wika
Widząc osobę z wyciągniętą dłonią, proszącą o jakieś wsparcie rzadko przechodziłam obojętnie. Choć mój datek był zawsze,,groszowy’’, to od pewnego czasu stać mnie już na zwykłą obojętność. Przeczytałam niedawno artykuł, w którym opisano jak działa,,żebractwo pozorowane’’. Od tamtej chwili powiedziałam dość! Nie wzrusza mnie już widok żebraka, bo zazwyczaj to oszust. Jednak, gdy ktoś uczciwie napisze na kartonie,, brakuje mi na piwo, lub bilet...’’może liczyć na moje wsparcie.
Spotykacie osoby proszące o parę groszy? Jaka jest Wasza reakcja – wspomagacie ich?
Kiedy byłam małą dziewczynką wielokrotnie wrzucałam takim żebrakom grosz, który dostałam na słodycze itp. Ale gdy trochę podrosłam dowiedziałam się jak jest na prawdę. Tak się składa, że miejscowej gazecie poświecono jakiś czas temu artykuł o żebractwie. I co się okazało? A no, Ci którzy żebrzą na ulicy są w stanie opłacić sobie zakwaterowanie w pobliskim hotelu ( noc kosztuje 30 zł). Dzieci, które klęczą na poduszkach i udają chore, po skończonej "robocie" wesoło biegają po korytarzach hotelu. I jeszcze nie dawny widok: dziewczyna klęczy na jakimś kartonie, w ręku trzema kartkę z prośba o wsparcie, bo ma wielka rodzinę bez dochodów, a obok? Obok leży butelka Pepsi i najdroższe chipsy. Jeżeli faktycznie jest taka bidna dlaczego nie kupi tańszego i przede wszystkim sensowniejszego prowiantu?
Ale najsmutniejsze jest to, że któregoś dnia spotkam pewnie na ulicy osobę naprawdę potrzebującą. Nie wspomogę jej. Bo skąd mam pewność, że to nie kolejny oszust?
Ale najsmutniejsze jest to, że któregoś dnia spotkam pewnie na ulicy osoba naprawdę potrzebującą. Nie wspomogę jej. Bo skąd mam pewność, że to nie kolejny oszust?
Taki dylemat ma chyba wielu z nas. Przyznam szczerze, że praktycznie nigdy nie wręczam pieniędzy żebrakom, ponieważ nie mogę w żaden sposób zweryfikować ich "wiarygodności". Dlatego też lepszym rozwiązaniem wydaje mi się wspieranie organizacji, które niosą pomoc ubogim. Wtedy mamy przynajmniej pewność, że nasze pieniądze zostaną wykorzystane na pomoc naprawdę potrzebującym.
czasem łatwo sprawdzić, czy ktoś faktycznie potrzebuje pomocy, czy liczy tylko na naiwność i próbuje naciągać. Zamiast dawać pieniądze, wystarczy zapytać, czy coś mu kupić, a nawet zaproponować podejście do najbliższego sklepu. To już bardzo często wystarcza, by zweryfikować.
Co do różnych wolontariuszy, którzy zbierają na pomoc, to też trzeba być ostrożnym. Nie zawsze środki zbierane na wzniosły cel są przeznaczane zgodnie z przeznaczeniem.
Edward"]czasem łatwo sprawdzić, czy ktoś faktycznie potrzebuje pomocy, czy liczy tylko na naiwność i próbuje naciągać. Zamiast dawać pieniądze, wystarczy zapytać, czy coś mu kupić, a nawet zaproponować podejście do najbliższego sklepu. To już bardzo często wystarcza, by zweryfikować.
Zgadza się Edwardzie. Gdy kiedyś zaproponowałem żebrzącej Rumunce swoje kanapki, usłyszałem w odpowiedzi żebym się od........ł. To o czymś świadczy.
Ja zwykle właśnie taką stosuję metodę. Proponuję pójście do sklepu. Ale i to nie zawsze działa, bo czasem proszą o konkretną rzecz, tylko po to, żeby ją sprzedać dalej. Niestety i takie przypadki się zdarzają. A jeśli chodzi o pomoc charytatywną, to zwykle wpłacam w sprawdzone miejsca, takie jak Caritas albo PAH.
