wika
Stanisław Łyżwiński chce zlecić sondaż poparcia dla siebie wśród studentów - dowiedział się "Wprost". Dlaczego? Bo zdaniem Wandy Łyżwińskiej, żony posła (również posłanki Samoobrony), ujawnienie seksafery przysporzyło jej mężowi zwolenników.
Sam Łyżwiński, który niedługo może stracić immunitet i usłyszeć prokuratorskie zarzuty gwałtu oraz molestowania seksualnego, na temat sondażu milczy. Bardziej rozmowna jest jego żona. Gdziekolwiek się ruszamy, ludzie go rozpoznają, podchodzą, klepią po ramieniu i proszą o autografy. Stąd pomysł sondażu. Ale żeby nie było zarzutów, że na respondentów wybieramy tylko naszych wyborców, chcemy, by w badaniu wzięli udział sami studenci - mówi.
Czy pozytywny wynik sondażu otworzy Łyżwińskiemu drogę powrotu do Samoobrony? Przynajmniej na razie nie ma na to szans. Zresztą pierwsze słyszę, żeby Łyżwiński robił jakiś sondaż wśród studentów - odpowiada "Wprost" zaskoczony wicepremier Andrzej Lepper.
Co Sądzicie na ten temat?
Przede wszystkim chciałbym zaznaczyć, że od czasu rozpętania tej politowania godnej "szex afery" straciłem jakikolwiek szacunek do p. Łyżwińskich jako do ludzi.
W moich oczach zarówno niejaka Łyżwińska, jak i jej zboczony mąż są parą niezrównoważonych i wyjątkowo tępych erotomanów, którzy na własnych łajdactwach chcą zbić tak duży majątek, jaki tylko jest możliwy i (jak to słychać), nie zamierzają do tego absolutnie przebierać w środkach.
Pamiętamy przecież jaka była reakcja niejakiej Łyżwińskiej na wieść o "wyczynach" erotycznych jej męża.
Owa reakcja powyższej "pani" w moim środowisku w którym obracam się na co dzień, budzi nie tylko najwyższej miary niesmak i oburzenie, ale wręcz nieukrywaną pogardę powodującą u większości z nas cykliczne odruchy wymiotne.
Gdybym to ja był dziś studentem, to postarałbym się za wszelką cenę dociec prawdy odnośnie powyższego planowanego przez Łyżwińskich sondażu, a wszystko po to, aby ową parę kpiarzy zaskarżyć do sądu o zniesławienie (a za takowe uznałbym jakiekolwiek próby wciągnięcia mnie w kolejną ich aferę).
Mam jednak nadzieję, że nasi studenci już przy pierwszych próbach zbliżenia się do nich niejakich Łyżwińskich, wyniosą powyższych na kopach - i to dokładnie tam, skąd przyszli.
P.S.
Niniejszym chciałbym też wyjaśnić moim Prześwietnym rozmówcom, że słowa "niektórych" użyłem wobec w/w Łyżwińskich tylko dlatego, że właściwie na żadne dogłębniejsze ich określenie raczej nie pozwala mi regulamin tego forum.
Pozdrawiam.