ďťż

wika



Dziwna sprawa. Z jednej strony kampania promocyjna kładąca nacisk na seks, dragi i wszelkiej innej maści Kontrowersje, profile bohaterów na MySpace czy Facebooku, interaktywna strona internetowa, słowem, serial na miarę swoich czasów, idealnie nastawiony na odbiór przez młodzież - byleby efektowniej, głośniej --

Z drugiej strony niegłupia konstrukcja, wybitny (tak, Artemis użyła słowa wybitny) casting, i w końcu pewien rewolucyjny zabieg, który skutecznie uchronił Skins przed podążeniem ścieżką Beverly Hills 90201. Specyfika serialu telewizyjnego jako medium polega na długości procesu oglądania - to zawsze jest proces, nie da się serialu skonsumować na raz, nawet dzisiaj, w epoce oglądania hurtowo kilku odcinków (czy nawet całej serii) dziennie, zapoznawanie się z serialem trwa o wiele dłużej niż w przypadku filmu fabularnego; wstajesz z kanapy, aby zrobić sobie obiad czy kawę, zadzwonić, iść na spacer, rozprostować kości. Serialami siłą rzeczy żyje się znacznie intensywniej niż fabułami. Kluczem do sukcesu większości seriali są więc bohaterowie - nierówności scenariusza mogą irytować, ale póki kochasz bohaterów, serial jest twój. Skins to serial, który właśnie taki sukces odniósł - oglądalność drugiej serii utrzymywała się pomiędzy 700 a 900 tysiącami widzów podczas pierwszej emisjii na kanale E4. Widzowie pokochali paczkę głównych bohaterów, uczniów liberalnego liceum w Bristolu, którzy w ostatnim odcinku drugiej serii otrzymują wyniki swoich matur. I co w tym momencie robią twórcy? Nie, nie wybierają się z bohaterami na studia tudzież do Ameryki. Pozostają w tym samym liceum - ale już z nowymi bohaterami; jedynym łącznikiem jest postać Effy (Kaya Scodelario), zagadkowo milczącej siostry Tony'ego (Nicholas Hoult), bohatera pierwszych dwóch serii. Zabieg bezkompromisowy: na forach wrzało. Przestało dopiero dwa miesiące temu, kiedy okazało się, że nowa paczka jest równie interesująca - choć zupełnie inna - od pierwszej.

I jeszcze jedno: Skins ma absolutnie rewelacyjną obsadę, składającą się - jeśli chodzi o pierwszy plan - w większości z debiutantów, zupełnych aktorskich zielenin (wyjątkami są Nick Hoult i Joe Dempsie w pierwszej serii, oraz Jack O'Connell i siłą rzeczy Kaya Scodelario w trzeciej). I te aktorskie zieleniny (przy cudnym akompaniamencie dorosłych aktorów komediowych, którzy pojawiają się w rolach rodziców, jak np. Sally Phillips) dają prawdziwy aktorski koncert, radośnie poczynając sobie z psychologicznymi kliszami. Najładniejsza dziewczyna w szkole nie jest kretynką, chociaż poznajemy ją, gdy w dosyć arogancki wobec osób trzecich sposób liże się ze swoim chłopakiem, nieznośnie inteligentnym i cynicznym narcyzem; kumpel-gej bynajmniej nie jest traktowany jak dziwoląg; szkolny nieudacznik też potrafi być okrutny; śmiertelne fatum wisi nad najbardziej żywotnym z żywotnych; koleś macający wszystko co ruchome i płci żeńskiej być może kocha i to wcale niebanalnie; arogancka klasowa feministka, którą pierwszego dnia szkoły nazwaliście lesbą, broni się rękami i nogami (dobra, rękami to potem już mniej) przed nieśmiałą i wrażliwą koleżanką z klasy, która za wszelką cenę chce ją w sobie rozkochać; kochający zielsko ziomek, którego poznajemy podczas niemal samobójczej jazdy na desce, okazuje się wcieleniem rozsądku. Żeby nie było: nie chcę spoilerować, więc mówię tylko o zewnętrznej warstwie Skins, bo serial ma do zaoferowania znacznie więcej.

