wika
Ostatnio odświeżam sobie tą serię (jestem po dwóch pierwszych częsciach) i utwierdzam się w przekonaniu, że to jedne z najlepszych tegotypu filmów jakie kiedykolwiek powstały (tj. komedii sensacyjnych).
Sequel w zasadzie równie dobry jak pierwsza część, a ztego co pamietam z częscią trzecią jest podobnie (czwórkę widziałem tylko raz i słabo pamiętam). Wychodzi jednak na to, że to jedna z nielicznych serii naprawdę trzymających poziom. Po prostu klasyka przełomu lat 80-90
no i te niezapomniane sceny jak choćby zaminowany kibel czy "ratowanie samobójcy" w pierwszej częsci
Jak na moje pierwsza zabójcza broń to nie jest "komedia sensacyjna". to mroczna sensacja bez komedii. i dlatego ten film jest jednym z najlepszych, jakie widziałem w życiu.
cóż, jak dla mnie takie scenki jak:
- ratowanie samobójcy
- strzelnica
- odliczanie 100 dolców
- i cały szereg innych
w zupełności wystarczajądo sklasyfikowania filmu jako komedii (zresztą tak jest zwykle klasyfikowany) - film nie musi być cały czas śmieszny żeby go nazwać komedią, ten jest wystarczająco smieszny, chwilami również i mroczny ale nie za bardzo (zresztą część druga w sumie podobnie).
Generalnie postac Gibsona nie pozwala na to, by okreslic jedynke jako mroczna sensacje bez komedii. Choc przyznac trzeba, ze to najmniej komediowa czesc z calej serii.
Problem jest na tyle poważny, że muszę coś narysować. Otóż na widocznym poniżej schemacie po lewej stronie mamy zabójczą broń 1, a po prawej 6 komedii sensacyjno-policyjnych.
Koniec schematu.
Aleossochoziiii?
Chodzi o to, że zabójcza broń 1 jest po lewej stronie, a reszta po prawej. Jak w tym dowcipie: Polak pyta Ruska: "Tej, gdzie idziesz?". Rusek na to: "W lewo, a ty?" - "Ja w prawo.". - "To świetnie." Chwila milczenia. W końcu Polak odzywa się i pyta: "No a w którą stronę pójdzie Niemiec?". Rusek na to: "Nie wiem".
Romeck, juz rozumiesz?
Serię "Zabójczej Broni" oglądałem w sumie jakieś 6 razy (w końcu co roku na TVN ) i już mi sie przejdało. Podejrzewam, że jakby kazano mi to oglądać jeszcze raz, to bym chyba puścił pawia.
Romeck, juz rozumiesz?
Ke?
Cóz, nie widzę specjalnej róznicy w stylu Lethal Weapon 1 i 2 (kolejne częsci widziałem dawno więc na razie się nie wypowiadam, wkrótce je sobie odświerzę) - jak dla mnie wszystkie to komedie sensacyjne, jedne bardziej komediowe inne trochę mniej ale każde w jakimś stopniu jednak komediami są
W schemacie nijak nie mogę się dopatrzeć większego sensu.
W której części występuje ta fajna blondynka (NIE ten potwór Rene Russo) ? Na tę część zagłosuję.;)
zdaje się, że w drugiej
Druga część jest najlepsza - a dlaczego? Odpowiedź: Pesci.
Nawiasem mówiąc, Mental, ładnie rysujesz
Nie znacie się :) Ja zawsze będę stawał po stronie pierwszej części jako filmu wszechczasów. Najlepsza scena: gdy Gibson opuszcza chatę Glovera, obchodzi samochód, otwiera drzwi, po czym mówi te słynne słowa, że jest dobry, że potrafiłby zdjąć gościa z odległości tylu i tylu metrów, że niewielu ludzi na świecie jest w stanie tak posługiwać się bronią jak on itepe. Tu jest ciężar. Gibson daje tym do zrozumienia swojemu nowemu partnerowi, że w razie czego ten może na niego liczyć. Takie motywy też lubię w filmach :)
Nie znacie się Ja zawsze będę stawał po stronie pierwszej części jako filmu wszechczasów.
hmm, a ktoś mówi że nie jest to dobry film?
Może i jest naj;epszy z serii, ale przentuja ona stosunkowo równy poziom (obejrzałem ostatnio 3 pierwsze części i nie wiem która mi się najbardziej podoba) jak i styl (trójka była bardziej radosna).