No, ale powiedzcie mi jak to jest?...
O ile mi wiadomo, to żebractwo w Polsce jest oficjalnie zabronione prawem.
To od czego mamy te służby porządkowe: Policja, ochrona supermarketów (bo tam najczęściej spotykamy owych "żebraków"), Straż Miejska.....itp.
Myślę, że nasze społeczeństwo jakby przywykło do tego procederu, a nasze władze powiatowe, wojewódzkie, krajowe....mają to wszystko po prostu gdzieś!.
Jeśli nieoficjalnie pozwala się żebrać, to jest to z pewną korzyścią dla naszych urzędników, bo im bardziej owi żebracy zaczepiają nas, tym większy spokój mają nasi urzędnicy i służby porządkowe...i błędne koło się zamyka.
Nie wspomnę tutaj już o wyjątkowej bezczelności i niewiarygodnym nieraz chamstwie tych tzw. "biednych", bo czasami włosy się jeżą na głowie, a uszy po prostu więdną.
Pozdrawiam.
Żebractwo jest zabronione tylko wtedy kiedy żebrak nachalnie zaczepia przechodniów. Więc jeżeli jakaś Rumunka siedzi sobie spokojnie na kawałku tektury z wystawiona ręką, policja nie ma prawa jej aresztować. Sytuacja zmienia się jeżeli nasz „żebrak” zamiast siedzieć spokojnie, chodzi za ludźmi z tekstami „ daj Pan 50 groszy”. Wtedy policja jest zobowiązana interweniować.
Naciągacze bezczelnie uprawiający zawodowy "żebring" to jedno, a prawdziwi potrzebujący drugie. Naprawdę przy odrobinie wysiłku da się rozróżnić obie grupy, mnie w każdym razie się to zdarza. Nie przyszłoby mi do głowy sponsorować romską modnisię z ufarbowanymi włosami, parę razy już jednak zostałam uściskana i ucałowana przez osobę, której dałam głupią złotówkę. Takich ludzi jest mnóstwo. W barze mlecznym proszą o posiłek, ze śmietników wyciągają puszki i gazety. Nie są nachalni, za to zwykle za starzy by pracować. Gdyby policjanci zajęli się utrudnianiem im życia i jałowym przepędzaniem z miejsca na miejsce, okazaliby brak szacunku dla cudzego nieszczęścia. Dobrze jest czasem przymknąć oko.
Za to kilkadziesiąt lat temu pociągniętoby do odpowiedzialności za pospolite dziś zjawisko: kromki chleba wylatujące przez okno...
Chleb na śmietniku to również dla mnie straszny widok. Zawsze staram się coś zrobić z pieczywem, które się zestarzało. Albo odświeżyć w piecu, albo po prostu zemleć na bułkę tartą. Ale z rozpoznawaniem wcale nie jest tak bardzo łatwo. Bo to co napisałaś Haletho, dotyczy reakcji PO udzieleniu pomocy.
Haletha,
Naciągacze bezczelnie uprawiający zawodowy "żebring" to jedno, a prawdziwi potrzebujący drugie. Naprawdę przy odrobinie wysiłku da się rozróżnić obie grupy, mnie w każdym razie się to zdarza.
Rozróżnienie tych dwóch grup ludzi zajmujących się żebractwem niema w sobie chyba żadnej trudności.
Jak już tu powiedziano, ludzie których bieda przyciąga do śmietników, niemal z zasady nie zaczepiają nikogo - wręcz przeciwnie.
Ci ludzie nie chcąc się z nikim dzielić swoim ciężkim losem trzymają się raczej na uboczu, łącząc sie w mniejsze lub większe grupki, a na każdy ludzki gest z naszej strony często reagują tak, jak to opisała powyżej Haletha.
Zresztą, jaka trudność może być w odróżnieniu schorowanego i głodnego człowieka, od pospolitego "pijusa", ochlaptusa, kombinatora, który swój wywód zaczyna przeważnie od:
"Panie kierowniku, można na dwa zdania?..." - dla kogoś takiego nie mam jakiegokolwiek współczucia.
No tak, ale tych starszych ludzi nie nazwałabym żebrakami, ponieważ właśnie oni rzadko proszą o pomoc, tylko sami starają się znaleźć sobie coś do zjedzenia. I w takim wypadku nie mam żadnej wątpliwości co do ich ciężkiej sytuacji.
