wika
Co sądzicie o tej serii ?? jak dla mnie, idealnie została wpasowana do mojego typu humoru ( wszystko co abstrakcyjne, głupkowate) więc śmieje sie teoretycznie ze wszystkiego tam
Przydałby się może jakiś wstęp większy?
To może ja się tym zajmę.
Koniec lat 80 to początek jednej z najlepszych (o ile nie najlepszej) serii komediowej w historii kina. W 1988 roku trio ZAZ, czyli Zucker, Abrahams and Zucker stworzyło Naked Gun: From the Files of Police Squad!
Głównym bohaterem był porucznik Frank Drebin grany brawurowo przez Leslie Nielsena. Jego zadaniem jest ochrona wizyty Elżbiety II podczas wizyty w USA, niestety Frank odkrywa, że na monarchię planowany jest zamach.
Cała sytuacja prowadzi do niesamowitego wysypu gagów i głupot.
Absurd goni absurd, a widza skręca ze śmiechu. Nieszablonowe rozwiązania, dialogi, monologi oraz sytuacje na pierwszym i na drugim (czasami głównie na drugim) planie sprawiają, że oglądający ten film dostaje porządną dawkę masażu przepony.
Po sukcesie pierwszej części powstały jeszcze dwie. W rolę Drebina ponownie wcielił się Nielsen, a zabawa ani przez chwilę nie zwolniła tempa. Scenariusz podobnie jak w "jedynce" był mało ważny.
Chodziło głównie o ukazanie kolejnej porcji "debilizmów" (w pozytywnym znaczeniu), absurdów oraz gagów co wyszło kapitalnie, mimo, iż część trzecia nieznacznie odstaje od 1 i 2 to i tak trzyma poziom. Warto dodać, że w trylogii "Naked Gun" ani przez chwilę nie pojawiają się żarty klozetowe i rynsztokowy humor co jest ogromnym plusem.
Ogólnie cała seria to znakomity pastisz na kino policyjne lat 70. Mnóstwo humoru,czasami niesamowicie głupiego, a przez to śmiesznego, a także świetny Leslie Nielsen sprawiają, że filmy z pod szyldu "Naked Gun" ogląda się wyśmienicie.
wypada wspomniec ze pare lat przed filmami kinowymi powstal 6 odcinkowy serial "police squad!" z drebinem i jego ekipa, ktory rownie konkretnie wymiatal w materii rozmieszania do lez co pozniejsze przaygody na duzym ekranie.
Warto dodać, że w trylogii "Naked Gun" ani przez chwilę nie pojawiają się żarty klozetowe i rynsztokowy humor co jest ogromnym plusem.
Nie zgodzę się do końca. O ile mnie pamięć nie myli, w jedynce Frank poszedł do toalety z mikrofonem przyczepionym do marynarki i wszyscy słyszeli, co robi.
Oczywiście, trylogia "Nagiej broni" to znakomita parodia kina sensacyjnego, parodia w starym, dobrym stylu, która ani trochę się nie zestarzała. Jedynkę widziałem już kilka razy, a i tak nieźle się uśmiałem, oglądając ją ostatnio na TVN7.
Porównaj to sobie z żartami z American Pie czy innych "cooltowych" młodzieżowych komedyjek amerykańskich, gdzie za przeproszeniem szczanie, sranie, hepanie i rzyganie jest na porządku dziennym.
Wyczyny Franka w toalecie to i tak małe piwko przy tym co się nam obecnie serwuje to taki softcore
Wyśmienite, niesamowicie zabawne komedie. Jak napisał dj.grzechu parodia w starym, dobry stylu, kiedy nie liczyło wrzucenie w scenariusz jak największej ilości produktów, osób, programów tv i innego gówna tylko po to, żeby było.
Nagie bronie (podobnie zresztą jak obie części Airplane) miały cieniutki bo cieniutki, ale scenariusz. Miały własną fabułę, która nie była kopią konkretnego filmu, a gagi oparte na absurdalnych dialogach, sytuacjach i zachowaniu bohaterów były autentycznie śmieszne. Jak to możliwe że nikt dzisiaj nie potrafi napisać takiego scenariusza?
