ďťż

wika



W zasadzie nie chciało mi się zakładać nowego tematu, ale w wątku poświęconym "Paranormal Activity" nie bardzo już wypada off-topować (i tak dość dużo poświęcono tam miejsca "Noroi").

No cóż, nastawiłem się na masakrycznie straszne przeżycie, na o wiele lepszym poziomie niż "Paranormal..." i rzeczywiście bałem się bardziej. "Noroi" jest filmem zdecydowanie lepszym niż PA! Chociaż trudno się trochę przestawić na percepcję nieco egzotycznej proweniencji opisywanych zjawisk, ale wydaje mi się, że "Noroi" przerazi każdego, niezależnie w jakim miejscu kuli ziemskiej się urodził

Co zaliczam do rzeczy realnie strasznych - ano wszelkie kątem oka widziane zjawy, których kilka się w "Noroi" pojawia. Świetna jest sekwencja z Mariko na początku, w ruinach świątyni, to jest późniejsze odtworzenie nagrania, z którego pierwotnie wycięto jeden element.

Druga rzecz, momenty, w których Mariko zostaje, sam nie wiem, jak to nazwać, "przejęta" przez to coś, kiedy wpada w trans, i wydaje dziwne dźwięki. Mocne to było, naprawdę. Za to wszelkiego rodzaju krzyki jej i nie tylko jej były bardziej irytujące niż straszne.

Innym drażniącym elementem, czy raczej postacią był psychicznie chory jasnowidz medium. Zupełnie mi do tej całej historii nie pasował, a wkurzał nieziemsko. Strasznie durna ta postać, za bardzo przegięta.

Historia, którą bada Kobayashi jest świetnie skonstruowana. Początkowo trochę trudno dopasować wszystkie elementy, które pozornie nie mają ze sobą związku i sprawiają wrażenie chaotycznie zmontowanych zlepków. Mniej więcej w połowie filmu wszystko zaczyna się łączyć i od tej połowy robi się naprawdę strasznie. Druga wizyta w wiosce, rytuał na środku jeziora, i sceny w lesie - mocna rzecz! W ogóle to mamy do czynienia chyba z trzema "domknięciami" - każde równie strasznie, ze wskazaniem jednak na to w lesie.

I to tyle ode mnie, celem wstępu Film można już kupić w Polsce - zachęcam do oglądania i szczerze polecam!


Zachecony tematem obejrzałem. I sie z deka zawiodłem. No film przez 95% czasu nie jest straszny, a pozostale 5% ma spoko budowane napiecie, niezle sceny ale tez nie za bardzo straszne. Na plus na pewno fabula, ktora jest duzo ciekawsza niz w innych tego typu filmach. No i akcja nie toczy sie ciagle w tym samym miejscu.
Dwie godziny mijają dosc szybko, oglada sie z zainteresowaniem ale liczyłem, ze sie na nim zesram ze strachu. A nawet nie pierdnąłem;)
5/10
Paranormal Activity bardziej mi się podobało.

tak gdzieś... tysiąc razy bardziej.

generalnie skośnookie filmy grozy są na dobrej drodze, by zdetronizować nowoamerykańskie gówna na podium "najdenniejszych i najbardziej pretensjonalnych horrorów ever". nie wiem, jak Azjaci to robią: kręcą obecnie najlepsze kryminały i thrillery o mordercach, za to horrory wychodzą im na takim poziomie, że strach się bać.

cały film polega na tym, że kolo łazi z kamerą za bohaterem, bohater przepytuje ludzi, odwiedza jakiegoś durnia oklejonego sreberkiem, czasami coś mignie w kadrze (jakiś ryj w oknie albo sylwetka w cieniu) i na tym koniec atrakcji. historia ociera się o standardowe dla skośnych tematy w rodzaju "pradawny kult gdzieś tam, uuu, mała dziewczynka straszy w oknie, uuu"

jest jeszcze coś, co wpływa na mój negatywny odbiór azjatyckiego kina grozy: słysząc bohaterów, kłócących się językiem słowików, czuje się wybity z rytmu, nie moge na poważnie traktować tego, co się dzieje. zdaję sobie sprawę, że brzmi to jak śmiesznie naciągany zarzut, ale naprawdę - wystarczy obejrzeć japoński Krąg, żeby zrozumieć, o czym piszę.
Dziś "Noroi" wylecial z hardego dysku do kosza, a potem w niebyt. Wielkie rozczarowanie. Poziomem straszności znacznie odbiega w tył od "PA" - mimo wad tego drugiego.
Uwierzyłem zapewnieniom o jego wyższości nad amerykańskim straszydłem, a tu jednak skośna kicha.
Gdyby Japońce zrobili tylekroć - jak pisał polecający film - lepszy (znaczy: straszniejszy) horror niż Usraelczycy, musiałbym oglądać go z kibla, żeby skrócić drogę dobiegu
Nie udało się tym razem. Do dziś zastanawiam się, co takiego miało wywołać aż tak ogromnego cykora?

Toż "The Others" - subtelny, wysmakowany, kameralny, teatralny i poetycki - o wiele bardziej sprawdzał się w roli siewcy grozy, niż chaotyczna opowieść z kraju kwitnących wiśni.
Oczywiście, że były sceny, zawsze są - tyle, że to o wiele za mało.

Powyższą całość, co ważne, napisałem w kontekście tutejszych zapewnień o mega-wysokim poziomie grozy, jaka miała wyprowadzić widza z równowagi i zbeszcześcić mentalnie.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dagmara123.pev.pl
  •