wika
mialem mala przerwe w ogladaniu filmikow - to moj pierwszy od chyba tygodnia, wiec bylem ostro na glodzie. zeby nie przedluzac: zapomnijcie o Cloverfieldach w PG-13 i innych historyjkach, w ktorych nie wolno przeklinac i pkazywac gore, bo dzieci patrza - REC rzadzi. groza w cholere, wytrysk emocji i kameralny klimat odizolowania oraz osaczenia oraz generalnej wszechobecnej beznadziejnosci. tutaj nie ma happy endu ani wielkiej amerykanskiej przygody mlodziezy po imprezie - zamiast tego mamy totalna rzeznicka masakre.
plusy:
- KLIMAT;
- cudna ekstra lasia w roli glownej (kibicowalem jej do samego konca, rzadko mi sie to zdarza, poniewaz z reguly lasie w horrorach sa brzydkie i glupie, wiec czlowiek zyczy im szybkiej smierci w meczarniach)
- kilka scen przejawia tendencje do nokautowania widza (strazak spadajacy ze schodow i roztrzaskujacy sobie leb o posadzke na parterze, anorektyczna kobieta z mlotkiem w dloni...)
- kultowy strazak-twardziel w jednej z rol wiodacych;
- wiarygodnie rozwiazana kwestia calkowitego odosobnienia bohaterow;
formalnosci techniczno-realizacyjne: film konsekwentnie utrzymany w trendy stylu "beta na bark i do dziela" - cos jak Mullberry Street czy wspomniany Cloverfield. pomimo ze kamerka lata na wszystkie strony, bardzo duzo widac. z formalnosci fabularnych: ekipa telewizyjna robi material o strazakach do programu "Kiedy spisz"
Strazak: "Jaki jest tytul waszego programu?"
Laska: "Kiedy spisz"
Strazak (zartobliwie): "Pewnie nikt tego nie oglada."
wracajac do fabuly: glowna bohaterka przeprowadza wywiady, odwiedza strazakow na stolowce, gra z nimi w kosza i takie tam pierdy. nagle wezwanie. brygada ratunkowa rusza swoim super wozem, wpadaja do kamienicy i na miejscu okazuje sie, ze... 9/10
krotko: Hiszpanie daja czadu, amerykanie kreca bajeczki.
ps: wklejam zdjecie lasi, zeby bylo jasne, ze sie znam na rzeczy:)
ps2: podziekowania serdeczne dla Karola za wskazanie wlasciwego tytulu. bede mial na oku twoje posty:)
Mam straszną ochotę na jakąś konkretniejszą rzeźnię. Miałem taką samą ściągając po przeczytaniu twojego posta Halloween Zombiego. ;) Więc, krótka piłka: to coś bliskie Halloween, czy zgoła odmienne?
zupelnie cos innego.
poza tym nie zaprzeczysz chyba, ze w Halloween byla jednak rzeznia, jakiej sie dzisiaj nie pokazuje w kinie?
Jasne że tak, Myers był jak czołg przenoszący się z punktu A do punktu B i mordujący wszystko co spotkał. To mi się podobało. Jednak cała reszta ... ;)
KONIEC OFFTOPA. idzcie ogladac REC :]
Mnie ten film nie zrobił. Owszem ma kilka zalet i wiele razy podskoczyłem ze strachu, ale i tez miejscami wieje bieda (cała izolacja kamienicy jest strasznie naciągana). Przed epoką Blair Witch to byłby fenomen teraz to tylko kolejna tego typu produkcja: "kamera sie trzęsie zróbmy straszny film".
P.S. Hiszpańskie dialogi a raczej głośno wymawiane kwestie w tym języku po czasie staja sie strasznie irytujące . Czy oni nie umieją spokojnie mówić tylko drą te mordy aż mnie w uszach ściska .
ona jest ładna, ale lepiej widac to w ruchu:D Co ciekawe film miksuje motywy które w kinie już były, oprócz głównego którego nie mogę ujawni bo zepsułoby to zabawę jest też BWP (a raczej Xcops - jeden z najlepszych odcinków X files). Pomysł prosty ale się udał. Do tego ograne tricki które ciągle działają. Nakręcony po bożemu byłby tylko kolejnym, byc może niezłym, horrorkiem, a tak pamięta się go długo.
[Spojlers]
Trochę dziwne a raczej niespójne było wyjaśnienie początku zarazy. Rozumiem że dziewczynka nie zaraziła wszystkich wokół siebie zanim przejął ją Watykan bo wirus(czy enzym) zmutował później. Ale dlaczego eksperymenty prowadzono na poddaszu kamienicy w środku Barcelony i czy nikt z mieszkańców nie słyszał wcześniej jej krzyków?
ona jest bardzo ladna, a w ruchu jeszcze ladniejsza:) tylko dziob jej sie nie zamyka, ale to akurat z racji wykonywanego zawodu:)
Trochę dziwne a raczej niespójne było wyjaśnienie początku zarazy. Rozumiem że dziewczynka nie zaraziła wszystkich wokół siebie zanim przejął ją Watykan bo wirus(czy enzym) zmutował później. Ale dlaczego eksperymenty prowadzono na poddaszu kamienicy w środku Barcelony i czy nikt z mieszkańców nie słyszał wcześniej jej krzyków?
masz na mysli krzykow dziewczynki? to odbylo sie tak: pies - dziewczynka - dziewczynka zarazila babcie i potem wiadomo. pies nie musial wcale ugryzc dziecka, wystarczylo, ze polizal.
[spojlery]
tzn ja to pamiętam tak:
wszystko zaczęło się od opętanej dziewczynki skądśtam. potem sprowadzono ją na poddasze kamienicy i przeprowadzano eksperymenty. Enzym zmutował i stal sie zaraźliwy, wtedy pies się zaraził. Chodzi o to ze wszystko wyszło od niej, nie od psa.
twoja racja. bylo dokladnie tak, jak piszesz.
Rozumiem że, to anoryktyczne truchło na poddaszu to była ta opętana "dziewczynka"? Trochę lat się jej uzbierało
Film daję radę. Choć wszystko wiało lekko sztucznością. Najbardziej chyba te odgłosy z zewnątrz (megafon). Mimo wszystko, czasu nie straciłem, mogło być gorzej
A ja się powtórzę - świetny horror, bardzo intensywny i w żadnym wypadku sztuczny (niby gdzie?!). A ta aktorka jest śliczna, a do tego bardzo utalentowana (nawet Goyę dostała dla najlepszej debiutantki za ten film!). I chociaż ciężko tu mówić o jakiejś rewolucji, to REC wciąż pozostaje znakomitym dreszczowcem, o bardzo ciekawej formule i z niezwykle ciekawym budowaniem napięcia. Jeden z najlepszych straszaków ostatnich lat.
Kilka scen genialnych:
SPOILERY
[spoilers]
jak dla mnie najlepszy był spadający strażak, oddziela nietypową, ale jeszcze mieszczącą się w granicach zdrowego rozsądku interwencje strażaków od poważnych tarapatów.
btw. zauważyliście że filmy kręcone w ten sposób nie kończą się?
Jestem pod wrażeniem. Nie dlatego, że film jest oryginalny i odkrywczy, bo...absolutnie nie jest. Po prostu wszelkie charakterystyczne dla gatunku motywy dobrane są w taki sposób, że ogląda się je z przyjemnością
Nawet parę razy o mało nie podskoczyłem na krześle, a to już chyba plus.
I na marginesie :
http://pl.youtube.com/watch?v=nfgZlMYj_NU
Sam parę razy podskoczyłem na tym filmie, ale to nie robi z niego arcydzieła. Chyba trochę przesadzacie w zachwytach nad tym filmem. Prawdziwy horror nie musi się uciekać do najprostszego chwytu, jakim jest z nienacka pokazanie jakiejś paskudnej gęby na ekranie wydającej pisk wysokiej częstotliwości. Film jest dobry, ale... bez przesady
spoilery
Oczywiście, że bez przesady. Dla mnie ten film (jeśli oceniałbym w skali 1-10, a raczej tego nie używam) dostaje 7,5, max. 8/10. I nie straszy mnie w nim nagle wyskakujący przed kadr potworami, ale tym całkowitym osaczeniem, świadomością, że zaraz coś złego czai się w tym budynku, tym histerycznym szukaniem klucza i chodzeniem po omacku po pokoju, w którym czai się potwór. Napięcie budowane jest tu konsekwentnie i bradzo subtelnie, żeby na końcu wybuchnąć z całą siłą. To jest siła tego dreszczowca, a nie jakieś "łaaaa!".
Amerykanie powinni się wstydzić za 'Cloverfield'. Wszystko czego tam brakowało w 'REC' jest pod dostatkiem. Logika, napięcie, dobre tempo narracji. Pojawiają się co prawda ograne motywy, ale wplecione w akcje są zręcznie, dzięki czemu nie irytują.
Krótko mówiąc: Hiszpanie pokazali klasę.
Może niezbyt oryginalne to kino, ale jak już chwyci za jajka, to niczym w "Samowolce", nie puszcza lecz z każdą minutą ukręca coraz bardziej. Film broni się tam, gdzie poległo "Cloverfield", czyli w logice oraz naturalności dialogów i zachowań bohaterów. Coś czuję, że nowy film Romero w porównaniu z "[REC]" okaże się o... taki malutki.
A Balaguero rozwija się w zastraszającym tempie, od kiepskich "Los Sin Nombre" każdy następny jego film był przynajmniej o klasę lepszy. Oby tak dalej.
Amerykanie powinni się wstydzić za 'Cloverfield'
to samo chcialem napisac w temacie o Cloverfield, ale szybko mi sie odechcialo - amerykanska bajeczka zirytowala mnie do tego stopnia, ze nawet nie mialem ochoty stukac w klawirke,
D'mooN, a moze tak kilka slow o glownej bohaterce? :] no wiesz - jak grala i te sprawy :]
D'mooN, a moze tak kilka slow o glownej bohaterce? :] no wiesz - jak grala i te sprawy :]
Dobrze grała i wyglądała. Yes Sir:)
Zresztą, nie mogę powiedzieć nic złego o grze aktorskiej jako takiej. Już moment wejścia do kamienicy sprawił, że pomyślałem "ok, jest dobrze". Natykamy się na grupkę zdezorientowanych, głośno dyskutujących ludzi - sytuacja żywcem wyjęta z reportażu telewizyjnego. I jeszcze jedno: tak, Hiszpanie (a Hiszpanki w szczególności) już tak mają. Jak się rozkręcą to jadaczka im się nie zamyka. Nie próbujcie takiej przekrzyczeć, to boli;)
Acha, cała sekwencja na poddaszu wygląda na mocno inspirowaną klipami Cunninghama...Miodzio.
SPOILER
Znalazłem jeden mały buraczek: szybkość z jaką łysy strażak przeistoczył się w zombie. Facio znika na chwilę i nagle BUM! wraca tocząc pianę z pyska:) Ogólnie było to rozwiązane niekonsekwentnie, ale wynik (niezłe nakręcenie tempa) w pełni to usprawiedliwia:)
SPOILERA KONIEC
SPOILER
Znalazłem jeden mały buraczek: szybkość z jaką łysy strażak przeistoczył się w zombie. [/b][/color]
Ale tam wcześniej chyba stwierdzono, że szybkość zainfekowania i mutacji zależna jest od grupy krwi, więc w gruncie rzeczy można pod to podciągnąć
Osoby psioczace na fabularne idiotyzmy w Cloverfield, za to wychwalajace w sferze logicznej i psychologicznej REC, niech beda uprzejme wytlumaczyc mi dwie sytuacje z hiszpanskiego filmu. Po pierwsze, dlaczego bohaterowie nie ucza sie na wlasnych bledach? Bodaj trzykrotnie grupa zdrowych osob powolutku podchodzila do osoby zainfekowanej i trzykrotnie ta zainfekowana osoba rzucala im sie do gardel. Co zatem robi grupa zdrowych osob za czwartym podejsciem (dziewczynka)? Oczywiscie podchodzi powolutku. Co robi zainfekowana persona? Oczywiscie rzuca sie do gardla. Po drugie, jak to jest, ze dziewczynka, ktora, jak na to wychodzi, byla zainfekowana od dluzszego czasu, "potworzeje" dopiero i akurat w tym momencie, w ktorym prawda o jej infekcji (o super zwrocie fabularny!) wychodzi na jaw? I dlaczego matka, ktora jak podejrzewam spedzala ze swoja corka troche czasu, nie jest zarazona?
