wika
Cudzysłów użyłem z wiadomych względów - musiałem go użyć, bo pomimo oficjalnego status quo po cichu popieraliśmy Habsburgów z którymi pozostawaliśmy przecież w sojuszu. Wojna dość znacząco wpłynęła na sytuacje polityczną ówczesnej Europy, chociażby osłabieniem monarchii Habsbugrów oraz powstaniem nowej potęgi jaką stała się Szwecja. Wpłynęło to dość poważnie na późniejsze losy Polski o czym można było się przekonać po 1648, ponieważ takie ukształtowanie się sił politycznych w Europie nie było nam na rękę. Można by rzec, że nic nie zyskaliśmy a sporo straciliśmy m.in. pozycje na południowym Bałtyku wskutek wzrostu potęgi Szwecji, co później okaże się brzemienne w skutkach.
Analiza zdarzeń i historia alternatywna
Jak mogły potoczyć się losy wojny żebyśmy do niej przystąpili? I czy byliśmy w ogóle wstanie do niej przystąpić? Spróbuje poniżej przeanalizować obie kwestie, a następnie zapraszam do dyskusji.
Na drugie pytanie odpowiem krótko - każdy mądry naród w czasie pokoju szykuje się do wojny. My tego nie zrobiliśmy czego skutkiem były późniejsze klęski w XVII w., jednak ostatecznie udowodniliśmy, że byliśmy w stanie sobie poradzić z wojną ze wszystkimi z naszych sąsiadów tracąc przy tym jedynie ułamkową część terytorium (jedynie w skutek braku konsekwencji w prowadzeniu wojny i złej dyplomacji) i niestety tracąc sporą część ludności i osłabiając podstawy ekonomiczne kraju przez zniszczenie ośrodków miejskich, a także wsi do tego stopnia, że zaczęliśmy z tego podnosić się dopiero w drugiej połowie XVIII w., kiedy było już jednak na to za późno. Wszystko to wynikało z kolei z toczenia wojen obronnych zamiast wyprzedzania działań przeciwnika i toczenia wojny na jego terytorium (na wzór Rzymian z okresu świetności). Także kwestie "możliwości" toczenia wojny 30-letniej były jedynie kwestią chęci i mobilizacji społeczeństwa szlacheckiego, które jednak jak wiemy było nie chętne toczeniu nowych wojen ze względu na groźbę wzrostu władzy króla oraz na nowe podatki (cóż za krótkowzroczność i całkowite zatracenie instynktu państwowego na rzecz prywaty i lokalnych interesów). A więc byliśmy w stanie, bo nikt mi nie powie, że nie, a jedynie zwyczajnie w świecie z tej "okazji" nie skorzystaliśmy.
MOŻLIWE OPCJE STANOWISKA RZECZYPOSPOLITEJ WOBEC WOJNY 30-letniej
0. Opcja 0 ponieważ tak traktuje status quo, zarówno dosłowny jak i ten, który "mieliśmy" w latach 1618-48, a z którego nam nic nie przyszło w skutek braku konsekwencji Zygmunta III i naszego parlamentu. Postawa taka sprawiała, że znaleźliśmy się na uboczu wydarzeń i jedynie przedłużyliśmy nasze czekanie na to co było nieuniknione. Wprawdzie z prawdziwego status quo dużo więcej też by nie wynikło, a na dodatek moglibyśmy stracić ważnego sojusznika jakim byli przynajmniej na papierze Habsburgowie (z sojuszu z Francją nic zyskać nie mogliśmy, gdyż ta ówczesna potęga zaabsorbowana własnymi sprawami mogła przydać się jedynie do szachowania Habsburgów z czego i tak nigdy nie skorzystaliśmy).
Tak więc temat ten pomijam i przechodzę do kwestii ewentualnej walki po stronie Habsburgów lub ich przeciwników nazwanych po przystąpieniu Szwecji do wojny Ligą Protestancką.