A ta scena którj mówisz zrobiła na mnie raczej wrażenie pt: "wiesz co stary ja to jestem debeściak"
obejrzałem sobie z tatkiem "dwójkę" i wspólnie doszliśmy do wniosku, że film odstaje od "jedynki" na kilometry. gdyby nie ostatnie 20 minut (bardzo ciężkie i zmieniające zupełnie nastrój filmu), odległość trzeba by mierzyć w latach świetlnych. po czym poznać, że film jest komedią? choćby po tym, że świadek koronny, na którego życie czyha połowa gangsterów w USA, zachowuje się jak clown.
no i Gibson zaczyna podrywać dupeczki - to już nie to samo co część pierwsza. tam wszystko było inne. "dwójka" - gdyby nie naprawdę piorunujące zakończenie - byłaby standardowym wyciskaczem śmiechu, inteligentnym, ale jednak tylko wyciskaczem.
ps. wystawiłem na allegro moją wersję Lethal Weapon 2. nie chce tego filmu w swojej kolekcji.
Ciota
A za ile? Moze kupie
http://www.allegro.pl/ite...ectors_cut.html
Skusilbym sie ale nie chce mi sie licytowac i formy platnosci mi nie odpowiadaja
Mental - powaliło cię?
Lethal Weapon to wyjątek na skalę światową > seria która składa się z czterech dobrych filmów. Nie wiem jak się można pozbywać za takie nędzne grosze.
btw ile razy Mel wali drzwiami samochodu w łeb gościa w wersji którą sprzedajesz?
wszystkie Lethale są zajebiste wersja reżyserska jest bez cenzury Mel wali drzwiami aż miło
to wersja bez cenzury.
według mnie jest tak:
lethal weapon - niedoścignione arcydzieło
2 - fajny film, końcówka prawie tak dobra jak w "jedynce"
3 - średniak dotykający momentami mielizny
4 - Jet Li ratuje sytuację, jest kapitalny, zwłaszcza w scenie, w której rozbraja Gibsona, zdejmując mu zamek z klamki. "4" lepsza od "trójki".
no i Gibson zaczyna podrywać dupeczki - to już nie to samo co część pierwsza. tam wszystko było inne. "dwójka" - gdyby nie naprawdę piorunujące zakończenie - byłaby standardowym wyciskaczem śmiechu, inteligentnym, ale jednak tylko wyciskaczem.
Wszystko inne? Komedia? Przeciez juz w jedynce jest calkiem sporo humoru, przemycanego glownie przez postac Riggsa.
wiadomo, że jest sporo humoru. jest to humor, po pierwsze, mega subtelny, po drugie, wisielczy. przykład z brzegu:
Gibson pokazuje partnerowi broń. Glover ogląda ją i mówi: "Wojna już się skończyła." Gibson na to: "Wiem".
humor w "dwójce" przekształca się w błazenadę.
Mega subtelny? Riggs blaznujacy na szczycie budynku, nabijajacy w butelke niedoszlego samobojce? Owszem, humor w kolejnych czesciach jest bardziej wyeksponowany, ale juz w jedynce wykluwaly sie podstawy do podciagniecia pod gatunek (prawie ze) komedii sensacyjnej.
nie zamierzam sie z tobą licytować :) patrzenie na twoją agonię sprawiłoby mi przykrość :) ale dopowiem myśl do końca - jeden szczegół świadczy o "inności" humoru w scenie, o której raczyłeś wspomnieć (nawiasem, jest to "najśmieszniejsza" scena w całym filmie, czytaj: każdy debil będzie rechotał) - Riggs także chce popełnić samobójstwo. nie błaznuje dla jaj. ma poważne problemy mentalne. a o tym, że nie żartował, świadczy późniejsza reakcja Glovera, który w przypływie gniewu chce trzasnąć drzwiami (kolejny dyskretny motywik - drzwi nie zatrzymują się na framudze). Za każdym razem, gdy to oglądam, na mojej twarzy wykwita subtelny uśmiech.
zabójcza broń 1 przemyca humor do filmu sensacyjnego w jedyny akceptowalny przeze mnie sposób.
Odświeżyłem sobie jedynkę. Twórcy postawili bardziej na bohaterów i ich interakcje niż wątek sensacyjny, i choć postacie były bardzo dobrze napisane i zagrane (szczególnie Gibson się popisał) to jednak przez pierwszą godzinę byłem trochę niepocieszony zbyt małą ilością akcji. Na szczęście ostatnie 30 minut wszystko rekompensuje. Jest kilka nielogiczności (po cholerę Joshua zamiast uciekać lazł do domu Murtaugha?), i chociaż walka Riggs/Joshua jest kapitalna, to ujęcie z gdy drań nagle "ożywa" ale zostaje zabity przez Rogera jest strasznie kiczowate. Najlepsza scena - próba samobójcza Martina. Nie spodziewałem się tak świetnego aktorstwa!
7/10, głównie za postać Riggsa i walkę koło hydrantu.
To chyba byla woda z hydrantu a nie deszcz
Racja, Joshua kropnął gliniarza a radiowóz rozwalił hydrant. Poprawiam już.
