ďťż

wika

ależ kapitalny film obejrzałem przez przypadek! daje go do horrorów, bo straszy jak film grozy, lecz to bardziej rasowy thriller.

małżeństwo adoptuje 9-letnią dziewczynkę. żona naciskała, mąż się podporządkował. bachor jest niezwykle jak na swój wiek uzdolniony: maluje obrazy, gra Czajkowskiego na fortepianie, błyskawicznie uczy się języka migowego (córka głównej pary jest od urodzenia głucha), potrafi śpiewać, zna wyszukane słownictwo i jest nad wyraz elokwentna i uprzejma.

do czasu.

w filmie ma miejsce jedna z najbardziej przerażających i zaskakujących wolt, jakie widziałem w kinie. nie czytajcie żadnych recek, bo zrujnujecie sobie oglądanie. do momentu zaistnienia owej wolty, film nie wydaje się jakiś mega super, choć aktorstwo i scenariusz ma i tak w dechę. Vera Farmiga to jedna z moich ulubionych aktorem, więc tym bardziej cieszyłem się z możliwości zobaczenia jej w akcji w roli głównej w tak bardzo udanej produkcji.

jak napisałem, gatunkowo to jest horror, bo straszy jak horror, ale w samym filmie znajduje się sporo ludzkiego dramatu, rozpaczy po stracie dziecka, problemów małżeńskich i alkoholowych i innych takich. dzieło nie próbuje na silę straszyć ani wymyślać nowych metod robienia "a kuku". wszystko zostało po staremu opowiedziane i nakręcone.





podsumowując ten szybki wpis:

+ KLIMAT!
+ scenariusz
+ aktorzy (Vera Farmiga)
+ wiksa scenariuszowa taka, że głowa mała

minusy: BRAK

9+/10


To ja powtórzę swoją wypowiedź z krótkiej piłki:

Zaskoczenie roku. Tak, momentami film jest cheesy. Ale tylko trochę. Tak, jedzie na schematach. Tak, momentami (aż za bardzo) pobrzmiewają tu echa Synalka, ale całość jest tak zgrabnie napisana, zrealizowana i zagrana (ze szczególnym wskazaniem na Fermigę i odtwórczynię głównej roli), do tego tak dobrze trzyma w napięciu i uderza w odpowiednie struny, że nie mogę nazwać tego filmu inaczej jak tylko mega dobrym thrillerem.

No i fajnie zobaczyć w końcu film z Hollywood który ma autentycznie zaskakujący twist.

Mocne 8/10

Sceny usunięte + alternatywne zakończenie: http://www.youtube.com/watch?v=ZLdkP-bcgFc
Mierzwiak, ja akurat Synalka nie widziałem, więc nic mi echem nie pobrzmiewało. marginesem dodam, że nie znoszę horrorów o upiornych dzieciach robiących krzywdę dorosłym, lecz ten konkretny film stanowi wyjątek. na coś takiego czekałem. dobry w morde bez dwóch zdań!

- Can you eat normal?
Esther: I am eating normal.
- Yeah, maybe in Transylvania or whatever country you're from.
Esther: Incidentally, I'm from Russia. Transylvania isn't even a country. It's a part of Romania.

ja akurat Synalka nie widziałem, więc nic mi momentami nie pobrzmiewało:) Tak naprawdę jeśli się zastanowić to z Synalkiem Sierotę łączy w zasadzie tylko postać złego dziecka, zimowa sceneria, domek na drzewie i - uogólniając - "mroczna sprawa z przeszłości", ale i tak chyba trudno uniknąć skojarzeń. Jednakże Sierota jest filmem zwyczajnie lepszym niemal pod każdym względem, również w warstwie psychologicznej, której fundamenty są co prawda kliszami (strata dziecka, problem z piciem itd.), ale rozegrana jest tak, że nie mam żadnych zarzutów.

Synalka i tak ci polecam, bo mimo sporych wad warto go zobaczyć.

Ja mam inny dialog:
- When grownups love each other very, very much... they want to show each other that love; they want to express it...
Esther: I know. They fuck.

22 stycznia film wychodzi u nas na DVD z pominięciem dystrybucji kinowej. Zakup obowiązkowy.


