wika
Witam
W Polsce od lat 90., a w Europie od kilkudziesięciu lat istnieją neopogańskie stowarzyszenia religijne. Zastanawiam się, jak będą się one rozwijać (w Skandynawii są bardzo prężne), czy mogą one zagrozić - w przyszłości rzecz jasna - dominacji chrześcijaństwa? W dobie powszechnej laicyzacji nie wydawałoby mi się to takie niemożliwe...
Poza tym co sądzicie o tych ruchach? Jaki powinien być nasz stosunek do nich? Uważacie że są one wiernymi naśladowcami wierzeń naszych przodków, czy przebierańcami, którzy nie do końca rozumieją w co wierzą?
Pozdrawiam!
ruchy te w dużej mierze cieszą się popularnością z takiego względu, że są zasadniczo niewielkiego zasięgu, co pozwala na wyzwolenie się z anonimowego tłumu. Po drugie są objęte pewną formą wtajemniczenia. Mają nową formę zewnętrzną - a zatem mogą odwoływać się do ludzkiej ciekawości. Czy mają większą szansę powodzenia? Nie wiem. Ich powodzenia w świecie zachodnim szukałbym raczej w tym, że Kościół zachodni za bardzo się zlaicyzował, oderwał od wlasnej tożsamości, stał sie za bardzo populistyczny. Czlowiek potrzebuje jednak pewnej wyrazistości.
Poza tym co sądzicie o tych ruchach? Jaki powinien być nasz stosunek do nich? Uważacie że są one wiernymi naśladowcami wierzeń naszych przodków, czy przebierańcami, którzy nie do końca rozumieją w co wierzą?
Według mnie w dużej mierze to zwykli przebierańcy, Dlaczego ? Ponieważ religia naszych przodków jest jednak dość mało poznana. Jeśli nawet znamy mitologie, i mozemy zrekonstuować świete miejsca religi przedchrześcijańskich, to jednak mało prawdopodobnym wydaję mi się dobra rekonstrukcja obrzedów, rytuałów etc. z resztą mam wrazenie, że mało komu w tych grupach zależy na dokładnej rekonstrukcji tych wierzeń a raczej na zwykłej zabawie w dawne czasy
Pozdrawiam
Szanowny Buszmen pisze/a:
Według mnie w dużej mierze to zwykli przebierańcy, Dlaczego ? Ponieważ religia naszych przodków jest jednak dość mało poznana. Jeśli nawet znamy mitologie, i mozemy zrekonstuować świete miejsca religi przedchrześcijańskich, to jednak mało prawdopodobnym wydaję mi się dobra rekonstrukcja obrzedów, rytuałów etc.
I to jest chyba najbliższe twierdzenie zbliżone do mojego – tak więc zgadzam się z Buszmenem.
Tak się jakoś ostatnio składa, że świat znalazł się pod tym względem na jakimś dziwnym dla mnie „rozdrożu”.
Ludzie potrzebują zmian, chcą weryfikować swoje dotychczasowe życie, chcą (jak pisze Edward) zwrócić na siebie uwagę, zaistnieć w nietypowy sposób….
Jest to jednak wg mnie sprawa bardziej pewnego rodzaju mody, aniżeli wiary.
Czy jest to niebezpieczne?.....a no oczywiście.
Przypomnijmy sobie owe niedawne wydarzenia z udziałem fanatycznych sekt, których działalność pochłonęła tysiące istnień ludzkich.
Weźmy na przykład takie sekty jak:
Sekta Moona – założona przez Sun Myung Moona ok. 1954r.
Ta sekta upatrzyła sobie szczególnie młode środowiska studenckie.
Jej guru wywodzi się z rodziny prezbiteriańskiej.
Podobno w wieku 16 lat doznał objawienia w którym Chrystus powołał go na misjonarza i kazał mu od nowa budować (scalać) rozbity i podzielony kościół na świecie.
Dalej były brednie o Konfucjuszu, Buddzie…itp. – słowem; dla każdego coś „dobrego”.
Pomimo że końcem lat 90-tych ukrócono nieco „zwycięski marsz” powyższej sekty, to i tak do dziś setka Moona kusi swoim przepychem,(złote szaty, wspaniałe limuzyny…).
Jej „misjonarze” prześcigają się w werbowaniu nowych członków za którymi niejednokrotnie mamy do czynienia z licznymi porwaniami, mordami, cierpieniem ludzkim.
Przerażające jest to, że do owej sekty należy duża grupa ludzi powiązanych ze światową polityką czy biznesem.
To powyższe , to jak wiemy tylko czubek góry lodowej.
Można mówić tu o Wielu „nawiedzonych" - Shoko Asahara – i jego sekta Aum Shinrikyo.
Po ich ataku w metrze Japończycy do dziś nie mogą się otrząsnąć.
Ja po prostu radziłbym walczyć z tym zjawiskiem i przede wszystkim…nie ignorować problemu!.