Swoją drogą, ciekawe jak by wyglądało spotkanie Riggsa z Hallenbeckiem z Last Boy Scout
Albo z McClanem. :)
Swoja droga jako dzieciak wpadlem na pomysl superjednostki policyjnej zlozonej wlasnie z takich gliniarzy. Zloczyncy nie mieliby sie gdzie schowac. :)
Właśnie odświeżyłem sobie 1 część ta seria rządzi nie dała plamy jak DH 4.0 ulubiona Scena :
1.Mel wisi pod prysznicem : Martin poznaj pana Endo , który jest mistrzem w zadawaniu bólu
2.Martin wchodzi na imprezę dokonuje egzekucji na złych najemnikach
Pieprzona poezja
Mel wisi pod prysznicem i Martin poznaj pana Endo który jest mistrzem w zadawaniu bólu i jak wchodzi na imprezę dokonuje egzekucji na złych najemnikach pieprzona poezja
Musiałem to przeczytać parę razy aby zrozumieć. Używasz czasem znaków przestankowych Mistrzu?
http://pl.wikipedia.org/wiki/Interpunkcja
napisz sobie ten link na czole , zrób sobie zdjęcie , i wysyłaj mi je co roku z pocztówka na Wielkanoc, to moze zapamietam twoje rady
Romeck ma niestety racje, Predatorze. Twoj tekst to pstry zlepek slow, ledwo rozumialny.
napisz sobie ten link na czole , zrób sobie zdjęcie , i wysyłaj mi je co roku z pocztówka na Wielkanoc, to moze zapamietam twoje rady
Właśnie pokazałeś prostactwo po raz drugi. Oklaski.
Coś Ci się pomyliło, jeśli sądzisz, że jesteś zabawny.
przynajmniej masz coś do roboty na tym forum utrzymuje cie w formie dobra koniec juz kłutni
dobra koniec juz kłutni :)
To i ja sie przyczepie, jak dzis po Predatorze jedziemy :)
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ortografia
Pytanie do Milorda - naprawdę uważasz, że Zab.ójcza Broń jako seria wypada gorzej niż Park Jurajski i Nieśmiertelny?
"Lethal Weapon" rządzi! Właściwie żadna część serii nie była słabym filmem. Oczywiście the best jest jedynka, która idealnie balansuje między humorem, a filmem na poważnie. Od momentu dołączenia do obsady Joe Pesciego "Lethal Weapon" poziom humoru zaczyna być coraz lepszy, jednak kosztem napięcia.
Trzeba przyznać, że jest to jedna z najbardziej udanych serii w historii kinematografii.
"Lethal Weapon" rządzi! Właściwie żadna część serii nie była słabym filmem.
Otóż to.
Co prawda każda kolejna częśc była bardziej komediowa i mniej poważna, ale to zmienia faktu, że wszystkie się świetnie ogląda.
Jak dla mnie między jedynką (świetny film) a trójką (gówno) jest przepaść. Parków Jurajskich dawno nie widziałem, a Nieśmiertelnych poza 1 wcale (no i nie uważam nawet jedynki za coś powyżej średniego filmu)
LW 2 jest po prostu fajna. Oglądałem na tvn więc mam pytanie, czy walka Riggsa z Adolfem została jakoś pocięta, i jeśli tak to czy na DVD jest normalna wersja?
http://www.youtube.com/watch?v=ezuLjO6R7e0 - a tu alternatywne wprowadzenie Riggsa (z LW 1)
Parków Jurajskich dawno nie widziałem, a Nieśmiertelnych poza 1 wcale Czyli nie miałes podstaw by pisac, że moja lista jest chybiona
Jak dla mnie między jedynką (świetny film) a trójką (gówno) jest przepaść
Jak dla mnie między jedynką (świetny film) a trójką (świetny film) nie ma przepaści jest tylko różnica charakteru. Co jest takiego gównianego w trójce?
Oglądałem na tvn więc mam pytanie, czy walka Riggsa z Adolfem została jakoś pocięta, i jeśli tak to czy na DVD jest normalna wersja? Na DVD jest co prawda wersja pocięta, ale teraz najprościej dorwać wersję reżyserską (co prawda dłuższą ledwie o 3 minuty i to o nic ciekawego) która nie jest pocięta. Ocenzurowaną wersję LW2 najławteij poznać po ilości uderzeniem drzwiami samochodu w łeb jakie Riggs funduje jednemu z oprychów. Powinny być cztery. Nie wiem co jeszcze jest obcięte bo nie widziałem nigdy wersji ocenzurowanej.
Trójka to katastrofa. Humor dużo gorszy niż w przypadku poprzednich części, miejscami debilne sceny (pościg na początku, Riggs i ta babka oglądający swoje blizny), brzydka Rene Russo, za długi.
brzydka Rene Russo
Nie no, to faktycznie jest argument
Poza tym, jeśli ona jest brzydka, to, cóż, ty chyba nie widziałeś brzydkiej kobiety (i spodziewam się, że Maggie Gyllenhaal też jest wg ciebie brzydka).
za długi
Dłuższy od poprzednich częsci o kilka minut.
