wika
Rafał Ziemkiewicz na łamach Rzepy napisał niedawno felieton poświęcony Beckowi, ministrowi spraw zagranicznych II RP. Tekst dość zjadliwy. Dużo argumentów, które się tam pojawiły, nie podlega dyskusji. Chociażby ten, że Beck prowadził mocarstwową politykę zagraniczną, kiedy RP mocarstwem nie była. Idzie jednak bardzo daleko, wskazując że to Beck doprowadził do upadku II RP. Można wyczytać między wierszami, że bardziej słusznym byłoby ustąpienie Niemcom w ich żądaniach i zawarcie jakiegoś sojuszu przeciwko ZSRR. Potępia także Becka za przyjęcie złudnych gwarancji francuskich i brytyjskich, co musiało zakończyć się wybuchem wojny i tym samym klęską w starciu z Niemcami.
Dziś na zarzuty Ziemkiewicza odpowiada Piotr Semka, również w Rzepie.
Oba felietony można znaleźć Ziemkiewicz oraz Semka
Co ciekawe, ostry tekst Ziemkiewicza wywołał artykuł Adama Rotfelda , Pawła Zalewskiego , Władysława Bartoszewskiego "Człowiek, który mówił o honorze" - TUTAJ
Co myślicie o tej dyskusji i o samym Becku?
Dyskusja może toczyć się latami i raczej niczego nie wniesie. Bez względu na to, jakie dokumenty zostałyby wydobyte spod ziemi, bez względu na to, czy okazałoby się, że Beck był np. czyimś szpiegiem, to i tak wszystko pozostanie w sferze gdybania.
W sumie można w nieskończoność spierać się nt. tego, co byłoby dla nas lepsze; czy powinniśmy byli opierać się Hitlerowi, czy lepiej by było, gdybyśmy poszli na Moskwę razem z nim.
Zakładając, że III Rzesza i tak przegrałaby wojnę (a innej możliwości nie widzę), sądzę, że bez względu na to, jak postąpilibyśmy i tak trafilibyśmy pod okupację sowiecką. Pytanie tylko, na ile byłaby cięższa od tej, jaką znosiliśmy jako "zwycięscy" alianci. Patrząc po Węgrach, czy Słowacji, chyba nie aż tak bardzo. Więc tutaj niczego "nie straciliśmy".
Natomiast z perspektywy ponad 60 lat można napisać jedno: przegraliśmy tak, jak przegrać musieliśmy - to było poza nami: jeżeli zachodni "sojusznicy" nie uratowali nas przed Stalinem, to na pewno nie ratowaliby nas, gdybyśmy należeli do Osi. Ale przynajmniej nie straciliśmy honoru. I bez względu na to, jak bardzo wyzywa nas się dzisiaj od antysemitów i jakich "zbrodni" nam się nie przypisuje, możemy przynajmniej funkcjonować ze świadomością, że to głównie oszczerstwa. Jako naród w tamtych latach zdaliśmy egzamin i pod tym względem ministra Becka nie ma sensu potępiać. Wojnie nie zapobiegłby, bo nie miał jak. A przynajmniej zostawił nam pewien wyznacznik. Może buńczuczny, może mocno na wyrost, ale jednak taki, którego wstydzić się nie musimy.
Moim zdaniem minister zdecydowanie zasłużył na to, żeby pamiętać go w związku z jego przemówieniem, niż z choćby faktem wspólnych polowań z Goeringiem.
Bardzo dobrze powiedziane :)
Polska nie zna pojęcia pokoju za wszelką cenę. Myślę że, dosadniej naszego zdania w sprawie żądań niemieckich powiedziec się chyba nie dało.
Historia ciekawa, trochę gdybana, bo trudno nam oceniać efekty, nie wiedząc do końca jak byłoby w przypadku gdyby Beck prowadził inną politykę.
Generalnie do 1938 roku, a ściślej do "Monachium" nie było tak najgorzej. Zapoczątkowana przez marszałka Piłsudskiego polityka równowagi była bardzo dobrą koncepcją. Tyle tylko, że Marszałek przewidywał tę politykę na 4-5 lat do przodu, potem był czas na zmiany. Piłsudski bardzo słusznie zresztą przewidział, że prędzej czy później Niemcy będą dążyły do wojny. Jak w takim przypadku przewidywał polską politykę zagraniczną, niestety nie wiemy (i już się raczej nie dowiemy, chyba, że ktoś odnajdzie jakieś tajne zapiski).
Błędem Becka była przede wszystkim polityka wobec ZSRR, tu nie kontynuował dzieła Marszałka. Przypomnijmy, że w 1933 Piłsudski doprowadził do ocieplenia stosunków polsko-sowieckich, co zaowocowało traktatem i innymi porozumieniami. Niestety, rusofobia i antykomunizm Becka były zbyt silne, żeby rozumować rozsądnie. Szkoda.
Natomiast poważnym według mnie błędem było odrzucenie propozycji prezydenta Benesza, w miejsce tego, żądanie Zaolzia. Przypomnijmy, że prezydent Czechosłowacji wysłał list do prezydenta Mościckiego z propozycją wspólnego frontu przeciwko Hitlerowi i rewizją granic na rzecz Polski. Benesz doskonale zdawał sobie sprawę, że bez korzyści granicznych na naszą rzecz, po zdradliwej kradzieży części Śląska Cieszyńskiego w 1919 roku, Polska w ogóle nie będzie chciała rozmawiać. Niestety, w osobie Becka dalej nie chciała, w miejsce tego Czesi otrzymali żądania zwrotu Zaolzia (Mościcki nabrał wody w usta). Wielka szkoda, bo uważam, że był to ostatni moment, kiedy mogliśmy się dobrze okopać.