wika
Podczas XX wojny światowej właściwie każda armia miała w swoich szeregach żołnierzy, którzy zasłynęli z niezwykłych czynów. Temat ten stworzyłem z myślą o takich właśnie postaciach.
Na początek proponuję dwóch słynnych bohaterów polskiego oręża:
Major Henryk Dobrzański "Hubal" (1897-1940) słynny "szalony major". Żołnierz Legionów Polskich, a po odzyskaniu niepodległości żołnierz nowo powstałego Wojska Polskiego. W okresie międzywojennym zasłynął jako znakomity jeździec. Zwyciężył w wielu zawodach hippicznych, reprezentował Polskę na IO w Amsterdamie, w 1928 roku. We wrześniu 1939 roku pełnił funkcję zastępcy dowódcy 110 Rezerwowego Pułku Ułanów w Białymstoku. Próbował dotrzeć do broniącej się Warszawy, jednak bezskutecznie. Po upadku stolicy rozpoczął walkę z okupantem na czele “Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego”. W kilku potyczach zadał Niemcom znaczne straty. Niestety 30 kwietnia 1940 roku pod Anielinem, Hubal wraz ze swoim oddziałem wpadł w zasadzkę i zginął w walce.
Major Stanisław Skalski (1915-2004) najskuteczniejszy polski pilot myśliwski II wojny światowej (wg tzw. listy Bajana samodzielnie zestrzelił 18 wrogich samolotów). Odznaczony był Złotym Krzyżem Virtuti Militari (nr 32), Srebrnym Krzyżem Virtuti Militari (nr 8996), czterokrotnie Krzyżem Walecznych, Krzyżem Grunwaldu III klasy (po powrocie do Polski Ludowej) oraz kilkoma orderami brytyjskimi. Po powrocie do kraju, 7 kwietnia 1950 r. Skalski na podstawie sfałszowanych dowodów, został skazany w procesie-farsie na karę śmierci, utratę praw publicznych oraz przepadek całego mienia na rzecz państwa. Wyroku śmierci jednak nie wykonano, a Skalski oczekiwał w więzieniu. Dopiero po odwilży został zrehabilitowny, a wyrok unieważniono decyzją Zgromadzenia Sędziów Najwyższego Sądu Wojskowego z 11 kwietnia 1956 r. W 1988 r. został awansowany do stopnia generała brygady.
Generał Franciszek Kleeberg.
Dla mnie jest on symbolem odwagi, waleczności i odpowiedzialności jaką winien wykazywać się każdy rozumny dowódca.
Był ostatnim generałem w armii polskiej który złożył broń we wrześniu 1939r.
A oto jego krótka historia z czasów II. W. Ś.
Od 9 września dowodził Samodzielną Grupą Operacyjną "Polesie". 5 października 1939, po pięciodniowych walkach pod Kockiem, złożył broń.
Pozostał jedynym dowódcą SGO bez porażki - przeciwnik pod Kockiem został pobity, a Kleeberg został zmuszony do podpisania kapitulacji tylko z powodu braków w zaopatrzeniu i amunicji. Po bitwie dostał się do niewoli niemieckiej. Przebywał w Oflagu IVB w twierdzy Königstein koło Drezna. Zmarł 5 kwietnia 1941 w szpitalu wojskowym w Weisser Hirsch. Został pochowany na cmentarzu w Neustadt. Prezydent RP, na wniosek Naczelnego Wodza, z dniem 1 stycznia 1943 pośmiertnie awansował go do stopnia generała dywizji. W 1969 prochy gen. Franciszka Kleeberga przewieziono do kraju i 5 października złożono na cmentarzu Wojennym w Kocku.
Odznaczenia
• Krzyż Komandorski, Kawalerski, Złoty i Srebrny Orderu Virtuti Militari
• Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski
• 4-krotnie Krzyż Walecznych
• węgierski medal zasługi wojskowej Signum Laudis
• Krzyż Komandorski Orderu Legii Honorowej
• Krzyż Żelazny II kl.
Awanse
• podporucznik – sierpień 1908
• porucznik – maj 1913
• kapitan – listopad 1915
• major – sierpień 1917
• podpułkownik – grudzień 1918
• pułkownik – kwiecień 1920
• generał brygady – styczeń 1928
• generał dywizji – styczeń 1943 (pośmiertnie)
kpt. Władysław Raginis
Urodził się 27 czerwca 1908 roku w Dyneburgu (Łotwa), dowódca odcinka "Wizna" (pas umocnień nad Narwią). Jego 720 - osobowy wzmocniony batalion piechoty przez trzy dni odpierał ataki 20 - tysięcznego korpusu Guderiana. 10 IX 1939 popełnia samobójstwo.
