ďťż

wika

Jak wiemy nasze szkolnictwo przeżywa w ostatnich latach poważny kryzys spowodowany jakby brakiem koncepcji w nauczaniu u wychowywaniu naszej młodzieży.

Coraz częściej na terenach szkół i uczelni dochodzi do bestialskich aktów przemocy, zabójstw, samobójstw, znęcania się fizycznego i psychicznego pomiędzy uczniami.

Nasza ucząca się młodzież ma coraz większe problemy z alkoholem i narkotykami, zaś nauczyciele i wychowawcy jakby przestali nad tym wszystkim całkowicie panować.

Niedawno padło na naszym forum pytanie:

- czy nie lepiej byłoby zacząć prywatyzować nasze szkoły i uczelnie?, gdyż te państwowe dawno przestały się wywiązywać ze swojej roli, jak i zadań na nie nałożonych.

Co w waszym pojęciu i przekonaniu dałaby całkowita prywatyzacja naszego szkolnictwa?.


Według mnie nie jest to idealne rozwiązanie istniejącego problemu ponieważ mogła by się wytworzyć taka sytuacja jak np w USA gdzie mamy bardzo dobre prywatne szkoły o świetnym poziomie zarówno moralnym jak i naukowym, ale większości jednak na takie rozwiązania nie stać. W wyniku czego biedne dzieci zmuszone są chodzić do szkół publicznych gdzie z wielu doniesień wiemy co się dzieje.
Ktoś by mógł powiedzieć, że chodzi tu o całkowitą prywatyzację szkół, tak aby zupełnie wyeliminować publiczne- uważam, ze to niemożliwe. Dla przykładu podam czysto hipotetyczną sytuację- Matka samotnie wychowująca, dajmy na to trójkę dzieci z średnią pensją (to nie jest jeszcze taki radykalny przykład), jak ona udźwignęła by jeszcze opłatę za szkołę?
Zaznaczyć tu jeszcze trzeba, że szkoły prywatne już są i kogo na to stać, ten tam dzieci posyła.
Żeby nie ograniczyć się tylko do krytyki danego zagadnienia, zaproponowałbym na poprawę sytuacji w naszym szkolnictwie zwiększenie w szkołach dyscypliny, która jest w tragicznym stanie lub w ogóle jej nie ma, a po drugie wg. mnie szkoły są przeludnione. W mojej szkole była jedna klasa na rocznik a w mojej klasie było 18 osób. I nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek działy się jakieś skandalizujące sytuacje, wszyscy po prostu się znali i i była to presja otoczenia (na dodatek była to szkoła gdzie była połączona podstawówka, gimnazjum i liceum w jednym budynku). A gdy mamy syt. gdzie jest po 10 równoległych klas to każdy jest anonimowy i ryzyko różnego rodzaju ekscesów jest znacznie większe.

Pozdrawiam
Mnie również pomysł prywatyzacji szkolnictwa wydaje się absurdalny. Po pierwsze, z powodu, który podał przedmówca - wielu rodzin nie byłoby stać na edukowanie dzieci, a po drugie dla tego, że gdyby prawa wolnego rynku zaczęły obowiązywać przy standartach nauczania, rekrutacjach i egzaminach, mogłoby jeszcze częściej dochodzić do nadużyć i oszustw. Nie sądzę też, by wpłynęło to na poziom "moralności" w szkole - dziś szkoła prywatna kojarzy się z miejscem spokojnym, zadbanym i pełnym dobrze wychowanej młodzieży, ale jest tak nie dla tego, by to prywatna edukacja tak kształtowała młodzież - po prostu do drogich prywatnych szkół trafiają głównie raczej "dystyngowane" dzieci. Co jednak byłoby w przypadku całkowicie prywatnego szkolnictwa? Stwarzający problemy nastolatkowie musieliby znaleźć dla siebie miejsce w jakiejś tańszej, zaniedbanej szkole, której tym trudniej byłoby o dyscyplinarne wydalenie ze szkoły, bo pozbywałaby się płacącego żywym groszem klienta.

