wika
Cholernie dziwny film. Kooprodukcja hiszpańsko-brytyjsko-bułgarska z akcją osadzoną w Rosji i angielskimi dialogami:)
Formalnie to arcydzieło. Tak po prostu.
Precyzja, spójność, faktura, oświetlenie i piękno ilustrujących całą historię ujęć najzwyczajniej wbijają w ziemię. Praca kamery, filtry, przejścia są dobrane idealnie. Pod tym względem film błyszczy jak mało który horror ostatniej dekady.
Jakiego uzupełnienia potrzebują genialne zdjęcia? Świetnej muzyki.
Tu jest równie dobrze - minimalistycznie, ambientowo, dreszczogennie. Tradycyjne dla kina grozy motywy są sprawnie wymieszane z subtelną elektroniką.
Na temat fabuły nie napiszę zbyt wiele, coby nie psuć nikomu zabawy. Pochwalę jeno za sprawne wykorzystanie motywu doppelgangera i lynchowskie, oniryczne zapędy skutkujące niezłą schizą;)
PS. W scenariuszu maczał paluchy Stanley. Richard Stanley.
W scenariuszu maczał paluchy Stanley. Richard Stanley.
w tym momencie nie pozostaje mi nic innego jak tylko natychmiast obejrzec ow film.
Co prawda - mając na uwadze kto jest jednym ze scenarzystów filmu - wydaje się, że chwilami twórcy zbyt często uciekają się do ogranych horrorowych chwytów, ale nie zmienia to faktu, że całościowo "Los Abandonados" to jeden z najlepszych i najpiękniejszych (tak!) filmów grozy ostatnich lat. Zdjęcia wyróżniają się nawet spośród zwyczajowo przecież świetnie fotografowanych filmów hiszpańskich... muzyka to majstersztyk (zwracam uwagę na cudny ambientowy motyw w szesnastej minucie, podczas drogi bohaterki na miejsce przeznaczenia). A niesamowity klimat powoduję, że mam gdzieś drobne wpadki logiczne i wspomniane wcześniej pewne nie grzeszące oryginalnością rozwiązania.
D'mooN wspomina o Lynchu, coś w tym chyba jest. Moim zdaniem nad całością unosi sie też skośnooki duch, głównie w sposobie w jaki niejasna przeszłość dręczy bohaterów oraz w formie... chyba tylko najpiękniejsze azjatyckie filmy mogą równać się w tej kwestii z "Los Abandonados", które to dziełko w tym miejscu również polecam.
Scenarzystą Richard Stanley, a reżyserem Nacho Cerda - twórca wysmakowanych wizualnie i całkiem nastrojowych krótkometrażówek traktujących o nekrofilii.
tutaj muzyka mistrza Brosiusa do zassania za friko (Thief DS Official Soundtrack). jak ziemia bogata, takiej muzy nigdzie indziej nie znajdziecie.
http://www.thief-thecircle.com/media/music/
ok, co z filmem?
jesli jutro mialaby powstac ekranizacja Thiefa, wygladalaby dokladnie tak jak The Abandoned - jestem tego absolutnie pewien. mowie rzecz jasna o stylistyce, nie tresci (tresci nie byloby zgola zadnej, tego tez jestem absolutnie pewien).
to dobrze, ze Thief wygladalby kubek w kubek jak The Abandoned czy niedobrze? mnie osobiscie taka forma dla kina grozy nie odpowiada. za "swojsko" tu, wszystko poddane "sterylizacji", tzn. jest brudno, tynk sie sypie, drewno butwieje, ale lokacje jak sprawialy artystyczne wrazenie, tak nadal sprawiaja, jakby ktos sie uparl i domalowal farbami tekstury, bo rzeczywistosc nie byla dostatecznie zasyfiona (zwroccie uwage na rozklad pajeczn - sa wrecz poetycko rozwleczone, az chce sie napisac poemat o zagladzie domu Usherow). oczywiscie lepsze to nieskonczenie bardziej niz znieczulajacy sztafaz torture porn tudziez epatowanie pretensjonalnym gotykiem, niemniej podczas seansu towarzyszylo mi nieznosne uczucie znuzenia "widowiskowym", przygotowanym specjalnie pod horror krajobrazem.
owo znuzenie wynikalo rowniez z innego banalnie prostego faktu, mianowicie katowane po raz n-ty te same motywy w stylu: "czy jest tu kto?" albo "zatrzaskujace sie drzwi z powodu pojawienia sie w pokoju ducha/zombiaka" to przezytek - jak XIX-wieczne kolo mlynskie za pancerna szyba w muzeum sztuki uzytkowej. nie chodzi o to, ze w realizacje wkradly sie obciach i buractwo. po prostu nie kumam idei krecenia takich scen w 2008 roku.