Po pierwsze, dlaczego bohaterowie nie ucza sie na wlasnych bledach?
powiem tak - dotychczas mieli do czynienia z doroslymi osobami. tutaj nagle pojawilo sie w progu male dziecko. moze facet myslal, ze da rade po dobroci? nie wiem, jak ja bym sie zachowal w takiej sytuacji. nie wiem, czy rzucilbym sie na dziecko z pretem i pizgnal je w leb. gdyby stanal przede mna dorosly osobnik, to momentalnie dostalby z laczka, ale dziecko moglo uspic czujnosc bohaterow.
Po drugie, jak to jest, ze dziewczynka, ktora, jak na to wychodzi, byla zainfekowana od dluzszego czasu, "potworzeje" dopiero i akurat w tym momencie, w ktorym prawda o jej infekcji (o super zwrocie fabularny!) wychodzi na jaw?
zagranie mocno mechaniczne - to fakt, tutaj sie zgadzam, choc z drugiej strony jesli chodzi o mnie, to podejrzewalem dziewczynke mniej wiecej od momentu, gdy dowiedzialem sie o psie.
dlaczego mutuje dopiero po tak dlugim czasie od zainfekowania? mozna to wytlumaczyc grupa krwi albo indywidualnymi predyspozycjami nosiciela. tworcy ewidentnie zostawili sobie furtke w tej kwestii - motyw z grupa krwi stanowi calkiem logiczne wyjasnienie odstepow czasowych pomiedzy kolejnymi "przeobrazeniami". dzieki niemu tworcy filmu moga zawsze zbic zarzut ala "dociekliwy Jakuzzi" :) i cieszyc sie swoboda tworzenia, ktora wcale nie narusza wiarygodnosci dziejacych sie wydarzen.
Po drugie, jak to jest, ze dziewczynka, ktora, jak na to wychodzi, byla zainfekowana od dluzszego czasu, "potworzeje" dopiero i akurat w tym momencie, w ktorym prawda o jej infekcji (o super zwrocie fabularny!) wychodzi na jaw?
j/w
poza tym zarazenie odbywalo sie przez sline - moglo nie dojsc do kontaktu.
tak czy siak, moglbys Jakuzzi laskawie oglosic w koncu, co sadzisz o tym kapitalnym filmie i wystawic jedna ze swoich gejowskich ocen? :)
http://imdb.com/title/tt1082868/
Ujmę to tak: #$%#@&!@%!@^!!!!!!
Pisałem już o tym.
Na szczęście Jennifer Carpenter to dość utalentowana osóbka, więc może być nieźle.
Say what?
Pierwsze co ciśnie się na usta: PO CO?
Amerykanie zarżną kolejny interesujący pomysł na horror tylko dlatego, że ichnia publiczność ma problemy z czytaniem napisów.
Rewelacja. Nie przypominam sobie kiedy ostatnio tak mi ciarki po plecach przechodziły a włos na dupie pozostawał zjeżony na długo po seansie. Nakręcony w tradycyjny sposób na pewno nie miałby takiej siły. Dodam że nie oglądałem żadnych Blair Witch Project więc nie jestem zbyt dobrze zaznajomiony z tego typu kręceniem filmów. Może dlatego zrobiło to na mnie większe wrażenie.
Krótko o głównej bohaterce: MNIAM!
Amerykanie nie próżnują, jest już dostępny teaser remaku. Na plus(jak na razie chyba jedyny) - gra pani znana z "Dextera". Na minus - po teaserze ciężko oceniać, ale gra raczej słabo.
A tak w ogóle to cały ten projekt jest żenadą, na którą żal mi klawiatury strzępić.
Nawiasem mówiąc, zajebiście, że już w teaserze pokazują finałowe sceny filmu.
Jaki jest sens kręcenia remake'u i kopiowania DOSŁOWNIE tych samych ujęć i sytuacji? Ja rozumiem jeszcze to amerykanizowanie japońskich filmów, których "egzotyka" rzeczywiście może być za bardzo uciążliwa, ale w tym wypadku?
Żenada.
Sens jest duży. Amerykańska publika prędzej wybierze się do kina na film mówiony po angielsku, z amerykańskimi aktorami, jak na oryginał z rozkrzyczanymi Hiszpanami. Odpowiednia reklama i uwierzy, że otrzyma bardziej przystępna wersją "świeżego, przerażającego horroru" zza oceanu, jak zapewne będzie promowany. Jeżeli zarobi odpowiednie pieniądze w USA to i będzie o nim głośno w innych krajach i ruszy w tour po świecie, zgarniając kolejne pieniądze. Jestem pewien, że za jakiś czas więcej osób będzie kojarzyło tytuł "Quarantine" jak "REC". A że rodzi to we mnie i większości osób znających oryginał wewnętrzny sprzeciw, who cares, dzisiaj liczy się kasa a nie wartości artystyczne i zachowanie klasy
Z tym sensem to było pytanie retoryczne Wku*wia mnie po prostu taka totalna zrzynka. Oczywiście już nawet w teaserze musieli przedstawić chyba najważniejsze fakty z filmu (wirus) oraz w pewnym sensie zakończenie; po takim "wstępie" do teasera już chyba każdy się kapnie, że nikt nie wyszedł stamtąd cało.
A właśnie, jeszcze nie napisałem co myślę o samym filmie. Porządne rzemiosło, zrobione sprawnie, klimatyczne i bez większych wpadek, ale również bez wielkich zachwytów. Pomijając formę, to jednak kolejny dość typowy zombie movie, z wszystkimi wiążącymi się z tym plusami i minusami. Większość wydarzeń dość przewidywalna, ale to akurat można powiedzieć o większości tego typu produkcji, więc specjalnie wymagający w tym względzie nie jestem i specjalnie w "REC" mi to nie przeszkadzało. Grunt, że ogląda się to z przyjemnością, osoby mniej odporne na filmową grozę zapewne będą miały duszę na ramieniu, niezbyt długi czas projekcji sprzyja utrzymaniu dynamiki wydarzeń i niewywoływaniu u widza znużenia, a intensywność i poziom napięcia obecnego w scenach następujących po dotarciu na strych niejednego wbije w fotel.
Widzieliście już trailer remake'u from US and A?
http://www.youtube.com/watch?v=eNnZTMpZvNE
Mierzwiak, patrz ok. 6 postów wyżej
Teraz mi to mówisz?
Geez, jeszcze trochę i premiery remake'ów będą się odbywać przed oryginałami
Przy Hiszpańskim oryginale , Amerykański trailer przypomina jakąś marną parodię niż Remake
Rec to przede wszystkim świetny klimat i uczucie beznadziejności sytuacji. Mało oryginalna fabuła, ale pokazana w ciekawy sposób. Tylko jednego nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego takie eksperymenty przeprowadzano w środku miasta, a nie na jakimś odludziu?
spoiler!
Jestem w szoku po obejrzeniu zwiastuna made in USA. Jedyna jego zaleta to Carpenter, która już udowodniła, że dobrą aktorką jest, a tu prezentuje się bardzo naturalnie. A cała reszta? Przykra sprawa - mamy tu praktycznie cały film w dużym skrócie, łącznie z zakończeniem (sic!). No i ten motyw ze znalezieniem kamery... smutne .
Jestem pod wrazeniem ,naprawde udany film ,moze nie taki straszny, ale kazda dziewczyne wystraszy i zbuduje romantyczny nastroj do tulenia xD
I pojawił się zwiastun remake'a. Wygląda na to, że będzie to remake zrzynający niemal cały przebieg akcji(kopiujący wręcz ujęcia z oryginału), ograniczający się głównie do zastąpienia Hiszpańskich aktorów, Amerykańskimi. Deja Vu przy oglądaniu i tak mało oryginalnej historii? Dziękuje, postoję. I jeszcze te spoilery w zwiastunie łącznie z finałem, genialny pomysł...
No proszę, a jednak [REC] to dobry horror. Balaguero i Plaza wykorzystali narzuconą przez siebie formułę w dość ciekawy sposób i zrobili film, który kończy się na tyle szybko, by ta formuła nie zdążyła się wyczerpać. [REC] co prawda nie przeraża (no dobra, kilka scen powoduje, że podskakuje się w fotelu, ale o żadnym budowaniu atmosfery grozy nie ma nawet mowy), a momentami gubi tempo, ale jako całośc jest spójny i ciekawy, momentami może męczący, ale nadal niezły. Podoba mi się też główna aktorka, i prawdopodobnie niezamieżona, ale nadal świetna, satyra na dzisiejsze media. Nice.
Gorzej niestety ze środkami, jakich twórcy użyli do przestraszenia widza. Bądźmy szczerzy, wszystkie w zamierzeniu straszne sceny są takie same - kamera obkręca się w inną stronę i pokazuje wściekłą, umazaną krwią twarz, a widz robi "aaaa!" i podstakuje w fotelu. Mało subtelne, ale egzamin zdaje. Zdecydowanie jednak nie jest to mój ulubiony typ horroru.
7/10.
Jasna cholera, poszedlem na REC po przegranej w marynarza ( chcialem isc na jakas animacje Mec jednak ostro namawial, bo filmk mial wymiatac. Poszedlem z lekka zafoszony , zobaczylem lachona i sobie mysle sweet
Po wstepniaku w remizie i wejsciu do kamienicy pojawil sie klimacik i kumpel Mecenasa, ktory nie mogl znalesc kluczy od mieszkania wywlukl nas z kina -FUCK!!!
Tyle w tym momencie widzialem, na zjezdzie KMF nie dalem rady obejrzec ( cudem udalo mi sie z Karolem "In Bruges" oblukac - jakies 10 podejsc:/)
Dziekuje tym ktorzy zapomnieli miejscami o ostrzezeniach przed spojlerami :/
Tak czy inaczej pierwsze 20 minut super - rotfl
Acha, cała sekwencja na poddaszu wygląda na mocno inspirowaną klipami Cunninghama...Miodzio.
Dokładnie! W sumie pierwsze co pomyślałem kiedy kamerzysta włączył tryb nocny to 'O .... Rubber Johnny!'. Mocna rzecz. :)
REC oczywiście w każdym praktycznie aspekcie wygrywa ze Cloverfield. I dostarcza tego czego mi w filmie amerykanów brakowało najbardziej. Emocji! Przecież zarejestrowane z 'pierwszej ręki' tego typu wydarzenia powinny generować napięcia i tarcia o temperaturze rozgrzanego żelaza. Cloverfield to nijaki show (marnych zresztą) efektów specjalnych, REC to maksymalnie autentyczny zapis z samego 'centrum'.
Film trwa godzinę i 15 minut. To niewiele, jednak ja bym jeszcze bardziej skrócił, środkowe dwadzieścia minut odebrałem jako dość bezjajeczne szlajanie się w celu przedłużenia czasu samego filmu. Kiedy każdy widz doskonale wie o co chodzi, bohaterowie jeszcze do tego muszą dojść. To taki słaby element. Jednakże, ostatnie pół godziny pompuje adrenalinę z taką intensywnością że zupełnie zapominam o smętnym środku. REC to porządny straszak i wyciśnięcie z formuły 'znalezionej kasety' wszystkiego co się da.
Najlepszy film grozy od czasu Ils. Co wcale mnie nie dziwi, oba filmy powstały z dala od produkowanego w hollywood kału grozę udającego.