1. Opcja pierwsza, czyli przystąpienie do wojny po stronie Ligi Protestanckiej, wydaje się ona mało prawdopodobna ze względu na wcześniejsze zatargi ze Szwecją i roszczenia Zygmunta III do tronu szwedzkiego jak i jego osobistą niechęć do protestantyzmu. Wpływały poza tym na to nasze stosunki z papiestwem, które władcy polscy zawsze wysoko cenili oraz nasz mariaż z Habsburgami. Jak widać same przeszkody, nic nas z nimi nie łączyło, ale za to wiele dzieliło. Król na pewno by na taki pomysł jak walka przeciw Habsburgom nie wpadł, mógł go do niej zmusić jedynie silny nacisk ze strony szlachty i magnaterii ale i ta przecież zdecydowanie wolała utrzymać status quo.
Przyjmijmy, że jednak wszystkim odbiło na czele z królem, który zrzeka się korony Szwecji i znaleźliśmy się po stronie Ligi Protestanckiej. Co zyskujemy? Wroga w postaci zawsze niebezpiecznych Habsburgów, którzy o ile nie zostaliby definitywnie pokonani stanowiliby dla nas spore zagrożenie. Stracilibyśmy w ten sposób potencjalnego sojusznika przeciwko Turkom nie mówiąc, że zapewne staraliby się pozyskać sojusznika w postaci chętnej do wojny z Polską Moskwy, która na pewno by wtedy na nas uderzyła, nie wspominając , że chcieliby za wszelką cenę odebrać nam Śląsk i Czechy, czyli jedyne terytoria które moglibyśmy zyskać na tej wojnie (nie sądzę by Szwecja i Brandenburgia pozwoliły by nam przyłączyć Prusy i Pomorze, które przecież były ich głównym łupem wojennym). Tak więc uwikłali byśmy się w wojnę z Habsburgami, a do tego wcześniej czy później i tak musiało dojść do konfliktu ze Szwecją, Moskwą i Brandenburgią. Jedyny plus, że może wtedy dyplomatycznie wspierałaby nas Turcja oraz militarnie znajdujący się pod jej protektoratem Siedmiogród i tradycyjnie już wroga Habsburgom Francja ale nie sądzę, że dało by się wyjść zwycięsko z wojen z tyloma sąsiadami, zwłaszcza, że Turcja do końca pozostawałaby niepewna. Zresztą Polacy jako chrześcijanie raczej nie chcieli by bratać się z Turcją, a już napewno nie chcieliby żeby ewentualnie przystąpiła po ich stronie do wojny, co nie dość, że godziło w naszą chrześcijańską duszę to na dodatek powodowało by zbyt duże wzmocnienie Imperium Osmańskiego, które i tak było już wystarczająco dla nas groźne. A nawet jeśli Turcja pozostałaby chociaż neutralna w tym konflikcie, to do powstania na Ukrainie w wyniku braku zajęcia dla Kozaków w postaci wojny z Turcją doszłoby najpewniej i tak. Wydaje się ,że cała ta opcja wojny przeciw Habsburgom osłabiłaby jedynie państwo i doprowadziła do rozbiorów; możliwe, że szybciej niż miały one miejsce jeśli społeczeństwo szlacheckie nie zmobilizowałoby się odpowiednio. Uważam tą opcje za niebezpieczną, a to ze względu na ówczesne stosunki między państwami w Europie, a szczególnie osobistą niechęć Zygmunta III i nastrojami panującymi wśród naszej szlachty do przystąpienie po stronie Ligi Protestanckiej. Jak widać raczej było to niemożliwe.