Pierwszy sezon jest znacznie słabszy od dwóch następnych - twórcy nie wiedzieli za bardzo, co chcą kręcić, komedię czy dramat, toteż odcinki bardzo fajne (Cassie, Chris) sąsiadują z kretyńskimi (Maxxie and Anwar) lub też fabularnie wydumanymi (Effy). Drugi jest cięższy, depresyjny, i mimo kilku poronionych pomysłów (Sketch), trzyma w napięciu i zostawia widza w dosyć gorzkim nastroju. Trzeci jest siłą rzeczy pogodniejszy i ma naprawdę kiepską końcówkę, jednak nawet słabsze odcinki (Thomas) ratują się wdziękiem pojedynczych scen i trafnych obserwacji.

Na koniec garść twarzy, które być może gdzieś jeszcze zobaczycie, czego sobie i owym twarzom z całego serca życzę:

Kathryn Prescott (Emily), seria 3


Hannah Murray (Cassie), serie 1 i 2


Joe Dempsie (Chris), serie 1 i 2


Lily Loveless (Naomi), seria 3


Jack O'Connell (Cook), seria 3


Mike Bailey (Sid), serie 1 i 2


April Pearson (Michelle), serie 1 i 2


Nicholas Hoult (Tony), serie 1 i 2 - znacie go z About a boy (sic!)


Zdarza się. Zdarza się i tak.


Wczoraj obejrzalem ostatni odcinek 2 serii i musze powiedziec, ze bylem zaskoczony, ciekawie sie ogladalo, bohaterowie szybko zdobyli moja sympatie i nie byl tak glupi jak mi sie z poczatku wydawalo. Po obejezeniu pierwszego odcinka myslalem, ze w kazdym nastepnym bede ogladal bade bawiacych sie ostro angielskich dzieciakow i nie bylem pewny czy kontynuowac, jednak cos mnie zaciekawilo i do konca tygodnia zobaczylem wszystkie odcinki 2 pierwszych sezonow. Bylo pare zaskakujacych zwrotow akcji, miedzy imprezami pojawialy sie powazniejsze sprawy czego nie spodziewalem sie po pierwszych odcinkach. Mlodszemu bratu tego raczej nie puszcze, ja sam mialem rozne glupie pomysly w glowie po tym serialu a mam25 lat i rozne wyskoki i mprezy za soba.
Zaczynamy spoilerować:

Mocno kopnął mnie odcinek Sida w drugiej serii. Ojciec umiera, Sid idzie do szkoły, szlaja się cały dzień z obłąkanym wzrokiem, i dopiero potem, wiele, wiele godzin później, na dyskotece, wśród szalejących świateł i ogłuszającej muzyki, po prostu przytula się do Tony'ego i zaczyna płakać. Niskich lotów błazenadę jak z wycieczki do Rosji twórcy zostawili daleko za sobą.
so far, so fantastic! obejrzałem dopiero część pierwszej serii, ale jestem za ten serial ma przede wszystkim świetny, surrealistyczny klimat, bardzo angielsko-ironiczny, co mi się cholernie podoba. Z bohaterami jest różnie, ale dają się lubić (aczkolwiek nie wiem, co jest takiego w Tomym, że każda laska, łącznie z dojrzałą sąsiadką chce go posunąć - mnie ten koleś i jego złowrogie spojrzenie spod krzaczastych brwi przeraża; jak dla mnie to idealny ukryty seryjny morderca dzieci). Na razie rządzą: Cassie i Chris. Sid też jest spoko, bo ma tak życiowo posrany status. Bardzo, bardzo fajny serial


Mefi, nawet nie wiesz, jak się cieszę:). Chrisa uwielbiam za jego energię - koleś ze wszelkimi uprawnieniami do deprechy czerpie z życia garściami, zarażając tym wszystkich wokół. Cassie to z kolei bardzo kontrowersyjna postać - możesz ją kochać albo nienawidzić, WOW! To chodząca sprzeczność - kochająca szczerze szalona egoistka; depresyjna entuzjastka; raz hałaśliwa (wow...!!), raz totalnie wyciszona. Powiem tak: nie chcę wiedzieć, co Cassie ma w głowie, chociaż gdyby ktoś taki właśnie teraz przede mną stanął, zakładam, że straciłabym dla niej/niego własną głowę.
Cassie jest zupełnie odjechana w pozytywny sposób - owszem, ma problemy, ale nie powiedziałbym, że jest egoistką. W każdym razie nie można jej nie kochać
A Chris broni się tym, że wygląda i zachowuje się jak typowy szkolny mastah-debil, ale nim nie jest - no i tak energia, fakt, chyba nic go nie zrazi
Jestem po drugim odcinku pierwszego sezonu, i chciałbym oficjalnie podziękować Artemis
Coś obszerniejszego napiszę na koniec - świetny serial, a kilka postaci idealnie przypomina mi osoby z mego otoczenia.
hehe, początek tego odcinka wymiata

