wika
Rzeczpospolita państwem bez stosu - prawda czy mit??
[ Dodano: Pon Gru 05, 2005 4:04 pm ]
dość dużo na ten temat pisał Janusz Tazbir
Trudno powiedzieć że Rzeczypospolita była państwem bez stosu , przecież to właśnie w Rzeczypospolitej spalono ostatnie kobiety uważane za wiedźmy jak się nie myle naraz spalono 17 kobiet. Słysząc o tym posłowie polscy wprowadzili zakaz palenia na stosie kobiet uznawanych za wiedźmy.
Trudno powiedzieć że Rzeczypospolita była państwem bez stosu
Owszem. Przesądy i nietolerancja religijna w Rzeczypospolitej szerzyły się. Ale od XVII wieku. W XV i XVI wieku, gdy w całej Europie palono "czarownice" (m. in. w moim rodzinnym Szczecinku spalono 29 osób w tym 2 mężczyzn) Polska była państwem tolerancji religijnej.
Jakoś nie słyszałem o tym, aby polscy posłowie ustanowili ten zakaz. Jeśli byś mógł to podaj chociaż w którym było to roku.
Pozdrawiam!
prawdopodobnie mowa o procesie wobec kilkunastu kobiet oskarżonych o czary w roku 1775 w okolicach Wielunia. Kilkanaście kobiet poddano wówczas tak zwanej próbie wody, następnie po torturach spalono. Przejęta tym opinia szlachecka podjęła na sejmie 1776 roku uchwały, ale ich wejście w życie nie było szybkie. Jeszcze pojawiały się procesy, chociażby w Żywcu i Zagościu.
W Wielkiej Brytanii czary przestały być przestępstwem dopiero w roku 1951, a ostatnią skazaną osobą była Jane Rebecca Yorke
Tak, Polska była państwem bez stosów do panowania Stefana Batorego, po objęciu władzy fanatycznego Zygmunta III czar państwa wolno wyznaniowego prysł.
Przypomnę tylko, że w roku 1573 Konfederacja Generalna Warszawska uchwaliła niezwykły dokument, gwarantujący wolność wyznania RON-ie. A we Francji w tym czasie lizano rany po nocy św. Bartłomieja.
z tą nietolerancją za Zygmunta III to bym uważał. Mimo wszystko wymiar religijnych pogromów w Rzeczpospolitej, prześladowanie "czarownic" - to były zjawiska marginalne w porównaniu z tym, co działo się w innych częściach starego kontynentu. Sam Zygmunt III niekoniecznie musi być uważany za takiego "ultrakatolika", jak niektórzy chcą go malować. Na sejmie koronacyjnym potwierdził przywileje dysydentów dla miast pruskich, później na urzędy senatorskie powoływał innowierców (dwukrotnie niemal więcej aniżeli katolików). Siostra jego, Anna, mogła spokojnie uczestniczyć w nabożeństwach luterańskich na zamku warszawskim.
Mimo wszystko wymiar religijnych pogromów w Rzeczpospolitej, prześladowanie "czarownic" - to były zjawiska marginalne w porównaniu z tym, co działo się w innych częściach starego kontynentu.
Niewątpliwie Masz rację, ale przyznasz chyba, że już Zygmunt III zaczął jątrzyć w sprawach religii.
Prawosławnych biskupów też do sejmu nie wpuścił. Można powiedzieć, że nie była to specyfika tylko Zygmunta III, ale wszystkich władców, a przede wszystkim nastawienie senatorów i szlachty wobec prawosławia. Pewne rzeczy były podejmowane przez sejm, a nie króla. Władysław IV akurat uporządkował status prawosławia.
Niechęć Zygmunta III wobec protestantów wynikała nie tylko z jego uprzedzeń religijnych, ale przede wszystkim politycznym - w końcu to protestanci szwedzcy odebrali mu tron Szwecji, dlaczego zatem miałby ich lubić?
Czas panowania Zygmunta III to przede wszystkim czas, kiedy wprowadzane zostają postanowienia soboru trydenckiego, rozpoczyna się wzmożona działalność kontrreformacyjna. Pojawiają się jezuici, którzy są tym głównym narzędziem do walki z reformacją. I warto w takim kontekście patrzeć na stosunek Zygmunta III do innowierców.