Jest realistycznie. Jest urocza aktorka w roli głównej, która zdobyła moją sympatię już pierwszymi sekundami (!) filmu i tak zostało do samego końca; podobnie kibicowałem bohaterom wspomnianego Ils. W ogóle reszta postaci też świetnie ukazana. No i jest napięcie i atmosfera grozy, a końcówka to już w ogóle szczyt. Co to było?! Musiała zagrać ją jakaś totalna anorektyczka, to było potworne...
No i scena z dzieciakiem. Wiedziałem że coś będzie, a mimo to podskoczyłem jak chyba nigdy. Mistrzostwo.
PS. Uwielbiam język hiszpański
PS2. Obejrzałem zwiastun amerykańskiego remake'u. Żałosna, sztuczna imitacja.
Jest realistycznie. Jest urocza aktorka w roli głównej, która zdobyła moją sympatię już pierwszymi sekundami (!) filmu i tak zostało do samego końca
Ty mówisz poważnie? Ona jest tak... potwornie... wkurzająca... że człowiek życzy jej odpowiednio krwawej śmierci. Brr... Owszem, pierwsze sekundy w jej wykonaniu są fajne, ale mam wrażenie, że potem celowo jest kreowana na irytującą lafiryndę ;) fajne.
popieram negrina - fanfary!
I to w wątku o horrorze. Chyba będzie to trzeba opić.
Będą spoilery
Szedłem na ten film z ogromną nadzieją, na obejrzenie bardzo dobrego horroru. Entuzjastyczne opinie widzów i krytyków nastawiały pozytywnie, ale niestety się zawiodłem. Ale po kolei...
Sama fabuła jest niezła i ma w sobie duży potecjał, mimo iż nowatorską nazwać jej nie można - nieznany wirus + grupka ludzi w odosobnionym budynku. Sposób przedstawienia historii - za pomocą ręcznej kamery też nowy nie jest, ale w tym filmie wyorzystano go całkiem sensownie i logicznie.
Pierwsze wrażenia nie są złe - główna bohaterka jest jedną z ładniejszych, w naturalny sposób, lasek jakie pojawiły się w horrorach. Wprowadzenie co prawda, bym trochę skrócił, ale niewiele, bo sprawia ono że z wzmożoną chęcią czekamy na właściwą akcję. Ale jak sama akcja już się zaczyna, jest już tylko gorzej, dopiero w finale sytuacja się poprawia na chwilę.
Przede wszystkim cały film składa się z ogranych schematów, klisz i kretyńskich zachowań uwięzionych ludzi, które były powtarzane już wielokrotnie. I tak mamy:
- odwracanie się tyłem do zarażonych,
- powolne podchozenie do zarażonych, kończace się atakiem na idiotę, który tego próbował,
- oszczędzanie zarażonych [w momencie przypinania kobiety do schodów, było wiadome, że stanie im ona na drodze ucieczki],
- szukanie właściwego klucza i odnalezienie go w ostatniej chwili.
Występuje też masa kretyńskich zachowan bohaterów, poza wyżej wymienionymi dochodzą: strażak, który używający ciężkiego młota jako broni, nagle się go pozbywa; zarażeni bardzo cięci na kamerzystę, gdyż kilkakrotnie zignorowali inne osoby stojące po drodze do niego; zabijanie zarażonych - dlaczego zamiast skręcać kark każdemu, przy nadażającej się okazji, strażak-kozak bawi się z nimi w przepychanki; i najgorsza scena całego filmu - po zamknięciu zarażonego doktorka [chyba] w korytarzu konczącym się kratami i drzwiami z okienkiem, Cesar bodajze, odwraca sie tyłem do tych drzwi, grzecznie odsuwając sobie z drogi strażaka i zaczyna z nim sobie gadać... [nie wspominam już o fakcie, że strażak powinien szarżującego lub stojącego pod tymi drzwiami zarażonego zauważyć].
Mamy też kilka scen wyglądających identycznie jak w filmach o podobnej tematyce:
- pierwsze spotkanie z zarazonymi jest takie samo [szczególnie sposób rozrywania gardłą] jak w remaku Dawn of the Dead, tyle że w tym drugim mieliśmy do czynienia z małą dziewczynką, w tym drugim wypadku też ta scena przedstawia się o wiele sensowniej i trzyma w napięciu,
- o spadający strażak [Dog Soldiers],
- starsza, grubawa pani paradująca w podomce [znowu remake DoD]
Sam środek filmu jest rozwlekły, można było go spokojnie skrócić pozbywając sie dużej ilości scen, choćby ożywających nagle i 'niespodziewanie' zarażonych. Inną wkurzająca mnie strasznie rzeczą jest stosowanie tanich chwytów, w stylu nagłego pojawienia się zarażonego w zasięgu kamery, po chwilowej ciemności, czy też przy przeszukiwaniu strychu. Zresztą to jest główny motyw jakeigo twórcy użyli do 'straszenia' wdzów...
Ale film ma też kilka plusów. Poza wspomnianym już walorem estetycznym w postaci głównej bohaterki, aktorstwo stoi na wysokim poziomie oraz jest kilka klimatyczych scen jak spadający strażak [chociaż to kopia sceny z i nnego filmu], czy początek sceny w najwyzszm pokoju kamienicy, gdy z ciemności powoli i cały czas w kadrze wyłoniła się 'opętana' dziewczynka [za to dalszy jej przebieg, to ciągłe stosowanie motywu z nagłym 'buu!'].
Jestem po obejrzeniu REC w kinie. Pomijając fakt, że oglądałem w spartańskich warunkach, czyli ciągłe wrzaski i śmiechy gówniarzerii nie potrafiącej się zachować w miejscu publicznym. Ale od rzeczy, to n najlepszy i najbardziej przerażający horror ostatnich lat od czasu The Descent. Napięcie, groza panująca od pierwszej do ostatniej minuty to majstersztyk na skalę światową. Mimo ogranych motywów typu "buuu" i jeszcze raz "buu" to przestraszyłem się nieźle. Wychodząc z kina najlepsze były reakcje oglądających. Jedna z nastolatek rozpłakała się i nie chciała wracać do domu Aktorstwo bardzo fajne, postacie sprawiały, że kibicowało się im ze wszystkich sił. A końcówka to już nie wiem jak to nazwać. Coś niesamowitego- skąd oni wzięli tą babkę to nie mam pojęcia.
9/10
Edit:
Zobaczyłem, trailer amerykańskiego remake'u. Co za chłam
Gdyby Paul Anderson wiedział cokolwiek o kręceniu filmów, adaptacja Resident Evil wyglądałaby właśnie tak. Wciąż nie byłaby dobrym filmem, ale na pewno byłaby lepsza niż jego tragiczna pomyłka z Jovovich.
Co do Rec: to ma być najlepszy horror ostatnich lat? Ta telewizyjna produkcja ze scenariuszem rodem z gry komputerowej? Serio - czułem się, jakbym oglądał czyjąś sesję z grą wideo. Fabuła tutaj jest w sumie żadna, a jej strzępek poznajemy dzięki znalezionemu pamiętnikowi. W grze to działa, w filmie nie. Poza tym panuje chaos. Wszyscy biegają tu i tam, drą się i zachowują nielogicznie, a jeśli przebić się przez trzęsącą kamerę i uświadomić sobie, w jakiej są sytuacji, okazuje się że przesadzają z reakcjami.
Doceniam fakt, że za niewielkie pieniądze dało się zrobić nieźle wyglądający film. Nie doceniam, że wyszła amatorska produkcja - zupełnie jakby kręcono go bez scenariusza. Na początku myślałem, że stereotypowy dobór bohaterów, z obowiązkową matką z chorym dzieckiem, zwiastuje stereotypowy scenariusz. Niestety - nie zwiastował nawet tego. Wyszła bieganina w formie, której nie lubię. Rec nie jest dla mnie totalną porażką, ale nie sięga nawet przeciętności. 4\10
To Asylum nakręciło własną wersję "Rec"? Mam wrażenie, że widzieliśmy dwa różne filmy...
Widać twoja opinia jest nieprawidłowa.
Acha, no chyba, że tak.
Wiecie, co potężnie mnie wkurwia we współczesnych filmach o zombi? Udawanie, że nikt nic o nich nie wie. Mimo że umarlaki są elementem popkultury od prawie stu lat, a ich agresywna wersja od czterdziestu, to nawet w 2008 czy 2009 w filmach aktorzy udają, że nigdy o nich nie słyszeli. Agresywni ludzie wyglądający nieświeżo, którzy gryzą w objętym kwarantanną budynku? Na miejscu bohaterki filmu gwizdnąłbym na ludzi i krzyknął: HELLO, KURWA, CZY NIKT Z WAS NIE WIDZIAŁ NOCY ŻYWYCH TRUPÓW? Lepiej zabarykadujmy się w jednym z tych superbezpiecznych mieszkań o drzwiach grubości uda. Ale nieeee, po co tak zrobić. Przecież nikt nie wie, co to zombi. Nawet nie zasugeruje, że coś takiego istnieje - choćby i miał zostać wyśmiany. Za to kolejny punkt w dół. Ocena spada do 3\10.
To tak jak z drogowcami. Zimę gdzieś już widzieli, znają i wiedzą jak wygląda. A jednak co roku strzelają karpia i są wielce zaskoczeni.
Wiecie, co potężnie mnie wkurwia we współczesnych filmach o zombi? Udawanie, że nikt nic o nich nie wie.
military: No, to chyba nie oglądałeś mini-serialu Dead Set, bo tam uczestnicy wydarzeń wiedzą, co to zombie. A tak a'propos, dziwię się, że taki znawca tematyki zombie jeszcze najlepszej produkcji o żywych trupach roku minionego nie widział... Fajny serialk --> ZWIASTUN.
military, twoja argumentacja jest kuriozalna.
Równie dobrze możesz czepiać się że w Wojnie światów Spielberga Tom Cruise nie stwierdza nagle "Ej, to wszystko dzieje się jak w powieści Wellsa! Odczekajmy w piwnicy, załatwią je bakterie."
Nie możesz oczekiwać od postaci filmowych by były świadome że występują (!) w określonej konwencji, toż to jakiś niewyobrażalny absurd Jasne, film osadzony jest teoretycznie w naszej rzeczywistości, ale gdyby nagle ktoś zaczął rzucać tytułami filmów o żywych trupach, przekroczona zostałby pewna granica i film stałby się raczej bliższy pastiszowi, bez względu na to z jaką powagą byłby nakręcony. Coś takiego zupełnie do mnie nie przemawia.
Mierzwiak, twoje porównanie jest chybione. Bohaterowie Wojny światów nie mogą wiedzieć, że są w adaptacji książki, bo dla nich ta książka nie istnieje. Mogą za to odnieść swoją sytuację np. do E.T. (co często się dzieje w filmach o kosmitach). Tak samo np. bohaterowie ewentualnego filmu World War Z (jeśli jego akcję umieści się we współczesności) nie mogą wiedzieć o istnieniu książki World War Z, ale powinni wiedzieć o filmach Romero. Bohaterowie współczesnych filmów o zombi powinni znać żywe trupy, bo to tak jak udawanie w filmach o robotach, że nigdy wcześniej nie powstał żaden inny film o robotach.
Poprzez wiedzę o zombi film wcale nie musi stać się pastiszem. Gdyby wyrzucić z Shauna całą komedię, ale jednak zostawić dialog o zombi, to wcale nie zmieniłoby całości w pastisz, a dodało realizmu, kiedy np. bohaterowie nie mogliby uwierzyć, że są świadkami zombi-apokalipsy. A jeśli scenarzysta byłby dobry, mógłby wykorzystać ich świadomość do zabicia ćwieka widzowi, sprawiając że trupy nie zachowywałyby się w sposób, którego się po nich oczekuje. Zresztą ludzie z Reca to NIE SĄ tradycyjnymi zombi - podobnie jak w 28 dni później - więc tutaj świadomość absolutnie niczemu by nie zaszkodziła.