Film nietuzinkowy, zaskoczenie roku. Szkoda, że nie zdecydowano się wprowadzić go u nas zamiast kiepskawego "Paranormal Activity".
ano, podpisuje sie pod Wami. Bardzo dobry, bardzo zaskakujacy film. Przez wiekszosci seansu wkurzalo mnie, ze Spoiler:

ten bachor jest za bardzo rozgadany i inteligenty. Potem nastepuje twist i wszystko nabiera sensu:)


8/10
Podzielam zachwyt nad "Sierotą". Od początku do końca gały wbite w ekran !!
Ewentualne wtórności? W tym przypadku, zawracanie sobie nimi głowy, jest niemożliwe

Bardzo rzetelne, znakomicie zagrane i zrealizowane kino!
Obejrzałem przed godziną Orphan. I tak mnie tknęło w trakcie, że może dużo ciekawiej a także konsekwentniej gdyby bawiono się z widzem do końca... Spoiler:

i Ester wcale nie była ZŁA, że mielibyśmy się nabierać na jakąś porąbaną historyjkę. Przez moment nawet wydawało mi się, że film w tą stronę pójdzie.

Mimo rozminięcia z oczekiwaniami, było całkiem, całkiem. Choć zakończenie to chyba było najsłabszym momentem filmu. No i horror, bez żadnych tam nędznych szuru-buru:)
poszlo. na 2 razy bo meczace i glupawe. tak na kaca po sylwestrze, zeby sie wynudzic, ponazekac ze na takie bzdety czlowiek traci czas i spac dalej.

plusy:

saab
cholernie uroczy dzieciak z tej coreczki bohaterow
ladna chalupa

minusy

w zasadzie cala reszta to minusy roznych rozmairow. z twistem na czele.
jakieś sensowne uzasadnienie tak druzgocącej oceny? prócz posylwestrowego przymulenia?
Sądzę, że gdyby do filmu dodawali Alka-Seltzer, ocena byłaby lepsza.
pewno by sie znalazlo, ale nad czym tu panie gadac. juz film wycial mi paredziesiat minut z zyciorysu i za cholere nie chce mi sie poswiecac mu wiecej na dywagacje, analizy i pingpong argumentow. rzucilem tylko subiektywna opini. poza tym jestem urodzonym milczkiem. mowie jak musze i mecze sie dyskusjami. zostaiwam je weteranom kmfu )
Jak dla mnie to jeden z ulubionych filmów ze "złym dzieckiem". Lepsze na pewno było Who can kill child i może coś jeszcze o czym zapomniałem. Omeny i inne takie diablątka odpadają w przedbiegach.
ja tam się nie będę powtarzał. dla mnie Sierota to już klasyk kina grozy. można narzekać jedynie na zakończenie, że jakieś takie efekciarskie (kopniak w ryj i one-liner rzucony na do widzenia), lecz poza tym - mucha nie siada. tutaj schematy czemuś służą, tj. reżyser po to je serwuje, żeby uśpić czujność.
Dlaczego nie wspomniałem jeszcze o zajebistym początku?

Niby od razu wiadomo że Spoiler:

to sen (specyficzne oświetlenie, klimat)

a jednak wywołuje nieprzyjemny dreszcz. Bomba.
Właściwie parę razy, nawet zabawnie było. Motyw filmującego tatusia z początku, kilka scen późniejszych, jak już, już ma się coś stać, plus słodka przebiegłość Ester. Nie mówiąc, że takiego rozwiązania historii się zupełnie nie spodziewałem.

