ďťż

wika

Ten dział wydaje się najodpowiedniejszym miejscem do rozpoczęcia dyskusji na temat antagonistów w trylogii. Zacznę od T3, w końcu T-X to dama z klasą, nawet jeśli bura suka z niej niewąska :)

Kristanna Loken spisała się wyśmienicie. A pamiętam, że gdy pojawiły się pierwsze wzmianki dotyczące przeciwnika Arnolda w nowym Terminatorze, miałem poważne obawy co do trafności wyboru. Baba-cyborg? Nie... To jakiś hollywoodzki żart. Kolejny ponury dowcip specjalistów od dewastowania ikon. Tymczasem kobitka okazała się najmocniejszym punktem wakacyjnego przeboju z rodzaju "obejrzyj, zapomnij". Przypomina idealnego manekina sterczącego w wystudiowanej pozie za szybą renomowanego butiku. Moje bezgraniczne uwielbienie dla T-X wynika po części z faktu, że nigdy nie lubiłem manekinów. Odkąd sięgam pamięcią, zawsze przerażała mnie ich sztuczność i martwota.

Dwie sprawy nie dają mi spokoju.

1. T-1000 był modelem milion razy bardziej doskonałym od Terminatrix, choć to T-X przypadł w udziale zaszczytny tytuł "pogromczyni terminatorów".

2. Nie rozumiem, dlaczego akurat kobieta. Tzn. przyjmuję do wiadomości względy marketingowe, ale nie potrafię znaleźć uzasadnienia na poziomie historii. W scenariuszu nie ma praktycznie żadnej sceny, w której panna Loken mogłaby zadziałać swoim niekwestionowanym seksapilem (oczywiście pomijam scenę z nadymaniem cycków, bo to był tani chwyt dla przechodzącej mutację młodzieży). Jest kobieta, fajnie, ale co z tego? Oczywiście T-X ratuje T3 przed totalną krytyką z mojej strony, cieszę się, że urodziwa Kristanna zagrała u boku Arnolda, ale nadal uważam, że potencjalne możliwości tej postaci nie zostały odpowiednio wyzyskane. Za mało perwersyjnego seksu :) No w końcu po coś wysyła się kobietę-cyborga. Gdzie diabeł (Skynet) nie może, tam babę pośle :)

Aha, Robert Patrick jest nie-do-zdeklasowania w roli morderczej maszyny. Znajduje sie poza konkurencją. Arnold w T1 budzi nie mniejszą grozę, ale brakuje mu tej fantastycznej nieprzewidywalności. W zestawieniu z Patrickiem przywodzi na myśl zdezelowanego rzęcha. Scena, w której T-1000 wyłania się z posadzki, należy do asów w talii Camerona. Gdy "płynny metal" przebija palcem-szpikulcem oko strażnikowi, a następnie obserwuje z klinicznym chłodem sadysty, jak ten konwulsyjnie dygocze, to od razu wiadomo, że żarty się skończyły - dzieci, marsz do łóżek! Potem dochodzi do starcia na korytarzu kliniki i słynnego rozszczepienia głowy... Ach, po prostu nieśmiertelny film, który umrze na krańcu historii wraz z ostatnim człowiekiem.


Nie wiem czy oddzielny temat był konieczny...


1. T-1000 był modelem milion razy bardziej doskonałym od Terminatrix, choć to T-X przypadł w udziale zaszczytny tytuł "pogromczyni terminatorów".

Podejrzewam, że haczyk jest taki - T-X była wyposażona w broń, która byłaby w stanie (tak sądzę) unieszkodliwić T-1000 bez większych problemów (w końcu była po to żeby kasować tego rodzaju przeciwników). Z drugiej strony, przy pomocy wszelkich konwencjonalnych metod była oczywiście łatwiejsza do zniszczenia niż T-1000.


Scena, w której T-1000 wyłania się z posadzki, należy do asów w talii Camerona. Ta scena pokazuje tylko, że T1000 ma świetne możliwości, ale z niewiadomych przyczyn praktycznie z nich nie korzysta, co prowadzi do tego że ostatecznie zostaje wydymany w tak paskudny sposób, że aż litośc bierze
Sporo myślałem nad "kamuflażem" T-1000. Gość faktycznie mógłby uporać się z każdym w mgnieniu oka. Powielanie, naśladowanie, wtapianie się w otoczenie i inne patenty czynią z niego zabójcę perfekcyjnego. Cyborg nie do zdarcia. Jedyną bronią przeciwko takiemu skurwysynowi jest ucieczka. Ciągła, bezustanna ucieczka. Dlatego też Arnold wraz z ekipą głównie uciekają. No lepiej tego nie szło zrobić.

Gieferg, o jakiej broni mówisz w przypadku T-X?

Aha, zastanawia mnie jedno - dlaczego T-1000 nie przeciął lin podtrzymujących windę, tylko bawił się w dziurawienie dachu kabiny? Ciach-mach i byłoby po sprawie. Cameron stworzył postać, dla której nie ma godnego przeciwnika.
Ta cudowna broń to możliwość kontrolowania maszyn - wystarczy, że T-X się do takiej zbliży. Z Arnoldem mogła mieć problemy, bo miał skórę, tkankę itp., ale w przyszłości po ulicach łażą gołe szkielety z metalu, więc to żaden problem dotknąć takiego w przewód. No a przy T-1000 już w ogóle nie ma problemu - jego cała postać to metal.


Military, co to znaczy "kontrolowania maszyn"? Telepatyczne przejęcie władzy nad centralnym układem sterującym? Przecież z tego z mi wiadomo to taki T-1000 w ogóle nie ma procesora. Jeśli dobrze pamiętam z T3, T-X pogmerała Arnoldowi w kabelkach i w ten sposób go przeprogramowała (bardzo to było tanie, zwłaszcza motyw z zakładaniem głowy).
Źle pamiętasz. Miała nano-srano-cośtam, co przechodziło z jej palca do procesorów itp. T-1000 musi jakiś procesor jednak mieć, może kilka małych jednostek które mogą być dowolnie przesuwane podczas transformacji.
Innymi słowy musiała dotknąć tym motywem na palcu innego cyborga, ba, dotknąć w odpowiednim miejscu, a następnie przeprogramować. No nie wyobrażam sobie takiego manewru z T-1000 :) Jak mówię, T-X to model w porównaniu z T-1000 zwyczajnie dysfunkcyjny i niedoskonały.
Nie w odpowiednim miejscu, tylko w jakimś miejscu, z którego można "przejść" do procesora. W końcu w samochodach dotknęła stacyjki, skąd te małe rzeczy przeszły do procesora samochodu... Czy czegośtam... Tak samo myślę, że Arnold nie ma głównego procesora w szyi (tylko w głowie, co widać w T2 Dir Cut), a T-X raczej nie rozkręcała mu głowy i nie dotykała tej szczególnej części.
Tak czy siak - model wadliwy. Mały pikuś dla takiego pakera jak T-1000 :)
Zgadzam się. Ale przyznasz chyba, że ciężko wymyślić coś doskonalszego niż T-1000? Może T-1000 był taki świetny, że nie dało się go przeprogramować (bo i jak), więc T-X nie była projektowania do poskramiania tego modelu, lecz ograniczona do zbuntowanych T-101 (czy T-800... właściwie to Arnie jakim jest modelem?).
Adi coś o tym pisał, nie pamiętam dokładnie :)
Im dłużej o tym myślę, tym faktycznie zaczynam wierzyć w cuda. Zniszczenie T-1000 można tłumaczyć wyłącznie w kategoriach cudu. Gieferg ma rację. Że też mieli to szczęście i znaleźli się w pobliżu huty, że też Sahra zgubiła jeden nabój, że też Arnold pojawił się akurat w tej sekundzie i strzelił w newralgiczne miejsce, co spowodowało rozerwanie T-1000... Niesamowity zbieg okoliczności :)

Gieferg, o jakiej broni mówisz w przypadku T-X?

jak walnęła arniego tym swoim działem/promieniem/or something to se poleciał i leżał. Nie wiem jak by to działało na T-1000, ale może np po takim uderzeniu gdyby "stracił przytomnośc" i nie kontrolował swoich cząsteczek rozlał by się po ulicy, kto wie?


Aha, zastanawia mnie jedno - dlaczego T-1000 nie...
mnie zastanawia dlaczego wszedł za nimi do huty zanim zaczekać aż wyjdą - śpieszyło mu się? chyba nie,więc po co narażał swoją misję?
Dlaczego w szpitalu nie zlał się z progiem w drzwiach wejściowych i nie zaczekał aż John będzie przechodził idąc po matkę?

T-1000 nie miał prawa przegrać, był zbyt przegięty.
To że przegrał jest tak samo masakrycznie naciągane jak zakończenie Aliens. Widać Cameron już tak ma


Innymi słowy musiała dotknąć tym motywem na palcu innego cyborga, ba, dotknąć w odpowiednim miejscu, a następnie przeprogramować. No nie wyobrażam sobie takiego manewru z T-1000
najpierw funduje mu energetyczny knock out i po sprawie.
Jeśli była zaprojektowana w takim celu by radzić sobie z maszynami to poradziłaby sobie i z T-1000


T-101 (czy T-800... właściwie to Arnie jakim jest modelem?).
T-800 - typ, tego typu był zarówno Arnie jak i T-800 który wlazł do kryjówki ruchu oporu we wspomnieniach Reese'a.
T-101 - konkretny model T-800 wyglądający jak Arnold
W dodatkach do T3 Arnie jest określany jako T-850 (może jakaś zmodyfikowana wersja or something)


W dodatkach do T3 Arnie jest określany jako T-850 (może jakaś zmodyfikowana wersja or something)


Z dodanymi zmarszczkami, żeby zdradziecko mniej groźnie wyglądać.
O właśnie bardzo trafne spostrzeżenie. W następnej częsci będzie T-890 dla niepoznaki przemieszczający się na wózku i pod kroplówką

T-1000 nie miał prawa przegrać

Z tym się zgadzam i co za tym idzie - nie kupuję motywu z promieniem, który paraliżuje terminatory. To jest pomysł "na odwal". Symptom luki w mózgu. Totalne przegięcie w stronę amatorskich historyjek pisanych na kolanie. Laser paraliżujący terminatory, Dżizys Krajst... Dobrze, że ten laser nie tryskał z oczu T-X :) Pomysł rodem z prehistorycznych fabuł lat 50.
a idźże...
przedstawiasz to tak jakby nie wiadomo co to było, a tymczasem chodzi o
uderzenie energią przepalające obwody, powodujące wyłączenie systemu, co w tym takiego dziwnego?

W przeciwieństwie do T-1000 z którego jest w ogóle przepakowany bullshit. Już choćby z racji tego że w T2 wystepuje taka pierdoła stawiam go niżej niż T1 o wiele bardziej sensowna jest jak dla mnei T-X (nie, nie chodzi o twarz i kształty ) powłokę z czegos takiego jeszcze łyknę, ale całośc? I jeszcze zlewające się do kupy po rozwaleniu w drobny mak? bzdet na miarę Alien:Resurrection i " Totalne przegięcie w stronę amatorskich historyjek pisanych na kolanie".

naprawdę się dziwię że łykasz takie bzdety jak T-1000 a tak cię kłują w oczy drobiazgi.
T-1000 jest... jakby to ująć... najbardziej ekonomicznym wytworem science-fiction ever. Pokaż mi drugą równie samowystarczalną maszynę bojową. Przepakowany? Przemyśl to.