Pozdrawiam.
Szanowny Ra
zgadzam się z toba częsciowo, otóż gdy faktycznie taka grupa ma znamiona powiedzmy "wiary" i można ja określić jako sektę rzeczywiście należy ja bacznie obserwować, a nawet może walczyć jak piszesz.
Wydaję mi się jednak, ze w dużej mierze te grupy nie maja nic wspólnego z wiarą. To poprostu grupa zapaleńców, która lubi przebrać się w stare prześcieradła i pokrzyczeć w lesie. Oczywiście jest to przekolorowany obraz, jednak gdy ma to znamiona zwykłej zabawy to myslę, że nie ma w tym nic złego.
Pozdrawiam
Szanowny Buszmen pisze/a:
Wydaje mi się jednak, ze w dużej mierze te grupy nie maja nic wspólnego z wiarą. To poprostu grupa zapaleńców, która lubi przebrać się w stare prześcieradła i pokrzyczeć w lesie. Oczywiście jest to przekolorowany obraz, jednak gdy ma to znamiona zwykłej zabawy to myslę, że nie ma w tym nic złego.
A no oczywiście.
Pytaniem jest natomiast to, jak rozróżnić ową grupę zapaleńców która w granicach ludzkich przyzwoitości ma oczywiście prawo do odrobiny szaleństwa (jeżeli nie narusza ono wolności przekonań innych) - od zawiązującej się sekty, której skutki owych "dziwactw" są widoczne w niektórych państwach do dziś.
Zauważmy to, iż wiele z tych "stowarzyszeń" zaczynało całkiem niewinnie.
Na początku były barwne korowody złożone z członków jakiejś powstającej organizacji, zachęcające do wspólnej zabawy na zasadzie rozrywki - tudzież chóralne śpiewy ( nierzadko sławiące Boga czy inne wyższe przyziemne sprawy).
Były zbiórki na cele dobroczynne – a wszystko w formie zabawy i festiwalu radości.
Potem było znacznie gorzej; pojawiał się guru, prześladowanie tych, którzy w odpowiednim czasie przejrzeli na oczy, porwania, gwałty…..itp.
Przypomnijmy sobie że, jeszcze parę lat temu w Polsce trzeba było powołać organizację do spraw zwalczania sekt.
O ile się nie mylę sprawą tą zajmował się poseł na sejm RP wywodzący się z PSL-u.
Problem wówczas nie stanowiły sekty jako takie, ale ich status społeczny jak i prawa które nabyły w niewiadomy właściwie sposób.
Chodzi mi tu głównie o ich własności prywatne które dla organów porządkowych stanowiły nie mały problem, gdyż w świetle prawa nie można tam było wejść bez odpowiednich nakazów.
Te przykłady każą wręcz przypatrywać się każdemu, kto zaczyna choćby od niewinnych zbiórek pieniędzy na rzecz ubogich, które to zbiórki w rzeczy samej nie są niczym złym….a jednak bywa nieraz że…..?.
Wreszcie nie można też popadać w histerię na widok kogoś, kto zarzucił na siebie prześcieradło…nie, no aż tak źle nie ma!.
W przeciwnym razie musielibyśmy aresztować np. zwykłych kolędników.
Owszem, wszystko jest dla ludzi, do momentu zanim nie zaczyna się to zwracać przeciw nim samym – zaś walka ze zwyrodnieniem bredzącym o wolności jest niezwykle trudna.
Tak więc wolność owszem – ale pod pewnym nadzorem i w granicach zdrowego rozsądku.
Wiem że samo słowo „nadzór” przeczy poniekąd samej wolności, jednak narodowi który przez tyle lat pozostawał pod presją ideologii, która z faktyczną wolnością nie miała nic wspólnego, w wielu przypadkach owa wolność po prostu zwyczajnie szkodzi.
Zaś wolność która szkodzi……?
Pozdrawiam.
No i mamy pełną zgodę :D
Poza tym nie ma wolnosci bez nadzoru niestety. Wolność musi byc kontrolowana by nie przekraczać wolności drugiej osoby, by nie nastała zwykła anarchia.
Pozdrawiam
szanowny Buszmen pisze/a:
No i mamy pełną zgodę.
Poza tym nie ma wolnosci bez nadzoru niestety. Wolność musi byc kontrolowana by nie przekraczać wolności drugiej osoby, by nie nastała zwykła anarchia.
Cóż mogę dodać...?
Szanowny Buszmenie - rozmowy z Tobą to czysta przyjemność !.
Chodzi tu o nasze wspólne racje oraz konsensus jaki udało nam się wypracować przy czynnym udziałe naszych rozmówców.
Pozdrawiam!.
Witam.
Z tego co widzę, nie macie ŻADNEJ wiedzy na temat wiar etnicznych, co gorsza zaliczacie to do sekt, mimo, iż te ruchy nie są w żadnym razie niebezpieczne.