kopniak w ryj i one-liner rzucony na do widzenia

Ten one-liner to rodem z amerykańskiego "Ringu 2". Szkoda, że padł taki oklepany tekst.
Ludzie, dajcie sobie spokój. Kolejny film z cyklu "najpierw wymyślamy twista, potem dopisujemy fabułę". A ta dopisana fabuła to jedna wielka rutyna, w której każdy kolejny zwrot akcji można rozgryźć 10 minut wcześniej. Ktoś tu pisał, że nie ma tu "żadnych nędznych szuru buru". Guzik prawda. Nagłe teleportowanie się zza pleców bohaterki z obowiązkowym "walnieciem dźwieku" - jest. "Oni zawsze wstają" - jest. Puste huśtawki na wietrze - są. Zrobione jest to wszystko bez większej żenady - poza wspominanym kopem w ryj - i da się oglądać, ale opinie w rodzaju "klasyk kina grozy" to naprawdę grube przegięcie.
Żeby nie było że tylko jadę po tym filmie: początek i end creditsy bardzo podobały mi się.
5/10
Ja podchodziłem do filmu na zasadzie zapchajdziury i żeby "nie bolało" ale pozytywnie się zaskoczyłem. Film trzyma w napięciu, dobre aktorstwo małej psychopatki, na płaszczyźnie psychologicznej też raczej wszystko pasuje. Denerwował mnie tylko mąż, który jak dla mnie był idiotą. Nie rozumiałem też zachowania dzieciaków ale nie będę się czepiał bo już zapomniałem jak to jest być dzieckiem
7/10

Ludzie, dajcie sobie spokój. Kolejny film z cyklu "najpierw wymyślamy twista, potem dopisujemy fabułę". A ta dopisana fabuła to jedna wielka rutyna, w której każdy kolejny zwrot akcji można rozgryźć 10 minut wcześniej. Ktoś tu pisał, że nie ma tu "żadnych nędznych szuru buru". Guzik prawda. Nagłe teleportowanie się zza pleców bohaterki z obowiązkowym "walnieciem dźwieku" - jest. "Oni zawsze wstają" - jest. Puste huśtawki na wietrze - są.

Tyle że to dobrze wypada, czepiałbym się jedynie zakończenia. W taki sposób można zjechać wszystko, wymyślmy pomysł na film a potem jakoś pójdzie. Te teleporty i puste huśtawki dodają smaku. Dzieci bojące się błyskawic, wszyscy oczekujący skradającej się Ester - a tu syn przyszedł po mleko. Mnie to bardziej rozbawiało niż żenowało. Sporo humoru jest w tym filmie, przynajmniej ja to tak odebrałem.
Nie twierdzę ze film ten jest tragedią, ale po tym całym forumowym hajpie oczekiwałem czegoś przynajmniej wybijającego się ponad przeciętność. Mało chyba badziewnych horrorów oglądasz, bo motywy w rodzaju "cośsięskradacośsięskrada BUM aaaa, to tylko synek" są w praktycznie każdym groszowym horrorze i thrillerze. Orphan to dobra gra aktorska i w sporym stopniu wiarygodność psychologiczna (bo pod względem fabularnym to schematyczny idiotyzm z dziurami logicznymi wielkości stodoły). Obejrzałem go bez większego poczucia zmarnowanego czasu, ale poza pierwszą scena nie znajduję w nim absolutnie nic nadzwyczajnego. Ale nie róbmy z tego filmu aż takiego objawienia.

dziurami logicznymi wielkości stodoły

fajny slogan. mogę prosić o przykład jakiejś dziury logicznej wielkości stodoły?


pod względem fabularnym to schematyczny idiotyzm

było pewne, że znajda się tacy, którzy całą swoją złość będą wyładowywać na schematach. to takie proste:)
Są w tandetnych horrorkach i tam budzi politowanie. Są też w innych filmach i jest świetnie. Tutaj, w Orphan to się ładnie skleja w całość. Przecież z Ester jest podobnie, robi zmyłki jakim ona jest uroczym dzieckiem, bystrym i rezolutnym. Film odróżnia od tych badziewi, że wypada dość wiarygodnie i przekonująco. Mnie to wciągnęło.
Przykłady? proszę bardzo. Spoiler:

mamy 33-letnią psycholkę, która całe swoje dorosłe życie siedziała w sierocińcach, udając dziecko - po to, by zmanipulować kolejne rodziny i poderwać faceta. Wiadomo, że zabiła siedem osób, czyli min. 2 rodziny. Dziwny przypadek, ale więksi psychole się na świecie zdarzali, wiec zasadniczo nie mam zastrzeżeń. W każdym razie w końcu trafiła kosa na kamień, po spaleniu domu nasza Esther trafia do wariatkowa. Również jak najbardziej ok. No i się zaczyna: jakimś cudem stamtąd ucieka. Jakimś cudem trafia do USA - skąd wzięła choćby paszport, bladego pojęcia nie mam. Jakimś cudem trafia do sierocińca, gdzie oczywiście lekarze nie potrafią poznać się na jej wieku i nikogo nie interesuje zbytnio fakt przeszłości dziwnego, jakby nie było, dzieciaka. papiery niby ma w porządku, ale skąd je wzięła? W wariatkowie świadectwa szkolne jej wystawiali? jak nauczyła się angielskiego i gry na fortepianie? W rosyjskich sierocińcach czy w wariatkowie? Załóżmy jednak, że jest super uzdolniona, gry nauczyła się od estońskiej rodzinki, a angielski podłapała przez te 33 lata życia.
Dalej: Esther jest super manipulantką, potrafiącą ludziom robić wodę z mózgów - jak najbardziej ok. Ale ta sama osoba chowa kompromitujący dowód zbrodni w miejscu, gdzie przez głupi przypadek można go łatwo znaleźć - dzieciak przeprasza, ojciec otwiera domek, dzieciak wchodzi - o, patrz tato, zakrwawiony młotek. Nie można było umyć tego młotka po prostu? Nie mówiąc już o efektownym, ale kompletnie nielogicznym pomyśle z malunkami. Co by było, gdyba np. świetlówka siadła i tatuś poszedł wymienić? Można by to tłumaczyć chorobą psychiczną bohaterki, ale nie chce mi się wierzyć, że osoba, która w tak perfekcyjny sposób potrafi manipulować otoczeniem, działa w sposób tak wyrafinowany i skuteczny, mogła popełniać tak elementarne błędy. A całości można było uniknąć, Ester była po prostu socjopatycznym dzieciakiem. Ale nie, twist musiał być.


Spoiler:

między ucieczką z wariatkowa a przybyciem do usa zieje luka - luka, która można wypełnić dowolnie i dowolnie wytłumaczyć. jak nauczyła się grać na fortepianie i gadać po angielsku - tak samo jak uczą się nieprzeciętnie uzdolnione dzieci. jak zdobyła papiery? jako wrodzona manipulatora, osoba inteligentna i przebiegła, mogła poznać kogoś w wariatkowie, zdobyć jego zaufanie, później papiery, cokolwiek. czepianie się tego i argumentowanie, że skoro nie potrafię sobie dopowiedzieć, co się działo z Easther przed jej przybyciem do usa, to w takim razie musi to być głupota, jest... głupotą.

potem trafia do sierocińca - i tak, lekarze nie potrafią poznać sie na jej wieku ani dociec przeszłości. ja to kupuje. w filmie jest mowa, ze już sama próba zdjęcia jej wstążeczek wywoływała histerie, więc może dali sobie spokój?

reszta - pewnie masz rację. ale szczerze powiedziawszy to mały pikuś przy debilizmach z Moona. nie żeby to było jakieś usprawiedliwienie.


Spoiler:


mamy 33-letnią psycholkę, która całe swoje dorosłe życie siedziała w sierocińcach, udając dziecko - po to, by zmanipulować kolejne rodziny i poderwać faceta. Wiadomo, że zabiła siedem osób, czyli min. 2 rodziny. Dziwny przypadek, ale więksi psychole się na świecie zdarzali, wiec zasadniczo nie mam zastrzeżeń. W każdym razie w końcu trafiła kosa na kamień, po spaleniu domu nasza Esther trafia do wariatkowa. Również jak najbardziej ok. No i się zaczyna: jakimś cudem stamtąd ucieka. Jakimś cudem trafia do USA - skąd wzięła choćby paszport, bladego pojęcia nie mam.

Proste, przecież jest zręczną manipulatorką. Mogła jakiegoś "tatusia" zaszantażować, że go wszyscy uznają za pedofila.


Jakimś cudem trafia do sierocińca, gdzie oczywiście lekarze nie potrafią poznać się na jej wieku i nikogo nie interesuje zbytnio fakt przeszłości dziwnego, jakby nie było, dzieciaka. papiery niby ma w porządku, ale skąd je wzięła? W wariatkowie świadectwa szkolne jej wystawiali? jak nauczyła się angielskiego i gry na fortepianie? W rosyjskich sierocińcach czy w wariatkowie? Załóżmy jednak, że jest super uzdolniona, gry nauczyła się od estońskiej rodzinki, a angielski podłapała przez te 33 lata życia.