Ja natomiast raczej nigdy nie reaguje na te błagalne gesty co poniektórych na ulicy. Dziwnym trafem ci biedni ludzie, którzy tak natrętnie potrafią obrzydzić komuś życie, po otrzymaniu tego przysłowiowego grosza zaraz odzyskują siły i lecą do sklepu po wino. Moje zdanie o tych wszystkich żebrakach jest bardzo surowe, gdyż dość mam widoku takiego jak dziś, gdy podchodzi do mnie człowiek w miarę ubrany, czysty i bynajmniej nie wyglądający na biedaka spod mostu prosząc o pieniądze. Moje oburzenie było tym większe, że te słowa wymawiał w bardzo bezczelny sposób, taki że jestem tym dobrym darczyńcom i mam go w tej chwili poratować. Tylko w czym - w tym że człowiekowi normalnemu nie chce się iść do pracy..??
Prawdziwi ludzie, którzy potrzebują pomocy, jak tu wspomniano raczej nie proszą się ludzi, próbują robić wszystko by samemu sobie poradzić.
A te wszystkie „cwaniaczki” które widzę jak proszą o „parę grosiczków” ignoruje.
Zawsze uważałam, że pomoc powinna polegać na daniu wędki a nie rybki. Są odpowiednie instytucje, które powinny zając się takimi przypadkami, poznać ich sytuację, pomóc psychologicznie i finansowo, ułatwić znalezienie pracy. I dużej liczbie takich osób te instytucje są w stanie pomóc, pod warunkiem że dana osoba będzie tej pomocy chciała. I tu jest problem- bo wielu ja odrzuca. Żebractwo jest dla nich sposobem na życie.
Dlatego tez nigdy nie daję osobom, które siedzą z kartką na ulicy.
Zastanawia mnie natomiast inna kwestia - żebrzące dzieci.
Ostatnio, po drodze do pracy spotykam kobietę z małym dzieckiem (ok. 2-letnim) żebrzącą na ulicy
Ta kobieta zmusza tak małe dziecko do kilkugodzinnego żebrania, ucząc je od małego, że to jest coś normalnego. Zamiast bawić się z rówieśnikami, te dzieci uczą się wyciągać rękę po prośbie, i przyswajając sobie taki styl życia.
Każdy ma prawo do wybrania własnego stylu życia, więc jak ci ludzie chcą zebrać, ich wybór, ale nie maja prawa zmuszać do tego dzieci. Uważam, że policja i staż miejska powinny w takich przypadkach odwozić te dzieci do placówek opiekuńczych gdzie będą miały zapewniona opiekę i wyżywienie.
A jakie jest Wasze zdanie na ten temat?
Każdy ma prawo do wybrania własnego stylu życia, więc jak ci ludzie chcą zebrać, ich wybór, ale nie maja prawa zmuszać do tego dzieci.
To słuszna uwaga Kity. Nie ma bardziej przejmującego widoku niż żebrzące dziecko. Dlatego są wykorzystywane tak często, bo wzbudzają litość. Brak zainteresowania ze strony instytucji powołanych do pilnowania takich zjawisk jest naprawdę oburzająca.
Żebractwo do doskonały sposób na wymuszenie pieniędzy które nie zawsze idą na „zbożny” cel. W moim mieście od tego typu żebraków aż się roi. Pamiętam jak kiedyś zaczepiła mnie wraz z moim przyjacielem pewna kobieta, która płakała iż nie ma co jeść. Prosiła o parę złotych wsparcia. Wówczas wspomogliśmy wspólnie tą kobietę ofiarowując jej sumę za którą spokojnie mogłaby wykupić jedzenie na cały dzień. Czy to zrobiła? Tego nie mogę być pewien. Być może wydała na wódkę. Ale jakoś nie czułem się z tego powodu winny. Wyglądała na naprawdę potrzebującą, a czasami splot różnych wydarzeń stawia ludzi w takich trudnych sytuacjach. Być może więc jej pomogłem i wole mieć tego przeświadczenie niż potem wyrzuty z tego powodu iż ktoś zapada na chorobę z powodu niedożywienia.