Stare pogaństwo w Europie utrzymywało się jeszcze do XV - XVI wieku (o Reakcji Pogańskiej pisać nie muszę?), a dzisiejszy katolicyzm w dużej mierze został ukształtowany przez mieszanie się wiar i tradycji europejskich z semicką. Najlepszym przykładem przetrwania wiary Przodków jest Islandia, która 1000 late temu przyjęła chrześcijaństwo, ale jako akt polityczny. Natomiast po kryjomu stara wiara nadal miała swój byt, niektórzy kapłani "chrześcijańscy" używali zwykłej wody, zamiast święconej z racji szacunku dla swych korzeni. Stało się tak, iż dawna wiara w dużej mierze przetrwała, w czasach nowożytnych zyskała coraz więcej zwolenników, a w 1973 roku została zalegalizowana pod nazwą Asatru i dziś jest uznawana we wszystkich krajach skandynawskich, Ameryce oraz Anglii. Na samym końcu tekstu przedstawiam link do wywiadu z dawnym przywódcą islandzkich pogan, to fragment:
Jaka jest pańska rola jako lidera islandzkich pogan?
Jestem tu po to, aby świadczyć, że dawne wierzenia zachowują godność i szacunek na jakie zasługują.
Dlaczego pogaństwo jest najszybciej rozwijającą się religią?
Nasza kultura sięga swoimi korzeniami dawnych wierzeń. Przyjęcie chrześcijaństwa około 1000 lat temu było bardziej gestem politycznym niż rezultatem duchowej przemiany. Pewnym kompromisem było to, że ludzie mogli nadal czcić w tajemnicy dawne bóstwa i robiliśmy to choćby przez podtrzymywanie żywego ducha starej literatury przez całe pokolenia. Można powiedzieć, że tylko czekaliśmy na właściwy moment.
Czy może Pan wytłumaczyć jak pogaństwo przetrwało tak długo wśród wielkich religii monoteistycznych?
Religia, która uczy jedności, wpaja szacunek dla przyrody, zawiera wartości ponadczasowe. Nie oczekujemy zbawienia z zewnątrz. Każdy człowiek jest odpowiedzialny za swoje czyny i to jest ta postawa, którą reprezentuje wielu ludzi.
Przejdźmy dalej. W krajach słowiańskich, zwłaszcza w Polsce pisano o poganach jeszcze w XVI wieku, a w XVII ksieża nadal pytali kobiet czy chadzają do Mokoszy. Mokosz to bogini wszystkiego, co kobiece. XVIII wiek przyniósł wiele zmian. Wtedy zaczęto szukać korzeni, własnej tożsamości i liczyć, że przyszłość zawarta jest właśnie w sile ludowości. Dodam, że w wielu wsiach do tej pory odprawiane są tradycje pogańskie, nawet jeśli nazwane są inaczej. W 1848 roku wyłowiono z rzeki Zbrucz posąg Świętowita, który nazwano "Światowidem ze Zbrucza", dziś stoi on w muzeum krakowskim. Wtedy zaczęło się rodzić to, co dziś wy nazywacie neopogaństwem, chociaż ten termin nie jest zbyt dokładny. Pierwszy związek wyznaniowy, który odwoływał się właśnie do Świętowita i starał się o legalizację powstał w 1921 roku, w Polsce. Po wojnie było kilka prób legalizacji "Koła czcicieli Światowida", jednak władze komunistyczne się nie zgodziły. Grupa zanikła w swych działaniach na początku lat 80. Jednocześnie przed wojną działała Zadruga dowodzona przez Jana Stachniuka, ale było to środowisko raczej związane z polityką. Co nie zmienia faktu, że religia etniczna, naturalna, nie objawiona wróciła na te ziemie. Również dzięki kościołowi, który niby chciał zwalczyć pogaństwo od wieków, a dzięki swojej głupocie pozwolił mu przetrwać.
W 1995 roku został zarejestrowany w MSWiA Rodzimy Kościół Polski - związek wyznaniowy nawiązujący do wiary Przodków. Rok później zarejestrowano Zrzeszenie Wiary Rodzimej, dziś jako Rodzima Wiara. A niedawno do tego grona dołączył związek Słowiańska Wiara. Powstał też nowy związek - Watra, ale z tego co wiem nie jest jeszcze zalegalizowany. Są to cztery największe związki wyznaniowe, słowiańskie w kraju. Natomiast wiara słowiańska dziś nazywana jest po prostu Rodzimowierstwem Słowiańskim. Ilość wyznawców trudno jest ustalić, ale pewna jest liczba co najmniej kilku tysięcy i stale rośnie. Do tego jest drugie tyle sympatyków. Działamy również z Rodzimowiercami z Ukrainy, Słowacji, Czech oraz Rosji.