Każdą z części trylogii widziałem co najmniej kilkanaście razy i za każdym razem są one tak samo śmieszne.
9/10 dla całej serii.
Nie przepadam za Leslie Nielsenem, ale rola Franka Drebina mu się bardzo udała, a seria Nagiej broni to najlepsze co spotkało tego kiepskiego aktora. Bardzo podobały mi się pierwsze dwie części, trzecia była trochę słabsza i mniej zabawna, ale zdarzały się świetne absurdalne teksty takie jak: "Traktuję seks jak koszykówkę - jeden na jednego i jak najmniej kozłowania", albo jak jakiś Murzyn mówi: "Więzienie zmienia ludzi. Ja byłem kiedyś biały". Jednak to pierwsza i druga część były rewelacyjne, bo niemal każda scena i każdy dialog były bardzo zabawne i pomysłowe, świetnie parodiujące nie tylko filmy policyjne. Do tego galeria oryginalnych przezabawnych postaci. Żaden inny film z Nielsenem nie był tak dobrze przemyślany. Wcale nie uważam, aby scenariusz Nagiej broni był cienki, bo mimo że z pozoru wyglądało to na składankę gagów to były one połączone w całkiem zgrabną fabułę.
Cienki w sensie prosty
Porównaj to sobie z żartami z American Pie czy innych "cooltowych" młodzieżowych komedyjek amerykańskich, gdzie za przeproszeniem szczanie, sranie, hepanie i rzyganie jest na porządku dziennym.
Wyczyny Franka w toalecie to i tak małe piwko przy tym co się nam obecnie serwuje to taki softcore
Rozumiem, o co ci chodzi - że chociaż tego typu scena się pojawia, to humor całego filmu nie opiera się na dowcipach klozetowych. Chodzi tylko o to, że nie mogę się zgodzić z tym "ani przez chwilę".
Heh, no "Naga Broń" klasyka, bez dwóch zdań, najlepsze obok obu "Czy leci z nami pilot" i wszystkich części "National Lampoons: Vacation" komedie, jakie w życiu widziałem i przy każdej powtórce, bawię się tak, jakbym pierwszy raz oglądał
A co do serialu, to wg mnie trzyma poziom najlepszej, pierwszej części, chociaż widzowie, którzy widzieli najpierw "jedynkę" nie będą zaskoczeni niektórymi gagami, które zostały przeniesione niemal bez zmian z serialu.
Jednym z najlepszych, serialowych "zagrań", które bodajże nie zostało przeniesione na ekran kinowy jest motyw informatora. W każdym odcinku było coś takiego, że Drebin idzie po informacje do wszechwiedzącego pucybuta a kiedy odchodzi do informatora podbiega przedstawiciel jakiegoś zawodu (lekarz, strażak itp.) i prosi o informacje w jakimś wyjątkowo trudnym zadaniu (np. strażak pyta, jak ugasić szczególnie niebezpieczny pożar) a pucybut daje mu fachowy wykład Trochę trudno to opisać, ale ci co widzieli serial, wiedzą o co chodzi.
W ogóle kto widział wszystkie "Nagie bronie" a jeszcze nie zapoznał się z serialem powinien to czym prędzej uczynić - serialik jest dobrze dostępny w sieci (mam na myśli xvid asd) i "waży" niewiele - bo zabawa jest przednia!
Cienki w sensie prosty
No przecież domyślam się, że nie chodziło Ci o ilość stron. Porównując inne filmy z Nielsenem np. Ści(ą)ganego można stwierdzić, że scenariusz Nagiej broni wcale nie był taki prosty - jak na parodię oczywiście.
Naga Broń x3 + Hot Shotsy x2 (+ ew. Police Squad) to absolutna czołówka komedii. Niedoścignione i niestarzejące się.
