wika
Mamy dziś 1 listopada 2008r. i jak co roku obchodzimy w tym dniu ŚWIĘTO ZMARŁYCH, albo jak kto woli Dzień Wszystkich Świętych.
Rozmawiano już na tym forum na temat historii tego święta i jego znaczenia.
Dziś wypada porozmawiać nam o tym dniu ponownie, gdyż jak co roku dzień 1 listopada jest tym, który przypomina nam, o przemijaniu naszego życia, o upływającym czasie i o tych, których niema już wśród nas.
W tym dniu zbieramy się w swoim gronie rodzinnym, aby odwiedzić mogiły naszych najbliższych (i nie tylko najbliższych), zapalić na grobach symboliczne lampiony, złożyć hołd pamięci tym, którzy jeszcze nie tak dawno żyli pośród nas, ofiarować ich dusze w naszych modlitwach...a potem wrócić do swoich domów z zaproszonymi przez nas gośćmi, aby wspólnie powspominać tych, którzy odeszli do domu naszego ojca.
Pamiętam, że cmentarze niemal chyba zawsze kojarzyły mi się z czymś bardzo smutnym i ponurym.
Do dziś jeszcze mam przed oczami te porosłe trawą i zielem, zapomniane groby z pochylonymi krzyżami, na których ktoś zapalał zwykłą szarą świeczkę.
Pamiętam też błoto, którego niemal wszędzie było pełno, a po którym brodzili prawie po kostki owi zziębnięci ludzie przechodzący wąskimi błotnistymi alejkami czy dróżkami od grobu do grobu.
Jeśli ktoś wówczas zaczął się tak jak ja zastanawiać nad wartością życia ludzkiego, to pewnie podobnie jak ja dochodził do bardzo smutnych wniosków.
Tak czułem się w tym dniu jeszcze kilka lat temu.
Dziś, ku mojej ogólnej uciesze ponure i zaniedbane cmentarze zaczynają się zmieniać w faktyczne miejsca wiecznego spoczynku ludzi.
Stare opuszczone groby z odrapanymi lub poplamionymi obramowaniami zamieniły się w znakomitej większości w okazałe, piękne marmurowe pomniki do których lub obok których, można przejść suchą nogą, gdyż w miejsce błotnistych chodników czy alejek pojawiły się wybrukowane, wyasfaltowane lub chociażby wysypane nieraz kolorowym żwirkiem, jakby małe uliczki wijące się pomiędzy mogiłami naszych zmarłych.
A same groby przypominają dziś przepiękne, maleńkie "płonące ogrody" z których wieczorową porą biją łuny kolorowego światła widoczne na całe okolice.
Patrząc na to wszystko znika gdzieś ów smutek, strach, a nawet swego rodzaju przerażenie.
Mnogość uśmiechających się do siebie i pozdrawiających się wzajemnie ludzi, którzy w tym dniu przyszli odwiedzić groby swoich bliskich, tworzy jakąś przedziwną, a zarazem przejrzystą atmosferę, która skłania do zadumy nad swoim życiem, nad jego sensem, nad życiem każdego człowieka.
A wy jak postrzegacie, przeżywacie, widzicie ten dzień?....
Na cmentarz udaję sie kilka razy w roku, a to za sprawą próśb mojej wiekowej już babci, ma życzenie, by towarzyszyć jej w tych wycieczkach. Pielęgnuje u mnie pamięć o naszych przodkach, opowiada przeróżne historie z ich życia , bardzo lubię te wspólne spacery , tylko czasem irytuje mnie, gdy tak sobie układa scenariusz swojego odejścia, jakby chciała mnie z tą chwilą oswoić . Buntuję się wówczas i unikam tego tematu..
W tym roku również razem spędziłyśmy 1 listopada. Oczywiście nie omieszkała podkreślić, że spora część jej przyjaciół ma już swoje stałe adresy, i ze dobrze jej wiedzieć gdzie kto i jak daleko od jej kwatery.. Wybaczam jednak mojej starowince , bo rozmowy o tym wprawiają ją w dobry nastrój (mnie niekoniecznie) ale to chyba z wiekiem samo się reguluje.
W każdym razie zawsze odwiedzamy grób nieznanego żołnierza i wielu znajomych którym przyszło oddać życie w trakcie wojny, lub tuż po niej. Takie lokalne historie kto jak zginął i przez kogo dają pełen obraz o tamtych strasznych czasach. warto wiedzieć i pamiętać... zapalając kolejny znicz.