Gieferg, apeluję do ciebie - przestań bronić tej chały, jaką jest T3! A jeśli już musisz, to chociaż nie zestawiaj tego z filmami Camerona...
Mental - apeluję do ciebie, przestań się az tak zachwycać tym autoplagiatem wraz z wszystkimi jego absurdami i cudownym zakończeniem

Nigdzie nie powiedziałem, że T3 jest lepszy od T2, ale jak dla mnie to spokojnie film 8/10 i jak się zaczynam zastanawiać w którym filmie są większe bzdety to wygląda na to że T2 w tej konkurencji spokojnie wygrywa
Fajnie, że obaj dostrzegamy absurdy T2 :) Wiesz, jak to jest - o absurdach debatuje się wtedy, gdy wszystkie inne drogi dyskusji zostały zamknięte. W końcu ile razy można powtarzać, że T2 to arcydzieło? Czas zmienić kasetę i pogawędzić o niedorzecznościach fabularnych. Tymczasem T3 jest tak kiepski, że na absurdalne rozwiązania w tej akurat produkcji nigdy nie zwrócimy uwagi, ponieważ równałoby sie to z doszczętnym zdemolowaniem filmu.
Dedykuję ci mój nowy avatar


Tymczasem T3 jest tak kiepski, że na absurdalne rozwiązania w tej akurat produkcji nigdy nie zwrócimy uwagi, ponieważ równałoby sie to z doszczętnym zdemolowaniem filmu.
eee tam, właśnie w kierpskich filmach absurdy zazwyczaj się gnoi (AVP), a w dobrych pomija milczeniem (patrz: Aliens - kto gnoi absurdy w Aliens? prawie wszyscy udają, że wszystko cacy, z T2 to samo).
Nieprawda. Wszyscy (tj. Gieferg, Military i Mental) dostrzegamy absurdy Aliens i piętnujemy ostatnie 20 minut jak leci. To działa w ten sposób: jeśli film jest dobry (a T2 jest więcej niż dobry, ba, jest wiadomo jaki), wówczas monotonne powtarzanie wyświechtanego frazesu o genialności zaczyna męczyć. Człowiek czuje wewnętrzną potrzebę skupienia uwagi na aspektach dotąd nieprzedyskutowanych (jak np. kwestia procesora u T-1000, paradoksów czasowych czy niezniszczalności Roberta Patricka). T3 natomiast to przykład filmu, który nie jest oczywiście totalną miazgą (jak AvP), ale sytuuje się gdzieś mniej więcej na tym samym poziomie co A:R. W izolacji - spoko rozrywka na wieczór, w zestawieniu z trylogią - chała maksymalna. Dlatego też nigdy nie przejdziemy do wytykania absurdów produkcji Mostowa, bo sam film zawiera tyle ewidentnych buraków, że zaprzątanie sobie głowy "ukrytymi" absurdami byłoby zajęciem intelektualnie jałowym :)

PS. Fajny avatar :) Czy to przypadkiem nie jest ten najsłabszy z terminatorów? :)

T3 to przykład filmu, który nie jest oczywiście totalną miazgą (jak AvP), ale sytuuje się gdzieś mniej więcej na tym samym poziomie co A:R.
różnica jest taka, że T3 świetnie zamyka trylogię, a A:R knoci zupełnie to co zostało już ładnie zamknięte. Uprzedzając odpowiedź - nie T2 niczego ładnie nei zamykał, zakończenie z T2 zakładające że wojny nie będzie nie miało sensu


Czy to przypadkiem nie jest ten najsłabszy z terminatorów? Zgadzas się, to ten trochę słabszy od T2
Widziałem T3 w dniu polskiej premiery i potem kilka dni później na kompie. Gieferg, jak sadzisz, czy jeśli teraz, po latach przerwy, znowu zasiądę do oglądania T3, to czy jest szansa, że mi się spodoba bardziej niż poprzednio? Pytam serio.

czy jest szansa, że mi się spodoba bardziej niż poprzednio? z takim nastawieniem... nie sądzę
Nastawienie mam takie: T3 trywializuje tematykę wojny ludzi z maszynami. Pamiętam film na tyle dobrze, by wiedzieć, że jest to produkcja na wakacje do waty cukrowej, pozbawiona ciężaru poprzedników. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nic nie stało na przeszkodzie, żeby nakręcić film ponury i brutalny. No chyba że miał z tego wyjść Batman Begins - ale to już jakby inna sprawa.
już gdzies pisałem - t2 oglądałem po raz pierwszy mając lat 13 (niecałe) z bratem mającym lat 9 i sąsiadem mającym lat 6. Wszyscy się super bawiliśmy, bo film był w sam raz dla nas, mogliśmy się utożsamiać z Johnem, który miał własny motorek i własnego terminatora i to tyle co do trywializacji
Mentalu nie ze chce obalac twoja teorie...tylko skoro T-1000 nie ma procesora...to jak dziala w takim razie?
Tzn. ja nie wiem, czy nie ma. Może ma, ale z tego, co widać na ekranie, wynika, że nie posiada centralnego procesora. Może to jakaś inna technologia, nie wiem. U Arnolda wszystko jest tradycyjnie - w głowie :)

już gdzies pisałem - t2 oglądałem po raz pierwszy mając lat 13 (niecałe) z bratem mającym lat 9 i sąsiadem mającym lat 6. Wszyscy się super bawiliśmy, bo film był w sam raz dla nas, mogliśmy się utożsamiać z Johnem, który miał własny motorek i własnego terminatora Cool i to tyle co do trywializacji Wink

Ja miałem to samo. Teraz dorosłem i patrzę na film przez pryzmat klimatu i nadchodzącej zagłady (którą sugeruje - pomimo zakończenia - ostatnie ujęcie).

W T3 Connor jest tak misiowato-lalusiowaty, że nawet największa beksa w klasie nie chciałaby się utożsamić z takim... nie powiem kim :) I jak tu zachować powagę? Gdybym chciał zobaczyć zblazowanego misia, to bym poszedł do zoo albo włączył National Geographic.
Hm...to moze niech jakas forumowa tega glowa by nakreslila wedlug niej jak moglby dzialac T-1000 teoretycznie bo w sumieto taka ciekawa sprawa. Fajny wrog i wogole ale niby na jakiej zasadzie on dziala
Romeck, jak działa T-1000? :)

zakończenie z T2 zakładające, że wojny nie będzie nie miało sensu

Nikt w T2 kategorycznie nie stwierdził, że wojny nie będzie. Same znaki zapytania. Sahra mówi na końcu "Kto wie?..." co sugeruje wątpienie, wahanie etc.
Mental > nie trzaskaj jednego posta za drugim jest taka fajna funkcja <EDYTUJ>

Nikt w T2 kategorycznie nie stwierdził, że wojny nie będzie.
więc potrzebny był jeszcze jeden sequel żeby to wyjasnić, no i jest :]

Mental > nie trzaskaj jednego posta za drugim jest taka fajna funkcja <EDYTUJ>

Używam Windowsa 95. U mnie nie ma funkcji EDYTUJ :)

Ani przez sekundę nie kwestionowałem potrzeby nakręcenia kontynuacji. Nie kwestionuję też potrzeby nakręcenia części czwartej, która mogłaby stać się najbardziej bezkompromisowym i ponurym filmem w dziejach kina. Ale wiem jedno: jeśli powstanie T4, będzie to najgorszy bubel wszech czasów. Gorszy nawet od AvP 3 i X-Men 5. Czasy brutalnego, realistycznego (w ramach konwencji) sf minęły bezpowrotnie.
No chyba zeby to krecil Alfonso Cuarón
No to byłoby moje marzenie. W ogóle chciałbym zobaczyć HL na dużym ekranie w reżyserii Verhoevena z czasów, gdy kręcił Robocopa.
Gieferg, przeczytaj sobie tekst DUX-a:

http://www.film.org.pl/prace/john_connor.html

To kolejny dowód na to, jak badziewnym filmem jest T3. Szczególnie przemawia do mnie zestawienie "obrazkowe".
Nie Mental, T3 nie jest badziewnym filmem. Po prostu nie został zrobiony przez taki mózg jak Cameron, that's all. Chociaż faktycznie mogli postarać się o większą zgodność w pewnych kwestiach.
Dla mnie to badziewie i tyle. DUX w swoim tekście wyłapał wszystkie te motywiki, które doprowadzają mnie do malarycznej gorączki :) Tak na marginesie, w T3 przeklinają czy nie, bo jakoś nie mogę sobie przypomnieć?
Osobiście nie pamiętam ale na imdb w cytatach jest tekst Johna Fuck you, you fucking machine!. Zadowolony?
No niby jest, ale jak John kasuje samochód, to kierowca grozi mu tylko urwaniem jaj. Wygląda to tak, jakby scenarzyści T3 nigdy nie prowadzili samochodu, nie wspominając już o spowodowaniu stłuczki na drodze. Miejsce stłuczki to najbardziej "kurwogenny" obszar na ziemi :) wiem, czepiam sie, sorry, już nie będe :)
Właśnie ku mojemu zaskoczeniu odkryłem że T3 miał kategorię R. This is fucking weird.

Gieferg, przeczytaj sobie tekst DUX-a
czytałem go już dawno, niespecjalnie wpływa na moją ocenę filmu, jest nacechowany typowym podejściem na NIE więc nie dziwię się że ci się podoba
Sęk w tym, że trudno się z nim nie zgodzić.
Mental: powiedziałeś coś bardzo mądrego, chcę wierzyć że to nie przypadek. T3 jest dla Terminatorów jak A:R dla Alienów. Absolutnie się z tym zgadzam. Oba filmy znacząco odstają poziomem od pozostałych części serii, ale same w sobie nie są złe i bronią się jako obrazy s-f. Więc nie wiem po co ta cała dyskusja.

T3 jest dla Terminatorów jak A:R dla Alienów. Absolutnie się z tym zgadzam. a ja się absolutnie nie zgadzam.
T3 nie psuje zakończenia poprzedniej częsci.
T3 ma najlepsze możliwe zakończenie dla tej trylogii
T3 nie ma oczywistych bzdur w stylu A:R
T3 odstaje poziomem od poprzednich części o kilka długości mniej niż A:R
i jeszcze bardziej subiektywnie:
T3 z każdym obejrzeniem lubię bardziej, A:R z każdym obejrzeniem lubiłem mniej i dlatego nie było mi szkoda wydac kasę na T3 w przeciwieństwie do A:R którego w swojej kolekcji nie mam i nie zamierzam w przeciągu najbliższych kilku lat go oglądać (jeśli w ogóle).

A:R ma jednak coś, czego nie ma T3 - milion razy lepszą obsadę. A to już sporo. T3 ma tylko Kristanne Loken...
Fakt, to ma, ale mimo tego fabuła sprawia, że mam przeogromny wstręt do tego filmu.

Czwarty obcy w tej postaci w jakiej jest ma tyle sensu co nakręcenie jeszcze jedną części Władcy Pierścieni, w której sklonowany Sauron po raz kolejny próbuje podbić śródziemie, ale staje mu na drodze zmutowany z pierścieniem, również sklonowany (pewnie przez elfy) Dark Frodo, który w końcówce wypruwa flaki z nowo narodzonego nazgulohobbita

T3 nie wywołuje u mnei skojarzeń z pojęciami "zbędny"; "niepotrzebny"; "na **** to komu?"
I to się dla mnie liczy bardziej niż fakt, że w A:R był fajny Perlman czy Pinon.
Człowieka nie ma parę dni na forum, a tutaj już piszą jakieś brzydkie rzeczy o żelku. To teraz ja zrobię offtopic w offtopicu i powrócę do głównego wątku tematu, aby to wyjaśnić.


Wróć. Skąd wiesz, że jest ekonomiczny?

Arnoldowi baterie wystarczają na ponad 100 lat efektywnego działania. Podejrzewam, że T-1000 jako model doskonalszy, sprawniejszy, zwinniejszy, inteligentniejszy, może działać minimum dwa razy dłużej. Zresztą nie o taką ekonomikę mi chodziło. Miałem na myśli to, że T-1000 nie musi po każdym trafieniu wydłubywać kul z ciała, nie musi nastawiać sobie ręki, wymieniać oka, czy obywać się bez nogi po kontakcie z granatem. Może wejść do ognia, a potem wyjść z ognia i nikt nie zwróci uwagi na poparzenia. T-800 przeciwnie. Po drugie, jak się ma farta, to T-800 można zniszczyć przy pomocy konwencjonalnej broni (albo chociaż poważnie uszkodzić, jak to uczynił Reese używając własnoręcznie wykonanych materiałów wybuchowych).