2. Rzeczpospolita Obojga Narodów chwalebnie przystępuje do Ligi Katolickiej po stronie Habsburgów. Wydaje mi się, że ta opcja nawet specjalnie nie zmieniłaby naszego udawanego status quo, bo przecież w 1619r. i tak wysłaliśmy Lisowczyków na Siedmiogród, co później przysporzyło nam śmiertelnego wroga i rozjuszyło Turcję, która ruszyła na nas w 1620, ale jednak szybko się uspokoiła w 1621 po zrzeczeniu się przez nas wpływów w państwach naddunajskich. Szwecja w tym czasie i tak siedziała cicho, bo nie była jeszcze gotowa do wojny, a z Rosją właśnie podpisaliśmy w 1619 korzystny rozejm w Dywilinie ,zresztą miała ona wtedy własne problemy. Moglibyśmy wtedy spokojnie przystąpić do wojny po stronie Habsburgów. Starczyło wtedy "pomóc" w tłumieniu powstania na Śląsku, który de facto mógł się wtedy stać naszą nagrodą za pomoc Habsburgom ,a następnie najechać Brandenburgię, która niefortunnie w 1618r. uzyskała zgodę Zygmunta III na sukcesję w Prusach Książęcych, oraz zajmowała sporą część dawnych ziem Polskich na terytorium tzw. Nowej Marchii. Co do tego, że na razie byśmy wychodzili zwycięsko jestem pewien na 100%. Następnie do wojny włączyła by się Szwecja, która i tak przecież walczyła z nami w latach 1621-26 o Inflanty, a następnie 1626-29 o kontrole nad portami pruskimi i pomorskimi, a z którą jak pamiętamy przegraliśmy, dzięki czemu Gustaw Adolf uzyskał sporą część dochodów z ceł z Gdańska, Królewca oraz innych portów dzięki którym mógł sfinansować swoją kampanię w Niemczech. Myślę jednak, że kosztowałoby to nas i tak dużo mniej wysiłku niż odparcie później "Potopu Szwedzkiego", który był przecież konsekwencją wzrostu potęgi Szwecji po wojnie 30-letniej. Myślę, że na tym etapie wojny ze Szwedami można było jeszcze wygrać, gdyż przypomnijmy, że swe sukcesy w Niemczech Gustaw Adolf w dużej mierze odnosił dzięki niemieckim rekrutom i sojusznikom,którzy dominowali w jego armii oraz dzięki wsparciu społeczeństwa protestanckiego. Zresztą Gustaw Adolf wychodził z założenia, że "Wojna żywi się sama", co jest dosłownym przytoczeniem jego słów. Dopiero w Niemczech jego armia strasznie się rozrosła i zyskała siłę bojową. Tymczasem myślę, że w początkowym etapie wojny byłoby możliwe powstrzymanie Szwedów na wybrzeżu, gdyż u nas jego armia bez wsparcia jakie miał w Niemczech padłaby raczej z głodu, zresztą w bitwie pod Gniewem Szwedzi dysponowali niespełna 12 tysięczną armią (niestety najnowocześniejszą w ówczesnej Europie), następnie jako waleczny i ambitny władca niczym Pyrrus po porażce z Rzymianami, który udał się na Sycylię, Gustaw Adolf wylądował by i tak w Niemczech, gdzie odniósłby tym razem raczej porażkę niźli sukces, a nawet jeśli sytuacja powtórzyłaby się do tej jaka miała miejsce w historii, czyli Gustaw Adolf walczyłby z powodzeniem w Niemczech, a my tymczasem wspieralibyśmy LigęKatolicką dywersyjnymi działaniami i odpierali w 1632 r. Moskali, którzy w porozumieniu ze Szwecją nas najechali. Jak wiadomo Gustaw Adolf zginął,
my odparliśmy atak Moskwy zresztą z niemałym sukcesem, bo rozejm z 1634 r. w Polanowie dawał nam we władanie spore ziemie należące wcześniej do Moskwy i ustanawiał "pokój wieczysty", który przy dobrej dyplomacji i sytuacji politycznej można było utrzymać dłużej niż do 1654 roku. Następnie starczyło rzucić nasze siły na zachód w celu odbicia Inflant Szwedom i dobić protestantów ze szczególnym uwzględnieniem Brandenburczyków którzy w 1631 r. dołączyli do wojny po stronie Szwecji, a którym za niedotrzymanie wierności swojemu lennikowi jakim z Prus Książęcych był władca Polski można było zabrać takowe, a następnie po zakończeniu wojny uzyskać aneksje ich ziem po "naszej" stronie Odry oraz uzyskać aneksje Pomorza, gdzie jak wiadomo w 1637 r. wymarła rodzima dynasta książąt pomorskich i ziemie pozostawały te bez władcy, a wiemy z historii, że zostały podzielone pomiędzy Szwecję i Brandenburgię w 1648 po zakończeniu wojny 30-letniej. W przypadku jednak naszej historii alternatywnej owe państwa zostały wyłączone z gry i przynajmniej wschodnia część Pomorza zostałaby nam przyznana.