Wiele się dziś mówi o szkolnictwie w Polsce, a zwłaszcza o zachowaniu młodzieży szkolnej. Niewątpliwie przemoc, zwłaszcza na tle seksualnym, w przypadku dzieci jest przerażającym problemem, ja jednak nie mogę się oprzeć wrażeniu, że w ostatnich miesiącach mamy doczynienia ze zbiorową histerią mediów i polityków, związaną z wiadomą zmianą koniunktury światopoglądowej. Śledząc doniesienia w mediach można odnieść wrażenie, że w ciągu ostatniego roku młodzi ludzie nagle zmienili się w potwory, a szkoły to miejsca, gdzie na każdej przerwie dochodzi do molestowania i pobić. Nie twierdzę, że takie zachowania nie mają miejsca, i że nie należy z nimi walczyć, ale nie jest to po pierwsze problem wyrosły nagle, i jego skala nie jest taka, jak media każą nam sobie wyobrażać.
Zgadzam się z moimi przedmówcami, że szkołą prywatna nie rozwiąże problemów.



Rzeczywiście do szkół prywatnych chodza zazwyczaj dzieci i młodzież z rodzin majętnych tzw "wyższych sfer".

Pewnie brakiem funduszy na polską edukację.

Właśnie o to chodzi. Ale jak to zostało wspomniane w innym miejscu, może szkoły publiczne mogłyby się postarać o sponsorów? Obecnie modne jest finansowanie kultury, dlaczego więc i nie edukacji?
Nie wiem... Wydaje mi się, ze takie sponsorowanie ograniczyłoby się tylko do wybitnych uczniów- tak jak teraz są stypendia, firmy pewnie dofinansowywałyby tylko olimpijczyków z osiągnięciami czy ludzi z wysoką średnią, a nie ogólnie całą szkołę.
Ale może znalazłyby się pieniądze na odnowienie lub wybudowanie sali gimnastycznej bądź basenu? A i malowanie ławek mogłaby zasponsorować jakaś firma produkująca farby. Dzieci chętniej uczą się w ładnej szkole.
Ja myślę, że głównym problemem nie są nawet brzydkie ławki ale drogie podręczniki. Bo na edukacje pieniądze daje państwo, a przykładem tego mogą być szkoły moim mieście. W gimnazjum w ciągu ostatnich dwóch lat zainstalowano kamery, ocieplono szkołę, wymieniono okna itp. W liceum do którego teraz chodzę cały czas są robione jakieś remonty koło szkoły. Ostatnio zrobili nam łazienki z lustrami Ale kto zasponsoruje podręczniki? Państwa na to nie stać, prywatne firmy raczej nie zakupią książek do wsi która jest daleko od danej firmy bo to żaden interes. Niestety nikt nic teraz nie robi bezinteresownie.
horus,


Niestety nikt nic teraz nie robi bezinteresownie.

Z jednaj strony to prawda, a z drugiej pewne oszustwo które widzimy od wielu lat.

Chodzi mi tu o dzieci z rodzin patologicznych - te dostają niemal z zasady całe wyposażenie potrzebne im do szkoły gratis od przeróżnych Instytucji i stowarzyszeń których działalnosć ma polegać na walce z biedą.

Tymczasem najwięcej takiej pomocy i środków trafia do rodzin które nauczyły się żyć na koszt podatnika.
Bywa przecież nierzadko tak że, w rodzinach w których rodzice pracują często braki związane z niskim zarobkami są większe niż w rodzinach w których rodzice całymi dniami okupują okoliczne bary czy meliny.
Ten problem, i swego rodzaju kpina polega na tym że, tym pierwszym nic się gratis nie należy, zaś tym drugim niemal wszystko.

U nas jest taki zwyczaj że dzieci często zamieniają się pomiędzy sobą książkami do poszczególnych klas, bo rodziców nie stać na zakup nowych kompletów.