W ogóle na miejscu bohaterów po wiadomości o infekcji i upewnieniu się, kto jest a kto nie jest pogryziony, zabarykadowałbym się w jednym z mieszkań i czekał. W końcu wkroczyłaby jakaś specgrupa i wyczyściła teren - przecież mowa o ledwo kilku zarażonych. Nie mówiąc o tym, że skoro jeden strażak własnoręcznie ukatrupił trzech zarażonych, to nie mogli być aż tak groźni. Na początku chory był tylko jeden, bohaterowie mieli broń i wielu silnych mężczyzn w grupie. Przebieg wydarzeń w tym filmie, wobec takiego stanu początkowego, uważam za kuriozalny. Mają siłę, broń, bezpieczne kryjówki, czekające na zewnątrz wojsko (które nie wiem z czym się pierniczy, zamiast wejść i zlikwidować zagrożenie póki zombi jest niewielu) - ale robią wszystko żeby się pozarażać.
I jeszcze jeden czy dwa argumenty przeciwko filmowi. Otóż jest schematyczny do bólu. Wiadomo, że jeśli ktoś powoli podchodzi do "trupa", to tamten się na niego rzuci. Wiadomo, kiedy i kto zginie. Wiadomo jak to się skończy. Wiem, że to schemat tego typu filmów, ale - jak to gdzieś napisał bodajże Mierzwiak - schemat schematowi nierówny. W tym przypadku ta wiedza, połączona z debilizmem bohaterów, sprawiła że oglądając film o 23, sam w domu, przy zgaszonym świetle i ze słuchawkami na uszach, ani razu się nie przestraszyłem, nawet gdy coś nagle wyskoczyło na ekran. Po prostu wiedziałem, że to ma wyskoczyć. Efekt - zerowy.
Jak dla mnie Rec to słaby film. Ze szczątkową fabułą, szczątkowymi osobowościami bohaterów, nielogiczny, przewidywalny, schematyczny do bólu. 3\10 i kropka.
film ogladalam ponad pol roku temu, ale czy to nie bylo tak, ze oni na poczatku chcieli po prostu wydostac sie z budynku, do momentu, kiedy okazalo sie to niemozliwe? sama histeria z tym związana zajmuje pewno 1/3 calosci. potem chyba sa dwie proby barykady (pamietam ze gdzies sie zamykali, ale juz nie pamietam gdzie i na jak dlugo). poza tym, wobec tak irracjonalnych i przerazajacych zdarzen... ja chyba nie myslalabym o nocy zywych trupow. i napewno nie wpadlabym na pomysl, aby sie barykadowac, bo jakas oszalala babcia w zakrwawionych gatkach rzucila sie na policjanta. bohaterom duzo czasu zajmuje samo zrozumienie sytuacji. przeciez zombie nie istnieja!
(które nie wiem z czym się pierniczy, zamiast wejść i zlikwidować zagrożenie póki zombi jest niewielu)
no przeciez to zostalo wyjasnione... rozwiazanie niespecjalnie blyskotliwe, no ale jest
nad niczym upierac sie nie bede, bo dla mnie rec jest przede wszystkim mega-straszacym horrorem z niesamowicie gestym klimatem. i tyle. tylko nie pytaj, czego sie balam, skoro wiadomo bylo, ze dziewczynka...
Rozumiem, że tego filmu można się bać, ale chyba za dużo horrorów się do tej pory naoglądałem, żeby Rec zrobił na mnie wrażenie. Bardziej niż zombiaki przerażała mnie w tym filmie sytuacja matki chorej dziewczynki, odciętej od męża czekającego gdzieś na zewnątrz. Przerażała mnie także świadomość, że gdzieś tam na zewnątrz jest pies-nosiciel, który był prawdziwym zagrożeniem. Jednak to tylko małe fragmenty, bez znaczenia w stosunku do reszty filmu, będącej standardowym horrorowym bieganiem z okazjonalnym łubu-dubu.
Mierzwiak, twoje porównanie jest chybione. Bohaterowie Wojny światów nie mogą wiedzieć, że są w adaptacji książki, bo dla nich ta książka nie istnieje. Masz rację, zapędziłem się. Powieść Wellsa nie istnieje w świecie Spielberga tak samo jak w uniwersum Nolana nie ma komiksów o Batmanie.
Ale podtrzymuję swoje zdanie na temat przytaczania przez bohaterów tytułów filmów i rozkminiana w ten sposób co się dzieje, przynajmniej w przypadku filmów robionych na serio. Mówię oczywiście teoretycznie, bo a nuż wyszłoby to dobrze? Pozostaje jeszcze kwestia tego czy wiedza nabyta dzięki filmom faktycznie by się bohaterom przydała i miałoby to jakiś wpływ na fabułę.
A może by tak nakręcić film zombie na modłę Krzyku?
Z twoją opinią o samym filmie dyskutować nie zamierzam, to zbyt specyficzny film którego odbiór zależy właśnie od tego czy oglądając go w ciemnym pokoju będziesz się czuć nieswojo czy raczej pozostaniesz niewzruszony.
Masz rację, zapędziłem się. Powieść Wellsa nie istnieje w świecie Spielberga tak samo jak w uniwersum Nolana nie ma komiksów o Batmanie.
Kiedy człowiek uświadomi sobie tę oczywistość, jeszcze głupsze wydaje się umieszczenie w Hitmanie gry Hitman.
czy jest na sali osoba, która podważy zarzuty military'ego odnośnie natłoku debilizmów w RECu? ja nie potrafię.
W ogóle na miejscu bohaterów po wiadomości o infekcji i upewnieniu się, kto jest a kto nie jest pogryziony, zabarykadowałbym się w jednym z mieszkań i czekał.
czekanie to najlepszy sposób na zombiaki. pisałem o tym kiedyś gdzieś tam.
Film miał spory potencjał, więc wkrótce biorę się za Quarantine - może amerykańce bardziej rozsądnie podeszli do tematu.
Zrobili remake scena w scenę, dodatkowo pokazali w trailerze ostatnie ujęcie filmu, oczywiście takie samo jak w oryginale. God bless America!
czy jest na sali osoba, która podważy zarzuty military'ego odnośnie natłoku debilizmów w RECu? ja nie potrafię.
ja tylko to, co juz napisalam.
i co? i nic. z fotela wstawalam, krecilam sie przed telewizorem, karolowi sloik masla orzechowego wyjadlam, wypowiadalam rozne brzydkie wyrazy i w ogole czulam sie, jakby mi sie bardzo zly sen snil. byc moze to jest kwestia indywidualnego podejscia do pewnego typu horrorow - ja przyswajam je maksymalnie emocjonalnie, przy tak szczatkowej fabule, jaki posiada rec, wszelkie gdybanie traci dla mnie znaczenie, wchlaniam obrazy i dzwieki, nie analizuje, to jest juz inny poziom filmowej konsumpcji. dla mnie dobry horror jest jak senny koszmar. we snie zawsze robisz wszystko na opak. i nigdy nie mozesz zabarykadowac drzwi.
Jak zły sen był dla mnie Donnie Darko - tam też nie wszystko trzymało się kupy, ale to był celowy zabieg, mający na celu sprowokować do myślenia. Natomiast w Jasonie X czy innym filmie tego typu głupoty są po prostu głupotami. Rec różni się od Jasona X tylko tym, że beznadziejnym scenariuszem zajął się, zamiast kompletnego partacza, całkiem niezły reżyser.
mnie nie obchodzi, co jest celowym zabiegiem, a co nie. przynajmniej w tym wypadku. w tym gatunku, tak wlasciwie.
Akurat w "Rec" jest tak, że rozkrzyczani ludzie (przypominam: Hiszpanie :) ) zachowują się jak... rozkrzyczani ludzie. Pod tym względem jest podobieństwo między "Rec" i "Mgłą", w której również można kwestionować wiele zachowań, ale są one bardzo autentyczne, ponieważ ludzie w ekstremalnych sytuacjach nie zachowują się racjonalnie. Ba, ludzie generalnie nie zachowują się racjonalnie, ale to już temat na inną rozmowę :) Natomiast jeśli w "Rec" coś mnie uderzyło, to właśnie autentyzm atmosfery w kamienicy i zachowań ludzi. Przypominam, że to co "trzeba było zrobić" to rzadko kiedy to, co się rzeczywiście robi. W sytuacjach mniej ekstremalnych niż wysyp zombie.
sorry, military, twoja argumentacja właśnie legła w gruzach:)
negrin ma racje w tym sensie, ze najważniejszy jest zawsze autentyzm zachowań (nie mylić z logiką) oraz emocje, jakie ten autentyzm wywołuje u odbiorcy.
negrin ma racje w tym sensie, ze najważniejszy jest zawsze autentyzm zachowań Dokładnie.
Jeśli coś wygląda wiarygodnie, ok. Dalej nie wnikam, bo nie byłem zamknięty w kamienicy z zombiakami, ale kupuję zachowanie ludzi które widzę w filmie.
Dodam jeszcze coś a propos tych rozkrzyczanych ludzi. Ten element (również -- a nawet przede wszystkim -- wtedy, gdy jeszcze nie wiadomo, co chodzi) również mi się podobał ze względu na swoją autentyczność. Nie wiem, military, czy mieszkasz w bloku/kamienicy, czy nie, ale ja tak, choć na niewielkiej klatce. Nie przypominam sobie co prawda BARDZO dramatycznych zajść, ale tak czy inaczej ileś tam razy zdarzyło się, że działo się (oczywiście zwykle akurat wieczorem/nocą) coś takiego, że sąsiedzi powychodzili na klatkę i konieczne było jakieś działanie, czy to wezwanie elektryka, czy straży pożarnej, czy czego tam. Wystarczy taka stosunkowa drobnostka, kompletnie nieporównywalna do zamieszania, które widzimy w filmie, żeby ludzie chodzili po klatce, gardłowali, tłumaczyli coś jeden drugiemu, zaraz ktoś się z kimś pokłóci, co teraz należy zrobić... I ta atmosfera -- wielokrotnie spotęgowana po pierwsze przez dramatyzm (i chaos) sytuacji, a po drugie, nie oszukujmy się, przez temperament mieszkańców (powtarzam: Hiszpanie), jest świetnie oddany w "Rec".
Negrin, jak widzę zgadzamy się w 100%
Pierwsza strona była dawno temu, więc możliwe, że ta myśl o Hiszpanach weszła mi w głowę z Twojego posta... choć nie mam pewności :) Grunt, że faktycznie się zgadzamy :)
jeszcze a propo kwestii, ze zombiaki to nieodłączny element popkultury i ze niby wszyscy powinni zakumać, ze po kamienicy szerzy sie epidemia zombizmu. otóż w kamienicy przebywają sami dorośli ludzie, niektórzy nawet bardzo dorośli (skośni imigranci, babcie, dziadkowie, jakaś matka z dzieckiem, twardo stąpający po ziemi strażacy) i wątpię, żeby wszyscy oni poruszali sie po zombie-uniwersum z taką łatwością jak military, mało tego, wydaje mi się wysoce nieprawdopodobne, aby w momencie gdy na szali ważą się ludzkie życia, ktoś analizował sytuacje pod kątem popkultury i czerpał wiedzę z filmów romero. właśnie tym różni się REC od dajmy na to rimejku świtu żywych trupów - REC jest czymś osobnym i sto razy bardziej autentycznym niż wspomniany filmik. tam masz twardziela-murzyna, cynika-ruchacza, złego strażnika, dobrego strażnika, inteligenta laskę, lubieżną laskę, słowem, korowód konwencjonalnych postaci z typowego amerykańskiego horroru. w RECu natomiast po klatce schodowej szwenda się zbiegowisko zdezorientowanych, zwykłych ludzi, obudzonych w środku nocy. poza tym jedną z pierwszych ofiar jest strażak, który spada z wysokości na posadzkę (bez jaj najlepsza horrorowa scena ostatnich lat, zaraz obok brunatnej krwi wysączającej się z rany w eden lake). gdybym ja zobaczył coś takiego w rilu, tj. strażaka rozwalającego się o posadzkę (strażaka, który przybył, by mnie ratować), to nie wiem, jak wyglądałaby moja reakcja - na pewno nie przywoływałbym we wspomnieniach planet terror.