Czepiasz się:) Bez przesady, nie trzeba wszystkiego wyjaśniać. Być może gdyby jej pochodzenie było do końca owiane tajemnicą to było by lepiej, być może nie. Nie widzę nic złego w wymyśleniu twista i potem fabuły, skądś się pomysły bierze i nie ma co tego oceniać. Twórcy chcieli zaskoczyć i im się udało, nie będę przecież im tego wytykał jako błędu.


Dalej: Esther jest super manipulantką, potrafiącą ludziom robić wodę z mózgów - jak najbardziej ok. Ale ta sama osoba chowa kompromitujący dowód zbrodni w miejscu, gdzie przez głupi przypadek można go łatwo znaleźć - dzieciak przeprasza, ojciec otwiera domek, dzieciak wchodzi - o, patrz tato, zakrwawiony młotek. Nie można było umyć tego młotka po prostu? Nie mówiąc już o efektownym, ale kompletnie nielogicznym pomyśle z malunkami. Co by było, gdyba np. świetlówka siadła i tatuś poszedł wymienić?

Jest (nie)zdrowo walnięta, to robi takie rzeczy. Nie popadajmy też w mit doskonałej zabójczyni. Ma swoje sfiksowane myśli.


Można by to tłumaczyć chorobą psychiczną bohaterki, ale nie chce mi się wierzyć, że osoba, która w tak perfekcyjny sposób potrafi manipulować otoczeniem, działa w sposób tak wyrafinowany i skuteczny, mogła popełniać tak elementarne błędy. A całości można było uniknąć, Ester była po prostu socjopatycznym dzieciakiem. Ale nie, twist musiał być.

Nie rozumiem, dlaczego Ester nie ma prawa popełniać takich błędów. Nie znam się na socjopatach ale dlaczego oni obok ściśle logicznego i inteligentnego postępowania nie mogą mieć innych, być może wynikających z zaburzeń emocji.
Po za tym, darujmy sobie jakieś głębsze analizy, bo podejrzewam, że nie taki był zamiar twórców by stworzyć, absolutnie wiarygodną historię. To bardziej taka zabawa schematami i wykorzystuje je w całkiem ciekawy sposób.


jeszcze do jaroda:

Spoiler:

Riczard Kukliński też po x latach rutyniarstwa w mordowaniu zaczął popełniać dziecinne błędy. i wpadł.


Spoiler:

Czepianie się tego nie jest głupotą. Głupotą jest machnięcie ręki scenarzystów na potencjalnego widza i założenie, że efekciarski twist odwróci jego uwagę od dziur w historii. Swoją drogą, po co jej było akurat USA? Jeśli już koniecznie chciała się ukryć za granicą, miała do dyspozycji taką np. Białoruś - kraj, do którego miała po prostu bliżej i, z racji tamtejszych warunków, raczej o wiele łatwiej byłoby jej zdobyć lewe papiery i z nich korzystać. Powtarzam: gdyby była po prostu socjopatycznym bachorem, żaden z moich zarzutów nie miałby racji bytu


Mental, dziury w scenariuszu akurat mnie mało obeszły, stwierdziłem jedynie fakt ich istnienia. poprosiłeś o przykłady, podałem je. I powtarzam po raz kolejny: nigdzie nie pisałem, że ten film jest szmirą itp
a ja ci napisałem, ze 2/3 z tego, co ty napisałeś, to żadne dziury czy nielogiczności, a jedynie luki, które przy odrobinie dobrej woli można łatwo wypełnić treścią.

Spoiler:

czemu wybrała usa? pewnie z tego samego powodu, co większość ludzi w czasach komuny we wschodniej europie. zresztą na dobra sprawę nie wiemy, co robiła wcześniej. może usa to jej ostatni przystanek?