Rene Russo nie jest brzydka. jest aseksualna. nie moge na nia patrzec.
ps. a trojka to rzeczywiście katastrofa. nawet nie ma fajnego zlego bossa. w czwórce jest Let Li i zajebista ostatnia walka. w trojce podoba mi sie tylko kawałek Stinga z karty tytułowej.
Obejrzalem caly cykl ostatnio i sie przerazilem... zaczynam upodabniac sie do Mentala.
LW 1 - rewelacja
LW 2 - za duzo humoru jak na powazny film :) Albo za duzo powagi na komedie, tak czy siak film traci duzo z racji tego, ze stoi gdzies posrodku...
LW 3 - zupelnie nijakie
LW 4 - mam wobec tego filmu dziwne odczucia... niby przesadny, idiotyczny humor zdominowal film, a z drugiej strony ma naprawde fajne, klimatyczne zakonczenie.
Idą Święta i znów coś popchnęło mnie w stronę naszych sympatycznych policjantów. Odświeżyłem sobie pierwszą cześć. Ten duet nigdy się nie zestarzeje Mel i Glover po prostu są jak bracia szybko idzie się do nich przywiązać. Humor tryska z ekranu , sceny akcji dalej kopią dupę, teraz już nie robi się takich filmów. Po latach stwierdzam że saga Lethala bardziej przypada mi do gustu niż Die Hard, może głównie dla tego że Willis tak łatwo dał się zeszmacić w ostatniej części swojego koronnego filmu.
Najbardziej rozbawiła mnie scena kiedy Glover i Mel zaczynają się poznawać. Piałem na tym jak dzieciak haha.
Glover :
"50 years old. What a birthday. 50 years old!
Been on the force 20 years, not a scratch on me. Got a wife, kids..
...house, boat. I can kiss it all goodbye because you have a death wish.
The fucking night is over.
Mel:
I didn't know that.
That your birthday is today.
Glover:
It was yesterday.
Mel:
Well, happy birthday for yesterday.
Sincerely, happy birthday, man."
Jutro zabieram się za 2.
jak wiadomo, poziom pierwszej zabójczej to pułap nieosiągalny dla nikogo nigdy, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by odświeżyć sobie część czwartą. no więc obejrzałem i... było fajnie. oczywiście zero jakiegokolwiek napięcia (jak to w komedii), zero poważnej policyjnej roboty, nasi bohaterowie błaznują ile wlezie i to na maksa bez zahamowań, robotę w dochodzeniówce traktują w kategoriach wesołej przygody na mieście, a absurdalne pościgi samochodowe na czele ze slalomem po pomieszczeniach biurowych dopełniają obrazu totalnej komediowości uniwersum, które u swego zarania było bardzo mrocznym, tragicznym i ciężkim kinem sensacyjnym. przy całej mojej niechęci do tego typu "konwencji", czwarta odsłona zabójczej broni podobała mi się (umiarkowanie), a już na pewno bije na głowę odsłonę trzecią. z kilku powodów:
1. Jet Li;
2. Jet Li;
3. Jet Li.
końcowa walka z nim - oczywiście naciągana do granic, bo facet powaliłby tych dwóch dziadków w sekunde - po raz pierwszy spowodowała, że na twarzach riggsa i murtagha pojawiło się... autentyczne przerażenie. dotychczas jeździli, strzelali i skakali po dachach dla hecy, a teraz wreszcie poczuli na karkach oddech śmierci, mówiąc po grafomańsku banalnie.
inne plusy:
+ dobre teksty rocka (troche za bardzo przypominały popisy showmana, ale rozśmieszyły mnie, więc uznaje, że były ok);
+ rozmowa murtagha ze skośnym dziadkiem i przekazanie mu zegarka;
+ świetna scena "u kapitana" (It's one of the most painful fuckin' experiences of my life)
+ Jet Li i jego różaniec;
+ znowu Jet Li i tym razem jego pleciony warkoczyk;
minusy:
- zero napięcia, dramatyzmu i zaangażowania w akcje z mojej strony (z wyjątkiem wspomnianej sceny finałowej);
- wszędzie humor i wesoła atmosfera;
- tradycyjnie mocno aseksualna rene russo;
- gibson i glover za starzy na akrobacje, pościgi i lutowanie po ryjach skośnych karateków - wyglądało to z deczka kuriozalnie;
- joe pesci w ogóle mnie nie śmieszy - nigdy mnie nie śmieszył (no chyba że akurat występował u scorsese i miażdżył facetowi głowę w imadle albo groził dyrektorowi banku, że na oczach klientów rozwali mu czaszkę).
to na tyle.