Mental: cokolwiek nie powiesz, i tak nie przekonasz mnie, że przy zetknięciu się z "zarażonymi" bohaterka pieprzyłaby od rzeczy o jakby ludziach ale nie ludziach, zarażonych czymś co powoduje że zabijają, zamiast powiedzieć "to jakieś kurwa zombi!". Świetnie sparodiowano to w Strasznym filmie 4 - bohater jąka się w ten sposób, nie potrafiąc objaśnić sytuacji, a tu nagle podbiega facet i wrzeszczy "ALIEN INVASION!!!!" - i wszyscy wiedzą o co chodzi.
Co do zachowania na klatce schodowej - ok, rozumiem że w szczególnym przypadku podobnie by to wyglądało, ale rozumiem też, że jeśli COKOLWIEK grasowałoby na klatce, ludzie schroniliby się w mieszkaniach. To jest tak oczywiste działanie, zwłaszcza uwzględniając wygląd kamienicy, w której każde mieszkanie przypominało fortecę, że naprawdę rezygnacja z niego nie może być usprawiedliwiona chaosem. Instynkt samozachowawczy podpowiada, że jeśli chcesz się od czegoś odciąć, to się gdzieś zamykasz - dlatego bohaterowie zamknęli zombiaki w przedziale odgrodzonym przeszklonymi drzwiami i cieniutką blachą. Ale o zamknięciu megaciężkich wrót już nie pomyśleli?
Mental, przyznaj że przymykasz oko na takie głupoty, bo po prostu lubisz ten film.
lubie? ja ten film uwielbiam. w natłoku debilnych zombie-movie hiszpański horror jest poworotem do korzeni, czyli do sytuacji, w której nikt nie podchodził na luzaczku do zombiaków i nie traktował ich jak rekwizytów. zresztą z takim samym nabożnym wręcz szacunkiem traktuje mgłe darabonta, która pod względem logiki wcale daleko nie odbiega od RECa. logika to fajna rzecz, jak analizujesz wydarzenia po ich zajściu.
Mental: cokolwiek nie powiesz, i tak nie przekonasz mnie, że przy zetknięciu się z "zarażonymi" bohaterka pieprzyłaby od rzeczy o jakby ludziach ale nie ludziach, zarażonych czymś co powoduje że zabijają, zamiast powiedzieć "to jakieś kurwa zombi!".
Naprawdę tak trudno przyjąć, że o ile twórcy nie chcą się zabawić konwencją (zwykle w celach parodystycznych, choć niekoniecznie), w filmach o zombie z zasady nikt nie słyszał o zombie? Przecież to jest tak proste, że aż wstyd to tłumaczyć.
tu już nawet nie o to chodzi. przecież, na boga, zombie nie istnieją! na tym polega fenomen RECa: zombiaki nie istnieją, ale nagle pojawiają się w katalońskiej kamienicy. i teraz pytanie: jak zareagują mieszkańcy? jak zareaguje linda hamilton na widok wynurzającego sie z płomieni cyborga-kościotrupa?
Rozumiem to, ale nie akceptuję i uważam za wadę. To tak jakby w filmach o inwazji kosmitów nikt nie słyszał o fikcyjnych kosmitach (wykreślamy Wojnę światów, Star Wars, Star Trek - żeby bohaterowie byli bardziej zdziwieni), w filmach o robotach nikt nie słyszał o fikcyjnych robotach (wylatuje choćby Terminator).
Jaki sens ma wypieprzanie w niebyt 60 lat historii i dorobku setek filmowców? Czy Rec rozgrywa się w alternatywnym wszechświecie, w którym nie powstał ŻADEN film o zombi? Czy w takim razie w świecie Rec nie istnieje Haiti, nie istnieje William Seabrook, George Romero jest znany tylko z Martina, nie istnieje zapoczątkowany przez niego gatunek survival horroru (a jeśli istnieje, to jest jakiś wykrzywiony), nie powstała ani jedna gra komputerowa z żywymi trupami? Wyobraźcie sobie, jak ubogi jest wobec tego ten świat. To tak, jakbyście na potrzeby filmu o przybyszu z Marsa udawali, że to jest coś kompletnie niespotykanego, nie do pomyślenia, totalny szok z tego powodu, że nikt nawet w fikcji nie wpadł na taki pomysł. Negując istnieje zombi w popkulturze, Rec (i nie tylko) neguje spory kawał rzeczywistości. Gdyby nie było zombi, nie byłoby od cholery rzeczy, nawet z nimi niezwiązanych. Nie byłoby, na przykład, brutalnych horrorów (bo to Romero przełamał tabu).
Cholera, powiem to: jeśli uważacie, że taka negacja jest OK, jesteście ignorantami. Równie dobrze można zrobić film o współczesnym zespole metalowym, w którym neguje się istnienie Iron Maiden i wmawia, że bohaterowie są pierwsi. Ok, ale w takim razie należy uwzględnić miliard pińćset zmian, które taki wybór za sobą pociągnie. Czego Rec nie robi.
I jeszcze fucking jedna rzecz. Najlepsze filmy o żywych trupach uwzględniają istnienie w społecznej świadomości czegoś takiego jak żywy trup. I przez to reakcje bohaterów stają się prawdziwsze. Saga Romero, Shaun, Powrót, Fido - tam zombi dziwi ludzi jako prawdziwa istota, ale nie jako postać sama w sobie. Ale jeśli uważacie inaczej, to idźcie zrobić Batmana, w którym nikt na świecie nie wie, co to nietoperz.
military, nie każ ludziom wierzyć w coś, co nie ma prawa zaistnieć.
Nie każe im WIERZYĆ, każe im SKOJARZYĆ z symbolem kulturowym, zwłaszcza że w Recu NIE MA ZOMBI. Zaatakują nas przybysze z Andromedy, to nikt nie będzie myślał godzinę nad tym, jak ich nazwać, tylko jebnie prosto z mostu: KOSMICI!, a nie "przylatywacze z nieba, którzy zabijają". Zombi są jak kosmici, są pewnym wzorem potwora, podobnie jak wampiry itp. W filmach o wampirach jakoś nikt nie udaje, że nigdzie w fikcji nigdy nikt nie wspominał o wampirach. Nie, przeciwnie - często w dialogach jest jakaś wzmianka, np. o Draculi.
w najlepszym filmie o wampirach, jaki ja widziałem, ani razu nie pada slowo wampir. ciekawe, prawda?:)
Nie każe im WIERZYĆ, każe im SKOJARZYĆ z symbolem kulturowym, zwłaszcza że w Recu NIE MA ZOMBI.
ok, ale co by to dało? wyobraź sobie, że lasia albo ten kamerzysta wyskakują do strażaka z tekstem, że to nie wirus jakiś tam, ale zombiaki. jak myślisz, jak zareagowałby strażak? jak zareagowałby dorosły człowiek, który w życiu widział może jeden film i to nawet nie o zombich, ale o voodoo? ja bym uznał, że osoba pytająca robi sobie żarty z tragedii.
Dokładnie. I powinien tak zareagować. I wtedy mogłyby iść tłumaczenia o wirusie i zarażonych.
Cholera, powiem to: jeśli uważacie, że taka negacja jest OK, jesteście ignorantami. Równie dobrze można zrobić film o współczesnym zespole metalowym, w którym neguje się istnienie Iron Maiden i wmawia, że bohaterowie są pierwsi. Ok, ale w takim razie należy uwzględnić miliard pińćset zmian, które taki wybór za sobą pociągnie. Czego Rec nie robi.
Military, dziś chyba naprawdę się czegoś nałykałeś, wybacz. Już abstrahując od tych ignorantów, bo na razie to ty jeden wyciągnąłeś sobie kuriozalny wymóg z kosmosu i próbujesz prostować kino na własną modłę. Jakich zmian "Rec" nie robi? Coś ty wymyślił?
Zacznijmy od tego, że między "kosmitą" i "wampirem" a "zombie" w społecznej świadomości jest, przypuszczam, przepaść. Ty się zapędziłeś już do tego stopnia, że rzucasz jakimś Haiiti (na Haiti rosną palmy -- proszę, tyle społecznej świadomości o Haiti możemy przyjąć; o czymkolwiek więcej możesz zapomnieć), jakimiś nazwiskami, których żaden zwykły człowiek w życiu nie słyszał...
Jeśli ktoś w ogóle wie, co to jest to "zombie", to tyle, że są jakieś tam głupie horrory o żywych trupach, bueee. I co to da w filmie? Możliwość mrugnięcia okiem do widza: "Patrzcie, nasi Hiszpanie słyszeli o filmach Romero. Fajnie, nie?". To się na nic nie zda. Zakładasz u ludzi wiedzę, której nie posiadają. Zombie są cześcią twojego życia -- ale większości ludzi nie.
Poza tym wykrzykujesz, że w filmach o inwazji czy robotach słyszeli o inwazji czy robootach w fikcji. I co z tego? Jeśli pytasz się, czy można się pozbyć tego elementu -- oczywiście, że można. W ilu filmach to kulturowe nawiązanie jest czymś więcej niż odbębnionym żartem typu: "co to ma być? [tytuł filmu]?"? (Swoją drogą od razu przypomina mi się "Arche. Czyste zło", tam Gonera rzuca w ten sposób jakimś tytułem co parę minut, byłbyś hepi ;) ). Nawiązania do fikcji "na temat" są na dłuższą metę nieciekawe. Czy fakt, że filmy o zombie (tak naprawdę mocno niszowe) robi się od paru dekad, oznacza, że już nie można ich robić więcej? Że w XXI wieku w każdym filmie musi być ktoś, kto widział te filmy i wie, że trzeba się zamknąć i czekać? Innymi słowy: koniec gatunku? Względnie parodia (choćby błyskotliwa) jak w "Shaunie"? Bzdura.
Dokładnie. I powinien tak zareagować. I wtedy mogłyby iść tłumaczenia o wirusie i zarażonych. military, no i jak ty to sobie wyobrażasz?
Dziennikarka: Chyba wiemy co się tu dzieje...
Strażak: Co?
Dziennikarka: To zombie!
Strażak: Chyba panią pojebało [śmiech] To nie jest śmieszne, kobieto, mamy tu trupa!
Kamerzysta: Czekaj, czekaj. Widziałeś "Dzień żywych trupów"? Tam też... [i tu następuje monolog wyjaśniający o co cho]
Poziom tego co napisałem prawdopodobnie nadaje się do produkcji studia Asylum, ale mniejsza o to. Jak dla mnie cały klimat i realizm sytuacji diabli biorą. Jeśli będę chciał zobaczyć gadkę o filmach, obejrzę sobie po raz kolejny Clerks, komedię, ale nie kręcony na serio, realistyczny horror.
otóż to. na ogół jest tak, że jakiekolwiek metafilmowe aluzje, choćby nie wiadomo jak dyskretnie przemycone, prowadzą do odrealnienia intrygi. niby malutki cudzysłów, a spustoszenia powoduje ogromne.
Zgadza się Mental, pod warunkiem oczywiście że film jest robiony na serio.
Gdyby Krzyk nie był zabawą gatunkiem, te wszelkie rozmowy o horrorach byłyby dla niego zabójcze.
ma sie rozumieć. ja oglądam wyłącznie filmy robione na serio:)
Przestańcie już się tak afiszować z tą swoją ignorancją!