Drażni mnie czasami to że, z dziećmi z rodzin patologicznych właściwie niema się czym wymienić, gdyż te nauczone "łatwizny" niszczą wszystko co tylko dostaną.

Zauważyliście kiedyś coś podobnego?....czy to tylko ja mam takie (być może przesadne i krzywdzące powyższych) spostrzeżenia?....

Pozdrawiam.
wiele uwag padło, z niektorymi się zgadzam, z innymi nie:

1. szkoła potrzebuje odmiany, ale nie rewolucji. Ta odmiana powinna dotykac zarowno samego systemu, kadry nauczającej jak i studiów przygotowujących do zawodu oraz programów nauczania.
2. może funkcjonować szkoła publiczna, która nie jest szkołą państwową. Wówczas jest ona dostępna dla każdego dziecka, a nie dla najbogatszych. Niestety, bardzo wiele samorządów nie chce takiego rozwiązania.
3. problemem jest Karta Nauczyciela. Zawód nauczyciela powinien być zawodem chronionym, ale nie powinien chronić nieudaczników, którzy dokonują negatywnego wyboru, bo gdzie indziej nie mają szans. Karta Nauczyciela jest skarbem - należy go wywieźć na bezludną wyspę i zakopać...
4. odbiurokratyzowanie szkoły - to kolejna rzecz i sposób na szukanie oszczędności. Nadmiar pracowników administracyjnych w szkołach jest bardzo widoczny, ale nikt temu nie przeciwdziała
5. chore przepisy finansowe - szkoła nie może zaoszczędzić pieniędzy, gdyż na koniec roku, to co by było zaoszczędzone i mogło posłużyć jako kapitał inwestycyjny - trzeba zwrócić samorządowi. Dlatego pod koniec roku szkoły wydają pieniądze, czasem bezsensownie, byle nie oddawać.
6. no cóz, wykształtowala się w pewnych środowiskach postawa: mnie się należy. Centralne sterowanie wspieraniem najuboższych zawsze tak się skończy. Znam przypadki, że otrzymane ksiązki od szkoły tatuś alkoholik sprzedał w antykwariacie, bo potrzebował wypić - a szkoła starała sie o kolejny komplet dla dobra dziecka.
Zgadzam się z Wami Sądzę, że również Polska młodzież utalentowana-ale z biednych rodzin-powinna być w jakiś sposób dofinansowywana, ponieważ oni nie mają godnych warunków do nauki jak i do życia, a jakaś tam kwota mogłaby im pomóc w realizacji swoich umiejętności. Polskie szkoły nie lśnią czystością i nie są bogato zdobione. Jak myślicie, czy to może spowodować , że uczniowie nie będą mieli godnych warunków do nauki w szkole?

Co w waszym pojęciu i przekonaniu dałaby całkowita prywatyzacja naszego szkolnictwa?.

I to zaraz będę roztrzął.

Ale najpierw:

Drogi Arcadiusie może masz rację. Ale musisz pamiętać o tym, że u każdego może być różna sytuacja finansowa. Nie każdy jest bogaty i nie każdego stać jest na szkoły prywatne. Na pewno wielu rodziców chciałoby posłać swoje pociechy do jak najlepszych szkół, żeby zdobyły wykształcenie i by miały zapewnioną przyszłość. Ale niestety nie każdego stać na szkołę prywatną. Zatem gdzie szukać sponsorów Na to pytanie warto sobie odpowiedzieć.

Ale niestety nie każdego stać na szkołę prywatną.
Tak. A czy stać rodziców by kształciły pociechy w publicznych szkołach? Gdy nie mają pewności, że zostaną one nauczone i wychowane? Wcześniej nie było "godnych warunków" w szkołach, zajęcia odbywały się w jednej klasie a zdarzało się, że był tylko jeden nauczyciel, który uczył wszystkich przedmiotów. Ale rodzice wychowywali dzieci, w szkole nabywały tylko edukację. Dziś nie jest tam bezpiecznie, więc gdzie przechować dziecko?