Mental, ostatnio podpadasz coraz wiecej. Zapomniales o czwartym powodzie, dzieki ktoremu czwarta czesc jest nieco wiecej niz tylko fajna. Oczywiscie chodzi tu o Jeta Li :)
Lethal Weapon
Swietne filmidlo. Praktycznie nic dodac, a ujac tylko Gibsona udajacego miszcza sztuk walki i burackie braki w przygotowaniu strzeleckim aktorow grajacych pro komandosow. Dupa mi ze smiechu odpadla przy scenie kupowania choinek :)
8/10
Lethal Weapon 2
O dziwo wciaz niezle, choc zaczynaja sie gromadzic z dupy wziete sceny akcji i momentami irytujacy Pesci. Do tego finalowy twist naciagniety bardziej niz trampolinka.
7/10
Lethal Weapon 3
Nudne, glupie, przesadzone. Do tego oprocz Gibsona, jeszcze Russo udaje ninja. Nie wysiedzialem do konca. Do tego masa debilizmow typu licytowanie sie na blizny, ktore Mental usilnie i niecelnie probuje przyporzadkowac Bad Boys :)
?/10
Lethal Weapon 4
No, to juz powrot do jakosci, choc prolog znow kretynski. Jednak pozniejsze wejscie Jeta Li zwiastuje film conajmniej dobry i taki jest w istocie. Gibson nagle przestaje udawac karateke, kiedy w obsadzie znalezli sie prawdziwi fajterzy. Dalbym 10, gdyby nie prolog i wynik niesprawiedliwej finalowej walki (choc wszyscy wiedza, ze Jet Li ostrzelany nawet z czolgu i tak by wygral) :)
7/10
Do tego masa debilizmow typu licytowanie sie na blizny
Nie debilizm, tylko zgrabne cytowanie "Jaws".
Zgrabne to to bylo zanim sie okazalo, ze bohaterowie na calej powierzchni ciala maja blizny.
Znając dzieje Riggsa trudno mu się dziwić.
ujac tylko Gibsona udajacego miszcza sztuk walki
Czemu? Finałowa bitka jest świetnie skręcona przecież.
Pod wzgledem montazu i dramaturgii. Reszta smierdzi amatorka, a Riggs drzacy morde i machajacy nogami niby wykonujac niby prawdziwe techniki budzi jedynie sumieszek polityowania. No, ale mozna to wybaczyc, w koncu to radosne lata '80 :)
E, tylko fanboj nerd by się do tego przyczepił. Normalni widzowie oglądają to z przyjemnością. ;)
Wspominalem o K-O-M-I-K-S-O-W-O przerysowanych bad guyach? :)
Wiadomo, bo Lethal Weapon to ekranizacja Tin Tina.
Obejrzalem sobie tą walke przed chwila i tym bardziej nie mam pojęcia na co narzekasz. Poważnie trzeba być fanbojem, żeby komuś przeszkadzało, że Gibson nie wykonuje prawdziwego chwytu zmutowanego rybożurawia. ;) Riggs krzyczy i stęka cały czas, ale nie w stylu "O robie technike fruwającego słonia" tylko "Jestem z lekka pieprznięty".
Darcie mordy doskonale wpisuje się w charakter tej postaci. Riggs to w pierwszej kolejności typ z ADHD, dopiero potem martial artist
Crov, mam nadzieje, ze doskonale wiesz, ze nie o to mi chodzilo...
Nie wiem. Przecież jestem niekumaty. :) Napisałeś, że Riggs wykonujący niby prawdziwe techniki jest śmieszny. Wytlumacz, plix, n00bz. ;)
Bo jest. Po pierwsze nikomu nie chcialo sie zainwestowac w kogos, kto by poduczyl troche Mela jak nie wygladac zalosnie na ekranie podczas scen walki, a po drugie taki byly ex komando assassin walczylby raczej jakims wojskowym stylem typu Krav Maga czy cus. Zamiast tego jest zenujaca podrobka Bruce'a Lee wzieta prosto z ciemnych odmetow kiczowatego odbytu.
Zgadzam się co do krav magi, ale przecież Gibson jeno raz podskakuje machając nogą. Poza tym czy ex komando assasin nie powinien znać paru stylów walki ewentualnie jakiejś hybrydy?
Ale i tak mam racje, bo tylko tobie zdaje się to przeszkadzać. :P
Krav Maga to jest hybryda. Wszystko co najlepsze w sztukach walki skondensowane w prostym i skutecznym systemie, dlatego stosuje sie ja w formacjach mundurowych, by nie tracic lat treningu na sama walke wrecz :)
A nawet jesli Riggs uzywa klasycznego stylu pokroju karate czy kung fu, robi to bardzo zle. Wystarczy wlaczyc sobie czwarta czesc i popatrzec na wyczyny Li, zeby dostrzec roznice, nawet bedac komletnym laikiem w tych sprawach.
ale wiesz, że to nie paradokument, tylko film akcji lat 80? Jesteś tego świadom?