Niestety, ale dzis jutro troche za pozno na kreceniu filmow, w ktorych zombi sa nowoscia. Zyjemy w takich czasach, ze nawet moja matka wie, co to sa zombiaki. Trudno udawac, ze jest inaczej. Zombi ma juz ponad 100 lat. Już roboty są dużo młodsze. Wyobrażacie sobie kręcenie filmu o robocie, w którym zaatakowana przezeń bohaterka, zobaczywszy to:
mówi "to było... jak żywe, ale z metalu... zimne... mordercze i silne... Zasilane prądem... Nie wiem, jak to nazwać... może Metaliczny Elektryczny Nieczłowiek?"
Bo właśnie w ten sposób bohaterowie Rec opisują zombi. Dziwię się, że uważacie, że od 100 lat w świadomości ludzi nic się nie zmieniło.
military, ale co to za porównanie? Roboty są nie tylko częścią popkultury, ale one ISTNIEJĄ, jeszcze nie mają SI, ale są. Kosmici? To samo, z tym że zamiast "istnieją" wstaw sobie "miliony ludzi w nich wierzą, fascynują się tym tematem, badają go".
Porównywanie robotów i obcych do zombie to mocne przegięcie. Tak, zombie też należą do popkultury. I tylko do popkultury. To nie jest coś o czym przeczytasz w Focusie albo zobaczysz na Discovery.
Zupełnie niepotrzebnie próbujesz "Nie podobał mi się [rec]" ubrać w jakieś dziwne argumenty:)
Powtórzę najważniejszą rzecz, którą napisałem we wcześniejszym poscie, tym razem krócej, żeby było łatwiej zrozumieć. Zombie nie jest taką częścią społecznej świadomości jak robot. I nigdyt nie będzie, ze względu na dużo większą niszowość. Wydaje Ci się, że skoro dla Ciebie zombie są czymś oczywistym, to są oczywiste dla kultury jako takiej. Nie są. Nie patrz przez pryzmat siebie samego. "Twoja matka" niczego tu nie zmieni. Tyle w tej kwestii.
Tak, z pewnością roboty takie jak zabójczy robot z Terminatora istnieją. Yup. Of kors. Wiesz, zwłoki TEŻ istnieją (ba, zombi także, ale w trochę innym wydaniu), a one mają się do zombi tak samo jak istniejące roboty do robotów-zabójców.
Nakręćcie sobie film o ataku ruskich na USA, w którym nikt nie wie o istnieniu Rosji - bohaterowie będą sobie ich opisywali jako "mówiących w dziwnym języku wódochłapaczy", bo użycie słowa "rusek" zburzyłoby atmosferę i doprowadziło do niepotrzebnych dialogów, np.:
- Atakują na Ruscy!
- Ruscy? Pierdolisz.
- Wcale nie!
- Mamy z nimi pokój, nie istnieją atakujący, źli Ruscy. Coś takiego to tylko na filmach.
@Negrin:
Masz jakieś dane co do znajomości zombi wśród ludzi? Nie wiem, może Hiszpania jest jakaś opóźniona, ale 20-paroletnia dziennikarka, 30-paroletni policjant i strażak, 30-letnia matka z dzieckiem, 30-letni lekarz... Jeśli oni nie wiedzą, co to zombi, to są kompletnymi, odciętymi od świata debilami. W sumie to tłumaczyłoby ich zachowanie.
Nie rozumiesz co się do ciebie pisze (albo nie czytasz -> patrz swój tekst o Terminatorze), sypiesz kolejnymi absurdalnymi porównaniami.
Zapytam więc inaczej: jakie znaczenie dla fabuły miałaby znajomość zombie przez bohaterów filmu? Wiem co by według ciebie zmieniła bo sam o tym pisałeś - natychmiast zabarykadowaliby się w jakimś mieszkaniu. Skutek? Film traci sens, no chyba że chciałbyś przez 75 minut oglądać ludzi siedzących w mieszkaniu, całkowicie bezpiecznych, popijających sobie herbatkę. Ja nie.
To jest czepianie się na zasadzie "gdy bohaterka powala mordercę, powinna go zabić". Jasne, durne zachowanie i zawsze zwracam na nie uwagę, ale WTEDY NIE BYŁOBY FILMU.
No i odrobina racjonalizmu jeszcze bardziej pokazuje, co sam udowadniasz, jak naciągany jest scenariusz filmu. Wystarczy jedna szara komórka, jakiś przebłysk dowodzący istnienia mózgu przynajmniej w jednym z bohaterów - i film nie ma prawa istnieć.
Nie byłoby Supermana, gdyby bohaterowie filmu/komiksu byli tacy jak widzowie i widzieli, że Clark i eS to ta sama osoba. Mam podawać ci kolejne przykłady?
Gdyby nie takie właśnie głupoty, nie byłoby większości fabuł, ale musisz się uczepić akurat tego jednego filmu.
Masz jakieś dane co do znajomości zombi wśród ludzi?
Nie, nie mam danych. Natomiast naprawdę tzw. przeciętny człowiek nie interesuje się kinem grozy. I nawet jeśli słyszał o zombie (żadnego filmu zapewnie nie widział), to w ten sposób, że jeśli go zapytać: "co to jest zombie?", to powie: "żywy trup z horrorów". Ale w życiu nie skojarzyłby żywego trupa w kamienicy w Barcelonie z tym "zombie". Po prostu nie myślałby takimi kategoriami.
Ale myślę, że warto Cię zostawić samego z Twoimi przemyśleniami o "Rec". Ja w każdym razie tak własnie zrobię. Fragmentu o Ruskich nawet nie skomentuję, bo to już wyższy poziom groteski. Dziękuję.
Zapomniałeś dodać, że mi współczujesz.
Swoją drogą to twoja wiedza o tym, co każdy wie lub czego nie wie, jest zdumiewająca. To już nawet nie moc parapsychiczna, ty musisz być bogiem.
ale ta dyskusja jest gejowska:) idźcie obejrzeć dead set! albo do parku na spacer:)
Swoją drogą to twoja wiedza o tym, co każdy wie lub czego nie wie, jest zdumiewająca. To już nawet nie moc parapsychiczna, ty musisz być bogiem.
To czym się różnimy? Wysnuwasz przypuszczenia o tej samej wadze, tylko z przeciwnym zwrotem. A ja mówię: "Nie, oceniasz ludzi swoją miarą, to błąd". Jeden z nas ma rację, drugi nie, ale "śmiałość" mojego twierdzenia jest taka sama jak twoja. Jeśli chcesz sprawdzić, czy się mylę, zrób badania, choćby amatorską metodą. Mam się jeszcze z czegoś wytłumaczyć, czy poczekamy do następnego filmu?
Wiesz, z chęcią zrobię amatorskie badania. Jak nie zapomnę i jak się nie zniechęcę. :)
Zrób, to nawet ciekawe ;) W sumie jeśli wyjdzie na Twoje, to dobrze, bo znaczy, że spoleczeństwo jest przygotowana na zombie holocaust. To ważne :P
Właśnie miałem powtórkę z REC i powiem tyle: nic mnie nie przekona żeby obniżyć ocenę temu filmowi. Cudo! 1:15 czystej adrenaliny. Co do logiki zachowań: ani przez chwilę nie czułem żeby 'coś było nie tak', pod taką presją i w takiej sytuacji zachował bym się podobnie. Aha, w poście po ostatnim seansie pisałem coś o przymulającej środkowej części filmu, spuśćmy zasłonę milczenia na ten kompromitujący bełkot :), REC to cudowny film i chyba najlepszy 'straszący' Horror jaki widziałem.
A ja niedawno obejrzałem "Quarantine" i muszę z czystym sumieniem przyznać, że ten remake nie jest taki zły, jak się spodziewałem. Tzn. zdania na ten temat są podzielone, bo o jedni, o dziwo, zarzucają temu filmowi to, że tak niewiele w nim zmieniono w stosunku do oryginału, a inni - do których się ja zaliczam - powiadają, że zmieniono sporo i wiele z tych rzeczy zdecydowanie in plus.
Nie jest to jednak jakiś cud objawiony, bo wiadomo, remake. Jakkolwiek, w moim odczuciu, twórcom amerykańskiej wersji udało się znaleźć złoty środek, pomiędzy tym, żeby z jednej strony widz nieznający oryginału mógł się w tym filmie odnaleźć, a z drugiej osoby, które widziały hiszpański [REC] na nowej wersji się zanadto nie nudzili.
Tak więc zmieniono niemal całkowicie początek, który dzieje się w remizie. Nie wnosi to czegoś istotnego do filmu, ale jest po prostu inaczej. Inną, dużą zmianą, jest fakt, że kamerzysta - którego, o ile mnie pamięć nie zawodzi - chyba w ogóle w oryginale nie widzieliśmy, tutaj wykazuje się większa inwencją (m.in. używa kamery, jako broni ) i widzimy go częściej.
Z innych, istotniejszych zmian wymienię jeszcze dwie, jedna in plus, druga na minus. A więc, pozytywnie oceniam zredukowanie liczby wywiadów z mieszkańcami kamienicy w stosunku do oryginału. Wiecie, chodzi mi o te rozmowy w środkowej części [REC] - w Quarantine pozostawiono tylko te istotne dla fabuły. Drugą, bardzo złą innowacją, jest zmiana genezy choroby, która w połączeniu z fatalnym w "Quarantine" zakończeniem wypada w stosunku do oryginału naprawdę blado i nijako. Rzekłbym, że siłą [REC] jest jego nieco oniryczne zakończenie - w "Kwarantannie" tego nie uświadczyłem.
Co mi jeszcze przeszkadzało w "Quarantine"? Znane twarze. Po prostu kilku aktorów znałem już z serialowych rólek ("Heroes", "Dexter") i trochę odebrało mi to posmak dokumentu, na jaki "Quarantine", wzorem [REC] jest kreowane. I z przykrościa stwierdzam, że Jennifer Carpenter daleko do Manueli Velasco. Bardzo daleko. Brakuje jej wdzięku i polotu Angeli z oryginału. Często odnosiłem wrażenie, że w przeciwieństwie do pierowzoru postaci, ta zachowuje się jak skończona idiotka.
Poza wymienionymi wyżej zmianami, jest masa mniejszych, bardziej lub mniej potrzebnych, ale sprawiających, że oglądało mi się "Quarantine" bez znudzenia.
Tak więc, według mnie, mamy do czynienia z pierwszym, od wielu lat poprawnym, a może nawet dobrym remake horroru. Duże zaskoczenie - ja, na przykład, byłem w pierwszym szeregu tych, którzy twierdzili, że amerykańska wersja okaże się dnem, ale mile się zawiodłem.
Obejrzałem Quarantine i jest zdecydowanie lepiej. Wciąż jest to tylko przeciętny film, ale zlikwidowano część głupot, które dręczyły Rec. Zmiany:
+ brak bezsensownego wrzeszczenia od 5 do ostatniej minuty
+ kamienica nie jest fortecą
+ bohaterowie potrafią PLANOWAĆ (w Rec rzecz niespotykana), a ich plany niweczy policjant służbista - jest więc uzasadnienie bieganiny (której, zresztą, nie ma zbyt wiele)
+ gliniarz wyciąga broń przeciw ludziom nie dlatego, że jest stereotypowym "miękkim twardzielem", ale dlatego że go sprowokowano. Na szczęście ma mózg i potrafi się opanować i przeprosić. Brak tu wysilonego dramatyzmu z Rec
+ końcowy, nielogiczny bełkot z taśmy pominięto, zastępując go dwoma słowami z nagłówka gazety, które mówią o wiele więcej niż całe to idiotyczne nagranie
+ dodano fajną scenę ze snajperem
+ kamerzysta jest pełnoprawnym bohaterem, a nie bezosobowym trutniem, który podąża za stadem
+ dodano wątek psów i szczurów, który uzasadnia rozprzestrzenienie choroby
+ pójście w kierunku wścieklizny zamiast zombi uzasadnia brak użycia tego słowa
- szczury żyją w klatce po miesiącu nieobecności właściciela
- zostawiono idiotyczny wątek z nagle przemieniającą się dziewczynką i policjantem, który bardzo łatwo daje się przez nią załatwić
- zapomniano o tym, że policjant dysponował bronią, która szybko i łatwo rozwiązałaby problem zarażonych
- potwór z końcówki robi dużo mniejsze wrażenie niż ten z Reca
Mimo wszystko Kwarantanna to ocean logiki i spójności w porównaniu z pierwowzorem - i choć nie jest specjalnie emocjonujący, to oglądało mi się go o niebo lepiej. W zasadzie bezboleśnie. Dlatego dam mu aż 5\10, a może nawet 5+.