Teraz może parę słów o samej wierze. Wszystkie związki nieco inaczej traktują sprawę, ale nie zmienia to faktu, że jesteśmy ludźmi żyjącymi tu i teraz. A zatem widzimy, wierzymy i działamy inaczej niż ludzie sprzed wieków. Wiedza o dawnej wierze brana jest ze źródeł pisanych, których jest bardzo mało, ale jednocześnie z tradycji ludowej i różnych innych przekazów. A oprócz tego - właśnie - żyjemy w XXI wieku, więc siłą rzeczy musimy widzieć wszystko po swojemu i nie chodzi tu o powrót do przeszłości. Sens, symbolika jest ta sama, ale odczucia dzisiejsze. Wychodzimy z założenia, że religia powinna się zmieniać, rozwijać. Robić to, do czego nie zdolny jest kościół katolicki, tkwiący w miejscu od dawna, przez co traci swych zwolenników.
Błędem jest porównywanie religii naturalnych z religiami monoteistycznymi. Chrześcijaństwo, Islam - to są religie objawione. Objawione przez domniemanych proroków, którzy mieli siłę oraz charyzmę przez co mieli wpływ na innych. Natomiast religie etniczne są religiami naturalnymi, nie objawionymi. Nie zależnie od narodu, wierzymy iż siła boska skupiona jest w naturze oraz jej mechanizmach, które sterują życiem istot żywych. Jest to politeizm, ale również henoteizm. Posąg Świętowita przedstawia głównie cztery bóstwa + na samym dole piąte - Weles, jednak jego traktuje się całkowicie osobno. Czterech w jednym, jeden w czterech - nie przypomina wam to czegoś o trójcy świętej? Dokładnie.
Nie ma tu dogmatów czy monopolu na prawdę. Każdy ma prawo odczuwać to po swojemu. Zresztą katolicy również po swojemu wszystko robią, całkowicie nie zgodnie z biblią i przykazaniami powtarzanymi przez księży. Robią wszystko po pogańsku, ale z nazewnictwem katolickim.
Wierzymy, że Bogowie, bądź Najwyższy Bóg (w tym wypadku Świętowit) obserwują poczynania człowieka, jednakże nie wtrącają się zbytnio do naszego życia. Mechanizm natury, jaki został stworzony jest dla nas wskazówką jak żyć, dostaliśmy również wszystkie potrzebne narzędzia do przetrwania - od nas zależy czy będziemy chcieli myśleć i działać, czy nie. Żadne przykazania czy dogmaty nie zastąpią zdolności ludzkiego myślenia. Jeśli ktoś nie chce się rozwijać, działać i iść na przód - to czemu Bogowie bądź Bóg ma mu pomóc? Od kiedy to pomaga się nierobowi? To wydaje się dosyć logiczne, natomiast nie logiczne dla mnie jest modlenie się katolików dosłownie o wszystko - o pogodę, o samochód, o kopa w d... dla sąsiada. Tym się na pewno różnimy.
Rodzimowierstwo Słowiańskie skupia w sobie najważniejsze wartości:
- Wiara i tradycja - tradycja słowiańska, nasza tożsamość i duma. Lud słowiański nigdy nie był gorszy od innych, co próbuje nam się wmówić na każdym kroku.
- Rodzina, Ród - element najważniejszy w życiu człowieka. Rody były nawet u Przodków wręcz święte. Szanowany był ten, kto szanuje ród swój.
- Wolność - od zarania Słowianie byli ludem, który zawsze chciał być wolny i zawsze potrafił to wywalczyć. Historia Polski jest tego najlepszym przykładem.
- Szacunek dla natury, bycie częścią jej - dla nas Ziemia nie jest "łez padołem" i nie zamierzamy "uczynić sobie jej poddanej" jak napisano w Biblii. Jesteśmy częścią natury, częścią tego wielkiego mechanizmu i nie mamy prawa go niszczyć czy próbować panować. Obowiązkiem jest szacunek dla Matki Ziemi (która jest matką i żywicielką) i życie w zgodzie z nią i innymi, którzy są jej częścią.
- Pamięć Przodków - ogromny, wiekowy szacunek dla Przodków, pamięć, okazywanie tego również w postaci składania darów dla Nich. Chrześcijaństwo na początku nie miało swojego święta zmarłych. Powstało ono właśnie przez tradycję pogan.
Nie ma tu oczywiście pojęcia wielkiego grzechu czy też spowiedzi. Tu nikt nie poklepie po ramieniu i nie powie, że "będzie dobrze". Jeśli zrobiłeś coś negatywnego - musisz to naprawić własnymi rękami i czynem. Nie ma łatwo, że pójdzie się na spowiedź i z głowy. Prawo naturalne jest twarde i nie jasne dla każdego. Tak jak nie ma wiary, która pasowałaby każdemu.