Jak widać udało nam się wrócić do granic piastowskich na zachodzie i uzyskać w ten sposób Śląsk z około 1,5 mln ludności oraz Pomorze z 350 tys. (ludności Prus Książęcych nie znam, ale zapewne nie przekraczała ćwierć miliona). Przybyłoby nam w ten sposób 2 mln obywateli (wobec 8 mln z 1569 i szacunkowo 12 mln z 1634 po Polanowie) oraz dobrze rozwinięty Śląsk, a także ważne porty na Pomorzu i w Prusach. Ponadto król mógłby któreś z przyłączonych księstw nadać swojemu synowi w lenno czym uzyskałby wzmocnienie władzy królewskiej i swojej dynastii. Dodatkowo jak widać Szwecja nie stałaby się potęgą jaką później się stała, Brandenburgia została by zepchnięta do roli podrzędnego państwa Rzeszy, a Habsburgowie wzmocnili by swoją władzę w Rzeszy i mogli skupić się na konfliktach z Francją i Turcją pozostając naszym cennym sojusznikiem wobec zagrożenia tureckiego. Idąc dalej można było pójść za ciosem i wywołać wraz z Habsburgami konflikt z Turcją.
Ryzyko byłe spore ale na pewno mniejsze niż te, które spowodowało dla nas powstanie Chmielnickiego i jego konsekwencje. Jak wiemy w 1648 Król Władysław IV Waza zebrał ponad 70 tysięcy żołnierzy na wojnę z Turcją na którą jednak zgody nie wydał parlament (a żołd trzeba było i tak zapłacić), ponadto Kozacy dla swego ukochanego króla obiecali ponad 40 tysięcy Kozaków Zaporoskich, a niektóre źródła mówią, że ich zdolności mobilizacyjne były większe( 60- 100 tys., sam rejestr kozacki po ugodzie w Hadziaczu obejmował 40 tysięcy), wystarczyło pójść na ustępstwa wobec Kozaków na które i tak musieliśmy pójść i ruszyć na wojnę z Portą Otomańską i Tatarami. Myślę, że przy wsparciu papiestwa, Habsburgów i Wenecji (może Hiszpanii?) z Zachodu oraz liczbie wojsk jakie byliśmy wstanie sami wystawić, potęga Turcji raz na zawsze zostałaby złamana i to dużo wcześniej niż przed 1683 rokiem. Starczyło wyprzedzić historię ,która nastąpiła 24 lata później i za wzorem starożytnych Rzymian przenieść wojnę na terytorium wroga, która co udowodnił Gustaw Adolf "żywiłaby się sama". Oczywiście możliwy był by atak Szwecji i Moskwy jak miało to miejsce w latach 1655-1660, ale Szwecja bez sukcesów wojny 30-letniej nie byłaby aż tak groźna, a tymczasem Rosja była w owym czasie średnio groźnym przeciwnikiem co udowodnił Lubomirski pod Połonką i Cudnowem (1660 r., czyli teoretycznie byliśmy strasznie osłabieni wojną ze Szwecją, choć trzeba przyznać, że wsparli nas wtedy Tatarzy), zresztą gdyby nie powstanie Kozackie do którego w tej wersji zdarzeń alternatywnych nie doszło Rosja raczej nie przystąpiłaby do działań przeciw nam, a możliwe, że dałaby się namówić na wspólną wojnę przeciwko Turkom lub Szwedom, gdzie ich łupem mogły paść ziemie od Karelii