+ kamerzysta jest pełnoprawnym bohaterem, a nie bezosobowym trutniem, który podąża za stadem
Przecie w REC kamerzysta komentuje, rozmawia, pomaga szukać kluczy, kilkukrotnie odkłada kamerę żeby pomóc itd.
Glut, ludzi nieomylnych przekonać się nie da. Daj spokój:)
Ok, nie zgadzacie się z jednym zarzutem. Rozumiem, że z pozostałymi trafiłem.
zapomniano o tym, że policjant dysponował bronią, która szybko i łatwo rozwiązałaby problem zarażonych
a to jest naprawdę ciekawe. w RECu oryginalnym ani razu nie użyto broni palnej przeciwko zarażonym czy może czegoś nie pamiętam? a co do zarzutów: jasne, że trafiłeś. wynajdywanie nielogiczności i bzdur w horrorach to nie jest chyba coś trudnego, prawda?:)
a to jest naprawdę ciekawe. w RECu oryginalnym ani razu nie użyto broni palnej przeciwko zarażonym czy może czegoś nie pamiętam?
Policjant zabił szarżującą dziewczynę (albo staruszkę, już nie pamiętam). Z tą sceną związany jest banalny błąd [REC]: po prostu, jeśli oglądamy dokument to nie powinniśmy widzieć tego, jak kamerzysta cofa taśmę i zobaczyć tej samej sekwencji po raz drugi. W "Quarantine" tą wpadkę zlikwidowano
a potem co się stało z bronią? czemu nikt jej nie wziął? military?:)
Strzelam: bo to słaby film? :)
Quarantine
Nie mialem nic przeciwko temu remake'owi i rimejkowaniu w ogole, [REC] mnie nie ruszyl aczkolwiek docenilem sprawnosc z jaka zostal nakrecony. "Quarantine" tymczasem to taka płaska, sprana wersja "Rec". Wersja dla ubogich. W zasadzie wszystko jest tu gorsze niz w hiszpanskim oryginale, od "troche gorsze" do "duzo gorsze". Na niesamowicie niskim poziomie sa te przyspieszenia filmu majace w czasie rzeczywistym imitowac szybkosc, dynamike i agresje zarazonych. Wychodzi tymczasem niezamierzona parodia, ludzie przebierajacy nozkami jak w kreskowkach (ujawnienie sie choroby dziewczynki, atak na przykuta do schodow, weterynarz biegajacy po schodach), jakby ktos sie bawil pilotem a to przeciez nie jest "Funny Games";) Zabiła mne reakcja faceta, ktory w ramach nie zgadzania sie na egzekucje swojej zarazonej hmmm... kochanki przedsiewzial zamiar wyskoczenia przez okno, zaraz po tym jak piskliwym glosikiem wykrzyczal plujac sie "Nie waż sie jej kurwa dotykać!"
Podsumowujac seanse obu filmow odnosze wrazenie ze "Rec" to dobry horror ktory mnie nie porwał, zas "Quarantine" to zwykly obraz srednio/slaby, ktory mnie kompletnie nie ruszyl, budzil momentami zgorszenie jakoscia i niezamierzenie smieszyl. Wersja amerykanska jest pretensjonalna w porownaniu do hiszpanskiej.
ps za rozjuszoną i roznegliżowaną latino-zombice w majtkach i cieplych papuciach na stopach za to bez charakteryzacji daje "znak jakosci";)
[REC] - świetny horror, który zapisze się w historii swojego gatunku, nie dlatego, że jest kręcony w "nietypowy" sposób, lecz dlatego, że to jeden z najlepszych przedstawicieli swojego gatunku. Film ma przede wszystkim KLIMAT, który jest główną osią napędową produkcji. Bohaterowie realistycznie reagują na zagrożenie, i nie są szablonowi. Niektóre momenty są naprawdę przerażające, choć niektóre budowane na starych schematach.
Film wywarł na mnie pozytywne wrażenie. Jeden z niewieulu Dobrych, współczesnych horrorów. 9/10
REC 2
Generalnie "dwójka" rzuca widza od razu na głęboką wodę i w zasadzie nie ma formuły dokumentu, który nagle przeistacza się w horror. W sumie wiemy (widzowie pierwszej części) , o co chodzi, więc wprowadzenie jest krótkie - akcja zaczyna się dosłownie w tym samym momencie, w którym kończy się część pierwsza... chociaż nie, raczej zaczyna się jakieś kilkanaście minut wcześniej. Do kamienicy wchodzi 4 osobowa jednostka specjalna, jako asysta gościa z ministerstwa zdrowia. Cel: zbadać sytuację i uratować ewentualnych ocalałych. Oczywiście, cel jest umówny i szybko się w walkę o przetrwanie.
Nie chcę tu zdradzać dość znaczących twistów fabularnych, które nie tylko rozszerzają fabułę "jedynki", ale nadają jej nowy, zaskakujący kontekst. Nie jest wtórny w stosunku do pierwszej części, bo ta nowa płaszczyzna, o której wspomniałem podoba mi się dużo bardziej niż poprzednio... Na moje oko ograniczono "wyskakiwanie diabełków z pudełka" na rzecz kilku klimatycznych scen rodem z... no, póki co zdradzał nie będę.
Do jednej rzeczy sie tylko w tej chwili mogę przyczepić. Za mało "twardości" w "twardzielach". Mianowicie chodzi mi o to, że w pewnym - dość wczesnym - momencie komadnosi zachowują się nieprofesjonalnie: jojczą, trzęsa portkami, nie potrafią utrzymać nerwów na wodzy i strzelają, jak za przeproszeniem, pizdy. Wytłumaczyć to można jedynie tym, że nawet najtwardszemu twardzielowi rura by zmiękła po tym, co zobaczył. Jednak, wspominając pierwszą część i to, jak trzymała się, chociażby, Angela, to trochę zachowanie panów ze spec-komanda śmieszne było.
Fajne to - to i kopie adrenalinką na tym samym poziomie, co "jedynka", a może nawet trochę lepiej
I jeszcze na koniec - myślałem, że "Zombieland" wyeksploatował pomysły na zabijanie zombiech - myliłem, się: sekwencja z petardą rządzi!
Naprawdę godna kontynuacja przyczepić się można tylko do liczebności oddziału SWAT, powinno być ich tam co najmniej z 6ciu. Liczyłem też na większa rozwałkę w ich wykonaniu, ale i tak jest bardzo dobrze. Po prostu trzeba to zobaczyć na wypasionym kinie domowym.
Akcja potęga:
Fajne przejście z horroru na akcyjkę. Wszystko ogląda się świetnie, gdzieś tak do połowy niestety tylko.
Spoiler:
Zarażeni są opętani przez diabła? What the fuck? Uspokoić ich można różańcem? What the fuck? Pierwsza zarażona używa innych jako sług i wdaje się w dialogi z księdzem? What the fuck?! Inny wymiar widziany tylko przez noktowizor w kamerze? WHAT THE FUCK?!
To, a także spieprzona końcówka nakreślają smutną konkluzję. Pierwsza część nie była oryginalna, ale była rewelacyjnie nakręcona i zagrana. W dwójce chcieli mieć trochę własnych pomysłów. Nie wyszło.
5/10
Trochę ochłonąłem i potwierdzam, że...
Spoiler:
...wątek paranormalny mocno "przedobrzono". O ile motywy z opętaniami, quasi-egzorcyzmami, czy Martosem nawołującym głosem dziewczynki, były klimatyczne, o tyle "ukryty wymiar" (choć motyw z komandosem wciągniętym do wanny był fajny) i "robal" w końcówce to już trochę przegięcie było.
Spoiler:
Motyw paranormalny zajebiście przedobrzono. Ja wiem, że to produkcja hiszpańskiego socjalizmu post-francowskiego i chorzy by byli jakby nie dali nawiązań do chrześcijaństwa. A te były subtelne i bardzo na miejscu w poprzedniej części. Jednak w dwójce robiąc z tego kluczowy motyw kompletnie przesadzili. Swoją drogą niezła wpadka, w prequelu gadali o psie, który się zaraził. Dobre jaja - pies opętany przez szatana.
Spoiler:
Swoją drogą niezła wpadka, w prequelu gadali o psie, który się zaraził. Dobre jaja - pies opętany przez szatana.
Akurat zwierzęta często (w szeroko pojmowanym horrorze) są nośnikami złych mocy, i to aż tak bardzo nie razi. King potrafił nawet wymyślić opętaną maglownicę, więc nie przesadzajmy z tym wytykaniem głupot, bo akurat ta, imho, nią nie jest
Swoją drogą REC 2 zabiło niezłego ćwieka tym, którzy zamierzaliby zrobić amerykańską wersję sequela - nie wiem, czy pamiętacie, ale tam definitywnie określono pochodzenie choroby - była to wścieklizna
Rec 2 mnie wkur..ł niemiłosiernie. A to dlatego, że Rec jest jednym z moich ulubionych horrorów. Część pierwsza była konkretnym survivalem z ciekawą stroną realizacyjną i wieloma widowiskowymi patentami, przez które oglądałem go ze stojącymi włosami przez cały seans (minus wstęp z Angelą). Sequel idzie za bardzo w efekciarstwo, jakieś multiview z różnych kamer i takie tam pierdy, wzbogacając wszystko okołochrześcijańską otoczką. Twórcy strzelili sobie w stopę. Czemu do budynku wszedł tylko jeden 4-osobowy oddział SWAT, a po ulicy patrolowało co najmniej podobnych 30 jednostek specjalnych? Gdzie tu taktyka, logika? To już jeden dodatkowy oddział robiłby różnicę w środku. No tak, ale przez to nie byłoby Rec 2. Czemu więc jedyny oddział SWAT posiada tak mało amunicji? Przecież oni powinni być uzbrojeni po zęby.
Spoiler:
Fajną niespodzianką jest powrót Angeli, ale po wyjaśnieniu w jaki sposób przeżyła pomysł uważam do dupy. Banda niedorozwojów z ulicy i scena z zabiciem strażaka to też niezła beka. Petardę i ukryty wymiar w trybie nocnym przemilczę.
3+/10 za świetną scenę walki wojaka z kilkoma zarażonymi w korytarzu (w ogóle Rec 2 chyba nie jest filmem o zombie).
Spoiler:
Mała ilość amunicji to jeden z fundamentów survival horroru. Kamerki FPP też były fajne. Najbardziej emocjonujące były właśnie wstawki z oczu komandosów, np. akcja w szybie wentylacyjnym. Dzieciaki z petardami to było kuriozum miesiąca ("o, szalona kobieta - nie wiemy, że jest zombie/sługą diabła, ale zabijmy ją wtykając jej petardę do mordy - porażka) i dorównuje im tylko chrześcijańska otoczka.
Coraz bardziej irytuje mnie ten film. Ma solidne plusy, ale w chwili, kiedy związany zombie-szatan krzyczał "Nie pokonasz mnie, kapłanie! HAHAHAHA!" miałem szczerą ochotę wyłączyć to w pizdu.
Za to ciekawe było cameo Manu z młotem :)
Mała ilość amunicji to jeden z fundamentów survival horroru.