Z jednej strony kampania promocyjna kładąca nacisk na seks, dragi i wszelkiej innej maści Kontrowersje

Mlodziez uprawia seks w tym serialu?
No. Czasem autoerotyzm uprawia nawet.
Dlaczego nawet? Sugerujesz, ze onanizm to wyzsza szkola jazdy niz seks? :)
Czy dobrze widze, ze na zdjeciu wstawionym we wstepie, po lewej stronie, lezy sobie Dev Patel?

Czy dobrze widze, ze na zdjeciu wstawionym we wstepie, po lewej stronie, lezy sobie Dev Patel?
Ile razy ktoś się jeszcze zapyta? Niektórzy to czytają forum jednym okiem, pewnie dlatego, że na tymże forum ciekawsze zajęcia mają. Tak, dobrze widzisz.

Dlaczego nawet? Sugerujesz, ze onanizm to wyzsza szkola jazdy niz seks? :)
Sugeruje, że częściej na ekranie widzimy seks uprawiany przez przynajmniej dwie osoby. Zwłaszcza w serialu o nastolatkach.


Czy dobrze widze, ze na zdjeciu wstawionym we wstepie, po lewej stronie, lezy sobie Dev Patel?
Tak. Dziwie się, że Artemis tego we wstępniaku nie zaznaczyła, żeby ludzie się nie dopytywali. ;)
Wyluzuj, Negrin. I wskaz mi przy okazji, w ktorym miejscu w tym topicu jest info, ze to wlasnie Dev Patel widnieje na tym zdjeciu.
W tym nie ma. Było w paru innych :)
Niestety nie sledze tak jak ty kazdego tematu na forum.
Lojalnie informuję, że przyznając sie do tego, ryzykujesz utratę statusu pełnego użytkownika forum.

Cassie jest zupełnie odjechana w pozytywny sposób - owszem, ma problemy, ale nie powiedziałbym, że jest egoistką.
W drugim sezonie okazuje się jeszcze bardziej popieprzona niż w pierwszym. Naprawdę: boję się tego, co ta dziewczyna ma w głowie. A jednocześnie - tak, jest w niej coś pociągająco fascynującego.

A propos masturbacji w filmach o nastolatkach: jeżeli jeszcze pamiętacie This film is not rated yet, to tam jest jakiś kwandrans o masturbacji:). Z But I'm a cheerleader Jamie Babbit musiała wyciąć scenę, w której jej główna bohaterka się masturbuje, mimo że dziewczę jest filmowane bodajże na planie amerykańskim, w różowej sukieneczce i generalnie nic nie widać - inaczej zamiast R film, według twórców przeznaczony z resztą dla nastolatków (!!), dostałby NC-17.

A o Patelu nie wspomniałam, bo jego Anwar jest moim zdaniem jednym z mniej ciekawych postaci - a może nie tyle mało ciekawych, co skromnie wykorzystanych. Funkcjonuje raczej jako postać komediowa, i ma tylko jeden odcinek (w pierwszej serii), z resztą dzielony z postacią jego najlepszego kumpla - Maxxiego.

BTW zapomniałem wspomnieć o uroczym polskim akcencie, który miażdży
ktoś załapał te niby polskie słowa, jakie ona wypowiada?
Ja już nie pamiętam - możesz przypomnieć? :)

W 3 sezonie jest też polski akcent - znerwicowana pedagożka nie umie przeczytać nazwiska Wieczorek:). W ogóle Thomas miał być początkowo Tomkiem - ale coś im się popieprzyło i tak zamiast spoko ziomka z Polski dostaliśmy prawiczka z Konga. Eh.
"Skins" jest jak młoda striptizerka, która właśnie zaczęła pracę w klubie - jeszcze nie wie, co ma pokazać...

"Skins" błądzi. Ma dobry koncept i mozliwości - z miejsca jest Rka. Bluzgi, seks, narkotyki, papierosy, alkohol, imprezy - żadnego ugrzeczniania. Zaśmiecone ulice, obdarte budynki, brudne kible w klubach - tak wygląda świat w "Skins".