pytanie retoryczne: kiedy wreszcie tworcy hororrow wpadna na genialny pomysl i przestana podkreslac strasznosc danej sceny muzyka? kiedy znikniecie postaci za zalomem muru nie bedzie skutkowalo jej calkowita dematerializacja?
oto przed jaka alternatywa stoi wspolczesne kino grozy: albo Hostel, albo "proba reanimacji szlachetnej klasyki, czytaj: horror prawie subtelny, spokojny, zadnego gore czy chromolonych mutantow, liczy sie klimat, niewyrazny ruch, poczucie odosobnienia". w skrocie: albo tortury, albo straszenie. przy czym ja nie dam sie wystraszyc, jesli wiem, ze bede straszony.
The Abandoned to dobry film. 90 minut wyciaga z historii to, co najlepsze. 7/10.
jeszcze pare slow o filmie The Abandoned.
logika mocno tu kuleje. a raczej nie tyle sama logika (w koncu przy nadludzkim wysilku umyslowym moge sobie wyobrazic samotna kobiete, ktora zapuszcza sie w rosyjskie moczarny z zupelnie anonimowym, podejrzanie wygladajacym redneckowskim kierowca ciezarowki), co wiarygodnosc zachowania niektorych postaci. w sumie wszystkich. ow brak wiarygodnosci wiaze sie scisle z potrzeba popchniecia akcji do przodu za wszelka cene. otoz jesli nie wiesz, jak zwabic swojego bohatera w poblize nawiedzonego domostwa, kaz kierowcy zostawic kluczyki w stacyjce, wyjsc z ciezarowki i juz nie wrocic. po prostu kaz mu wyjsc z szoferki i niech se idzie w krzaki. potem zrob tak, zeby zarosla sie troche poruszaly, sugerujac czyjas obecnosc. wtedy bohater na pewno wyjdzie z samochodu, zacznie nawolywac kierowce, po drodze trafi na nawiedzony dom, w srodku spotka topielca-ducha-zombiaka, wystraszy sie i ucieknie z hacjendy, staczajac sie po nasypie do rzeki.
ciecie.
w nastepnej scenie wprowadz postac niewidzianego od 40 lat brata z giwera, ktory uratuje twojego bohatera, powtarzajac trzykrotnie, ze gdyby nie jego calkiem "przypadkowa" interwencja, to film by sie skonczyl dawno temu.
mniej wiecej w takim klimacie "mechanicznego" straszenia filmik zmierza bezpiecznie ku napisom koncowym. wszystko jest tutaj zaprogramowane na straszenie. kompozytor niezlomnie podkresla co bardziej budzace trwoge momenty jakims sampelkiem o charakterze "naglego uderzenia dzwieku". na domiar zlego akcja znowu dzieje sie w lesie. bog mi swiadkiem, ze na widok lasu z drzewami w horrorach robie sie momentalnie apatyczny.
dobra, odhaczmy ponizej obecne w filmie elementy zwyczajowego klimatycznego horroru:
1. nawiedzony dom - check
2. duchy znikajace za winklem - check
3. duchy, ktore w jednym ujeciu widac, a drugim juz nie - check
4. spora czesc zdjec w ciemnosciach, bo niby klimat - check
5. tajemnica z przeszlosci noszaca znamiona sprawy kryminalnej - check
6. atmosfera odizolowania od cywilizacji - check
7. samozatrzaskujace sie drzwi, ktorych nie mozna otworzyc - check
8. dziwnie zachowujaca sie starsza osoba, ostrzegajaca wedrowca przed czyhajacym "gdzies tam w oddali" niebezpieczenstwem - check
9. ladne widoczki - check
10. "wygodna", mila dla uszu muzyczka - check
i wiele innych
swoja ocene podtrzymuje - 7/10. za brak buractwa, obciachu i taniochy. za nakrecenie rzetelnego, softowego horroru.
Wszystko rozbija się o kwestię oczekiwań.
Nie oczekuję, że dzisiejszy horror mnie przestraszy, bo już duży jestem. Nie szukam też oryginalności, bo to jakby szukać piasku na Antarktydzie. Wiem, że wiele osób czeka na jakiś przełom w straszeniu, na coś co pogniecie, połamie i powyrywa paznokcie - ja nawet na to nie czekam. Albo inaczej - czekam, ale to takie czekanie na Godota, coś takiego nawet nie majaczy na horyzoncie, chyba sam nie wierzę, że doczekam filmu, który w kwestii straszenia okaże się totalnie nową jakością. Prędzej to pójdzie (już właściwie idzie) w stronę jakiegoś postmodernizmu, igrania z konwencją, zabawy przechodzącej w farsę itp. W dupie mam takie horrory.