Chciałbym wam tylko przypomnieć, że nie wszyscy żebrzący są oszustami i że dobrze jest czasem takowych wspomóc. Sam też wiele razy odmawiam „wsparcia” elementom które mnie nagabują w centrum mojego miasta, a muszę przyznać ze robią to w sposób bezczelny. Niektórzy nawet się nie kryją na co potrzebują…
Ostatnio mnie i McHeir zaczepiła jakaś kobita koło 40-stki, która przedstawiła się jako Jola, nazwała nas swoimi koleżankami i chciała wyłudzić złotówkę Bardzo była niepocieszona, że odeszła z kwitkiem, ale jak na mój gust to powinna być szczęśliwa, że mi się po Straż Miejską nie chciało dzwonić.
A kiedyś jakiś bezdomny chciał żebym mu kupiła coś do jedzenia. Myślałam naiwnie, że będzie subtelny i zażyczy sobie zwykłą, suchą bułkę, ale nie, on sobie wymarzył hamburgera
Jak dla mnie osoba, która jest naprawdę potrzebująca wystawia karton z napisałam proszę o żywność. Takie osoby wg mnie potrzebują pomocy a cala reszta to drugorzędna sprawa
Ja bym nie traktowała wystawienia kartki z okolicznościowym napisem jako wyznacznika prawdziwości potrzeby pomocy. Generalnie do całego procederu żebractwa jestem nastawiona bardzo sceptycznie, trudno mi odróżnić kto faktycznie potrzebuje pomocy, a kto nie, a nabijać się w butelkę nie zamierzam
trudno mi odróżnić kto faktycznie potrzebuje pomocy, a kto nie, a nabijać się w butelkę nie zamierzam
No i słusznie.
Na bazie doświadczeń wzrokowych im bardziej któryś jest pokręcony, pouszkadzany i wytrzymuje godzinami w nienaturalnych pozycjach, to na 100% profesjonalny oszust.
Ciemna karnacja to też prawie pewna mafia.
Osobiście jestem gotów wierzyć wyłącznie emerytkom...
Osobiście jestem gotów wierzyć wyłącznie emerytkom...
Ja już nawet im nie wierzę
Zauważyłam, że żebrzą najczęściej obcokrajowcy albo ludzie z problemami - narkomani bądź bezdomni, którzy nie udadzą się do ośrodka, bo nie będą mogli się tam napić. Ktoś, kto naprawdę potrzebuje pomocy znajdzie ją - pomoc społeczna jaka by nie była jednak funkcjonuje, poza tym działa również wiele organizacji pozarządowych niosących pomoc. Trzeba tylko chcieć, a nie wyciągać łapę po cudze, bo tak jest najprościej.
wiele osób, które rzeczywiście są w potrzebie, nigdy nie pójdzie żebrać. Trzeba je umieć zobaczyć, chcieć zobaczyć i wesprzeć. Niekoniecznie chodzi tu o pomoc finansową. Jest też wielu ludzi z pewną wyuczoną bezradnością - zawsze ktoś inny zabiegał o pieniądze, żywność, jakoś było. To może dotyczyć wielu starszych, którzy nagle takie oparcie stracili. Nawet trudno powiedzieć, że oni by nie chcieli znaleźć jakiejś pracy - oni po prostu nie potrafią ani szukać, ani pracować. Zagubieni w bezradności. I wreszcie trzecia kategoria to bezradni z wygody - bo łatwiej jest liczyć na zebranie na chleb i na coś do chleba (nie wszyscy muszą zbierać na alkohol czy narkotyki) niż podjąć systematyczną pracę.