Przywiązujemy również uwagę do imion, które w naszym kraju niestety najczęściej nie są rodzime. Bardzo dużo jest imion semickich, chociaż nie jesteśmy ani ludem ani narodem semickim, tylko słowiańskim. Inne kraje dbają o swoje imiona, np. Słowacja albo Rosja, Polska natomiast niestety nie. Dodatkowo dochodzi zeszmacenie się w postaci różnych "Dżesik" (pisownia zaproponowana przez niektórych rodziców), Soń (chodzi o imię Sonia, nie wiadomo jak to pisać, bo obce) i innych takich Denisów. Także tutaj wiara łączy się z tradycją i podtrzymaniem tożsamości konkretnie rodzimej, a nie nabytej.
Generalnie pogaństwo odrodziło się w całej Europie. W krajach słowiańskich mamy Rodzimowierców, w Rosji nawet powstała uczelnia rodzimowiercza, a na Ukrainie posągi Bogów wracają na swoje pradawne miejsce i to publicznie. W krajach celtyckich znów można spotkać Druidów, aczkolwiek przypominam, że są to ludzie myślący tak jak myśli się dziś, nie usłyszycie od nich mądrości sprzed wieków. Do tego opisywane wcześniej Asatru i całkiem nowa wiara - Wicca.
Natomiast jeśli idzie o terminy pogaństwo i neopogaństwo to jest istotna różnica między nimi:
- wiara pogańska, to wiara, która ma swoje korzenie w danym narodzie i jego kulturze, w naszym przypadku jest to wiara rodzima, której elementy mamy we wszystkich świętach katolickich (choinka, sianko pod obrusem, pisanki, wolne miejsce przy stole, obdarowywanie się prezentami, Śmigus-Dyngus, zapalanie Ognia w postaci znicza na grobie i wiele innych), które nawet datami pokrywają się z pogańskimi.
- neopogaństwo natomiast to wszystkie nowe ruchy religijne, które nie posiadają korzeni w żadnym narodzie ani kulturze czy tradycji, nie są poświadczone historycznie. Najczęściej nie mają nawet 100 lat.
Można do takiego ruchu zakwalifikować Wicca, (jeśli już) które rzeczywiście nie ma 100 lat, bazuje na innych wiarach pogańskich, ale nie ma korzeni nigdzie. "Szuflada" jest osobnym tematem. Jednocześnie to właśnie Wikanie oraz wyznawcy Asatru wywalczyli w Brytanii, Anglii oraz Ameryce wolne w swoje święta oraz możliwość znaczenia pochówków symbolami swojej wiary.
Także reasumując dzisiejsze pogaństwo jest wiarą, która potrafi dostosować się do czasów dzisiejszych, zachowując swoje wartości i symbole, czego nie potrafią religie monoteistyczne. W Hinduizmie jest nawet parę elementów zbieżnych z religiami pogańskimi. Wszak, to ten sam korzeń indoeuropejski - z niego się wywodzimy, stąd podobieństwa.
Na obrzędach bywają różni ludzie, nawet różnej wiary - od Chrześcijan, po Hindusów. Przybycie ludzi, często rodzin to wspaniały widok. Nawet jeśli są ateistami, to chcą poznać wiarę i tradycję Przodków, nie na skansenie historycznym, ale wśród żywych wyznawców. Niedawny widok całej rodziny wyznającej Starą Wiarę jest dla mnie powodem do dumy. 9 latka ze Świętowitem na szyi jest widokiem pozytywnie rokującym na przyszłość.
Ktoś tu napisał o przebierańcach - radzę uważać na słowa. Prawdziwi wyznawcy nie są przebierańcami, ba - ubierają się jak zwykły człowiek, nawet podczas obrzędu. Prawdziwa wiara nie koniecznie musi zawierać wielką księgę, w której wszystko spisano i tak ma być, "bo tak". Wiary są bardzo różne, ale jedynie człowiek z wiedzą będzie potrafił odróżnić je od właśnie sekt. Zamieszczenie tego tematu w "sektach" jest obraźliwe. Bardziej do sekty pasuje kościół katolicki, bo nie tak łatwo z niego odejść, kościół ten "pobiera" pieniądze od wiernych (w średniowieczu siłą) i uważa, że ma monopol na prawdę o świecie, na podstawie pisma sporządzonego przez mieszkańców kraju semickiego. W związkach Rodzimej Wiary żaden członek nie płaci za nic, nikt go nie trzyma na siłę i nikt nie nakazuje mu przyjąć poglądów drugiego człowieka. Wiara nie musi być schematem sterującym masami. A co masowość powoduje to chyba każdy widzi. Ilu jest prawdziwych katolików w tym kraju, ba, takich co znają historię ? Może połowa ze wszystkich ludzi. Aczkolwiek obstawiałbym 45%, w końcu liczy się ilość chrztów, a nie to, co realnie człowiek praktykuje.
Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłem, chociaż sam poczułem się urażony tym tematem w takim dziale.