Moje zdanie jest takie:

T-800 nadaje się do walk w klimatach postnuklearnych - jako maszyna inwigilująca zgliszcza budynków, opuszczone miasta, zbombardowane tereny etc. Taki cyborg wchodzi, dajmy na to, do opuszczonego bloku mieszkalnego, skanuje teren swoim przerażającym czerwonym okiem w poszukiwaniu niedobitków, po czym wychodzi.

T-1000 jest natomiast modelem znacznie bardziej wyrafinowanym, przeznaczonym do zadań specjalnych (np. likwidacji przywódcy ruchu oporu w przeszłości).
Ale T-1000 wcale nie jest taki niezniszczalny. Wystarczy odpowiednio długo w niego ładować, a zacznie działać niezupełnie poprawnie - vide przywieranie do podłoża czy przejmowanie koloru barierki i przyklejenie się do niej. T-1000 nie jest niezniszczalny, ba, można go rozwalić nawet konwencjonalną bronią. Jego zdolności regeneracyjne są duże, ale nie nieskończone.
Military, T-1000 zaczął działać niepoprawnie (przylepiać sie do podłoża, przybierać kolor materiału, po którym stąpa etc) dopiero po zajściu niesamowitej kombinacji zdarzeń. Żeby doprowadzić T-1000 do stanu rozpadu, trzeba by najpierw:

1. zalać go płynnym azotem (nie wiem, może wycięta z tekturowej dykty postać Johna Connora sprawdziłaby się jako wabik na cyborga :));

2. strzelić;

3. nie dopuścić do ponownego "złożenia" - temperatura otoczenia!

4. zebrać na szufelkę resztki i wrzucić je do kadzi z wrzącym ołowiem (alternatywa: rozprowadzić je po świecie tak, żeby już nigdy nie mogły się złożyć do kupy :))

To naprawdę zadanie dla prawdziwego pakera :)

PS. Zawsze mnie zastanawiało, co by było, gdyby T-1000 stracił ramię w wyniku jakiegoś postrzału (jak np. w scenie, kiedy przyszpilił się do samochodu). Czy to ramie "domagałoby się" powrotu do właściciela? Bo T-1000 potrafi się regenerować, ale wyłącznie w granicach materiału, który składa się na jego powłokę. Kończyny nie mogą mu odrastać jak ogon u jaszczurki, dobrze mówię? Młody Connor "oddał" właścicielowi szpikulec, odczepiając go od karoserii i odrzucając na jezdnię. A co by było, gdyby Connor ten szpikulec zachował dla siebie? Takie pytanko z gatunku abstrakcyjnych spekulacji :)
T-1000 moglby ich wtedy namierzyc o wiele szybciej bo wiedzialby gdzie jest jego kawalek

Mnie za to zastanawia co sie dzieje z żywą tkanką T-1000. W jedynce Reese mowil ze w czasie mozna wyslac tylko żywą tkanke dlatego terminatory maja żywą powłokę i zawsze wszyscy ląduja na golasa. Co w takim razie dzieje się z powłoką T-1000? Miesza sie z metalem?
Nie wiem... Po prostu nie wiem :)

Podejrzewam, że Cameron celowo wprowadził to obostrzenie do scenariusza, inaczej mielibyśmy na ulicach L.A. pojedynek na działka laserowe i broń plazmową :)

Wracając do Kiranny Loken - brakowało mi w filmie widoku jej piersi (coś jak w "Łowcy androidów" sceny w garderobie), ba, brakowało mi motywów, które charakteryzowałyby tę postać jako kobietę. W "Tajemnicy Syriusza" (mega kick ass'owy filmik) fajnie pokazano "inność" cyborgów płci męskiej i żeńskiej. Nadal uważam i będę się upierał: facet-maszyna to facet-maszyna - wchodzi, rozpierdala, wychodzi. Modele "kobiece" powinno się budować do innych celów. Bądźmy szczerzy, kobieta-cyborg to pomysł świeży, przyciągający uwagę, ale z punktu widzenia fabuły afunkcjonalny i nieuzasadniony.
Maszyny nie rozróżniają płci. I to podobne do człowieka, i to. Dla nich żadna różnica. Może taka, że zauważyły, że mało kto będzie o brutalne morderstwa podejrzewał piękną kobietę.

Podejrzewam, że T-1000 jako model doskonalszy, sprawniejszy, zwinniejszy, inteligentniejszy, może działać minimum dwa razy dłużej.
T-1000 to prototyp więc niekoniecznie.

co sie dzieje z żywą tkanką T-1000
Jaką u diabła żywą tkanką T1000?
Cameron w tym miejscu się wyłożył
brakowało mi w filmie widoku jej piersi [...]Bądźmy szczerzy, kobieta-cyborg to pomysł świeży, przyciągający uwagę, ale z punktu widzenia fabuły afunkcjonalny i nieuzasadniony.

A ten znowu swoje.
Kobieta musi uwodzić pokazywać piersi i uprawiać seks, bo jak nie to jej obecnośc jest w filmie nieuzasadniona ehhh

Modele "kobiece" powinno się budować do innych celów
tak wiemy, do pokazywania piersi etc...
bo co? bo mental tak powiedział?

Mental zauważam u ciebie tendencję do bardzo wybiórczego odpowiadania na to co ludzi mówią, zwłaszcza jeśli cię zagną . przykład:

Mental: nie kupuję motywu z promieniem, który paraliżuje terminatory. To jest pomysł "na odwal".
Yossa: Takie coś mamy dzisiaj. Skutecznie wyłącza wszelką elektronikę.
Mental: <no comment>

Naprawdę nei rozumiem, jak mozna nie kupować tego a kupować płynny metal w takiej postaci jak T-1000 który do tego nie jest w żaden sensowny sposób wyjansiony. to jest dopiero pomysł na odwal się.

Maszyny nie rozróżniają płci.

Maszyny nie rozróżniają płci, to fakt. Ale powinny wiedzieć, że ludzie rozróżniają.


Obecność seksownej maszyny, która spełnia identyczną funkcję jak model męski, jest z punktu widzenia przebiegu fabuły afunkcjonalna i nieuzasadniona.
WHY?


Dla mnie pomysł z laserem paraliżującym terminatory jest tak banalny, tak prosty, że nagle terminatory wydają mi się niepotrzebne. Ale to rzeczywistośc (i jeszcze raz - nie chodzi o laser) Widocznie czasem bywa banalna i prosta.

a twoja analogia jest przerysowana i niezbyt trafiona

WHY?

Bo model modelowi nie jest równy pod względem możliwości, zadań i priorytetów.

T-800 to taran, pojazd pancerny, nadaje się wyłącznie do eksterminacji ludzkości (maszyna bojowa, rozgniatająca wszystko, co napotka na swojej drodze - chciałbym w T4 zobaczyć scenę, w której taki szkielet zabija ciężarną kobietę);

T-1000 to odpowiednik szpiega, zwiadowcy.

T-X powinna wykorzystywać kobiece atrybuty do wyzyskiwania cennych informacji, cokolwiek. Kobieta-cyborg wejdzie niepostrzeżenie tam, gdzie nie wejdzie facet. Kobieta-cyborg zrobi milion rzeczy dyskretniej i lepiej niż taki toporny Arnold. Mogę zaakceptować pomysł, że kobieta niszczy terminatory, przejmuje nad nimi kontrolę etc (to nawet fajne, w końcu w realnym świecie jest podobnie :)), ale niech działa inaczej niż model męski.

Cameron jako wybitny znawca klimatów sf dostrzegł te gradację, choć uważam, że nie w pełni ją wykorzystał. Mostow nic nie dostrzegł, bo zwyczajnie nie miał pomysłu na film. I to jest chyba najgorsze - T3 to film bezpłodny, nie stymuluje do myślenia, spekulacji. Równie dobrze za kamerą mógłby stanąć pan Kowalski albo Antek ze środkowej klatki. Obydwaj co prawda nie nakręciliby tak fajnego pościgu, ale reszta wyszłaby podobnie - bez wyrazu, na przyzwoitym warsztatowym poziomie, bez iskry bożej, bez niczego :)


T-X powinna wykorzystywać kobiece atrybuty do wyzyskiwania cennych informacji, cokolwiek. Kobieta-cyborg wejdzie niepostrzeżenie tam, gdzie nie wejdzie facet. Kobieta-cyborg zrobi milion rzeczy dyskretniej i lepiej niż taki toporny Arnold.
cóż, jak dla mnie zachowywała się jednak "trochę" inaczej niż Arnold

ciąg dalszy czepiania się na siłę o co tylko się da...
jak się jeszcze trochę postarasz doprowadzisz do tego że będę lubił ten film bardziej niż T2
Mostow nic nie dostrzegł, bo zwyczajnie nie miał pomysłu na film. Jeśli ktoś nei miał pomysłu to tylko Cameron przy okazji T2 pewnie dlatego zrobił remake zamiast sequela
Chciałbym cierpieć na taki uwiąd twórczy jak Cameron :)


Gdybym chciał wytykać filmowi Mostowa takie oczywistości, musiałbym zrównać go z ziemią,
Nie inaczej niż Camerona.

Zresztą, co ja będę z tobą Mental dyskutował, tobie się nie podoba Batman Begins a z tego wynika, że się na filmach nie znasz
:)
Każda część Terminatora ma to do siebie, że zawiera jakieś totalne głupoty.

T3 - hmm, no to właściwie aż takich głupot nie ma, tylko razi za dużo humoru (mnie nie razi ) i płaksowaty Connor (razi jak cholera).

T2 - pokonany T1000, który nie wykorzystuje swoich możliwości

T1 - przy całej genialności końcówki pod względem utrzymywania napięcia, wydaje mi się ona raczej bezsensowna: Sarę i Kajla goni uszkodzony robot, poruszający się z prędkością beznogiego żółwia. Zamiast spierniczać gdzieś w otwarty teren, gdzie każdy pomógłby w rozwaleniu Arnolda, bo widać już że nie jest on człowiekiem, geniusze kryją się w pełnej ślepych zaułków fabryce. No comments.
T3 - pokonana T-X, która nie wykorzystuje swoich możliwości. T-X i T-1000 to maszyny doskonałe. Wykorzystanie ich całego potencjału bojowego równałoby się z zakończeniem filmu po upływie 15 minut.

Głupotą jest, że wszystkie bez wyjątku złe terminatory pakują się do ciężarówek. O ile łatwiej prowadziłoby się samochód osobowy. W T3 przekroczono pod tym względem wszelkie dopuszczalne granice. Dźwig stanowi najbardziej niepraktyczny wybór.
Krytykując T3, w żaden sposób nie odniesiesz się do idiotycznego zakończenia T1?
No wiadomo, że jest idiotyczne. Ale film poza idiotyzmami ma wszystko, czego szukam w dobrym kinie. W takiej sytuacji przymykam oko na ewidentne absurdy, nie wyciągam ich na powierzchnię i nie badam pod lupą. T3 natomiast (pisałem już o tym milion razy) prócz idiotyzmów zawiera rzeczy, których normalnie nie akceptuje - jest nijaki, miejscami młodzieżowo-lajtowy, niekonsekwentny stylistycznie, pozbawiony ordynarnego słownictwa (ponoć dwa wulgaryzmy są, ale to i tak za mało :)), z minimalną ilością rzeźnickiej przemocy (film o morderczych cyborgach, a brutalność na poziomie 5-10-15), wypłukany z klimatu apokalipsy. Na domiar złego obsada jest beznadziejna do kwadratu. Czym tu się zachwycać? Tym, że film sensownie zamyka trylogię? No od biedy można i tym. Zakończenie T2 - to jest dopiero masakra. Finał u Camerona niczego nie wykluczał, wręcz przeciwnie - stawiał same znaki zapytania, przynosił pozorne ukojenie. T2 prezentuje apokalipsę zatrzymaną w czasie i to mi się najbardziej podoba. Daje kopa jak nic. Zatrzymana w czasie zagłada.