przez Narwę aż po Dźwinę. Nawet chwilowa wojna na dwa fronty nie mogłaby nas pozbawić ostatecznego sukcesu w wojnie z Turcją,gdyż w owych czasach Imperium Osmańskie mimo,że terytorialnie obejmowało ponad 2 mln km2 ,chyliło się już powoli ku upadkowi,a ich armia jak na ówczesnie czasy stawała się już powoli przestarzała. Tak więc w 1699, a może już 1683 byśmy cieszyli się z Polski od morza do morza( pytanie czy do Czarnego czy Marmara?), pozbawionej potencjalnie niebezpiecznych przeciwników. W najgorszym przypadku mogliśmy znieść chanat krymski i opanować tureckie twierdze i porty czarnomorskie oraz uzyskać protektorat nad Mołdawią i Wołoszczyzną. W najlepszym spełnić marzenie Władysława IV, a wcześniej młodego Władysława Warneńczyka i wygnać raz na zawsze Turków z Europy co ustanowiło by nas jedyną potęgą w Europie Wschodniej.
Oczywiście powyższy scenariusz nie został zrealizowany nie z powodu panujących wówczas królów z dynastii Wazów (chodź mam wątpliwości co do Zygmunta III, gdyż przekładał chęć odzyskania korony szwedzkiej nad interes Polski), a na pewno już nie z powodu Władysława IV, ale z powodu sprzeciwu opozycji magnackiej i szlacheckiej, które bały się wzrostu potęgi władcy oraz nowych podatków na rzecz państwa czyli utracenie swych do tychczasowych przywilejów i swej "złotej wolności szlacheckiej". Co takie myślenie szlachty przyniosło wiadomo, gdyż w owym czasie nie dało się zbudować silnego państwa bez rozbudowy centralnej administracji oraz dodatkowych świadczeń na rzecz armii. czyli utracenie swych dotychczasowych przywilejów i złotej wolności szlacheckiej. Co takie myślenie szlachty przyniosło wiadomo, gdyż w owym czasie nie dało się zbudować silnego państwa bez rozbudowy centralnej administracji oraz dodatkowych świadczeń na rzecz armii (najlepszym przykładem reform w państwie ku temu zmierzających była Szwecja Gustawa Adolfa, który wprowadził wiele reform administracyjnych i wojskowych tworząc z ludnościowo niewielkiej Szwecji w zaledwie kilkanaście lat najsilniejsze państwo w Europie północnej do czasu wojny północnej)
Przypomnijmy, że ówczesne mocarstwa były wtedy rządzone w sposób absolutny przez swych władców ale to już inna kwestia zdradzająca kolejny temat, który podejmę na tym forum.
przystąpienie do wojny po stronie Ligi Protestanckiej, wydaje się ona mało prawdopodobna ze względu na wcześniejsze zatargi ze Szwecją i roszczenia Zygmunta III do tronu szwedzkiego
to faktycznie był powód uprzedzenia Zygmunta, ale gdyby wzniósł się ponad prywatne ambicje, a widział dobro Rzeczpospolitej, to taki sojusz mógł być możliwy. Katolickiej Francji i kard. Richelieu wcale nie przeszkadzało zawarcie sojuszu antyhabsburskiego ze Szwedami.