Na koniec parę linków, dla szerszej wiedzy:
Wywiad z Hilmarem Hilmarssonem - Przywódca Asatru z Islandii
Rodzimy Kościół Polski
ZZW Słowiańska Wiara
Watra - Wspólnota Rodzimowierców
Niklot - to akurat nie jest związek wyznaniowy, lecz stowarzyszenie na rzecz tradycji i kultury.
Międzynarodowa Federacja Pogańska
Tyle na temat, aczkolwiek nie wyczerpałem nawet połowy jego treści. Mam jednak nadzieję, że ta lektura poszerzy wasze horyzonty, chyba, że jesteście ortodoksyjni w innych wiarach i nie macie żadnej tolerancji dla innych. Jednak tekst adresowany jest do ludzi myślących.
Wybacz. O ile na temat ruchów neopogańskich można dyskutować i powiedzieć na pewno wiele to z jednym faktem nie można się spierać: neopogaństwo ma tyle wspólnego z dawną wiarą pogańską, co renesans z antykiem. Jedno się na drugim wzoruje ale nim nie jest. Co więcej, założenia Asartu są momentami sprzeczne z ustaleniami naukowców badających religię dawnych Skandynawów. To samo można powiedzieć o polskich Rodzimowiercach. Nie chcę nikogo obrazić ale muszę tu wyrazić swoje zdanie: jak można wyznawać wiarę, która została (dość z resztą opacznie) odtworzona, wyciągnięta z grobu, można by rzecz? Przecież my tak na prawdę nie wiemy jak wyglądała wiara dawnych Słowian, a jeszcze mniej Skandynawów (bo jeśli chodzi o obrządek to więcej mamy źródeł dla Słowian). My się tego jedynie domyślamy na podstawie skąpych źródeł. Ergo: jak można wierzyć w coś, co zostało, nota bene, sztucznie stworzone i ma jedynie imitować coś co było kiedyś?
Cóż, dzisiejsi Chrześcijanie również różnią się od tych pierwszych, prawda? I nie mam potrzeby atakować katolicyzmu od tak sobie. Jeśli coś mi nie pasuję, to mówię - nie wspominałem przecież o różnych bardzo negatywnych zachowaniach przedstawicieli tej instytucji, zwłaszcza w małych miejscowościach, gdzie nie wierzących traktują gorzej niż się można spodziewać. Uprzedzam, że na pewno nie wszędzie, ale takie, dosyć częste przypadki są.
Wiedzę można brać z różnych źródeł. Ja polecam książkę Aleksandra Gieysztora "Mitologia Słowian".
A poza tym dobrze napisałeś - nie jesteśmy tacy, jak ludzie dawniej. Staramy się widzieć wszystko co wierzymy w naturze. Ona jest najlepszym źródłem tak na prawdę. To, że nie znamy różnych konkretnych działań, jakie wykonywali Przodkowie kiedyś to trudno. Widocznie tak miało być, a na miejsce tego, co zapomniane ma przyjść nowe. Obojętne czy nazwiesz to pogaństwem, czy neopogaństwem to jest to faktem, a przy wszystkich wartościach jakie wyznajemy nikt nie powinien szukać tu problemu. Problemem to jest gdy ma się do wyboru albo katolicyzm albo ateizm. Ja ateistą nigdy nie byłem, a od katolicyzmu musiałem odejść. Inne wielkie wiary raczej nie wchodzą w grę.
Co do siły bóstw, to nie ma ona nic wspólnego z ilością wyznawców. To, że Islam ma tylu wyznawców, to efekt ogromnego rozmnażania się tego ludu (kilka żon, wielodzietność) tego, że każdy młody od urodzenia jest islamistą. Tak jak tutaj większość od urodzenia jest chrzczona i wpisana w katolicyzm. To są działania, które potęgują ilość wyznawców. Tyle, że o ile w Islamie rzeczywiście ci ludzie są wierzący, to tutaj większość ludzi ma chrzest, ale co raz więcej ludzi odchodzi od kościoła, nie praktykuje tej wiary. Więc jeśli idzie o siłę Bogów to kwestia sporna. Równie dobrze mogę uznać, że to Świętowit jest najpotężniejszy bo jego wpływy nadal są widoczne po tylu wiekach. Nie ma tu jednak monopolu na prawdę, każdy ma prawo to widzieć po swojemu. Rodzimy Kościół Polski widzi to jeszcze inaczej - mianowicie, że Bogów może być wielu, ale Najwyższy jest tylko jeden, dla wszystkich. Podobnie widzą to dzisiejsi Indianie. Jedni nazywają go Allah, inni Jahwe, jeszcze inni Świętowit, a jest jeszcze Shiva. Potomkowie dawnych Indian mają jeszcze jakieś swoje imię Najwyższego. Polecam ten link:
Kilka słów od rdzennego Amerykanina - jego sposób pojmowania jest podobny do sposobu widzenia świata przez dzisiejszych pogan.
