wika
Do założenia tego wątku skłoniła mnie poniższa wypowiedź i to, że elahgabalowi mimo naprawdę świetnego pomysłu zabrakło odwagi na jego realizację
elahgabalowi mimo naprawdę świetnego pomysłu zabrakło odwagi na jego realizację
Ty się nazaa od mojej odwagi odstosunkuj
Możesz czepiać się lenistwa, bo to jego nadmiar skłonił mnie do tego, żeby czekać na Twoją nadaktywność w tym zakresie
Przyznaję. Ty to miewasz przygody
Ja się pochwalę, bo miałem przez jeden rok w liceum nieprzeciętnego polonistę. Zanim zainteresował się polonistyką skończył... astronomię. W liceum uczył raczej dla hobby, na co dzień pracował w PAN i był co najmniej doktorem, jeśli nie habilitowanym. Tak więc już po tym widać, że to uczenie w liceum to był tylko swego rodzaju etos inteligencki i hobby - chyba najlepiej tak to nazwać.
Bardzo lubił uczyć polskiego klasy mat-fiz. Gdy mieli problemy ze zrozumieniem treści niektórych lektur, rysował im wykresy, np. jak omawiali "Lalkę" rysował dwie krzywe - jedna to Wokulski, druga - Izabela, oś x - stopniowanie uczuć, oś y - kolejne rozdziały książki. I gdzieś tam w rozdziale 9 krzywe się przecinały . Właśnie to wcześniejsze ukończenie astronomii bardzo mu pomagało, bo to typowo matematyczny kierunek i zawsze miał nad nimi przewagę, bo analizę matematyczną miał w jednym palcu .
Rzadko się trafia na takich ludzi w szkole, niestety dopadła go białaczka i długo nas nie pouczył.
Cóż epizodów było wiele W liceum na lekcji fizyki za swoje gadulstwo musiałam poprowadzić lekcje, a że temat dotyczył ruchu jednostajnie zmiennego, to było i straszno i śmieszno. Innym razem na lekcji chemii postawiłam w płomieniach biurko na którym wykonywaliśmy doświadczenia, bo akurat zagadałam się z koleżanką i pomyliłam proporcje. A o wszystkim skrzętnie donoszono moim rodzicom, którym nim zakończyłam swoją edukację niejeden siwy włos na głowie przybył.
Ty się nazaa od mojej odwagi odstosunkuj
A to niby dlaczego Elahgabalu I Zajęcze Serce? Ty w ogóle nie masz żadnych wspomnień, taka kiepska pamięć?
A to niby dlaczego Elahgabalu I Zajęcze Serce?
I co chcesz osiągnąć tak cienką prowokacją ?
Tylko nie cienka, tylko nie cienka - na Ciebie akurat w sam raz
Tylko nie cienka, tylko nie cienka - na Ciebie akurat w sam raz
Dziwię Ci się, że w ogóle gadasz z takim cieniasem, jak ja
Z PO też mam ciekawe wspomnienia. Mieliśmy pana (zdaje się, że kiedyś był pułkownikiem, był dość leciwy), który bardzo lubiał powtarzać na lekcji "rozumiecie" i prawda. Długo prowadziliśmy statystki, ile razy uda mu się w ciągu 45 minut te słowa powtórzyć. Rekord wynosił coś koło 90 "rozumiecie" i 45 "prawda" ma 45 minut, czyli wychodziło średnio 2 "rozumiecie" na minutę. To się pojawiało bardzo często w formie pytającej na końcu zdania. Czasami koledzy prowokowali go pod koniec lekcji pytaniami, by uzyskać wyższą średnią "rozumiecie" . Obliczali też interwały czasowe, w których częstotliwość wzrastała. Raz mało nie wpadliśmy, bo strach powiedzieć, ale siedzieliśmy z przodu, nawet nie wiem czy nie w pierwszej ławce. Ale, że chodziliśmy wtedy na kółko strzeleckie po lekcjach (można było sobie z wiatrówek postrzelać), to jako dobrym uczniom z przedmiotu PO, inna ocena niż bdb nie mogła nam wpaść na koniec, jakbyśmy się nie starali.
Od PO to miałem tylko majora, ale też było ciekawie. Wyjaśnienia na temat budowy pistoletu - lufa to słup powietrza różnej długości otoczony metalem. Żeby nie mówić o innych definicjach. Najciekawsze było zadawanie pracy pisemnej do zeszytu, po czym na koniec lekcji zeszyty trzeba było zebrać, a pan zamykał w swojej szafce, bo to tajemnica państwowa była.
Zajęcia z PO to były specyficzne zajęcia Jak ktoś był aktywny to w nagrodę mógł usłyszeć "Postaw sobie literę A (jak "aktywność"), ale to słynne zdanie padało nadzwyczaj rzadko, co jednak w niczym nie przeszkadzało temu, że na koniec roku wszyscy mieli literę A na co drugiej stronie w zeszycie
Ja pamiętam jeszcze, że u nas major, który jednocześnie prowadził w niektórych klasach PO prowadził wf. Przy okazji dowiedzieliśmy się wtedy, że normy pompek i na drążku w 1 klasie LO były wyższe na poszczególne oceny niż w wojsku. Ale ciekawie było np. bo pan major miewał problemy z wyliczaniem średniej i był w sąsiedniej klasie jeden kolega, który przychodził na takie końcowe zajęcia w semestrze i mu pomagał . Miał oczywiście z tego tytułu specjalne przywileje... Z kolei ja zyskałem kiedyś uznanie majora grywając z nim na jednej z wycieczek w szachy. Parę razy spuściłem mu lanie i potem zastanawiałem się czy nie lepiej było dać mu wygrać . Ale w czasie rozgrywek nie przyszło mi to przez myśl.
Ja z rozrzewnieniem wspominam czasy, kiedy na zajęciach PO nie dość, że zakładaliśmy maski przeciwgazowe, to jeszcze biegaliśmy w nich dookoła szkoły Nasz nauczyciel był wyjątkowo przeczulony na punkcie dobrej kondycji, średnio raz w miesiącu urządzał całej szkole manewry przeciwpożarowe podczas których trzeba było w jak najkrótszym czasie i jak największym porządku ewakuować się na boisko
U nas jak były maski to tam były takie rurki i pochłaniacz. W tym pochłaniaczu na dole była dziurka zatykana taką gumową zatyczką. Pamiętam, że był jakiś test z wkładaniem maski na czas czy coś takiego. Oczywiście po drodze trzeba było ją złożyć, zaś potem chwilę w niej pooddychać. Wszystko było proste i niby łopatologiczne. Tylko jak się ją składało, trzeba było wyjąć tą zatyczkę, bo inaczej nie dało się oddychać. Jeden kolega niestety o tym zapomniał... Po nałożeniu maski próbuje oddychać, a tu nie za bardzo "ciągnie" więc zdjął ją przed czasem i niestety nie zaliczył .