Wizna to polskie Termopile. Więcej o kpt. Raginisie:
http://www.wizna.pl/index.php?wiad=3
Pozdrawiam!
Nie można zapomniec tutaj o generale Stanisławie Sosabowskim, legendarnym dowódcy 1 SBS.
Generał Stanisław Maczek dowódca 1 dywizji pancernej , oraz generał Władysław Anders dowódca II Korpusu również zasłużyli sobie na tytuł Legendarnych żołnierzy.
Zmarł 5 kwietnia 1941 w szpitalu wojskowym w Weisser Hirsch.
Spotkałem się z różnymi wersjami na temat jego śmierci: według jednej zmarł na gruźlicę, według innej miał problemy z sercem. Co było bezpośrednią przyczyną jego śmierci?
Marszałek Gieorgij Konstantynowicz Żukow.
Podczas II wojny światowej w roku 1941 szef sztabu generalnego, od VII 1942 zastępca naczelnego wodza.
Opracował główne założenie bitew: moskiewskiej, stalingradzkiej oraz na łuku kurskim. Koordynował działania frontów, m.in. w czasie bitwy stalingradzkiej. Był dowódcą frontów: m.in. Leningradzkiego, Zachodniego, 1 Ukraińskiego, 1 Białoruskiego (w czasie operacji wiślańsko-odrzańskiej); kierował operacją berlińską. 8 maja 1945 w Berlinie, w imieniu Naczelnego Dowództwa Armii Czerwonej, wraz z przedstawicielami rządów USA, Wielkiej Brytanii i Francji przyjął bezwarunkową kapitulację hitlerowskich Niemiec i został mianowany dowódcą radzieckiej strefy okupacyjnej.
Po wojnie ten człowiek zaznał wiele zła ze strony swoich niedawnych popleczników, co zresztą przypłacił ciężką chorobą.
Najbardziej szkodziła mu chyba jego własna popularność nie tylko w armii ZSRR, ale także wśród aliantów.
Obok Stalina jego zaciekłym wrogiem był Ławrientij Beria który za wszelką cenę chciał unicestwić Żukowa.
Za Chruszczowa, Żukow został pozbawiony wszystkich swoich funkcji i odsunięty z pełnionych przez niego urzędów.
A jednak czytając jego biografię ma się wrażenie, że to właśnie Żukow wygrał dla ZSRR II Wojnę Światową.
Jako oficer był człowiekiem niezwykle błyskotliwym i pomysłowym.
Na tle innych wyższych oficerów ACZ wyróżniał się swoją wiedzą wojskową, oczytaniem, talentem dowódczym i ucywilizowaniem - tych powyższych cech nie posiadała znakomita większość oficerów radzieckich.
Za Chruszczowa, Żukow został pozbawiony wszystkich swoich funkcji i odsunięty z pełnionych przez niego urzędów.
Ale wcześniej (w 1955 r.) został przez tegoż Chruszczowa wyniesiony na sam szczyt wojskowej hierarchii, tj. na stanowisko Ministra Obrony. Urząd ten sprawował do 1957 r., kiedy to został przeniesiony do grupy Generalnych Inspektorów w MON, co w praktyce oznaczało przejście na emeryturę.
Co do innych dowódców radzieckich, Żukow faktycznie był najlepszy, ale Koniew czy Rokossowski niewiele mu chyba ustępowali.
Całkowicie się z Tobą zgadzam de Villarsie.
Napisałem że Żukow za czasów Chruszczowa został pozbawiony swoich funkcji i urzędów dlatego że źródła podają, iż Chruszczow przywracając początkowo Żukowa do władzy, w pewnym momencie poczuł się zagrożony jego popularnością, podobnie jak niegdyś Stalin który nasłał na Żukowa Berię.
Marszałek Żukow miał wielką siłę przebicia wśród tych z którymi się spotykał, a to u ludzi stojących na piedestałach ówczesnej władzy budziło i respekt i zarazem strach o swoje stanowiska.
Żukow był chyba jednym z pierwszych dygnitarzy radzieckich który „odszedł” na zasłużoną emeryturę ze względu na tzw. „zły stan zdrowia”….jednak co to oznaczało w praktyce i rzeczywistości wiemy doskonale z późniejszych bliższych nam i dalszych przykładów.
Co do Koniewa i Rokossowskiego to również się zgadzam – zresztą (o ile mi wiadomo), Żukow wysoce sobie cenił powyższych oficerów i chyba z wzajemnością.