Wiem. Dlatego napisalem, ze mozna to przelknac, bo to radosne lata '80, kiedy ludzie wierzyli w Karate Kid i Van Damme'a :)
Sęk w tym, że tylko ty to tak odbierasz. Jak powiedziałem: normalnemu widzowi to nie robi różnicy i scena walki nie budzi politowania. ;)
Tobie przeszkadza trywializowanie komiksow, a mi trywializowanie sztuk walki.
Poza tym, nie wiem czy widac, ale dalem filmowi 8/10, do diaska! :)
za mało
Hitch, nie oszukujmy się: to po prostu nerdostwo. :) I to nie takie w stylu "Komiksy są przecież równe filmowy czy literaturze i potrafią opowiadać złożone historie", tylko takie w stylu "Ale przecież Peter Parker nie znał jeszcze wtedy Mary Jane, tylko dopiero potem!". ;)
I dobrze, że wystawiłeś 8/10 (choć u mnie ma chyba spokojnie z 9/10... a może 10? Musiałbym odświeżyć), ale możemy rozmawiać i tak. :)
Nazywaj to jak chcesz. Jesli sie czyms zajmujesz od wielu lat, to zwracasz uwage, kiedy ktos to pieprzy bezceremonialnie :)
Dokładnie zgodzę się z Hitchem. Jeśli widzisz coś z czym masz do czynienia prawie na co dzień to gdy ktoś coś wykonuje to samo w filmie, nieudolnie to jednak kole w oczy. Crov to nie jest nerdostwo To tylko chłodne i obiektywne spojrzenie na elementy wykonywane przez aktorów. Jeśli już chcemy w filmie pokazać aktora który posługuje się kung fu czy innym takim to chociaż go trochę potrenujmy, żeby potem nie śmieszył przy "akrobacjach".
Nie debilizm, tylko zgrabne cytowanie "Jaws".
Bzdura, ta scena była najpierw w "Ninoczce". "Jaws" to też było zgrabne cytowanie
Bzdura, ta scena była najpierw w "Ninoczce".
No jasne. I zapewne wierzysz sam w swoje słowa, iż Donner zacytował amerykańskim nastolatkom scenę z "Ninoczki", miast ikony kina jakim są "Szczęki". Pomyśl dwa razy zanim coś napiszesz.
Zresztą żeby nie być gołosłownym: moje słowa potwierdza nawet IMDB.
Wyrocznia IMDB Przecież oglądałem oba filmy (Ninoczka z 39' i Jaws z 75') i potrafię wysnuć wniosek, gdzie ta scena była najpierw i kto kogo cytował (a raczej kto od kogo zżynał). Co nie zmienia faktu, i wcale temu nie przeczyłem, że Donner może akurat sobie cytował scenę ze "Szczęk". Tylko że ja Solo słoneczko nie napisałem co Donner sobie cytował, a gdzie pierwszy raz pojawiła się tego typu scena, więc nie mam zielonego pojęcia o co się puszysz. Zresztą nieważne, tylko chciałem zwrócić uwagę na prawdziwe pochodzenie tej sceny. Koniec tematu.
Tylko że ja Solo słoneczko nie napisałem co Donner sobie cytował, a gdzie pierwszy raz pojawiła się tego typu scena, więc nie mam zielonego pojęcia o co się puszysz.
Nie puszę, tylko stwierdzam że głupoty gadasz. A chodzi konkretnie o to, skoro pamięć straciłeś:
Zabójcza Broń Directors Cut
10/10
pierwsza część LW to poważny dramat sensacyjny (szczególnie w wersji reżyserskiej). Gibson ma tutaj realne problemy i nie może się ogarnąć po stracie żony - to nie są żarty. wszelkie jego autodestrukcyjne szarże, które w powszechnym odbiorze uchodzą za śmieszne, dla mnie osobiście są średnio wesołe właśnie ze względu na ów tragiczny kontekst. z kolei pozostałe części to już niestety komedie i wygłupianie się pt. "jak to super pracować w policji i przeżywać przygody", aczkolwiek dwójka idealnie wyważyła obydwa żywioły, tj. śmiech i dramat, waląc w ostatnich 15 minutach po łbie mega konkretnie.
Część pierwsza to bardzo dobry film, ale ma parę momentów bardzo niezręcznych i ogólnie jest prowadzony bardzo ciężką ręką. Po pierwsze - dialogi. Wśród perełek znajdują się kwestie tak banalne, że aż chce się walić głową w mur. Riggs to postać bardzo ciekawa, ale sposób jego przedstawienia przez wypowiedzi innych postaci jest bardzo, bardzo źle wykonany. Policyjna pani psycholog zachowuje się jak parodia samej siebie z jakiejś Nagiej broni, podobnie komendant policji. Bad guye są przerysowani i komiksowi, a końcowa walka - na oczach tuzina policjantów - to żenująca megagłupota bez żadnego uzasadnienia. Nie mówiąc już o samochodach zapalających się od strzału w silnik, braku konsekwencji w działaniach przestępców (raz załatwiają po cichu, raz podkładają bombę) i kosmicznych zbiegach okoliczności. Generalnie gdyby nie te przerysowania, pasujące raczej do filmów z Seagalem, ZB byłaby świetna. Tak jak druga część serii. Ale nie jest świetna. Szkoda.