A duża ilość amunicji to fundament dla działań oddziałów specjalnych Mogli rozwiązać tą kwestię w łatwy sposób - po którymś ze starć broń ulega destrukcji lub tak naparzać z broni w zombie, że amunicja się zwyczajnie skończy. A tak chyba nie ma nawet sceny zmiany magazynków w pukawkach, co pozwala sądzić, że SWAT made by Espana ma gorszy przydział amunicji niż polska Policja.
Spoiler:
Chłopiec gadający "hahaha mam Cię w dupie księżulku" to nie żenada - to komedia. Akcja w szybie wentylacyjnym przewidywalna do bólu, nawet swój wzrok skierowałem poza chłodziarkę:)
Hiszpanie nie dają czadu w dwójce! Zwyczajnie dają dupy i niszczą wspaniałą historię którą opowiedzieli w prequelu. Praktycznie już tak samo na jedynkę patrzeć nie będę.
Spoiler:
Opętani przez demona? Pies opętany przez demona? Odział wyszkolonych i uzbrojonych twardzieli już po pierwszym spotkaniu z opętanym trzęsie portami i nie potrafią zabić. Strzelają jak pizdy i zachowują się jak pierwszy lepszy człek z ulicy. Otoczka chrześcijańska do dupy i nie trzymająca się kupy bo jeśli to był demon, upadły anioł to co to był za robal który przelazł z chudzielca do Angeli? Jeśli dajemy wątek mistyczny to ciągniemy to do końca, a nie dajemy elementy z jakiegoś Horroru S-F. Robal to dla mnie nie demon tylko jakiś kosmita jak z Inwazji porywaczy ciał.
Rzekłem. Na koniec dodam, że REC 2, nie jest ani straszny ani do końca zaskakujący
Cóż też jestem odrobinę zawiedziony. Irytuje przede wszystkim cipowaty oddział SWAT, ich zachowanie jest nielogiczne i denerwujące. Pomimo, że film trwa ledwie 85 minut to i tak zdarzyły się nużące fragmenty. Zupełnie chybiony był epizod z dzieciakami, który miał chyba na celu jedynie wydłużenie całości. Na plus nadal miejscami utrzymuje się świetny klimat z jedynki. Spoiler:
Dodanie demona mi się podobało, a chrześcijańska otoczka w ogóle mi nie przeszkadzała. To dobrze, że twórcy postarali się rozbudować fabułę, a nie załatwić wszystko standardowym wirusem.
Zakończenie również jest dużym atutem filmu, jestem ciekaw jak dalej historia się potoczy i czekam na trzecią część.Spoiler:
Zakończenie również jest dużym atutem filmu, jestem ciekaw jak dalej historia się potoczy
Nie wiem, czy da się z tego zrobić kolejny film w takiej formie. Szczerze mówiąc, wolałbym, aby twórcy sobie odpuścili. Dwójka jest dla mnie filmem dobrym, ale ma kilka niepokojących symptomów tego, w co może przeistoczyć się ta seria, dlatego pozostawiłbym takie zakończenie, jakim jest teraz.
Spoiler:
Końcówka sugeruje, że akcja trzeciej części przeniesie się poza budynek. Co oznacza koniec konceptu na, którym oparte są dwie pierwsze części. Z drugiej strony twórcom już w ramach obecnej konwencji wyraźnie brakowało pomysłów. Wniosek z tego taki, że najlepiej jakby wzięli się za coś nowego, bo tego trupa już się wskrzesić nie da. Poza tym kontynuowanie motywu przenoszenia opętania przez ugryzienie (!) prowadzi tylko do narastającej żenady.
Pamietaj, że nie wszyscy na tym forum oglądali film, a takim napisem wcale nie odstraszasz, tylko bardziej przyciągasz wzrok. Od spoilerów jest specjalny znacznik
Kuźwa! Do spojlerów jest specjalny znacznik.
Jak dla mnie ciut lepiej niż poprzednio. Po pierwsze, film tak nie nudzi jak chwilami robiła to jedynka, poza tym widać, że panowie Balaguero i Plaza tym razem postanowili na maksa zabawić się nie tylko konwencją FPP i paradokumentu jak i tym, co wymyślili fabularnie w "[REC]", ale i gatunkiem trochę pożonglowali, stąd wuchta przeróżnych nawiązań do horrorów grozy starych i nowych. Akcyjka rusza od razu, bohaterów poznajemy od razu podczas akcji, mamy trochę różnych nowych wątków i bohaterów wplecionych w trakcie trwania filmu no i zabawę na całego. Bać się zbytnio nie ma czego (podobnie zresztą jak w jedynce), no, może trochę pod koniec ta chuda baba z tym młoteczkiem znowu straszy
Co mi się podobało, to pojechanie totalnie po bandzie z samym konceptem filmu - może się to podobać bądź też nie (z tego co czytałem po necie, to wielu fanom poprzedniego filmu się nie podobało), ale ja to przyswoiłem wszystko jak młody pelikan i jakoś skrzywdzony rzekomą głupota całości po seansie nie byłem - taka trochę momentami jazda bez trzymanki z tego wszystkiego panom reżyserom wyszła, ale nie ukrywam, że ze sporym zaciekawieniem oglądałem film wyczekując, co też mniej lub bardziej ciekawego i sensownego w nim umieścili. Wady w większości te same co poprzednio (fabularne "dmuchawce, latawce, wiatr", straszenie przez 3/4 seansu najprostszymi środkami plus momentami drętwe granie). Takie 6/10 bym dał, z małym plusikiem może nawet. Ogólnie można rzucić okiem i przez te 70 minut całkiem spoko się bawić, jeśli ktoś tego typu gierkową FPP formułę lubi.
E, Paco, w którego walić?
Krótka piłka, bo wreszcie zobaczyłem drugi epizod w spokoju i z uwagą, czyli w nocy:
Balaquero kręcąc "REC" dostał sporego twórczego zajoba. Wyszło krwawe, bezpardonowe, ekstremalnie horrorystyczne cudeńko. W kolejnym epizodzie, nęcąco zaczynającym się od ostatniej sceny z "REC", nie ma już praktycznie niczego, co kojarzyłoby się z niezwykle realistycznym, mózg trzepiącym filmem grozy, za to przez 80 minut towarzyszyło mi wrażenie gry komputerowej. Bez sensu, badziew jak stąd na Hel.
Najpierw Descent 2, teraz to. Co to, jakaś moda na kręcenie sequeli-parodii znakomitych horrorów?
Z początku jest jeszcze całkiem w porządku, powrót w znajome miejsce z grupką oddziału specjalnego ma swój klimacik i przypomina jak nieprzyjemnym miejscem była ta kamienica. Szkoda tylko że ilość Kolejnych Takich Samych "Zaskakujących" Nagłych Ataków odbiera im zupełnie power. Niestety wkrótce pojawia się kolejny problem, który natychmiast nasunął mi skojarzenie z midichlorianami. No dobra, może nie będzie tak źle - pomyślałem. Ale nie, bo oto twórcy postanowili na trochę zmienić bohaterów i pokazać wydarzenia z perspektywy niedokurwionych ameb, czytaj: nastolatków. Nie będę nawet komentować sensu ich zachowania ani tym bardziej aktorstwa które zaprezentowali ci młodzi ludzie, szkoda klawiatury.
Pod koniec reżyserzy zaserwowali taką jazdę po bandzie, że głowa mnie rozbolała od ilości debilizmów które dane mi było zobaczyć. Jest też, jak to zwykle bywa, powalająca ostatnia scena, na którą spuszczę zasłonę milczenia.
[Rec] 3 ominę szerokim łukiem, nie ma nawet takiej możliwości żebym to obejrzał.
niedokurwionych ameb
W pierwszym momencie pomyślałem, że chodzi o zombie/opętanych, ale potem doczytałem do końca
O ile na Descent 2 się jakoś odważyłem, tak REC 2 jednak sobie daruję. Kolejnej tego typu porażki nie przeżyję.
Zakończenie, jak się domyślam, również jest totalnie z dupy i sugeruje kontynuację?
Tak.
Spoiler:
Reporterka z pierwszej części okazuje się najbardziej opętana przez szatana, z powodu robala wysranego buzią przez brzydulę z końcówki i planuje opuścić kamienicę przenosząc owe maleństwo w swoich trzewiach.
Wystawiłem temu filmowi 5/10, ale po tym, co sam napisałem teraz... pierdzielę. 1+/10
Nie musiałem tego oglądać, sam opis mnie zabił.
Po takich argumentach prędzej rzucę okiem na Kwarantannę, niż nawet pomyślę o zobaczeniu dwójki.
Spoiler:
Przekazanie robala z końcówki to nic w porównaniu z idiotyzmem pt. "Za pomocą noktowizji widzimy rzeczy z innego świata". Bohaterowie wchodzą do pomieszczenia, normalne mebelki, nic szczególnego. Chodzą sobie po środku itp. Operator włącza noktowizję i oto okazuje się że na środku jest wanna. Ok, niech będzie. Tylko jakim cudem koleś z oddziału specjalnego wkłada do tej wanny rękę, skoro a) nie może jej czuć, skoro przed chwilą poruszali się w tym miejscu b) nie widzi jej. Ze sceny wynika, że gdy operator (widz) coś widzi, inni bohaterowie mogą wchodzić z tym w interakcję, to samo było wcześniej z nieobecnymi normalnie na ścianie drzwiami.
Widzę, że chyba źle pojmujecie ten motyw...
Spoiler:
...nie chodzi o to, że pewne rzeczy widać w noktowizji, ale o to, że tych rzeczy po prostu tam nie ma, kiedy pali się światło. Tutaj mamy do czynienia czymś, co najlepiej można określić przejściem z jednego wymiaru do innego, ale stycznego. Może brzmi to głupio, ale tych rzeczy - wanny, drzwi, itp. - po prostu tam nie ma, kiedy pali się światło. Kiedy zapada ciemność - wchodzi się w drugi wymiar. Dlatego nie można było znaleźć "dziewczynki", bo jej - za pierwszym razem, kiedy weszli tam komandosi, nie było. Jest w "mrocznym" wymiarze. Noktowizja ma tu znaczenie takie samo, jak w normalnej rzeczywistości - pozwala na widzenie w ciemności... Podobne zabiegi były już chyba wykorzystywane w kinie nie raz. O ile pamiętam w Silent Hill, czy - najświeżej przeze mnie zapamiętany podobny przypadek - to w książce Orbitowskiego, "Tracę ciepło"..
Niezależnie od tego, na ile sposobów to wytłumaczysz, jednego mi nie wyjaśnisz - PO CHOLERĘ to wszystko?! Siła pierwowzoru tkwiła w kameralności i ultrarealizmie. Ludzie zachowywali się jak trzeba, panika bardzo prawdopodobny miała przebieg. Sam wirus był do kupienia, co tylko potęgowało nastrój grozy. Od natłoku bzdur i pierdół w dwójce człowiek przestaje czuć jakiekolwiek zagrożenie. A w dodatku, kiedy horror zaczyna śmieszyć i to z politowaniem... Sorry, ale ja wysiadam.
Więc jak jest jasno wszystko gra, a kiedy zgaszę światło mogę dostać młotkiem po łbie od poczwary. Ludzie...
Wybaczcie pytania, ale oglądać NIE mam zamiaru, a chyba nie zrozumiałem jednego:
Spoiler:
Mam rozumieć, że oni z tego wirusa zrobili jednak faktyczne opętanie, wakacje z duchami i tego typu bzdury?
Przecież cała siła pomysłu wyjściowego jedynki tkwiła w tym, że był to po prostu nieznany wirus, co zresztą ciekawie tłumaczyło zachowania o jakich często słychać w różnych historiach i legendach o "opętanych".
Litości, scenarzyści chyba sami nie wiedzieli o co im chodziło w zakończeniu REC, że pojechali tu z takim debilizmem.
Patent z noktowizorem pasowałby prędzej do Paranormal Activity.
Tak, dokładnie to zrobili z pierwowzorowego wirusa.