Właśnie przez sojusz z Habsburgami zyskiwaliśmy wroga w Turcji. Wydaje mi się drogi Edwardzie,że Turcja była raczej naszym potencjalnie naturalnym wrogiem,więc wszelkie sojusze z nią mogły być tylko czasowe.
Powody? Ciągłe zatargi graniczne na linnii Tatarzy-Rzeczpospolita,Kozacy-Tucja. Dwa w drugiej połowy XVII w. Porta Otomańską,zaczeła przeżywać poważny kryzys, zarówno finansowy jak i polityczny,jako wyjście z tego kryzysu uznano konieczność ekspansji terytorialnej,która raz mogła przysporzyć nowe zdobycze i co za tym idzie zyski,a dwa zaangażowała by wojsko w wojnę z wrogiem,zamiast kolejnych przewrotów pałacowych.
problem Estonii został w jakiejś mierze rozstrzygnięty jeszcze przed objęciem tronu Rzeczpospolitej przez Zygmunta. Musiano się bowiem zgodzić na rezygnację z przyłączenia Estonii do momentu objęcia tronu szwedzkiego przez Zygmunta. Był to warunek, by w ogóle Zygmunt zszedł ze statku na ląd w Gdańsku. Estonia została zajęta przez Szwedów w czasie zmagań Batorego z Moskwą, więc pretensje do niej ze strony Rzeczpospolitej były oczywiste.
problem unii z Rosją - już za czasów Batorego istniały plany objęcia tronu moskiewskiego. Po śmierci Iwana Groźnego była szansa na powstanie takiej unii.
co do sojuszu ze Szwecją - jedynym punktem wspólnym mogła być współpraca przeciwko Moskwie, wszystko inne było sprzeczne. Już samo wymuszenie na Janie III kandydowania przez Zygmunta do polskiej korony było związane z chęcią pozbycia się go ze Szwecji jako zbyt nietolerancyjnego. Już Jan III przewidywał, że władzę obejmie Karol Sudermański, dlatego jeszcze w 1589 roku zażądał od Zygmunta rezygnacji z korony polskiej.
Po śmierci Jana III Zygmnt został królem Szwecji. Bliskie związki z Habsburgami sprawiały, że Szwedzi nie mieli do niego zaufania. Uzyskując zgodę sejmu Rzeczypospolitej na wyjazd do Szwecji w celu objęcia tam tronu, musiał Zygmunt przyrzec zwrot Estonii.
19 lutego 1594 roku Zygmunt wyraził zgodę na regencję Karola Sudermańskiego. Teraz już wypadki potoczyły się szybko - powstał sojusz szwedzko-rosyjski, a próba interwencji zakończyła się klęską Zygmunta. Został zdetronizowany na rzecz Władysława, a następnie, z powodu tego, że Władysław nie wyjechał do Szwecji, koronę przekazano Karolowi.
Sojusz z Habsburgami sprawił, że Rzeczpospolita stała się naturalnym wrogiem zarówno Szwecji jak i Turcji. Klęska pod Cecorą miała swoje źródło przede wszystkim w poparciu dla Wiednia przez lisowczyków. Turcja bowiem popierała Jerzego Rakoczego.
Wcześniejsze zatargi z Turcją nie były tak dla Rzeczpospolitej groźne, raczej można było mówić o pokojowym współistnieniu. Pojawiały się lokalne konflikty na Wołoszczyźnie lub te, które wywoływali Kozacy.
O sojuszu z Habsburgami zadecydowało także wychowanie Zygmunta, bardzo niemieckie, pokrewne pod względem kultury i religii. Był to sojusz naturalny.