Głos na cz. 1. Trzeba wyroznic wg. mnie kultowe juz wprowadzenie z kawałkiem Jingle Bells i latajacą kobietą. Do 3 ciej seria trzymała poziom. 4 to już popluczyna, widac ze robiona na sile.
Sam jesteś popłuczyna
Czwarta część to rewelacyjny powrót do formy po badziewiastej trójce. Nie udał się jedynie prolog i kontynuowanie trzymania w serii Rene Russo, na którą nie da się patrzeć.
Nie udał się jedynie prolog i kontynuowanie trzymania w serii Rene Russo Plus Jet Li odczyniający jakieś cuda na linkach.
Linkach? Chyba cię jaja bolą
To był stuprocentowy Jet Li bez linek.
Scena w domu Glovera wygląda jakby była na linkach kręcona. Zresztą whatever, nie o linki mi chodzi, ale o Li przede wszystkim.
A co w tym Li było złego, poza tym, że był mocnym bad assem?
A prolog przezabawny .
A co jest złego w Rene Russo?
Poza tym, że jest kompletnie aseksualna - nic. Ale to już błąd castingowo-zamysłowy Trójki, nie ma co Czwórce odejmować. Nie odpowiadaj mi pytaniem, bucu! ; )
A tam, Li wprowadził super klimat i ogólnie spisał się świetnie.
(Też go nie lubię, Hitch mi kazał to napisać.)
Na swoj sposob jest bardzo seksowna - jaki, nie powiem . Zreszta Mel mogl grzmocic Patsy Kensit w czesci drugiej, ale idealnym materialem na jego zone jest wlasnie Russo - postac wg. scenariusza, oraz wyglad pasujacy do charakteru.
Nie zgodzę się. Russo jest idealnym partnerem, ale nie partnerką .
Moze dla Ciebie, dla filmowego Mela jest idealna - ok, ale bez licytacji teraz
Na swoj sposob jest bardzo seksowna - jaki, nie powiem ;)
taki
a Zabójcza broń 1 to arcydzieło - wszystko inne jest pieprzeniem. końcowa walka zaś w błocie i deszczu stanowi wzorcowy przykład na to, jak mężczyźni powinni rozwiązywać problemy oraz wyładowywać zgromadzone w ciągu tygodnia negatywne emocje. niestety żyjemy w pedalskich czasach i dzisiaj idzie się do sądu albo do mamusi z płaczem zamiast po prostu dać w ryj. tyle w temacie. do widzenia:)
Sam jesteś popłuczyna
Czwarta część to rewelacyjny powrót do formy po badziewiastej trójce. Nie udał się jedynie prolog i kontynuowanie trzymania w serii Rene Russo, na którą nie da się patrzeć.
Co tam było takiego rewelacyjnego ?
* Wątek uchodzców?
* intro - durny koles z mitaczem i walkmanem ?
* Riggs zdejmujący w porcie kolesi, ktorzy są chyba slepi (albo ich kule specjalnie go omijaja )
* samochod wjezdzajacy w wiezowiec ?
* czy 5 minutowa topiel Li przebitego pretem ?
Po dobrej sensacyjnej 3 nie mieli już co pokazać, postanowili pojsc jeszcze dalej w komedie ( "robierz sie do gatek i udawaj kuraczaka ")
i upchnac kilka zbednych fajerwerkow( " latajace samochody ")
W całej akcji z udawaniem kurczaka zawsze śmieszył mnie nie sam fakt biegania Rogera po ulicy w samych gaciach, tylko to jak po bodajże roku wszyscy ryli z poczciwego gliniarza, w tym przede wszystkim Riggs . Piękna rzecz.
Nie rozumiem jak można nie jarać się samochodem wjeżdżającym w wieżowiec.
Plus Jet Li odczyniający jakieś cuda na linkach.
na linkach to cię robili:)
Jet Li jest ozdobą, kołem zamachowym i źródłem epy wszelakiej w LW4. niestety reszta filmu jakoś nie może mu dorównać, przez co ciężko mi się ogląda czwartą część przygód nieustraszonych policjantów, do których dokooptowali śmiesznego Murzyna, żeby było jeszcze śmieszniej.
uwielbiam Chrisa Rocka w LW4 : ). W ogóle uwielbiam część czwartą.
Chris Rock bierze udział w najlepszej scenie w tym filmie:
Popłakałem się . Uwielbiam też motyw przekręcania nazwiska .
najlepsza scena z Rockiem jest ta w samochodzie, jak mówi, że z powodu natężenia strzelanin w jego dzielnicy nauczył się chodzić dopiero w wieku 10 lat - bo całe dzieciństwo spędził leżąc na podłodze:)
Kolejna miazga! ; ) Serio, najzabawniejsza część.