Czyli 5/10, ja zrezygnowałem z jakichkolwiek stopni. Z 10-owej, używałem tylko 10,9,8,7,0... Więc moje 5/10 to jakaś żenada straszna. Każdy tę skale traktuję po swojemu, tylko te cyferki sprawiają wrażenie bezwzględnego porozumienia.
A wyjazd Ester do USA, może rzeczywiście jest z czapy, co innego gdyby pochodziła z jakiegoś innego stanu, małego odległego miasteczka. Jeśli jednak jest w Estonii, to przecież tak odległy kraj, że kto wie jakie licho tam śpi.
a propo młotka:

Spoiler:

czemu nie umyła młotka? z tego, co pamiętam, zależało jej na szantażowaniu córeczki Colemanów. później próbowała zastraszyć ich syna (scena w domku na drzewie) - gdyby zmyła krew z narzędzia zbrodni, nie byłoby czym szantażować, nie byłoby dowodu.


A propo młotka:
Spoiler:

próbowała zaszantażować córkę zakrwawionym młotkiem z własnymi odciskami palców? komu prędzej rodzice i policja mogliby uwierzyć? mała nie miała tego młotka nawet w ręce. Nie miała żadnego interesu w tym morderstwie. Poza tym, Esther nie szantażowała małej "jeśli im powiesz, pokażę młotek". A co do synka - skoro zależało jej na szantażu, po co podpalała chatkę, kiedy ten w końcu znalazł dowód? Swoją drogą - widziała go przy tej chatce, więc czemu nie wróciła potem i nie ukryła młotka, bo ja wiem, choćby w stawie - skoro już miała przymus schowania narzędzia zbrodni?


W kwestii szantażu za pomocą młotka:

jarod, ale wiesz że mówisz o małej dziewczynce, a nie o dorosłym, który jest w stanie logicznie przeanalizować sytuację?
jarod:

Spoiler:

ale tu nie chodziło o żadne odciski, małe dziecko nie skumałoby takich niuansów. podejrzewam, że Esther chciała jedynie epatować krwią. jest krew - jest ofiara - ty tez przy tym byłaś - jesteś współwinna.

a chatkę podpaliła, bo było jasne, że młody tak łatwo nie kupi szantażu i się wygada.

czy miała przymus chowania narzędzia zbrodni? nie byłbym tego taki pewien, ja to odczytuje tak, ze ona schowała dowody w chatce, żeby później w razie czego zwalić winę na syna Colemanów właśnie.

anyłej, nawet jeśli kwestia chowania dowodów wydaje się naciągana, dla mnie nie jest to żadna dziura logiczna wielkości stodoły, dyskwalifikująca film. oglądając go, sam przez chwile miałem już dość tych schematów, ale gdy wreszcie wyszło szydło z worka, padłem z wrażenia. bo ja głupi myślałem, że to będzie motyw dziecko szatana albo duch mordercy w ciele dziecka, albo inne gówno. a tutaj w pełni realistyczne wytłumaczenie fenomenu. i to w dodatku mega oryginale.


Mierzwiak: Spoiler:

Racja, ale weź poprawkę na to, że Esther nie zniszczyła jedynego w sumie dowodu łączącego ją bezpośrednio z tą zbrodnią. Zawsze mogła zgonić na wyobraźnię bachora. Mental mnie przekonał: jest krew, jest zbrodnia, dzieciak się boi. Ale ciągle mogła tam wrócić i ten młotek choćby przenieść gdzie indziej. Wyszłaby nawet na tym lepiej w razie skargi dzieciaków: oni upierają się, że narzędzie zbrodni jest w chatce, która okazuje się być pusta.
Powtarzam: od dzieciaka nie wymagałbym działań z taką premedytacją. Ale to była stara baba, niesamowicie cwana i inteligentna, która miała za sobą przynajmniej dwie rodziny, a następnie psychiatryk. Udowodniła, że potrafi wymyślać wielopoziomowe intrygi praktycznie bez słabych punktów. Znała stawkę gry i raczej zdawała sobie sprawę, że z amerykańskiego psychiatryka nie wywinie się tak łatwo, jak z jakieś tam rosyjskiej kliniki. Już nawet macham ręką na sensowność samej idei "zabiję całą rodzinę, by poderwać faceta". bo to jak najbardziej można tłumaczyć psychicznymi zaburzeniami. Ale w ramach planu działała zawsze sensownie i logicznie.