Kiedyś Cię o coś prosiłem Sweet, RA zresztą również, i proszę raz jeszcze nie zapominaj o tym, proszę...
Ale pamiętajmy też, że mamy XXI wiek. Myślę, że powinno się znaleźć przyzwoite wyjście z tej sytuacji<<tylko jakie? Tak naprawdę to nigdy nie można mieć 100% przekonania i pewności do niczego. Więc szkoły publiczne może i są jakimś rozwiązaniem, ale tylko w pewnym stopniu.
Ja myślę, że wszystko opiera się na błędnym założeniu, że wszyscy powinni skończyć co najmniej szkołę średnią a najlepiej żeby wszyscy byli co najmniej magistrami. Za czasów PRL faworyzowano dzieci ze wsi kosztem dzieci z miasta i dlatego mamy wielu podejrzanych magistrów. W kanadzie są kwoty dla Indian na uczelniach co kończy sie tym, że mniej zdolnych ma możliwość studiowania kosztem Indian, którzy odpadają ze studiów najpóźniej na 3 roku. Po prostu w społeczeństwie muszą też być ludzie mniej wykształceni a wykształcenie powinno być owocem ciężkiej pracy a nie kwestią pieniędzy i tzw "wyrównywania szans" Nie twierdzę, że trzeba komuś zabraniać dostępu do nauki ale nikogo nie można faworyzować. Szkół prywatnych powinno być jak najwięcej ale muszą działać tak by budować swoją renomę a nie żeby tylko zarabiać pieniądze jak to jet obecnie w Polsce co kończy się tym że jak ktoś płaci za naukę to ma zagwarantowane jej ukończenie bo przecież nie wyrzuca się kur znoszących złote jaja. Dopóki szkoły prywatne nie będą tak działać nic się nie zmieni na lepsze. Przykład USA jest jak najbardziej dobry i należy się na nim wzorować z pewnymi modyfikacjami. Dla najbiedniejszych członków społeczeństwa powinny istnieć "darmowe" szkoły, szpitale itd ale to powinien być margines. W Polsce wcale nie jest aż tak biednie jak się wydaje, mamy najwięcej rencistów na świecie!!! Czy dlatego że jesteśmy tacy schorowani? Nie!! Dlatego że rentę można sobie kupić. Takie świadczenia kosztują skarb państwa miliardy zł które mogły by być wykorzystane inaczej, np na edukację.

Na koniec dodam jeszcze że na 10 najlepszych uniwersytetów na świecie, tylko jeden jest państwowy i plasuje się na końcu tej stawki. O ile pamiętam jest to Sorbona

Nie twierdzę, że trzeba komuś zabraniać dostępu do nauki ale nikogo nie można faworyzować. Szkół prywatnych powinno być jak najwięcej
Jak dla mnie, w tych dwóch zdaniach tkwi niemała sprzeczność, to właśnie ograniczanie roli szkół publicznych prowadzi do faworyzowania pewnych osób i selekcji nie będącej opartą na wiedzy i zdolnościach. Na szczęście PRL już za nami i o przyjęciu do dobrego liceum czy na renomowaną uczelnię decydują tylko i wyłącznie zdolności i umiejętności ucznia, a nie zasobność jego kiesy. O tym, że w społeczeństwie zawsze będą istnieć magistrowie i pracownicy fizyczni decyduje fakt, że niektórzy nie chcą, lub nie potrafią skończyć dobrej szkoły, a nie to, czy ich na to stać, czy też nie.
Doświadczenie rewolucji społecznej mogło być bolesne, ale z szerszej perspektywy było konieczne, właśnie by obalić poprzedni system, w którym ludzie dzielili się na tych, którzy nie mogli nic osiągnąć, jakkolwiek ciężko by nie pracowali, i ludzi, którzy mieli wszystko, nic nie robiąc. Rozwiązanie, o którym mówisz, prowadziłoby do odtworzenia takiej sytuacji.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dagmara123.pev.pl
  •