Biorąc to wszystko pod uwagę uważam, że ewentualny sojusz ze Szwedami raczej był wątpliwy. Nawet w stosunku do państw niemieckich Gustaw Adolf nie był zbyt uczciwy, a co dopiero wobec Rzeczpospolitej. Celem było uczynienie z Bałtyku wewnętrznego morza, a mówienie o Corpus Evangelicorum było jedynie pretekstem, by pozyskać poparcie przeciwko cesarzowi. Rzeczpospolita raczej straciłaby więcej, przypuszczam, że całkowicie dostęp do morza, na sojuszu ze Szwedami. Bardziej korzystnym mimo wszystko byłby sojusz z Francją, dzięki której można byłoby szachować Habsburgów, a także z Turcją, która mogła być siłą przeciwko Rosji i Habsburgom.
problem Estonii został w jakiejś mierze rozstrzygnięty jeszcze przed objęciem tronu Rzeczpospolitej przez Zygmunta
tutaj Edwardzie dodam,że Zygmunt III zobowiązał się jeszcze jako król Szwecji,że jeśli zostanie królem Polski zwróci Estonię Rzeczpospolitej. Właśnie te roszczenia terytorialne oraz roszczenia do korony Szwedzkiej były ową kością niezgody.
Zygmunt III był wychowywany na potencjalnego kandydata na króla Polski Zygmunt III był wychowywany na króla Szwecji, nie na króla Polski. Jan III Waza bardzo niechętnie odnosił się do tego pomysłu, był mu przeciwny. Jak napisałem powyżej, nawet po przyjęciu korony polskiej przez Zygmunta, chciał, by zrezygnował, bo widział, że panowanie szwedzkie może być zagrożone.
Hm odnośnie wychowania Zygmunta natrafiłem kiedyś na taką informację w źródłach ,acz co do ich wiarygodności nie mam pewności.Nie mniej żeniąc się z Jagiellonką chyba mógł przewiedzieć,że jego syn będzie w przyszłości mógł być kandydatem do tronu Polski? Podejrzewam ,że Wazom ,którzy byli nową dynastią na scenie europejskiej zależało na dodaniu splendoru swojej dynastii przez zdobycie korony Rzeczpospolitej.
zwolenniczką korony polskiej dla Zygmunta była jego matka, a nie ojciec. To zresztą ona kształtowała jego religijną stronę, bo ojciec wymuszał, by uczestniczył w nabożeństwach protestanckich. Ponieważ było to związane z przymusem, przyniosło odwrotny owoc. Jego siostra stała się zwolenniczką luteranizmu.
Gdyby zawrzeć sojusz z Turcją, to i Tatarzy siedzieliby cicho. Z punktu widzenia Turcji mogliśmy być właściwym sojusznikiem: przede wszystkim pozwalało na skoncentrowanie sił przeciwko Habsburgom. W takiej sytuacji musiałoby dojść do konfliktu o Tatarów między Turcją i Moskwą. Do takiego konfliktu dojść musiało. Warto zauważyć, że państwo moskiewskie rozpoczyna okres ekspansji, scalania ziem "ruskich" od panowania Iwana III. Okres wielkiej smuty, zamieszanie z tronem po śmierci Iwana IV nie mogły tego procesu zahamować na długo. Rzeczpospolita w tym samym okresie już nie podbija, raczej broni swoich nabytków.
Pozyskiwanie terytoriów nad Bałtykiem dla Rosji? Jeszcze wówczas Rosja się nie liczyła w tej strefie. W wojnie ze Szwecją musiałaby przegrać. Natomiast próba walki o dominium maris mogło być szansą na sojusz szwedzko-polski skierowany przeciwko Moskwie. Mając za sojusznika Turcję i Szwecję, a także nominalne chociażby sojusze z Francją, mogliśmy się liczyć w Europie środkowej
zwolenniczką korony polskiej dla Zygmunta była jego matka, a nie ojciec. To zresztą ona kształtowała jego religijną stronę, bo ojciec wymuszał, by uczestniczył w nabożeństwach protestanckich. Ponieważ było to związane z przymusem, przyniosło odwrotny owoc Nie mówiłem,że zwolenikiem by został królem Polski był jego ojciec pisałem tylko,że był przygotowywany do tej roli.