Poza tym jeśli nadal jest coś nie jasne, to wystarczy zajrzeć na strony, nawet na wikipedię (jeśli już) i tyle. Chrześcijanie też nie mieli łatwo na początku, każdy ich wyśmiewał, nikt nie traktował poważnie. Jednak bez względu na wszystko przy odpowiednim szczęściu skłonili świat do swojego widzenia i swojego pojęcia różnych wartości, mimo, że to lud pustynny, który inaczej świat rozumie niż reszta. Równie dobrze sytuację mogła wykorzystać jakaś inna wiara czy sekta (dla wielu ludzi pierwsi chrześcijanie byli po prostu jedną z żydowskich sekt) i zdobyć dominację w świecie. A zdobywano ja najczęściej siłą, no nie ? Dziś nikt się nie zastanawia co było kiedyś i jak do tego doszło. Ba, jeden ksiądz powiedział, że o przewinieniach kościoła we wczesnym i późniejszym średniowieczu mówić nie wolno, bo to wstyd. I lepiej aby ludzie nie wiedzieli wszystkiego. No to skoro ksiądz tak mówi, to coś w tym jest.
Jedno jest pewne: dawniej ludzie szukali sacrum w naturze, my czynimy to samo, nawet jeśli wychodzi to zupełnie inaczej. Nie jest powiedziane, że musi być tak, jak napisałeś. Dla laika jasne powinny być wartości i zasady, które wyznajemy, a to, że ktoś to podważa albo szuka dziury w całym to już nie ważne, nie liczy się. Ja mogę podważać zachowanie instytucji KK, to nie jest żaden problem - ale po co? Mam ciekawsze rzeczy do robienia niż spieranie się o wiarę. Każdy winien mieć swoją.
A co do zmiany mentalności to nie bardzo rozumiem o czym mówisz. My nikogo nie staramy się przeciągać na naszą stronę, nie chodzimy i nie mówimy o swojej wierze, chyba, że ktoś zapyta. Jeśli już coś przekazujemy to wiedzę na temat tradycji bądź innych spraw. Nikogo nie nawracamy, to by było chore. Od nawracania i narzucania swojego zdania jest wiadoma instytucja, prawda? Najlepiej jednak w tym przypadku pasuje jedno zdanie, prosto z Indii: każda droga do Boga jest dobra. I tyle.
To, że Islam ma tylu wyznawców, to efekt ogromnego rozmnażania się tego ludu (kilka żon, wielodzietność) tego, że każdy młody od urodzenia jest islamistą. Tak jak tutaj większość od urodzenia jest chrzczona i wpisana w katolicyzm. To są działania, które potęgują ilość wyznawców. Ha, w przypadku Islamu jest nieco inaczej. W Europie to nie ilość urodzeń ale właśnie ilość neofitów wpływa na przyrost wiernych.
Widzisz, tym również różnimy się od dawnych Słowian - ta wiara jest elastyczna, zachowuje swoje wartości, nawet jeśli są one powstałe dzisiaj i dzięki temu ma możliwość dostosowania się. Podejrzewam, że Asatryjczycy nawet jakby chcieli składać ofiary, to by nie mogli bo żyjemy w czasach, w których po prostu jest to zakazane. Stąd konieczne są zmiany właśnie tego typu. A czy nie dokonujemy czasem profanacji ? Nie sądzę, ponieważ nie uważamy się konkretnie za wielkich spadkobierców - ta wiara jest wiarą nawiązującą do religii dawnej, ale nie przedstawia wszystkiego czym ona była z wymienionych wyżej powodów. Poza tym oprócz spojrzenia naukowego na wszystkie te sprawy liczy się również duchowość, której tu nie brakuje. Terminy neopogaństwo i inne to tylko terminy rzecz jasna. Są tu cechy pozwalające nazwać to pogaństwem, np. politeizm i po prostu fakt, że nie jest to Chrześcijaństwo. Dawniej wyznawców Islamu również nazywano poganami, dopóki Krzyżowcy nie dostali po łbie, nie ? Zadziwia mnie jednak, że niektórzy księża próbują mi wmówić, że np. Buddyzm to też Chrześcijaństwo. A może czegoś nie wiem? Kto wie. Dla mnie wychowywanie w naturze to też prawda. Dorastałem właśnie w takich warunkach, dla niektórych były one beznadziejne, ale dziś jestem z tego dumny. Przeżycia różnego rodzaju wynikające z przebywaniem w naturze przez wiele lat młodości spowodowały, że taka wiara jest mi znacznie bliższa, niż inne. Mimo, iż dziś wszyscy wiemy jak powstaje piorun itp.
Fakt faktem, jestem kimś, kto rzadko bierze udział w rozległych dyskusjach. Super oczytany również nie jestem póki co, więc posłużę się tekstem sporządzonym specjalnie dla ludzi, którzy mają dużo pytań w tej sprawie. Mam nadzieję, że znajdziesz w nim wszystkie odpowiedzi, wszak jest obszerny.