Nie chcę już gadać o T3, podobnie jak nie chcę gadać o A:R. Najlepszy sikłel to "Predator 2" (brutalny, intensywny, z dusznym, syfiastym klimatem miasta). T3 wygląda przy nim jak laurka dla mamy, a ja szczerze nienawidzę filmów-laurek.
Och, ach.

Powiem tylko, że gdyby T2 kończył się tak jak w wersji reżyserskiej, wtedy kompletnie nie miałby sensu i najprawdopodobniej już tak nie szanowałbym Camerona. Najciekawszym paradoksem ukazanym w serii jest to, że zakończyć wojnę może tylko John Connor, ale gdyby tej wojny nie było, nie byłoby też Johna Connora. Zatem końcówka, w której szczęśliwy bawi się z dziećmi, a o wojnie ni widu, ni słychu, nie ma prawa bytu. Bo kto wtedy wyśle w przeszłość Kyle'a? W jakim celu? Końcówka T2 (kinowa) nie zostawiała ŻADNYCH złudzeń - wojna będzie i już, bo inaczej nie mogłoby się zdarzyć nic, co pokazano dotychczas. Żyjący ze świadomością tego Connor mógł coraz bardziej podupadać psychicznie - rok 1997, wojny - kurna! - nie ma, a wiadomo że będzie, w końcu on istnieje! Kiedy będzie, z której strony nadejdzie zagłada? Nie wiadomo, trzeba ciągle być przygotowanym... Czy to dziś, jutro, czy ten rok będzie jeszcze spokojny? Też bym nie wyrobił psychicznie z taką świadomością. Kiedy się nad tym wszystkim zastanowić, przemiana Johna wcale nie jest taka nieprawdopodobna.
Terminatora oglądam w wersji zmodyfikowanej (podobnie Aliena 3). Kupiłem DVD9, przemontowałem film, wywalając scenę z durnym uśmiechem, a resztę zachowałem bez zmian. Końcówki wersji reżyserskiej oczywiście nie uznaję. Analogicznie climax wersji autorskiej A3 bez narodzin królowej - ta wersja dla mnie nie istnieje.

-------------

Przemiana Johna? Ten gość nie przeszedł żadnej metamorfozy. On zwyczajnie JEST ciotą. Od urodzenia. Według mnie to największa pomyłka obsadowa w historii kina.
Nie jest od urodzenia. Kiedy był młody, był hardym młodzieniaszkiem. Ale minęło 10 lat, koleś dorósł, zrozumiał parę rzeczy, a ty masz nadzieję że będzie takim samym luźnym chłopaczkiem jak wtedy, gdy bezkarnie kroił bankomaty i chodził do salonu gier? W T2 jest jaki jest, bo to dopiero początek zdarzeń, o których ciągu jeszcze nic nie wie i nie rozumie, jaki przypadnie mu los. W prologu T2 dorosły John też wygląda na twardziela, ale co my właściwie o nim wiemy? Przez sekundę widać jego twarz. Poza tym w tej linii czasowej wszystko poszło zgodnie z planem - był przygotowany na to, że wojna rozpocznie się w 1997. Wszystko poszło według planu, do którego był przygotowany. Później tylko robił to, co miał robić. Ale wojna w 1997 nie wybuchła - niepewność może zszargać nerwy. Czy ukrywanie się ma sens? Kiedy to się wreszcie zacznie? Czemu nic nie idzie tak, jak mówili?

John w T3 jest dla mnie wiarygodnym, dorosłym "rozwinięciem" Johna z T2.

P.S.
Ale dla ciebie nie, bo w T3 Loken nie pokazała cycków, a Arnie założył badziewne okulary.
Czyja wiem, Military...
Owszem John mogl sie martwic tym że wojna bedzie a jej nie ma ale zamiast robic z siebie ofiare losu mogl sie przygotowywac do tej wojny. Zaciagnac sie do wojska czy chociazby isc na kurs judo
Ja już kończę w tym temacie. A próbę obrony Nika Stala odbieram jako akt desperacji :)
Po pierwsze, to po rozpierdusze jaką zrobił z matką w T2 (po robotach nie pozostał żaden ślad), oboje byli pewnie ścigani przez większość umundurowanych ludzi na kontynencie. Wojsko odpada. Normalne życie również. Po drugie: on się przygotowywał, ale w końcu zapobiegł wojnie, prawda? Więc mógł odpocząć. Czy też nie zapobiegł? Jakbyś zadawał sobie takie pytania, żyjąc w ciągłym ruchu, będąc ściganym przestępcą i kandydatem na pacjenta w wariatkowie, bez ani jednej bliskiej osoby, to pewnie też by ci rura zmiękła.

P.S.
Stahl zagrał dobrze, tu chodzi tylko o to KOGO zagrał. To scenarzysty i reżysera pomysł, żeby był słabiakiem.

Drugi PeEs:
Mental, ty siedź cicho, zgodnie z twoją obietnicą miało cię tu nie być od jakichś 150 postów.
Ale Connor w T3 jest człowiekiem kompletnie bez wyrazu. Jest mięczakiem, daje sobą pomiatać, zadaje głupie pytania, nie potrafi postawić na swoim, kobieta go bije (nie T-X). To ma być lider? To ma być obrońca ostatniej ostoi ludzkości? Toż to przecież plastelinowy ludzik, którego można przydepnąć laczkiem. A Connor z T2, ze względu na swój charakter, nieokrzesanie, charyzmę, miał zadatki na lidera. Miał silną osobowość, nie dawał sobą pomiatać, chociaż był tylko chłopcem. I chcesz przeto powiedzieć, że z twardego chłopaka wyrósł plastuś? Nawet jeśli przeżycia go zmieniły, oczekiwanie go zmęczyło, nerwy ma zszargane, to twardziel powinien w nim drzemać. Ale nie taki, co się dopiero obudzi w T4, tylko taki, abyśmy JUŻ uwierzyli, że Connor jest właśnie TYM.

Fajnie ten temat potraktował DUX (pół żartem pół serio):

http://film.org.pl/prace/john_connor.html
Nie wiem co bym robil tak o ale wiedzac ze bede elo wodzem ruchu oporu codziennie pilbym różne soki i robil dużo pompek
A co robil Connor w T3? Chlal, cpal...aj siurek z niego nie wodz ruchu oporu.
Muszę interweniować :) Próba rehabilitacji Nika "Cioty" Stala to już przegięcie większe niż brak cycków czy "gwiazdkowe" okulary Arnolda :)

Connor u Mostowa nie jest ani przygnębiony, ani znękany, ani zrozpaczony, ani zagubiony, ani psychicznie poturbowany. Connor u Mostowa jest IDIOTĄ. Idiotyczne zachowanie (patrz wypociny DUX-a), idiotyczne spojrzenie, idiotyczne teksty, wszystko, co składa się na jego postać, tchnie idiotyzmem, zmutowaną formą naiwnego debilizmu. Takiemu misiowi jak Connor w T3 nie dałbym żelazka, bo jeszcze by się poparzył, ba! trzymałbym go z dala od paczki zapałek.
Taaak, czytałem to, ale wy chyba nie zauważacie, że a) Connor był gówniarzem, że tak powiem, a każdy gówniarz jest trochę zadziorny; b) linia czasu zmieniała się 3 razy, a razem z nią ludzkie charaktery.

Poza tym c) tekst że jedna twarz jest twarzą twardziela, a druga jest nijaka, to se możecie wsadzić. Tak samo jak "głupi wyraz twarzy". Przepraszam ja bardzo, ale to kwestia całkowicie subiektywna. Wiem, że tekst jest tylko pół-serio, ale w takim razie nie używajcie go w argumentacji.

EDIT:
tekst o robocie taśmowej rzeczywiście idiotyczny. Prawie tak idiotyczny jak wnerwienie Reesa na to, że wyznał miłość Sarze, przez które z siłą wodospadu wciepuje do torby ładunki wybuchowe, z którymi przed chwilą kazał obchodzić się z największą ostrożnością.
No trudno mówić na serio o takim kuriozum jak Nik Stal w roli Connora. Trzeba trochę dowcipem zajechać, inaczej człowiek wpadłby w depresję :)

Dokładnie tak, rzekłbym nawet, całkiem serio, że w mojej opinii Stahl to zwyczajna ciota (jakieś argumenty przeciw moim odczuciom? no way).

Dlatego też albo możemy sobie dyskutować na płaszczyźnie pół-serio, albo ja, Mental i Hitch orzekamy, że Connor z T3 to plastuś, a military, że nie i koniec dyskusji, bo o czym tu (poważnie) dyskutować? Mamy się przekonywać co do tego, że Stahl jednak głupich min nie robi? Oj robi. Jak ciota. <rotfl> Że niby czas i wydarzenia go zmieniły? Mam to w dupie, nie chcę takiego obrońcy świata, którego byle parę lat ćpania może naprostować do poziomu kółka parafialnego. I to jest moja opinia, której nie zmienię.
No dobra. Ale skąd wytrzasnęliście całe to jego "ćpanie"?!?!
No cośtam zażywał. Leki jakieś. Przecież po to przyszedł do lecznicy weterynaryjnej, gdzia nakryła go Kate, po czym wytrąciła naszemu liderowi pistolet na farbki (!) i wrzuciła naszego herosa do klatki dla psów.

EDIT: Aha - UWAGA SPOJLERY! <rotfl>
No jak tak uważnie oglądacie filmy, to ja się nie dziwię, że wam się nie podobają.

Jechał na motorze. Wyrąbał się na glebę. Do lekarza iść nie mógł (w domyśle - jest ścigany). Włamał się do weterynarza po jakieś lekarstwa. Zażył - za dużo. Nikt nigdy nie mówił, że Connor jest od czegoś uzależniony.
Aaaa faktycznie, zapomniałem. Wyrąbał się na motorze, bo się przestraszył sarenki. Dobrze, że to nie był jeleń, bo ani chybi by się biedak zabił.
Rozumiem, że jak tobie wyskoczyłaby sarna, to przejechałbyś ją, zatrzymał się, wrzucił wsteczny, przejechał, zastrzymał się, wysiadł z wozu, odciął jej głowę i nasikał do szyi. :>
Ja bym najpierw stracił panowanie nad kierownicą, potem przewrócił się na glebę, a potem powiedział: "Kurwa, pierdolona sarna!", po czym dodał: "Niech ją chudy byk wyrucha" :)

Nosz kurde, ja się mogę nawet zabić o zająca. Z tą tylko różnicą, że ja się (raczej) nie urodziłem obrońcą ostatniej ostoi ludzkości.

A on nie dość, że się wypieprznął jak ostatnia ofiara, to jeszcze go coś tak zabolało, że musiał sobie golnąć jakąś pigułę. Zapewne w przyszłości biega za nim T-800 z apteczką pełną maści na odciski i plastrów na skaleczenia.

A co, ponabijam się, ze Stahla to nawet wypada.
:)

Chcecie usłyszeć mega dowcip? To posłuchajcie:

Rated R for strong sci-fi violence and action, and for language and brief nudity.

Taką kategorię otrzymał T3.

"strong sci-fi violence" :)

A teraz drugi dowcip:



Cześć, jestem Nik Stal, przywódca ludzkości w wojnie z maszynami. Macie może grzebień? :)


Eeee... eee... nie. Eeee...? Grzebień? Nie. Nie wiem. Eeee.... Nie pamiętam. Zepsuł się. Chyba. Eeee.... Kupę... Szukam papieru... eeee...


- A to dla odmiany ja, jeden z największych przywódców ludzkości. Może jednak przekonam was, że wygląd się nie liczy?

P.S.
Ta rana musiała być jednak dość głęboka, skoro miał przesiąknięte krwią dżinsy.
Churchill to był megaboss! Ile on wypalił cygar, ile wypił łyskacza w życiu, to nie przeszkodziło mu żyć długo, podejmować strategiczne decyzje, być dziejowym przywódcą i nie robić z siebie idioty przy każdej okazji. Aha - on ma wygląd lidera, jak najbardziej!