W moim mieście jest pewna świetna piekarnia, znajduje się ona na rogu dwóch ruchliwych i często uczęszczanych ulic, połączona ze sklepem spożywczym; czasami kupuję tam świeże bułeczki, jogurt i mały soczek. Pewnego dnia wychodząc z piekarni napotkałem wzrok młodej cyganki i widok ten po prostu mnie poruszył, tak że oddałem owe dwie bułki soczek i mały jogurt (w sumie 4 max 5 zł). Młoda cyganka, nie pamiętam ale mam wrażenie, ze była przy nadziei, podziękowała wzrokiem i nawet się uśmiechnęła. Przeszedłem raźnym krokiem przez jezdnię i kontent siebie spojrzałem raz jeszcze... musiałem się zatrzymać. Za cyganką leżała duża reklamówka pełna bułek, jogurtów, soczków, serków i batoników. Po tej "lekcji" nie daje już złotówek nawet groszy czy czegokolwiek, nawet w niedziele gdy wchodząc do katedry mijam kilka takich cygańskich niewiast z dziećmi na rękach, z oczkami jak te, które robił Kot ze "Shreka"; przypominam sobie twarz tej młodej cyganki i ciekaw jestem co mogła sobie o mnie pomyśleć uśmiechając się gdy oddawałem jej swoje śniadanie...
Każdy ma dwie ręce i czy będzie zamiatał ulice czy będzie mył kible z głodu nie umrze. W każdym średnim mieście jest punkt CK i jadłodajnie dla ubogich.
Arcadius to co Cię spotkało z pewnością nie było miłe, ale ja kiedyś, jak byłam młoda i głupia (dziś już tylko głupia ) miałam jeszcze gorszą sytuację - na dworcu zaczepiła mnie kobieta i poprosiła o pieniądze na jedzenie. Nie chciałam jej dawać, bo nie byłam pewna na co je przeznaczy, ale akurat miałam przy sobie pączki, więc ją poczęstowałam. Moje zdumienie było bezgraniczne, kiedy owszem, wzięła te pączki, ale przy okazji wydarła się, że ona chce pieniędzy, a nie jedzenia i wrzuciła je do śmieci
Sęk w tym, że nie każdy wie jak tych rąk używać albo zwyczajnie mu się nie chce
Właśnie. Dzisiejsze żebractwo różni się znacznie od tego znanego ze średniowiecza czy starożytności.
Właśnie. Dzisiejsze żebractwo różni się znacznie od tego znanego ze średniowiecza czy starożytności.
Na pewno ?
Takie samo epatowanie "biedą", okaleczeniami, ogólną "nędzą" i często gęsto stojący za tym półświatek...
Żerowanie na ludzkiej litości, bądź naiwności.
Czy naprawdę coś się zmieniło ?
Takie samo epatowanie "biedą", okaleczeniami, ogólną "nędzą" i często gęsto stojący za tym półświatek...
Żerowanie na ludzkiej litości, bądź naiwności.
To się akurat nie zmieniło. Jednak dziś wszelakie dobra są produkowane w nadmiarze... Wystarczy iść na wysypisko i pozbierać trochę metali, puszek, makulatury... nie chcę powiedzieć czegoś co zabrzmiałoby okrutnie, bo żebractwo zawsze istniało istnieje, pewnie istnieć będzie aż do końca świata; bynajmniej dziś żebrak ma wybór - pracować czy iść na łatwiznę??
bynajmniej dziś żebrak ma wybór - pracować czy iść na łatwiznę??
Ależ to jest oczywiste.
Tacy złomiarze np. przynajmniej zachowują godność.
Tu się zgadzam.
Tacy złomiarze np. przynajmniej zachowują godność.
Pod warunkiem, że nie kradną torów kolejowych, elementów trakcji etc. Był kiedyś taki głośny przypadek złomiarza z Mazur, który buchnął dwa nagie miecze z pomnika w Dąbrównie i chciał je sprzedać
Chciałabym jeszcze na moment zwrócić uwagę na tę nieporadność życiową o której wspominał Edward - ona oczywiście owszem, istnieje, ale dotyczy sporadycznych przypadków żebractwa.
Zauważyliście, że znaczna część żebraków to imigranci?
Pod warunkiem, że nie kradną torów kolejowych, elementów trakcji etc.
Toteż mnie chodziło o zbieranie, a nie o kradzieże.
Mazur, który buchnął dwa nagie miecze z pomnika w Dąbrównie i chciał je sprzedać
o a po co ? nie mógł na allegro wystawić? łatwiej też wyciągac kratki ze studzienek kanalizacyjnych na jezdni najlepiej nocą
nie mógł na allegro wystawić?
Po pierwsze pewnie nie miał dostępu do netu, a po drugie to z tego co wiem, to Polizei patroluje również i allegro, więc i tak by go capnęli, i tak