Jo, a ta scena u dentysty też cudna. Ale w przypadku kolegi Mentala takie stężenie humoru pewnie jest bardziej wadą, niż zaletą...
stężenie humoru doskwierało mi już w części drugiej, ale tam chociaż końcówka masakrowała swoim dramatyzmem.
Końcówka znakomita, chociaż powiązanie killera z dwójki ze śmiercią żony Riggsa naciągane jak stare gacie. W sumie dwójka jest moją ulubioną częścią cyklu - ale i ona wad się nie ustrzegła.
też nie wiem, po co to nawiązanie było. jakby za mało się wydarzyło w ostatnich 30 minutach, żeby Riggsa skłonić do mega krwawej wendetty.
w jedynce strasznie podobają mi się wszystkie sceny, w których Riggs i Murtaugh licytują się, kto ma lepszego guna. Riggs naturalnie wyśmiewa "staroświeckiego" sześciostrzałowca partnera, pokazując mu beretkę z celownikiem optycznym:
Murtaugh: That's some serious shit you carry.
Riggs: 9mm Beretta. Takes 15 in the mag, one up the pipe, wide ejection port, no feed jams.
piękne.
z kolei z "trójki", którą uważam za najgorszą i najbardziej bezpłciową część, wybitne jest jedynie intro z muzą Stinga i płonącymi literami:
Zapewne znajdę się w mniejszości jednak według mnie, oprócz wspomnianego już intra, trójka ma jeszcze jeden mocny punkt mianowicie tego gościa:
Rewelacyjnie zagrany przez Stuarta Wilsona. Jack Travis, ot niepozorny kolo z ulizaną grzywką i śmiesznym wąsikiem, ale bije od niego w filmie aura przez którą sprawia wrażenie kogoś z kim lepiej nie zadzierać. Do tego jego poglądy na temat pracy i przyszłości jaką posiada policjant, monolog który wygłasza ciągnąc po drodze Murphiego do magazynu z bronią, czy też dialog na moment przed załatwieniem jednego z swoich ludzi na placu budowy. Nie wiem, jest w tym gościu coś przerażająco autentycznego. Gdyby jeszcze Travis osadzony był w LW3 utrzymanej w klimatach jedynki, mogłoby z tego wyjść coś naprawdę niezłego.
trójka ma jeszcze jeden mocny punkt
Hi Billy... Bye Billy.
świetne!
W ogóle bardzo cenię w tej serii, że jakkolwiek daleko nie zabrnęliby twórcy w komizm, bad guye zawsze są śmiertelnie poważni i stanowią realne zagrożenie.
Ale to raczej ogolnie cecha charakterystyczna komedii sensacyjnych z lat 80-tych i 90-tych.
To ogólna cecha wszystkich komedii sensacyjnych, nawet najnowszych. W takim DH4 też masz poważnego bad guya, a reszta to przecież śmieszna głupotka.:)
Tak w ogóle to pamiętacie jakieś PRAWDZIWE komedie sensacyjne, które powstały po LW4?
Kiss Kiss Bang Bang? Chociaż bardziej to pod pastisz czarnych kryminałów podchodzi...
Mental czy istnieje jakaś szansa na napisanie recki Lethal Weapon (oczywiście część 1) ? Bardzo chętnie bym przeczytał coś Twojego autorstwa odnośnie tego filmu na głównej.
Bez lizodupstwa. Po prostu uważam, że jeżeli chodzi o ten film facet napisałby coś w stylu Recki Robocopa, która podobała mi się niezmiernie.
nigdy nie planowałem pisania recki Lethal Weapon i nie planuej także w przyszłości, więc sorry - szanse są bliskie zeru.
spiking of łicz: dziś 80 urodzinki Donnera
Na Filmwebie rzucili newsem jakoby Mel zmienił zdanie i zainteresował się powrotem do serii, oczywiście ma to związek z tym, że jego kariera jest obecnie zagrożona. Powoływanie się na "anonimowe źródła" nie przydaje tym rewelacjom wiarygodności, ale tak się zastanawiam - czy to w ogóle ma sens? Mel jak Mel, za stary jeszcze nie jest (choć już w czwórce miał dublerów nawet do ujęć wbiegania po schodach ), gorzej Glover, a co to by była za Zabójcza Broń bez Glovera.
Zresztą nawet jakby obydwaj się pojawili nadal nie byłbym przekonany. Tej serii udało się do tej pory nie upaść na pysk, a przy seriach tej długości to rzadkość. Po co to psuć? (tak,dla kasy, wiem), z drugiej strony, kto wie, może by coś z tego było?
Jeśli by kręcił Donner - jestem za. Czwórka była o niebo lepsza niż trójka, a subiektywnie bardziej mi się podobała niż nawet dwójka