A Connor to miał spodnie przesiąknięte czymś innym.
Czy Sir Winston też zadawał tak głupie pytania jak Nik Stal? :) Nawiasem, ten pan na zdjęciu to rasowy polityk (jego polem bitwy były brytyjski parlament i mapa rozłożona na biurku), a nie rasowy żołnierz, który walczy z maszynerią Skynetu.
Nie ma sensu z wami rozmawiać, bo nawet jak powiem, że za młodu Arnold był cherlakiem, a z czasem się wyrobił, to i tak powiecie BLA BLA BLA.
BLA, BLA, BLA :)

Kolejny dowcip - tym razem wymyślony na poczekaniu:

Przychodzi Nik Stal do lekarza.

Lekarz: Co panu dolega?

Connor (postękując): Kupa...

:) :) :)
Mental, ja nie rozumiem twojej niechęci do kina europejskiego. A to Connor ma zły charakter, a to T-X niepotrzebnie jest kobietą skoro nie pokazuje cycków...Sądząc po twoim uwielbieniu dla surowości i braku "zbędnych" elementów, twoim ideałem jest film, w którym występują dwie osoby i żadna nic nie mówi.
Military, chciałem ci podziękować, że bronisz mnie przed skomasowanym atakiem Mentala i Romcka. Oni się nie znają. Oceniają ludzi po wyglądzie zamiast zajrzeć do wnętrza. Pojęcia nie mają, przez co biedny przeszedłem. W końcu życie w oczekiwaniu na wojnę to koszmar. Nie wiem, chyba pójdę do fryzjera, może mi się humor poprawi :)




Kurde, chyba dla T-X kupie sobie dvd z filmem.
Ja sobie kupiłem dwupłytowe wydanie z następujących powodów:

1. Wpasowująca się w cykl końcówka filmu
2. Pościg z dźwigiem
3. Płytki mają ładny nadruk

EDIT: dołożyłem jeden punkt
Jestem w trakcie pożyczania filmu od kumpla. Jak obejrzę, zniszczę go doszczętnie :) Nie wydam kasy na coś, co w 80% powinno zostać nakręcone inaczej. Ale pożyczyć zawsze mogę.
No i obejrzałem Terminatora 3.

Film jest za szybki. Brakuje momentów, gdzie człowiek może odsapnąć i pomyśleć. W T1 mieliśmy mega klimatyczne retrospekcje Reese'a, w T2 - wizytę na pustyni, sceny garażowe i tym podobne. Prawo teledysku, choć T3 pod tym względem daleko do Beja.

Kristanna Loken - niesamowita (99% scen z jej udziałem to majstersztyk, szczególnie likwidacja pierwszego celu robi wrażenie), co nie zmienia faktu, że do tej roli można by swobodnie zaangażować mężczyznę, np. takiego Bale'a.

Claire Danes - jestem pozytywnie zaskoczony jej kreacją. Naprawdę fajnie zagrała.

Nik Stal - tragedia na miarę Orlando Blooma w "Kingdom of Heaven". Aktorstwo sięgnęło dna.

Arnold - kiepsko. Zachowuje sie jak głupek na baterie (scena na stacji benzynowej, okularki), gada dużo i bezsensu. Ewidentnie gra pod publiczkę.

Brutalność - bliska zeru. Trzask łamanych kości to marzenie. W T1 Arnold mordował z rzeźnickim okrucieństwem, był potworem w ludzkiej powłoce; w T2 trochę wyluzował, ale i tak robił wszystko, by pokazać, że mordować potrafi (jego względnie humanitarny stosunek do mięsa został przekonująco uzasadniony obecnością młodego Connora): łamał gnaty, wykręcał stawy, wbijał noże w barki, strzelał ludziom po kolanach (scena, w której rani strażnika, rozwalając mu w kolana, to moim zdaniem absolutny szczyt sadyzmu. I ten tekst na dokładkę: "He will live". No ja wymiękam); w T3 natomiast Arnold przeistacza się w toporną ciotę - zamiast wykręcić rękę pyskującemu sprzedawcy na stacji, wyciąga swoją i rozśmiesza publikę. Nie zabija, bo przed telewizorami siedzą dzieci.

Wulgaryzmy - naliczyłem dokładnie 3. Zdecydowanie za mało jak na produkcję, która w czasach trądziku i popcornu szczyci się legendarną pomału kategorią R. Scena stłuczki na autostradzie, pozbawiona ciężkich przekleństw, to dziecinada. Dawno nie słyszałem tak kulturalnego dialogu.

Sekwencja pościgu - znakomita. Top światowy. Pomimo przygniatającej absurdalności, pojedynek wozu strażackiego z dźwigiem zaliczam do moich ulubionych scen akcji ever.

Zakończenie: jest przecudowne, genialne, arcygenialne, brak słów, by opisać, jakie jest zakończenie T3. I to nie tylko ze względu na sensowny zamknięcie trylogii, ale ze względu na KLIMAT (pierwszy Half-Life), konsekwentny do samego końca, kolorystyka, wszystko piękne i niezapomniane.

W ramach podsumowania powiem tak: jeśli wziąć pod uwagę idiotyzmy, nieścisłości czy absurdy trylogii, to T3 w niczym nie ustępuje T2. Mam nawet wrażenie, że miejscami wręcz deklasuje poprzednika. Gieferg coś tam pitolił, że Cameron popełnił gafę, bo T-1000 nie ma na sobie żywej tkanki. Panie Gieferg :) a czy T-X obleczona jest żywą tkanką? Otóż nie jest. T-X składa się z dwóch warstw: rusztowania (endoszkielet) i płynnej substancji, która pełni funkcję regeneracyjną - coś na kształt stopu mimetycznego. Zmierzam do tego, że T-X w jakiś niezrozumiały dla mnie sposób godzi ze sobą dwie filozofie konstruowania maszyn, podczas gdy tajemnica działania T-1000 nie nastręcza tylu kłopotów, tj, można sobie wyobrazić, jak działa "płynny metal" poprzez analogię z plasteliną i hipotezę ruchomych procesorów, którą wspaniałomyślnie zaproponował military :)

T3 nigdy nie zawita na mojej półce z filmami. Jest tworem niedorobionym i niekonsekwentnym, z tragiczną kreacją Nika Stala i nieadekwatną do tematu dawką motywów komediowych. Jest różnica między manifestacyjną autoparodią a dyskretnym "puszczaniem oka" do widza. Jakoś nie mam ochoty na śmiechy-chichy, gdy na horyzoncie majaczy wizja totalnej zagłady.
A Half-Life jest beznadziejny. Serio! Naprawdę nudna gra.
Chciałem napisać Hard Life - to symulacja życia w Polsce. Sorry za pomyłkę :)

Gieferg coś tam pitolił, że Cameron popełnił gafę, bo T-1000 nie ma na sobie żywej tkanki. Panie Gieferg a czy T-X obleczona jest żywą tkanką?
panie Mental, a czy ja mówię, że T3 nei ma gaf i jest lepszy od T2?
Otóż nie mówię tak. Wiec nie wiem skąd ten zarzut. Wskazuję tylko na to że T2 nei pozostaje pod tym względm w tyle


Jest różnica między manifestacyjną autoparodią a dyskretnym "puszczaniem oka" do widza.
Jest również różnica między manifestacyjnym autoplagiatem a dyskretnym puszczaniem oka Jeśli przeżyłem bezczelny autoplagiat tym bardziej przeżyję autoparodię zwłaszcza że autoplagiatu w T2 jest conajmniej 10 razy więcej niż autoparodii w T3.
Gieferg, zacytuję twoje słowa. Na pytanie, co z żywą tkanką u T-1000, odpowiadasz: "Jaką u diabła żywą tkanką T1000? Cameron w tym miejscu się wyłożył". Otóż oświadczam ci, że Mostow też się wyłożył :)

Inny fragment: "jak się zaczynam zastanawiać w którym filmie są większe bzdety to wygląda na to że T2 w tej konkurencji spokojnie wygrywa"

:)

Odnośnie autoplagiatu - jesteś chyba jedyną osobą, która na serio posługuje się tym argumentem. Ja traktuję to jako fanowską ciekawostkę, nie czynię z tego ośrodka krytyki T2 :) King wcale nie jest lepszy od Camerona - też żeruje na własnych pomysłach. Scorsese również: "Kasyno" to przecież formalnie kopia "Chłopców z ferajny" (nawiasem, jest to jedyny zarzut, jaki Wielcy Znawcy Kina potrafią wysunąć pod adresem "Kasyna").

NIE CHCĘ DYSKUTOWAĆ NA TEMAT OBSESJI GIEFERGA :) KWESTIA AUTOPLAGIATU WALI MNIE PO CAŁOŚCI.

NIE CHCĘ DYSKUTOWAĆ NA TEMAT OBSESJI GIEFERGA KWESTIA AUTOPLAGIATU WALI MNIE PO CAŁOŚCI.
No jasne, że cię wali, musisz udawać że problemu nie ma, no bo jak to - taki super film jest tylko kalką odartą z klimatu oryginału zamiast mrocznego thrillera film niemal familijny + trochę lepsze SFXy - nie moze to być!
Ty za to masz obsesję jechania po T3, jakby już nie było gorszych filmów, których mozna się czepić.


jesteś chyba jedyną osobą, która na serio posługuje się tym argumentem.
odkąd porównałem sobie dokładnie T1 i T2 nie ma już takiej mozliwości, żebym mógł cenić ten drugi film na równi z pierwszym (czy chocby na zblizonym poziomie). Spadły mi klapki z oczu Ponadto muszę zawsze odczekać trochę czasu po obejrzeniu T1 żeby oglądać T2 bo inaczej ten film mnie po prostu irytuje


Otóż oświadczam ci, że Mostow też się wyłożył
Mostow pewnie też myślał że Cameron nie popełnia błędów
Gieferg, mam dla ciebie zlecenie. Płacę sporo kasy, więc lepiej zadziałaj profesjonalnie :) Otóż męczy mnie jedna kwestia: Czy "Kasyno" to ordynarna zrzynka z "Goodfellas"? Bo jeśli się okaże, że tak, to nie pozostanie mi nic innego, jak tylko zrewidować mój stosunek do tego pierwszego filmu, sprzedać wydanie 2-płytowe i w ramach protestu kupić 1-płytowe :)
Nie mam pojęcia, nie interesuje mnie ani jeden ani drugi

Mała próbka tego czym w istocie jest T2:

T2
T1 Prolog – woja w przyszłości --- T2 Prolog – wojna w przyszłości
T1 Przybycie Arnolda --- T2 Przybycie Arnolda
T1 Arnold zdobywa ciuchy – dostaje nożem, T2 --- Arnold zdobywa ciuchy –nie zabija-Dostaje nożem
T1 - Przejeżdża samochód policyjny --- T2 Podjeżdża samochód policyjny
T1 - pojawia się drugi przybysz --- T2 pojawia się drugi przybysz ( w tym momencie widz może się spodziewać, że to ten dobry.
T1 - po uporaniu się z gliniarzem Drugi przbysz szuka swojego celu (budka telefoniczna) --- T2 Po uporaniu się z gliniarzem drugi przbysz szuka swojego celu (komputer policyjny)
T1 - Słoneczny dzionek – sara na skuterku --- T2 - Słoneczny dzionek – dom Johna, John odjeżdża na motorku
T1 - Zabójca wsiada do samochodu- kupuje broń --- T2 Pescadero po raz pierwszy / zabójca (T1000) przybywa samochodem, wysiada rozgląda się puka do drzwi – potem gada (NIESAMOWITE, przestawili szyk scen!!! ale tylko minimalnie)
T1 - Sara w pracy --- T2 John „ w pracy” obrabia bankomat
T1 - Terminator wysiada z samochodu rozgląda się puka dodrzwi – potem strzela (odpowiednik sceny, którą w T2 przesunięto minimalnie wcześniej)T1 - Sara w pracy --- T2 John gada o matce
T1 - Reese – sen o przyszłosci --- T2 Sara – sen o Reesie
T1 - Sara w domu przy telefonie --- T2 Sara w pescadero opowiada o snach
T1 Policja – gadają o morderstwie --- T2 Cyberdyne – gadają o skynecie
T1 Sara w domu z przyjaciółka rozczarowana, że nie przyjdzie facet --- T2 Sara w Pescadero z Silbermanem Rozczarowana, że nie zobaczy syna
T1 - Reese śledzi Sarę --- T1000 rozgląda się za Johnem
T1 - Zabawiają się w mieszkaniu --- T2 <no sorry, to przecie kino familijne>
T1 - Sara w klubie Tech Noir --- T2 - John gra na automatach
T1 - Przbywają obydwaj zawodnicy --- T2 Przybywają obydwaj zawodnicy
T1 - Arnold wykańcza znajomych Sary --- T2 odpowiednik tej sceny będzie trochę póxniej kiedy T-1000 udupi przybranych rodziców Johna, cóż za karkołomna zmiana szyku
T1 - Konforntacja- mina Sary- zły wyciąga pistolet a dobry Shotguna i powala tego złego T2 -Konfrontacja-mina Johna- zły wyciąga pistolet a dobry Shotguna i powala tego złego
T1 - Ucieczka do samochodu, jazda tyłem przed złym – ściga, potem uczepia się samochodu, wchodzi na niego, niemal chwyta swą ofiarę, ale zostaje zrzucony --- T2 odpowiednik tej sceny będzie (a jakże) tyleże trochę później (ucieczka ze szpitala - również uciekają tyłem) tymczasem mamy zamiennik w postaci ucieczki Johna przed cieżarówką - w końcu to sequel, więc wskazana jest jedna ucieczka więcej

Dalej mi się nie chciało spisywać, ale zasadniczo jest tak przez caluteńki film, nie ma to jak zarobić drugi raz na tym samym
T2 się sprawdza, owszem, ale jako remake
Opublikuj to na stronie KMF-u. Może być fajny tekst, który wyląduje w dziale ANALIZY obok odkodowanego "AvP".
że jeszcze tylko wspomnę o niemal identycznym ujęciu na jakim zatrzymuje się taśma z przesłuchania Reese'a w T1 i taśma z przesłuchania Sary w T2 , nocleg uciekinierów w T1 odpowiada noclegowi na stacji w T2, a pobyt w motelu, pobytowi na pustyni, akcja w szpitalu (i po częsci w cyberdyne) w T2 podrabia akcję na komisariacie w T1, Dyson jest tu odpowiednikiem czarnego detektywa (nawet podobnie kończy), jest jeszcze słynne "GET OUT", podczas końcowego pościgu Reese zostaje ranny a w T2 Sara (zawsze nie ta osoba, która prowadzi pojazd), po drodze następuje wymiana środka transportu, upadek/powstanie złego terminatora (ogień/lód), bardzo podobne miejsce zakończenia akcji, motywy typu "zawracamy, tędy nie przejdziemy" a za plecami już czai się oprawca; metalowy dtrąg użyty jako bróń w pojedynku złego z dobrym, czy np to że dobry pod koniec wysadza tego złego, a Sara oczywiście jest ranna. Zamiast prasy hydraulicznej tym razem Arnie jedzie na łańcuchu do roztoponego metalu (a wcześniej trzeba wcisnąc przycisk), a na ostatnim ujęciu filmu widzimy drogę...

aaarrrgghhhh...

Cameron jak raz zaczął "puszczać oko" do widza, tak puszcza je przez cały film, jakiś tik nerwowy czy co?

EDIT: dopisałem jeszcze dwa przykłady
Gieferg, zmaterializuj tę obsesję na papierze :)
Wątpię, żeby mi się chciało napisać taką analizę w całości bo po czymś takim mógłbym nabrać trwałego i całkowitego obrzydzenia do T2 (wystarczy mi obrzydzenie jakie mam do niego obecnie, da się z tym żyć nawet czasem go jeszcze mogę obejrzeć), a tego bym nie chciał bo ten film to jednak kawał mojego dzieciństwa
Napisz, plizzz... :)
No i jeszcze napisz o swojej drugiej obsesji...Aliens 4. Bo te dwie rzeczy powtarzasz w kolko. Na podstawie tego co mowisz moglbym zrobic analize twojego calego dnia:

Rano - Gieferg wstaje i krzyczy po calym domu ze T2 to zrzynka z T1; idzie sie myc a po sniadaniu opowiada wszystkim tysieczny raz jak bardzo nienawidzi A:R

Popoludnie - w pracy kolejny czlowiek sie powiesil badz wyskoczyl przez okno. Gieferg enty raz opowiadal gdzie Cameron zrzynal sam z siebie w T2. Oczywiscie dodal jak bardzo neinawidzi A:R. Pracownikom od tego albo wybuchaja glowy albo sami poddaja sie autodestrukcji jak Cameron autoplagiatowi.

Wieczor - zmeczony Gieferg kladzie sie spac ale przed oczami ma jeszcze T2. Nachodza go takze stany lękowe i placze bo Jezu Chryste on naprawde nienawidzi A;R. Wszyscy o tym wiedzą, każdy bez namyslu powie ze Gieferg nienawidzi A:R ale on i tak to bedzie powtarzal w kolko...w kolko... w kolko...

I nie jest to osobitsta wycieczka

NIE CHCĘ DYSKUTOWAĆ NA TEMAT OBSESJI GIEFERGA KWESTIA AUTOPLAGIATU WALI MNIE PO CAŁOŚCI.

Fajne podejście do dyskusji. Mogę spróbować?

NIE CHCĘ DYSKUTOWAĆ NA TEMAT CZEPIALSTWA MENTALA. KWESTIA ZAŁAMANEGO JOHNA CONNORA WALI MNIE PO CAŁOŚCI.

Dobreeee! Można od razu odrzucić to, co dla mnie niewygodne! Chyba zacznę to stosować w każdej dyskusji z tobą.
Military mozna byc zalamanym i nikt tego Johnowi nie broni. Ale on w T3 jest załamanym fagasem, ciotą, pipą. Kobieta go bije, nikt sie z nim nie liczy, nie umie walczyc, jęczy i wogole. Rambo byl zalamany wojna w Wietnami i jakos to nie przeszkadzalo mu wymiatac dalej.
Wali mnie to po całości.

P.S.
Widać nie każdy jest Rambo. Dla mnie John jest bardzo realistycznie przedstawioną postacią. Może akurat to czas, w którym cierpi na depresję, a kiedy już dojdzie do czego ma dojść, zrozumie że WRESZCIE może przestać o tym myśleć i wziąć się do roboty. I jednak okaże się dobrym przywódcą, robiącym to, do czego był przygotowywany. Ja tak to odbieram.

P.S.2
Wciąż wasze czepialstwo wali mnie po całości.
Military, ty znowu stosujesz wybiegi :) Obsesja autoplagiatu, jaką przejawia Gieferg, była już wielokrotnie wałkowana (wynik: tylko Gieferg traktuje ją poważnie, reszta w kategoriach ciekawostki filmowej - coś jak tropienie wpadek realizacyjnych). Z czym więc tu dyskutować - z obiektywnym stanem rzeczy? Tak, sceny sie powtarzają, tak, widać podobieństwo, tak, tak, tak, i kurwa mać - TAK! Ale co z tego? :) Identyczną analizę mogę przeprowadzić w odniesieniu do dwóch moich ulubionych filmów: "Gorączki" i "Kasyna". Wyjdzie to samo: Mann - autoplagiator, Scorsese - autoplagiator. Bezsens.

Dla osób, które zagłosowały na "tak", to wcale nie jest film środka. Tak samo dla tych na "nie".


Czasami odnoszę wrażenie, że logika moich argumentów doprowadza pewne osoby do frustracji

Wyjątkowo mylne, no i wciąż tylko wrażenie.


Twarz Stala w T3 przypomina mi szympansią mordę. Serio

A ty masz wysokie czoło i ogólnie jestem przystojniejszy od ciebie, ale chyba nie o to chodzi jak kto wygląda. Jak dla mnie Connor z T2 wyglądał jak anorektyczny homoseksualista, któremu coś przylepiło się do twarzy.

Dla przypomnienia:



Gorylowaty, postarzony Stahl jest bardziej przekonujący jako wojownik niż anorektyczny Ten Koleś, któremu nawet nie dali pistoletu, bo odrzut wystrzeliłby go na księżyc.

EDIT:

No i loczek bardziej zabójczy niż u Klarka Centa.
Wydaje Ci się anorektyczny. Pewnie dlatego, że w tejże rzeczywistości, w której przyszło mu żyć i walczyć, McDonaldsy i KFC są na każdym rogu, a roboty nieustannie zapraszają do środka.

Ty widzisz loczek, ja widzę zlepione potem włosy, wpadające w siwiznę. Ty widzisz coś przylepionego do twarzy, ja widzę blizny i szramy będące świadectwem ciągłej walki, cierpienia, okrucieństwa, braku odpoczynku. Maszyny się nie męczą, nie potrzebują załatwić spraw fizjologicznych, umyć się, zmienić ubrania, czy przespać.

Nie miał w ręku pistoletu, bo miał w dłoniach lornetkę, a myśli jego opracowywały kolejne strategiczne arcydzieło. Jest w końcu najistotniejszym aparatem decyzyjnym, wysokiej rangi dowódcą, który zdążył w życiu zniszczyć niejedną maszynę, a od trzymania broni, jego palce zyskały niecodzienny kształt. Natomiast w chwili pokazanej w filmie, chociaż nadal jest zdolny do walki, to jednak cenniejszy jest jako najsilniejsze ogniwo decyzyjno-przywódcze.
Ja pierniczę, gość obecny w filmie przez ułamek sekudny, a wy go analizujecie.
Dlatego, że ten człowiek jest WYRAZISTY na tyle, że po kilku sekundach można coś o nim powiedzieć, a on sam do siebie przekonuje. A przez 100 minut T3, o Stahlu można tylko tyle powiedzieć, że to ciota. <rotfl>
Tylko dlatego, że patrzycie na niego w oderwaniu od poprzedniej części.

Ale dobra, nie będę was nawracał, bo i tak mądrzy ludzie wiedzą, że T3 to dobry film, a ja nie mam zamiaru wpływać na niczyje gusta. :>
T3 to niezły film, tu się zgodzę. Mam tylko nadzieję, że wypuszczą wersję reżyserską, w której komputerowo podmienią Stahla np. na Romana Giertycha, co już byłoby trafniejszym obsadzeniem roli Connora.

Dla osób, które zagłosowały na "tak", to wcale nie jest film środka. Tak samo dla tych na "nie".