Szukasz dziury w całym Jeśli już to przyczepiłbym się do tego że dziewczynka nie jest śmiertelnie przerażona/zszokowana tym co widziała a po prostu zastraszona i nic więcej.
Nawet szukać za bardzo nie musiałem - po prostu do niej wpadłem A co do filmu jako takiego - za dużo najwyraźniej widziałem z bracholem gównianych horrorów i thrillerów zbudowanych z podobnych klocków, aby Orphan mnie ruszył. Z waszych wpisów wynika, że film ten spodobał wam się jako thriller/horror - good for you. Mnie akurat nie przestraszył i nie zaszokował jakoś specjalnie, ale nadal przyznaję, że ma fenomenalny początek, świetne aktorstwo i kilka porządnych scen. W sumie gdyby nie ten twist oceniłbym nawet wyżej, bo wtedy już specjalnie nie miałbym się do czego czepiać.
Swoją drogą ciekawi mnie niezmiernie, ile jeszcze nieścisłości czy też luk wydobyłby z tego filmu military.

Jeśli już to przyczepiłbym się do tego że dziewczynka nie jest śmiertelnie przerażona/zszokowana tym co widziała a po prostu zastraszona i nic więcej.

Wyparcie może. Jest przerażona, koszmarnie zszokowana, ale większość przeżyć leci w nieświadomość w ramach mechanizmu obronnego - jak u bitych dzieci. Muszą wypierać, bo nie przetrwają bez rodziców, później robią to w dorosłym życiu, by ich móc wciąż idealizować.
W każdym razie, to co widziała dziewczynka z filmu, byłoby absolutnie nie do zniesienia, gdyby nie wyparcie.
Bardzo dobry film. Co najważniejsze w tego typu produkcjach trzyma w napięciu i nie pozwala oderwać wzroku od ekranu. Świetna rola małej gówniary z jej szatańskim spojrzeniem. Matka też nieźle zagrała także aktorsko ponad przeciętność. Twist jak najbardziej w porządku, trochę zaskakujący.
Pozytywne zaskoczenie, film miałem już sporo czasu na dysku, lecz lałem na niego dopiero po waszych pozytywnych opiniach zabrałem się i nie żałuję.
Najlepsza scena:
Spoiler:

mała zmywa makijaż i zdejmuje te nakładki na zęby:P


Porządny thriller, taki jaki lubię. Zaczyna się rodzinną idyllą, a kończy rozpierduchą Dobra rola gówniary i Sarsgaarda (scena na kanapie!). Farmiga również spoko. Miejscami jednak seans dłużył się, ale na szczęście pod koniec robi z mózgu kisiel. Twist doskonały, super wyjaśniony, choć akcja po twiście niestety rozczarowująca i C-klasowa. Mimo tego polecam.

Ch.. z dziurami, sieroty jesteśmy z wami!

7,5/10 plusik za motyw z Guitar Hero.
Co najważniejsze w momencie twista nie następuje montaż wcześniejszych scen/dialogów a la Shyamalan/Piła przeznaczony dla bezmózgiej widowni
Snappik, ta gówniara ma nazwisko i imię.

Chyba, że biega Ci o postać z filmu...ale dorosłych aktorów wymieniłeś z nazwiska. W ogóle co kryje się pod słowem "gówniara" ? Jest w tym jakaś treść czy pogarda dla dziecka?
Wg IMDB Isabelle Fuhrman ma 12 lat. A więc jest gówniarą Nie spinaj się.
Ok, czyli pogarda dla dzieci. Spoko, nie spinam się.
Powiedziałbym raczej "osobliwa, występująca na forum kmf-u pieszczotliwość"
Offtop off.

keddie;
tu masz "branzową" recenzje: http://horror.com.pl/filmy/recka.php?id=1850
Dziś mam zamiar obejrzeć "Yulenkę", ponoć rosyjski "Orphan". Zobaczymy.
Dobry film, tak w porywach na 7. Ogólnie gdyby nie wiadome co na końcu to byłoby przeciętnie, bo temat wałkowany był w różnych filmikach i to w bardzo podobny sposób, choć przyznać trzeba tutaj nawet zjadliwie to wszystko zostało przez pana od rimejku domku z woskowymi ciałami przyrządzone - tzn. tak, że można obejrzeć w sumie bez uczucia znużenia a i na koniec się nawet trochę zdziwić. Na minus na pewno scena "kanapowa" - typ widzi podwójnie po wypiciu jednej butli winka (no ok, Stany, powiedzmy, że mogło tak być ), ale to co się dzieje później, tzn.