Dlatego istotne są dla mnie inne kwestie. Przede wszystkim klimat, nastrój - nie straszny a ponury, ciemny, niepokojący. Jeśli jest osiągany ogranymi chwytami typu skrzypiąca podłoga, grzmoty, gotycki zamek tonący w deszczu - nie przeszkadza mi to. Jeśli lasem, mgłą - ok. Jeśli zombiakami zacieśniającymi kordon wokół garstki ocalałych - ok. Fajny klimat to podstawa. Środki użyte do jego stworzenia to kwestia drugorzędna.
Podobnież jest z formą, szukam walorów estetycznych we współczesnym horrorze. Dziś już nikt nie nakręci TCM tak jak zrobił to Hooper i tak jak się kręcić powinno. Dlatego w kwestii brudu, smrodu i rzygów musimy pozostać w latach wcześniejszych, albo szukać gdzieś po undergroundzie, bo w mainstreamie brud jest czysty, a smród i rzygi pachną. Zwracam dlatego uwagę na formę, na zdjęcia ich komponowanie się z muzyką, scenografię, grę światła i cienia, i - co najważniejsze - czy jest podporządkowana budowanemu klimatowi itp.
To znalazłem w "The Abandoned". Dlatego mi się podobało.
Przede wszystkim klimat, nastrój - nie straszny a ponury, ciemny, niepokojący.
szkopul w tym, ze prawdziwego niepokoju tyle tu, co kot naplakal. czekam na horror, w ktorym zapalenie swiatla bedzie wywolywalo wieksza groze niz jego zgaszenie. dobry horror musi miec w sobie jakas anomalie, pierwiastek patologii, cos, co zakloci mechanicznosc odbioru.
Zwracam dlatego uwagę na formę, na zdjęcia ich komponowanie się z muzyką, scenografię, grę światła i cienia, i - co najważniejsze - czy jest podporządkowana budowanemu klimatowi itp.
To znalazłem w "The Abandoned". Dlatego mi się podobało.
mi tez sie podobalo, ale drugiego takiego filmu juz bym nie zdzierzyl. poza tym w The Abandoned klimat tworza zdjecia, swiatlo, panoramy, muzyka itp., slowem, klimat jest tu pochodna wylacznie technicznej bieglosci operatora/kompozytora/rezysera, nie wynika wcale z tego, co sie dzieje, z sytuacji, w jakiej znalazl sie bohater. takie NCFOM zawiera miejscami wiecej grozy niz niejeden horror z nazwy. nad tym nalezaloby sie pochylic.
w The Abandoned nie ma zadnego kontrastu, dysonansu, wszystko jest przygotowane "pod horror", jednolite, ukierunkowane na jak najwierniejsze odtworzenie klasycznego klimatu grozy rodem z romantycznych "opowiesci niesamowitych". przez caly czas kontrolowalem przebieg akcji, ani razu nie zostalem wytracony z blogiego stanu bezpieczenstwa. w zestawieniu z REC The Abandoned to dla mnie naprawde lajtowa przygoda.
dobry horror musi miec w sobie jakas anomalie, pierwiastek patologii, cos, co zakloci mechanicznosc odbioru.
Niekoniecznie. To pojemne określenie. Dobry horror może być zarówno gotycką opowieścią niesamowitą, krwistym gore i tysiącem różnych konfiguracji pośrodku. I Whale, i Fulci. I Poe, i King. Ale ok, żeby nie przedłużać i nie rozbijać się o nazwenictwo nazwijmy "The Abandoned" w miarę klasyczną filmową opowieścią niesamowitą z wszystkimi wadami i zaletami jej przypisanymi.
The Abandoned klimat tworza zdjecia, swiatlo, panoramy, muzyka itp., slowem, klimat jest tu pochodna wylacznie technicznej bieglosci operatora/kompozytora/rezysera
Owszem, podobnie jak np. obrazy C. S. Friedricha, na pewno nastrojowe, w których nastrój ów wynika wyłącznie z technicznych umiejętności malarza, niekoniecznie z jego wizji. Mimo to nikt im raczej klimatu nie odmówi ani nie podważy ich "nastrojowości" tylko dlatego, że ich autor "zaledwie" sprawnie macha pędzlem.
takie NCFOM zawiera miejscami wiecej grozy niz niejeden horror z nazwy. nad tym nalezaloby sie pochylic.
Zgadza się. Ale NCFOM i TA to jednak dwie różne bajki. Coenowie chcieli pokombinować, Cerda raczej zabawić się klasycznymi motywami nie torturując ich zbytnio. Można tak i tak.