Nie jestem ani na TAK, ani na NIE. Tkwię dokładnie w centrum, z lekkim wskazaniem na NIE :)


W ramach podsumowania powiem tak: jeśli wziąć pod uwagę idiotyzmy, nieścisłości czy absurdy trylogii, to T3 w niczym nie ustępuje T2. Mam nawet wrażenie, że miejscami wręcz deklasuje poprzednika. Gieferg coś tam pitolił, że Cameron popełnił gafę, bo T-1000 nie ma na sobie żywej tkanki. Panie Gieferg a czy T-X obleczona jest żywą tkanką? Otóż nie jest. T-X składa się z dwóch warstw: rusztowania (endoszkielet) i płynnej substancji, która pełni funkcję regeneracyjną - coś na kształt stopu mimetycznego. Zmierzam do tego, że T-X w jakiś niezrozumiały dla mnie sposób godzi ze sobą dwie filozofie konstruowania maszyn, podczas gdy tajemnica działania T-1000 nie nastręcza tylu kłopotów, tj, można sobie wyobrazić, jak działa "płynny metal" poprzez analogię z plasteliną i hipotezę ruchomych procesorów, którą wspaniałomyślnie zaproponował military

Jak to Reese powiedział, ludzka tkanka wytwarza jakiestam pole i dlatego podróż w czasie jest możliwa (pierwszy Arnold). T-1000 imitował wszystko czego dotknął np. ubrania i tu niespodzianka - ludzką tkankę. Czyli wytwarzał pole jakiestam jakie wytwarza ludzka tkanka. Przeczytałem to na jakiejś stronie, czy też Cameron to powiedział (whatever), ale jest to majstersztyk i nie trzeba więcej tłumaczyć. A co do ruchomych procesorów to to samo źródło tłumaczyło hipotetycznie działanie T-1000 dość dobrze(gdybym tylko pamiętał gdzie to było). Można założyć, że procesor był w głowie(bo jak T-1000 dostał w globus, to nie mógł działać w szpitalu, chociaż w hucie też nie najlepiej wyglądał i szedł...), oczywiście z ciekłych metali procesor. W momencie jego 'uszkodzenia' wszystko przestawia się na 'random' i dopóki ciało się nie zleje, maszyna jest nieszkodliwa.
Rany, może T1000 został wysłany przez jakiś nowszy portal. Naprawdę macie problemy. Rozgryźcie to: w T1 Reese mówił, że przeniósł się terminator i on. I NIKT WIĘCEJ NIE PRZEJDZIE. Więc czemu przechodziła jeszcze cała wycieczka?
Jaka wycieczka?

Massbadass - kupuję takie wytłumaczenie.
Jak dla mnie Reese, T-101, drugi T-101, trzeci T-101, T-1000 i T-X to całkiem spora wycieczka. I nijak ma się to do "nikt ani nic więcej nie przejdzie".
Kupujesz wytłumaczenie, że T-1000 imituje ludzką skórtę? On imituje tylko kształt i kolor - dlatego kiedy go postrzelą, ubranie też się "rozpływa" - bo to nie ubranie, tylko płynny metal tak wyglądający. Kiepskie wytłumaczenie z tą imitacją.
Kolejny bubel. Dużo takich nieścisłości w terminatorach - patrz tekst Adiego.

Jeśli imitacja jest doskonała może oszukać portal.
Tak jak mówiłem - może portal nie wiedział, że to imitacja.
No został zwyczajnie oszukany. Albo wynaleziono nowszy portal :)

(wynik: tylko Gieferg traktuje ją poważnie, reszta w kategoriach ciekawostki filmowej - coś jak tropienie wpadek realizacyjnych).
reszta udaje że nic nie widzi, żeby trąbić na lewo i prawy jaki to z T2 genialny sequel sorry, ale lepszym sequelem jest choćby Predator 2, czy Robocop 2 bo to rzeczywiście sequel a nie "przeżyjmy to jeszcze raz" (o Aliens, A3 nawet nie wspominam)


Na twoim miejscu bym się z tym pogodził

Jak przeczytałem tę ripostę, spadłem z krzesła... Genialna :)


On imituje tylko kształt i kolor - dlatego kiedy go postrzelą, ubranie też się "rozpływa" - bo to nie ubranie, tylko płynny metal tak wyglądający. Kiepskie wytłumaczenie z tą imitacją.

W takim razie za każdym razem jak czegoś dotyka powinno być słychać odgłos uderzenia metalu o powierzchnie(np. jak idzie po szpitalnej podłodze, bo to tylko kolor i kształt a materiał ten sam czyli metal - w windzie, gdy 'przelewa się' przez otwór w suficie słychać podczas upadku metaliczny odgłos). Wiem, że się czepiam szczegółów i może dyskusja nie jest warta czasu, ale jeśli ktoś już tego nie kupuje...;) Zresztą zauważyłem, że tu ciężko kogoś przekonać do czegoś nawet jak jest oczywiste(patrz Connor, który zawiódł oczekiwania)
W całym wszechświecie jest tylko dwóch odszczepieńców, którzy uważają, że Nik Stal zagrał dobrze - Gieferg i Military :)

Zresztą zauważyłem, że tu ciężko kogoś przekonać do czegoś nawet jak jest oczywiste(patrz Connor, który zawiódł oczekiwania)
to czy coś jest oczywiste to często kwestia subiektywnego podejścia. Mnie Connor nie zawiódł, to dla mnei oczywiste, dasz się przekonać do tej oczywistej prawdy?
ok, źle to sformułowałem,niektórym się może podobać, niektórym nie - i to kwestia gustu; natomiast to że Stahl zagrał jak ostatnia ciota to raczej nie podlega dyskusji i jak to się komuś podoba to ok...
O, tu jest dobra recka T3: http://film.polter.pl/Terminator-3-c387
Morał z recenzji jest taki: wystarczy nakręcić "nieszczęśliwe" zakończenie, a ogólna wymowa filmu będzie ponura. Interesujący punkt widzenia.
Ale jakże prawdziwy.
Dla przykładu: zakończ 'Happy feet' w momencie, kiedy uwięziony w oceanarium Mumble zaczyna napieprzać głową w mur...

Zakończ jakąkolwiek fabułkę w Punkcie Bez Nadzieji Na Ratunek i otrzymujesz czystej wody fryller
Zakończenie T3 nie pasuje do reszty filmu - to właśnie chciałem powiedzieć. Jest za dobre, jakby ktoś inny usiadł za kamerą i uratował spartaczoną produkcję.
Zakończenie T3 jest dobre, bo w powietrze wzlatują rakiety, a nie klony Nicka Stahla
Finał T3 ociera sie o geniusz i to mnie najbardziej zastanawia. Nie mówię tu o pojedynku Arnolda z T-X, bo ten jest zrobiony bez iskry. Poprzednie pojedynki cyborgów kończyły się naprawdę koncertowo, szarpiąc nerwy (choć i tak człowiek wiedział, kto zginie, a kto przeżyje). Tutaj natomiast widzimy Arnolda, który trzecią ręką wpycha T-X do pyska nuke. Następuje wielkie bum, trach, bach i koniec pieśni. Wiecie, jak ja bym to zakończył? T-X próbuje dorwać Connora (w tej roli Edward Furlong - marzenie :)), Arnold rzuca się na kobitę, łapie ją za kikut (albo pęk kabli wystający z oderwanego odwłoku) i ciągnie do siebie. Wrota się zamykają i potem jak u Mostowa - wnętrze bunkra, nawoływania przez radio, widok wystrzeliwanych pocisków i spadających rakiet.
zastanawialiście się kiedyś, co się dzieje z terminatorami po zakończeniu misji? powiedzmy, że T-1000 odniósłby sukces - co wtedy? wskoczyłby do kadzi z lawą? wątpię. z tego, co mówił Arnold, jasno wynika, że terminatory mają wbudowaną blokadę, która nie pozwala im dokonać autodestrukcji. może po prostu przestałby istnieć? pytam, bo ciekawi mnie, gdzie by sobie taki terminator poszedł :) wstąpiłby do armii czy co? :)
Chciałem kumplowi pokazać coś śmiesznego i co? Okazuje się, że wszystkie trailery SCC zostały wywalone z YouTube. Co ja, biedny, teraz zrobię.
kompromitujący materiał, ot co :)

zastanawialiście się kiedyś, co się dzieje z terminatorami po zakończeniu misji? powiedzmy, że T-1000 odniósłby sukces - co wtedy? wskoczyłby do kadzi z lawą? wątpię. z tego, co mówił Arnold, jasno wynika, że terminatory mają wbudowaną blokadę, która nie pozwala im dokonać autodestrukcji. może po prostu przestałby istnieć? pytam, bo ciekawi mnie, gdzie by sobie taki terminator poszedł wstąpiłby do armii czy co?

Może po prostu stoi w miejscu i zastanawia się nad sensem swojego życia dopóki mu się bateria nie wyczerpie
Albo gdy już wszystkie sprawy załatwione i nie ma nic do roboty to sobie wyżyna wszystkich ludzi jak leci Ile wlezie do póki go ktoś nie unicestwi. To przecież należy do ich codziennych zajęć, więc czemu nie mieliby tego robić po wykonaniu misji
4 część powinna być o tym :) Co robią terminatory po wykonaniu zadania? TERMINATOR 4: WHAT TO DO WHEN YOU HAVE NOTHING TO DO :)
Mental twoje zakończenie T3 byłoby prześwietne. Arnold nie musiałby wkładać nuke w pysk T-X , bo impuls elektromagnetyczny wywołany wybuchem jądrowym spowodowałby przepalenie się obwodów w biednych terminatorach, które znalazły się poza odpornymi na takie niespodzianki wrotami bunkra (btw. w ten sposób T-X mogłaby niszczyć inne terminatory- może miała w nodze działo elektronowe przepalające procesory maszyn :/). Co lepsze, Arnold nie musiałby korzystać z trzeciej ręki. John wyszedłby ze schronu i zobaczyłby T850 zastygłego "w pół kroku", ciągnąc TX- widok jak w muzeum.
Co jeszcze fajnego jest w oryginalnym zakończeniu t3: wrota schronu atomowego są trochę ciężkie i mają zamknięcia hydrauliczne, albo coś w tym stylu, więc cała zabawa powinna się skończyć jak w finale T1.

Na początku tego topicu skarżyliście się, ze Cameron robi idiotyczne finały, gdzie bohaterowie pokonują niezniszczalnych wrogów. W T1 James C. pokazał T800- możnaby pomysleć, był niezniszalny- odporny na kule, silny, metalowy, ale jednak go sprasowali. W drugiej cześci nie mógł zaserwować takiego samego wroga, bo już wiedzieliśmy jak należy skończyć z takim bastardem. Dał nam dlatego T1000, który był przekozakiem i ogólnie tylko przypadek albo pojawienie się Bruce'a Willisa mogło sprawić, że świat zostałby uratowany. Camerona nie stać było już na zatrudnienie Willisa, więc wybrał przypadek. Dlatego finał jest emocjonujacy, bo widz myśli, że bohaterowie nie mają szans, a jednak udaje im się ujść z życiem. W t3 nie ma już takiego antagonisty, bo wiadomo, że TX trzeba albo sprasować, albo spalić, albo cokolwiek, bo TX miałą wady obydwu modeli. Mostow wybrał najgłupsze rozwiązanie, więc Arnold dostał trzecią rękę, wyciągnął ostatnie źródło zasilania z klaty i wsadził je w mordę przciwnikowi. To ja już bym wolał, żeby na scenie pojawił się John McClane w swoim białym podkoszulku i rozwalił TX z berrety 9mm mówiąc "Yipee-ki-yay, motherfucker!". Byłoby przynajmniej śmiesznie.

A T4 powinno być o tym, że terminator zostaje wysłany w przeszłość do roku 2003, zabija Mostowa i pali wszystkie kopie Buntu Maszyn.

Mental twoje zakończenie T3 byłoby prześwietne.

Miłe słowa - dzięki, stary.


A T4 powinno być o tym, że terminator zostaje wysłany w przeszłość do roku 2003, zabija Mostowa i pali wszystkie kopie Buntu Maszyn.

:) :) :)

odnośnie finału T2: tutaj muszę się zgodzić z głosami krytyki - T-1000 zachowuje się idiotycznie, a idiotyzmu nie wolno tłumaczyć przypadkiem.
To byloby git
Crossover Terminator vs. John McClane.
Gwiazdkowa idylle przerywa pojawienie sie cyborga z przyszlosci. Podczas skoku w czasie zostaje uszkodzone oprogramowanie i nazwisko Connor zostaje zmienione na McClane, ktore do tej pory bylo tylko pod 'niezwykle grozne jednostki'.
Na koniec obowiazkowe Yippie-kay-yey, podczas ktorego John niszczy Terminatora zszywaczem biurowym. Na co zaskoczona małżonka:
- John, zabiles go zszywaczem!
- Tia, skonczyly mi sie naboje i one-linery.
Let is snow, let it snow, let it snow...
Wrzuciłem sobie dzisiaj do odtwarzacza T3. I nie rozumiem jak ten film mógł mi się kiedyś tak podobać.