Spoiler:

wypłakiwanie się estońskiemu kurduplowi w rękaw

wyszło w moim odczuciu bardzo komicznie i mimowolnie się zaśmiałem podczas tego fragmentu, a chyba nie to było zamierzeniem pana aktora jak i twórców. Podsumowując - aktorki płci żeńskiej ok (cycata sąsiadka dostała za małą rolę ), głowa rodziny momentami słabuje ale granie jak na tego typu film trzyma poziom bardziej niż zadowalający. Aha, pierwsza scenka kompletnie nie podobała mi się - to oświetlenie, ograne chwyty i inne - tanio i słabo w moim przekonaniu to wyszło. Ogólnie tak jak mówię - rewelacji się nie spodziewałem i rewelacji nie było, ale na 7 spokojnie starcza z tym, że jest to zdecydowanie film na jeden, maks dwa razy.

PS

Spoiler:

pod koniec seansu od razu przyszło mi na myśl, że główna "zła" bohaterka byłaby doskonałą partią dla Romka - wygląda na 9 a ma 33, czyli jakby nie patrzeć idealne połączenie przyjemnego z pożytecznym - ogólnie z tego co czytałem podobne przypadki zdarzają się, więc mógłby chłop próbować takiej kobiety poszukać


Koleś widział podwójnie, bo ta mała szmata mu pewnie coś dosypała, znając ją.

Rewelacyjny film. Kucharz użył doskonale znanych składników ale wspaniale wszystko przyprawił i zmieszał, co dało świetny efekt. Niczym odkrywczym nie jest, ale sprawdza się idealnie jako obraz w swoim gatunku. Trzyma w napięciu i podskakuje się na miliony razy ogranych motywach, co tylko świadczy o talencie reżysera, który starą potrawę podał w iście królewski sposób. A na deser cudna Vera Farmiga. Kochałbym ją :)

Spoiler:

Earlier drafts of the script include more information about Esther's past and explain why she attempts to seduce her adoptive fathers:
- She was molested by her father for years, starting when she was an infant; this sexualized her at a very young age and destroyed any future chance of her having her own children. Her father later took another lover, telling Esther that, because of her condition, she could never be a real woman. She murdered them both.
- She worked as a prostitute in Estonia for years, catering to wealthy pedophiles. When she was arrested for this, she kept up the pretense of being a child to stay out of jail and was sent to an orphanage.
- Esther sees herself as trapped inside the body of a child, and it disgusts her. She wants to "grow up" and be a wife, a mother, and a lover (what her father considered a "real woman"), and tries to find "love" where she thought she'd had it as a child, with her new father.

In earlier drafts of the script, Kate and John go to the orphanage not to see girls for the first time, but to bring presents to Yolanda, a 7-year-old Puerto Rican girl whom they plan on taking home the next day. There, they meet Esther (this scene plays out almost exactly as it does in the actual movie). Although she impresses them, especially John, she finds out that they've already adopted Yolanda. The next morning, Sister Judith finds Yolanda hung in a closet; it's assumed that she died in a kids game gone wrong, but implied that Esther killed her. John later suggests to Kate that they adopt Esther instead.


Mega czadowy film :)
Cholera, swietny film. Czuje sie jakbym obejrzal pieprzony klasyk, w kazdym razie od tego momentu "Sierota" jest dla mnie wlasnie czyms takim. "Synalek" przy tym filmie to kreskowka. Bardzo ładne zdjecia i doskonaly montaz, charyzmatyczna gra dziewczynki, odpowiednia brutalnosc, bardzo ciekawe wyjasnienie tozsamosci. Ostatnio obejrzalem tez "Wolf Creek", razem z "Sierota" to dwa swietne filmy z tego działu.

ps tylko tego ostatniego kopa w ryj żal...
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dagmara123.pev.pl
  •