Neopogaństwo, rodzimowierstwo i pseudorodzimowierstwo...
Dawniej wyznawców Islamu również nazywano poganami, dopóki Krzyżowcy nie dostali po łbie, nie ? Nie Nazywano ich niewiernymi. Wiedziano, że wierzą w tego samego Boga.
Artkuł, który podliknowałeś przeczytałem i w paru punktach bym się nie zgodził. Słowa mają wielką moc (tylko bez żadnych skojarzeń) i trzeba nazywać rzeczy po imieniu. Neopogaństwo to neopogaństwo, pogaństwo to pogaństwo itd.
Ok, jak już tak obstajesz przy tym - niech będzie. Jednak nie należy wpisywać nas w działalność sekciarską, ponieważ sektą nie jesteśmy i nie mamy nic wspólnego z Moonem czy innymi takimi. Aczkolwiek zawsze znajdą się tacy, co będą na siłę przypisywać coś negatywnego z racji bycia przeciwnikiem danego wyznania.
Jedno jest pewne: dawniej ludzie szukali sacrum w naturze,
No i większość już z tego wyrosła
Doprawdy? Raczej nie, bo wszyscy jesteśmy częścią natury i to ona nami steruje. Do tej pory ludzie obnoszą się z szacunkiem do wielu takich miejsc. Za to wyrosnąć można z myślenia, że żydowski buntownik zbawił świat.
To jest właśnie myślenie wywodzące się z mroków średniowiecza. Ew. w najlepszym wypadku z Renesansu, jeśli weźmiemy pod uwagę Majów, Inków, czy Azteków, którzy do XVI wieku wierzyli, że bogiem jest Słońce.
Ale ok. Ja rozumiem, że niektórzy jeszcze mogą chcieć się w to bawić. Tylko to jest jak próba powrotu do technologii rodem ze średniowiecza. Ale może można i tak.
Niestety, nie jest to żadna próba powrotu. Nie tylko my uważamy, że człowiek powinien mieć większą więź z naturą, od której odszedł już tak daleko, że zaczyna ją niszczyć w każdy możliwy sposób - a to się zemści na wszystkich. Nie ma prawidłowego bytu ludzkiego bez szanowania praw naturalnych, praw przyrody, a więc życia w zgodzie z nimi. Ten temat wybiega poza ramy czy to religijne czy inne. Jednak ta więź może być traktowana jako sacrum. Jasne, że inne niż np. relikwie i inne tego typu sprawy, ale jednak. I nikomu to przeszkadzać nie powinno, bo co innego gdy ktoś się bawi, a co innego gdy ktoś czuje się częścią świata w którym żyje - a nie jego panem i władcą. Wydaje mi się, że ludzie nie wychowujący się w naturze nie zrozumieją tego. Aczkolwiek to żadna reguła.
Ja rozumiem szacunek do otaczającego nas świata i co za tym idzie natury. Ale traktowanie jej samej jako sacrum to moim zdaniem gruba przesada.
Nie wiem, może słowo sacrum tu nie pasuje, ale można traktować i naturę i wszystko czego częścią jesteśmy jako pewnego rodzaju świętość. Zbiega się to oczywiście z tym jak Przodkowie traktowali takie miejsca oraz z dzisiejszą wiedzą na ten temat, która potrafi zaskakiwać. Ostatecznie wielu Rodzimowierców przyjmuję za zasadę fakt rozwoju - aby rozwijać się i iść na przód tak jak to się dzieje w naturze. Być może jest to dosyć symboliczne porównanie, ale działa u ludzi bardzo pozytywnie.
Osobiście wolę traktować jak sacrum naturę niż starą książkę.
Z tym traktowaniem natury jako sacrum to też wielka przesada. Dawni Słowianie mieli, owszem, święte gaje, ale było one święte bo w nich zamieszkiwało bóstwo. Co co nie było świętym gajem za pewnie nie cieszyło się takim szacunkiem. Poza tym w dawnej religii Słowian nie chodziło o kultu przyrody czy na natury, ale o kult sił natury - niebezpiecznych, nieprzewidywalnych ale i dobroczynnych, jak piorun(burze), słońce. Jeśli chodzi o pomniejsze bożki jak wodnice, południce itp., to w naszym łacińskim rozumieniu nazywali byśmy je demonami, złymi duchami. Ich się bano, wiedziano, że tam są (bo każde z nich jest personifikacją jakiegoś niebezpieczeństwa), ale nie oddawano im żadnej czci.
Z demonami fakt, a jeżeli składano jakieś ofiary to raczej demonom pozytywnym, które uważano za dobre.
No oczywiście, że nie każde miejsce w naturze było otaczane czcią. Szanuję całą naturę, ale mam swoje miejsce, które traktuję poważniej niż inne. Jest dla mnie ważniejsze.