Na początek wyjaśnienie - ktoś powie "Hej, dopiero co chwaliłeś Kroniki Sary Connor, które są sto razy większym crapem!". Owszem, chwaliłem Kroniki Sary Connor. Serial nie dorasta do pięt (arcy)dziełom Camerona, ale stanowi fajną ciekawostkę i tylko tak należy go traktować. Co najważniejsze, twórcy serialu wykazali się wyobraźnią i nawet ciekawie poprowadzili fabułę. No i przede wszystkim zignorowali T3. Słusznie!

Zacznijmy od tego, że T3 nie jest kolejną częścią serii. To jakiś dziwny eksperyment, pastisz filmów Camerona, parodia. Tylko tak mogę określić te wszystkie KRETYŃSKIE teksty wypowiadane przez Arniego (który swoją drogą jest fatalny; nie mogłem na niego patrzeć, zwłaszcza w żenującej scenie zakończonej waleniem pięściami w samochód). Tylko tak mogę określić żenujące zachowanie Connora i całe mnóstwo scen, włącznie z największym crapem jaki można było chyba zrobić - zajebiście "śmieszny" gag z okularkami. Ha. Ha. Ha. Czy ktoś może zdzielić Mostowa w łeb? W ogóle reżyseria tego pana to jakaś pomyłka. Helikopter z Arniem wpada do hangaru. Arnie wysiada, zbliżenie, muzyka narasta, dramatyczna pauza i... I'm back. To kontynuacja serii czy produkcja straight to dvd?

EDIT: Źle zrozumiałem część filmu z wirusem. Teraz wszystko jasne.

CGI-eksplozje na końcu filmu są ładne. Nie przerażające i budzące grozę jak w T2. Są ŁADNE. Obrazu rozpaczy dopełnia optymistyczna muzyczka w tle.

Zaczynam nienawidzić tego filmu.

Zaczynam nienawidzić tego filmu.
To dlaczego dałeś mu 3/10??
Ponieważ oceniłem go jako film. Jako kontynuacja serii otrzymuje 0,5/10.
Sporo ostatnio gada się o T3 i to niezbyt pochlebnie, więc wezmę w obronę ten film.
Oczywiście - Cameron to nie jest i to widać, ale (i mówię to całkiem serio), są sceny w tym filmie, które
cameronowskie "Terminatory" biją na głowę. To oczywiście tylko sceny, pojedyncze sceny i nie jest ich wiele, ale są.
Generalnie Mostow chciał w filmie pogodzić dwie rzeczy, których pogodzenie chyba nie było możliwe i to w T3 widać.
Chciał mianowicie zachować strukturę fabularną poprzednich filmów cyklu (bohaterowie ścigani przez terminatora) i
dodać do tego nowe obszary, w których Cameron się nie poruszał (dzień sądu i atak SkyNetu na ludzi). Akurat to
połączenie, czyli druga część filmu wyszło mu stosunkowo średnio, natomiast całą reszta - lepiej niż znakomicie.
Żeby nie wdawać się w jakieś mamucie recenzje, w punktach wymienię co mi się podobało, a co nie podobało.

T3 świetnym filmem jest bo:
- ma scenę pościgu z dźwigiem, która wyrywa z asfaltem, w przenośni i dosłownie ;
- ma scenę ataku T-X na przychodnię weterynaryjną;
- ma od groma scen akcji zrobionych na najwyższych obrotach, co Solo bardzo lubi z reguły;
- ma Arnolda, który chyba po raz ostatni w życiu zagrał dobrą rolę akcji w dobrym filmie akcji;
- ma doskonałe, naprawdę szybkie, takie "cameronowskie" tempo, a jednocześnie nie jest to oczobitne, wariackie
tempo z wściekłym montażem, jak to się teraz robi;
- ma ładną T-X;
- ma fajną postać T-X samą w sobie - pomysł, żeby termkiem była śliczna, zimna, blond włosa laska to strzał w dychę, choć oczywiście do T-1000 jej daleko;
- ma fajną sekwencję katastrofy śmigłowca;
- ma kilka fajnych scen w buntu maszyn, gdzie wszystko się wali, sypie i wybucha;
- ma fajną sekwencję otwierającą film, nie gorszą niż sceny wojenne w T2, a powiedziałbym że lepszą (to ujęcie z lotu ptaka, z płonącym miastem i armią termków...), tyle że krótszą;
- fajna sekwencja likwidacji T-X;
- w sumie dość zaskakujące zakończenie.

T3 byłby lepszy, gdyby nie:
- zbędne, głupawe poczucie humoru w niektórych scenach (różowe okulary, po co to był?);
- maksymalnie drażniący bohaterowie: Connor i Brewster, aż prosiło się, żeby rolę chłopaka zagrał Edwar Furlong;
- starzejący się Arnold, co niestety było widać;
- głupota w pomyśle na powstanie SkyNetu - ludzie z HW jak zaczną kombinować coś w kwestiach informatycznych, to zawsze jest dramat;
- śmieszne sceny z włączaniem i wyłączaniem systemu przez wojskowych - skoro to miał być początek końca świata, to trzeba było to zrobić jakoś fajniej po prostu, a nie walić głodne kawałki o wirusach i totalnym padnięciu systemu armii amerykańskiej;
- ciągle pomiatanie Connorem przez T-800, choć nieco uzasadnione fabułą;
- fajna w zamyśle, ale zrobiona ze zbyt małym rozmachem scena strzelaniny na cmentarzu;
- nanotechnologia - no kurczę, to działa trochę inaczej niż zdalne sterowanie samochodami ;
- scena pojedynku Arniego z T-X, która jest bladą kopią pojedynku z T-1000: trzaskają się trochę, rzucają po ścianach, ale to nie jest to...;
- przeprogramowanie T-800 i jego "walka samego z sobą", coby Connora nie skrzywdzić - trochę śmieszne.

Total: 8/10.

ma fajną postać T-X samą w sobie - pomysł, żeby termkiem była śliczna, zimna, blond włosa laska to strzał w dychę, choć oczywiście do T-1000 jej daleko

T-X jest tylko fajna. jak hannah montana. i tyle "dobrego" można o niej powiedzieć. kompletnie niewykorzystana postać. jej "kobiecość" ogranicza się do napompowania cycków - na tym koniec. na kij w ogóle wprowadzać kobiete-terminatora, skoro w działaniu nie różni się ona absolutnie niczym od męskiej wersji maszyny? robi dokładnie to samo, co robiłby an jej miejscu facet. nie "używa" swoich atrybutów, ten aspekt został pominięty przez mostowa z wiadomych przyczyn. może gdyby Verhoeven kręcił (a raczej na pewno), dostalibyśmy coś wiarygodniejszego. w dodatku te durne gadżety: działka obezwładniające terminatory, miotacze ognia, endoszkielet + płynny metal, powiększanie biustu. heca dla dzieciaczków.

T3 to mega przeciętniactwo. bardziej komedia niż dramat. gdyby nie finał, to byłaby komedia w 100%. ocena: z dobroci serca 5/10.

[ Dodano: Nie Maj 24, 2009 17:06 ]

T-X jest tylko fajna. jak hannah montana. i tyle "dobrego" można o niej powiedzieć. kompletnie niewykorzystana postać.

Chyba trochę się nie zrozumieliśmy. T-X jest świetnym mordercą, bo jest piękną, zimną, posągową blondynką, która zabija bez drgnięcia powieką. To taki fetysz męski troszeczkę, uosobienie ideału kobiecości (oczywiście w pewnych granicach, przy dużym uproszczeniu tej definicji), który obraca się przeciwko mężczyźnie. To prawda, w filmie pod tym względem tego nie wykorzystano prawie wcale, ale plusem jest to, że sam widok budzi ciarki. Z jednej strony chcesz taką dziewczynę przytulić, a drugiej zdajesz sobie sprawę, że nie wyszłoby ci to na zdrowie. Ja to kupuję.
Odświeżyłem sobie ten film ostatnio i stracił sporo w moich oczach. Kiedyś nie przeszkadzało mi lekkie i humorystyczne podejście reżysera - a teraz trochę wkurza. A najbardziej wnerwia mnie to, że nie mogę powiedzieć, żeby żarciki Mostowa były nieudane. Motyw z okularami, przeglądanie się T-X w lustrze, Arnold rozkazujący się zrelaksować - to są wszystko pierwszorzędne, niegłupie żarty, które aż proszą się o zastosowanie w parodii, ale nie w kolejnym filmie serii. Gdyby je wyciąć, T3 byłby świetnym filmem. Cała druga połowa wymiata - scena na cmentarzu, klimatyczna rozwałka w bazie wojskowej, świetna końcówka. Dodać tylko Connorowi choć jedno jajo, wywalić humor - i można sprzedawać jako dircut. W necie widziałem zresztą dawno temu jakąś fanowską wersję - z wyciętymi wstawkami humorystycznymi i ze zmienionym soundtrackiem. Szkoda, że nie pamiętam jej nazwy, bo z chęcią bym się z takim T3 zapoznał. Mimo wszystko - film wstydu twórcom nie przynosi.

przeglądanie się T-X w lustrze

Analogiczna scena była w T2 z T-1000 patrzącym na manekin. Inna sprawa, że u Camerona było to zrobione tak subtelnie i - nie boję się tego słowa w tym przypadku - genialnie, że klękajcie narody. Pamiętam gdy pierwszy raz na to zwróciłem uwage, to mi ciarki przeszły po plecach.

W necie widziałem zresztą dawno temu jakąś fanowską wersję - z wyciętymi wstawkami humorystycznymi i ze zmienionym soundtrackiem. Szkoda, że nie pamiętam jej nazwy, bo z chęcią bym się z takim T3 zapoznał. Tutaj są trzy różne fanedity T3: http://fanedit.org/all-terminator-fanedits/
Wróciłem do Salwacji, to i sobie Trójkę odświeżyłem (który to raz? ).

najważniejsze minusy:
- to co się dzieje na ekranie raczej logiką nie grzeszy
- T-X próbująca być perwersyjnie seksowna
- Arnold robiący głupie miny
- Postać Johna Connora
- ogólnie zrobienie z filmu parodii filmów Camerona AGH!
- zrobienie z filmu parodii
- zrobienie z (...)

plusy:
+ Wygląd Nicka Stahla - elementy wspólne urody z gówniarzem z Dwójki, jednocześnie mocno przypomina ojca/Biehna
+ T-X przeglądająca się w lustrze - przypomniał mi się T1000 z manekinem
+ w ciul dobre zakończenie/idea - Dzień Sądu jest nieunikniony. Zastanawia mnie co sprawiło, że owe zakończenie powstało - banda debili miała przebłysk geniuszu, czy po prostu chcieli zarobić na sequelach?
+ mimo wszystko... oldschool - klasyczna fabuła - niedziwota, mówi się, że T2 to to samo co Jedynka, ale dla mnie Trójka to praktycznie remake Dwójki ; eRka (chyba jeden z ostatnich blocbusterów z tą kategorią, co?) ; Arnold
+ tekst T-800, że się jeszcze z Connorem zobaczą - biorąc pod uwagę, że owy model przy następnym spotkaniu zabije Johna... tekst jest mega dobry : )

4/10

Wyszło mi, że T4 jest nieco lepszy. Oba filmy są w ciul głupie, ale Czwórka próbuje być poważnym filmem, a Trójka to parodia (za to powinno się zabić każdego co miał coś wspólnego z tym filmem - tak, oświetleniowca też).

plusy:
+ Wygląd Nicka Stahla - elementy wspólne urody z gówniarzem z Dwójki, jednocześnie mocno przypomina ojca/Biehna


CDK?!


CDK?!


Albo to widzisz, albo jesteś nazbyt fanem twórczości Camerona ;D.
Zarost i rozczochrana grzywa sie zgadza...reszta, nie bardzo

Stahl, ma natomiast taka fajna, malpia mordke
taki sam kształt głowy, podobny nos, oczy. Tylko dolna część twarzy się nie zgadza, bo małpia właśnie .
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dagmara123.pev.pl
  •