Stężenie gagów jest po prostu nieprawdopodobne, co więcej wielu rzeczy można nie zauważyć za pierwszym razem (w Hot Shotsach dopiero za którymś razem zauważyłem, bomby połączone łańcuszkiem przy chodniku).
Co do humoru kloacznego to akurat zdarzały się takie elementy - wspomniana toaleta, czy betonowy fallus, ale nie zaburzały one stylu tych komedii. Jedyny niewypał to IMO niesmaczna scena z Ann Nicole Smith (acz późniejsze wymiotowanie do puzonu, mimo że kloaczne, było zabawne).
Niestety ale te filmy sie starzeja - glownie przez nawiazania polityczne. Zmazywanie plamy Gorbaczowa, walka z Hussajnem - to sa baaardzo nieaktualne dowcipy, srednio juz zabawne.
Zmazywanie plamy Gorbaczowa, walka z Hussajnem - to sa baaardzo nieaktualne dowcipy, srednio juz zabawne.
Sprzeczałbym się :p
Na pewno są bardziej śmieszne i aktualne, niż pianino/samochod/whatever spadające na Paris Hilton.
Jasne ze sa - w ogole nie wiem jak mozna chciec sparodiowac osobe, ktora w rzeczywistosci ma styl bycia tak durny, ze wszyscy sie smieja. To tak jakby parodiowac parodyste. Najzabawniejsze byloby wrzucenie prawdziwych kawalkow z zycia Hilton, jesli juz musza ja miec.
Najzabawniejsze byloby wrzucenie prawdziwych kawalkow z zycia Hilton, jesli juz musza ja miec.
Ale to już byłby plagiat, w końcu jakiś pseudo-rijaliti szoł z Hiltonówną już jest :p
Wracając do tematu - owszem, z biegiem czasu większość żartów politycznych czerstwieje, ale wypadku tej trylogii nie w tym rzecz. Chodzi o to, ze w NG tematyka tych dowcipów jest zrozumiała i jasna nawet po tylu latach.
Tym czasem niemal wszystkie tzw "gagi" z nowych filmów odnoszą się jedynie do wydarzeń z ostatnich tygodni i za jakiś czas mało kto będzie miał pojęcie czego w ogóle dotyczyły.
Najlepszym przykładem (już poza polityką) jest parodiowanie filmów, które nie miały nawet premier, czy też niemal kopiowanie scen/wydarzeń, których osoba nie oglądająca MTV w ogóle nie skojarzy.
Duh, pewnie, że ponadczasowość tych filmów jest zerowa i nierzadko przestają być aktualne już po kilku miesiącach od premiery, ale co z tego, skoro produkuje się to już praktycznie taśmowo w ilości przynajmniej jednego rocznie. Już od dobrych kilku lat przestałem się łudzić, że komukolwiek jeszcze zależy na zrobieniu porządnej parodii. Robią to ludzie bez ambicji, występują w tym ludzie bez ambicji, a produkują osoby mające ambicje na zarobienie raczej średnich pieniędzy, chociaż niewątpliwie koszty produkcji zwracają im się z nawiązką.
Zgadzam się z Khet. Gdy puściłem moim rodzicom straszny film to jakoś mało ich to bawiło (1 i 3 mnie nawet śmieszyły), a dlaczego ? Nie znają parodiowanych filmów. Naga broń parodiuje ogólnie pewien gatunek więc każdy znajdzie coś dla siebie.
Właśnie po raz n-ty sobie przypomniałem. Bez dwóch zdań klasyka, która wciąż śmieszy w każdym aspekcie, nawet część 33 1/3, na którą tak wielu narzeka, to przednia zabawa (a w porównaniu z tym, co dziś się kręci to już w ogóle). Ktoś tu narzekał na polityczne aluzje, które już nie bawią - owszem, to się trochę zestarzało i pewnie przyszłe pokolenia będą inaczej na to patrzeć, ale i tak te polityczne sceny same w sobie są zabawne, choćby już przez samo ich ukazanie.