Faktycznie, Chruszczow poczuł się zagrożony ogromną popularnością marszałka i wysłał go w zasadzie na emeryturę, pomimo iż ten nie był jeszcze taki stary (miał 61 lat, i jak na warunki radzieckie - mógł jeszcze długo służyć, poodbnie jak inni słynni dowódcy z czasów DWS). Odesłany na emeryturę marszałek (podobnie jak wszyscy inni marszałkowie ZSRR, generałowie armii i marszałkowie rodzajów wojsk) nie przeszedł w stan spoczynku ale znalazł się w grupie tzw. Generalnych Inspektorów. Była to swego rodzaju osobliwość armii radzieckiej, dająca emerytowanym dowódcom najwyższej rangi pozory pozostawania w czynnej służbie. Znajdując się w tej grupie, zachowywali oni dożywotnio prawo noszenia na codzień mundury, posiadania adiutantów itp. Zajmowali się uczestnictwem w defiladach, wygłaszaniem odczytów, pisaniem prac z zakresu wojskowości itp.
Ciekawą postacią jest także Otto von Skorzeny. Ten niemiecki oficer urodzony w dzisiejszej Polsce wiele razy odznaczał się męstwem podczas II wś.To właśnie jemu Hitler powierzył uwolnienie Musoliniego z hotelu Grand Sasso i porwanie syna Rumunskiego Regenta co zmusiło władze Rumuni do przejścia na stronę Państw Osi , a co zatym idzie przedłuzenie wojny w Europie o kilka miesięcy.Jego najsłynniejsze zdanie to:"Duce, jest Pan wolny" Skorzeny odegrał także ważną rolę w Ardenach. :smile:
Co do Skorzenego, to nie urodził się on w Polsce, ale w Wiedniu w 1908 r. Natomiast jeśli chodzi o uwolnienie Duce, to bezpośrednio nie dowodził on akcją, za to zgrabnie zdołał sobie przypisać całą zasługę. Mussoliniego odbili spadochroniarze Studenta, zaś Skorzeny ze swoimi SS-manami miał go tylko ochraniać po udanej akcji spadochroniarzy.
Racja jego rodzina pochodzila ze Skorzena, co dalo poczatek rodowemu nazwisku.
Ciekawą postacią jest także Otto von Skorzeny.
Ciekawostką jest także, że Niemcy nie potrafili wymówić "skożeny" (tak się jego nazwisko czyta), dlatego mówili "skorceny". Hitler, Austriak, nie miał z tym problemu...
porwanie syna Rumunskiego Regenta co zmusiło władze Rumuni do przejścia na stronę Państw Osi
Syna regenta Węgier, adm. Miklosa Horthy'ego. Węgry (Rumunia resztą też, do 23 VIII 1944) były po stronie państw Osi. Porwanie Stefana Horthy'ego zapobiegło podpisaniu przez Węgry separatystycznego pokoju.
Moim zdaniem, Skorzeny jest postacią przereklamowaną. Miał wyjątkowo dużą umiejętność autokreacji. Nawiasem mówiąc, podobno jego najsłynniejsza akcja, czyli uwolnienie Mussoliniego była tylko zasłoną dymną. Podobno Włosi strzegący Mussoliniego byli przekupieni.
Dobrze że zachowałeś rewolucyjną czujność tzaw1! Jakoś mi wpadka Harrego umknęła
Harry mała pomyłka!!Skorzeny porwał syna regenta Węgier admirała Miklosa Horthy'ego a nie Rumunii!Poza tym w Rumunii władzę sprawował gen.Ion Antonescu...
[ Dodano: Pią Cze 16, 2006 9:36 am ]
Pragnąłbym wspomnieć o świetnym lotniku Hansie Rudel, który zniszczył ogromne ilości sprzętu armii radzieckiej latając na swoim Stukasie. Poza tym (nie wiem czy to prawda) ale słyszałem kiedyś że w końcówce wojny stracił w katastrofie nogę. Po rehabilitacji kazał przerobić pedały w swoim samolocie tak aby dalej móc kontynuować walkę.
Pisząc tego posta naszła mnie pewna refleksja. Tak naprawdę chyba każdego walczącego na wojnie żołnierza możemy uznać za bohatera.
Witam.
Do listy powyżej, dodałbym kapitana Władysława Smrokowskiego .Był dowódcą Polskiej Samodzielnej Kompanii Komandosów. Od grudmia 1943 r. walczy na terenie Włoch, bierze udział w wielu walkach m.in pod Monte Cassino.
Pozdrawiam.