbliższego wspólłpracown ka gen.Ostera,skazać na karę śmierci.Himmler nie wydał jednak tego wyroku...Dlaczego?CZyżby obawiał się ,iż w odpowienim momencie światło dzienne ujrzą dokumenty ujawniające zdrade Reichsfuhrera
andrzej pisze/a:
Był to aż nadto wystarczający dowód ,aby Canarisa i jego najbliższego wspólłpracown ka gen.Ostera,skazać na karę śmierci.Himmler nie wydał jednak tego wyroku...Dlaczego?CZyżby obawiał się ,iż w odpowienim momencie światło dzienne ujrzą dokumenty ujawniające zdrade Reichsfuhrera
Prawdopodobnie Himmler był w tym czasie na etapie tajnych rokowań z aliantami,tyle że na własną rękę.
Ponadto dobrze znał Hitlera i doskonale wiedział jaka będzie reakcja wodza.
Przecież cęści spiskowców udało się nawiązać kontakt z aliantami i podjąć z nimi współpracę.Po co więc Himmlerowi było przykładać oficjalnie rękę do mordowania wysokich oficerów III Rzeszy skoro inni zrobili to za niego?.
A oto moje trzy grosze dotyczące Dietricha
Znalazłem w biografii Dietricha fakt że był na Śląsku tłumić powstanie. W freikorpsie " Oberland " jego członkowie nosili bawarskie stroje.
Według tej książki Dietrich służył w składzie I batalionu znanego też jako " Sturmflug Teja ", służył tam w 2 kompanii.
podobno był w pierwszej grupie która przybyła na Śląsk.
"Przed wyjazdem wziął urlop w policji. Sam opłacił sobie podróż. Hans Weber, który był w I kompanii " Sturmflug Teja " twierdził że znał Seppa od 1919 roku, przypomina sobie jego przyjazd na Śląsk z innymi członkami " Oberlandu " w ubraniach charakterystycznych dla opryszków. Uważa się że w tym czasie było jeszcze dwóch dawnych czołgistów, Dietrich zaś wykazywał się znaczną wiedzą wojskową, a także odwagą i inicjatywą w obliczu nieprzyjaciela "
Cyt. z książki " Gladiator Hitlera " Charlesa Messengera
Kim był?Był typowym przykładem przeciętniaka,wręcz prostaka który jedyną nadzieje na ''rozwiniecie skrzydeł'' widział we wstąpieniu w szeregi nazistów.Typowa biografia dla wielu dygnitarzy z tamtych czasów,Przepraszm za taką odpowiedz ale tak chyba należy powiedzieć.
Andrzeju wybacz, ale taka opinia jest z gruntu zła, to zbytnie uproszczenie.
Więc tych prostaków i przeciętniaków było prawie 950 tyś. Czy to aby nie za dużo, aby tak sprawę upraszczac.
Sam Dietrich często stawał w obronie generałów niemieckich których Hitler oskarżał o błędne decyzje. W połowie 1942 roku Hitler poleciał do Mariampola, żeby porozmawiać z bezpośrednio z Dietrichem. Opisując tę rozmowę Keitel zanotował, jak Dietrich " uczciwie i bez wahania bronił przełożonych, i to on właśnie zdołał rozwiać przy tej okazji nieufność Hitlera. Nie był to ostatni raz gdy Dietrich, osobiście stawał w obronie generałów, zagrożonych gniewem Hitlera.
Cytat "Pomijając wymuszony odwrót, w opinii dowódców Wehrmachtu "Leibstandarte " wykazała się wspaniałą postawą. Von Mackensen zadał sobie nawet trud napisania do Himmlera;
Mogę zapewnić, że Leibstandarte cieszy się wspaniałą reputacją nie tylko wśród swoich przełożonych, ale także pośród towarzyszy z wojsk lądowych. Każda dywizja pragnie mieć Leibstandarte za swego sąsiada, zarówno w ataku, jak i obronie. Jej wewnętrzna dyscyplina, wykalkulowane ryzyko, ochocza przedsiębiorczość, niewzruszona postawa podczas kryzysów, wyjątkowa nieustępliwość, braterstwo [ które zasługuje na specjalne podkreślenie]-wszystko to jest wspaniałe i nie może zostać pominięte. Niezależnie od tego, że jej korpus oficerski zachowuje skromność. Jestem szczęśliwy i dumny że mogłem mieć pod swoją dowództwem tę prawdziwie elitarną jednostkę i szczerze oraz z nadzieja oczekuję, iż tak pozostanie"
Cytaty zaczerpnięte z ksiązki Charlesa Messengera pt. Gladiator Hitlera
Zycie i czasy SS- Oberstgruppenfuhrera i generała pułkownika Waffen-SS
Josefa Dietricha
To również przeczy twej tezie, gdyż ci niewykształceni ludzie byli świetnymi dowódcami w Waffen SS.
Pierwszą taką prawdziwą szkołą dla dowódców SS Junkerschule ,wcześniej były tylko krótkoterminowe kursy organizowane w Monachium, kształcącą kadry dowódcze dla Oddziałów Dyspozycyjnych, jak i dla wszelkiego typu formacji policyjnych, uruchomiona została 1 października 1934 roku w Bad Tolz pod Monachium. Prowadził ją generał major Lettow [wcześniej w policji] Liczyła ona 100 podchorążych. Drugą ze szkół z 250 słuchaczami, rozpoczęła działalność 1 lutego 1935 roku w Brunszwiku pod kierownictwem Haussera.
Wyszkolenie wojskowe szkół oficerskich SS, w zasadzie był podobny do programu oficerskich szkół piechoty Wehrmachtu, obejmował ; taktykę, naukę o broni i wyszkolenie strzeleckie, znajomość organizacji wojsk własnych i obcych, terenoznawstwo, wyszkolenie saperskie, łączności i zaznajomienie z innymi rodzajami broni. Skrócony, dziesięciomiesięczny czy później niewiele dłuższy okres kształcenia w szkole oficerskiej, oraz to że 40 % podchorążych mogło wykazać się zaledwie ukończoną szkołą podstawową, nie przeszkadzał w latach 1935- 1945 w zrobieniu szybkiej kariery zakończonej stopniami generalskimi i dowodzeniem dywizjami SS , jak np. Witta, Mayera, Harmela, Klingeberga, Harzera, Stadlera, Bauma
A nikt z nich wstępując do Waffen SS nawet raczej nie myślał że dojdzie na sam szczyt.