Serial niestety cierpi na to, że jest właściwie tylko rzemieślniczą robotą. Przełamuje pewien schemat, ale nie wykracza za bardzo poza to, co pokazały już dotychczasowe seriale o nastolatkach. Główną zaletą jest oczywiście wspomiane nonszalanckie używanie ciężkich bluzgów, nagości oraz używek i to przede wszystkim odróżnia serial od reszty z tego gatunku. Używanie dragów jest przedstawione bez nachalnego dydaktyzmu i moralizatorstwa - to również na plus.

Na minus to, że dramaty i przygody bohaterów czasem są zwyczajnie zbyt przegięte i wyolbrzymione. Z kolei postacie, które przewijają się przez serial często zbyt karykaturalne i kreskówkowe, żeby się nimi zainteresować. Trochę jakby to pisał fan Quentina Tarantino i Gartha Ennisa. Diler narkotyków Madison Twatter (którego wątek jest słabiutki i naciągany, jak zbyt mała koszulka), bracia Jal (wyjęci rodem z Aliego G), czy praktycznie cała dorosła część szkoły (banda niekompetentnych debili) to twórcza porażka. Bywają też momenty, gdy wątki zostają rozwiązane w jakiś naciągany bądź głupawy sposób. W trzeciej serii mamy Thomasa, chłopaka z Afryki, który umawia się z gangsterem grożącym jemu i jego kumplom ciężkim obiciem mordy (może nawet śmiercią) na pojedynek... w jedzeniu ostrej papryki. Oczywiście Thomas wygrywa, a gangster robi śmieszne miny dławiąc się ostrym jadłem. Sprawa załatwiona.

Główni bohaterowie są całkiem dobrze i ciekawie zarysowani, ale z drugiej strony w pierwszym sezonie konkretnie zarysowanych bohaterów mamy właściwie tylko czworo - Chrisa, Michelle, Sida i Jal. Reszta, która pełni wcale nie mniej ważne role w serialu, wypada trochę gorzej (pod względem 'głębokości'). Nie dowiadujemy się dlaczego Tony jest takim ciulem. Z odcinka o Anwarze dowiedziałem się jedynie, że chciałby przelecieć rosjankę i ma problem z tym, że jego przyjaciel jest gejem (a właściwie to po prostu nie chciałby być w pokoju, jak kolega posuwałby innego pana - well, boo-fucking-hoo!). Z kolei Maxxie, ów gej, zamiast prezentować jeden typowy rys tego rodzaju postaci (tj. bycia ponurym ałtsajderem) prezentuje inny, równie nieinteresujący i płytki - jest po prostu wesołym, sympatycznym chłopcem, którego wszyscy akceptują (no, jest jedno zwątpienie). Wszyscy, oprócz bandy chuliganów (z których, oczywiście, jeden jest gejem i podkochuje się w Maxxiem). Postać wydaje się bardziej producenckim wtrąceniem się, niż pomysłem twórców.

Serial opiera się przede wszystkim na postaciach i ich interakcji, z czego wynikają inne wady. Grupa to niemalże brytyjski Breakfast Club składający się z bardzo odmiennych osobowości. Muzułmanin, narcyz, ofiara losu, 'ziomek', gej, twarda lasia, sexy lasia, dziwaczna lasia - których łączą mocne więzi. Ciężko mi to kupić. Może gdybyśmy zagłębili się w to, jak się poznali, ale niestety nic takiego nie ma miejsca.

To fajny serial, ale mimo ogromnego potencjału trzyma się średniej. Oglądam i ogląda się to dobrze, ale brak mu czegoś, co sprawiłoby, że na przykład kupiłbym DVD z tym filmem. Brak mu kopa, który wryje mi się na maksa w pamięć. Wypieprzyć ten slapstick i debilny humor.


Ja już nie pamiętam - możesz przypomnieć?

jedna z lasek pyta Sida, czy to polskie imię jest i przedstawia mu Danutę z Polski, która następnie rzuca się na Chrisa, gdy ten nagle przybył z odsieczą i zaczął się negliżować
Ja się z Crovem zgadzam, z jedną uwagą - mnie właśnie Skins nieźle kopnęło. (Nie widać?). Przewidywalność niektórych wątków młodzi aktorzy zabijają mocą swoich kreacji. Kurde, nawet mniej rozwiniętym postaciom (Maxxie czy Anwar) trudno zarzucić bezbarwność. I nie zgadzam się co do kwestii różnorodności bandy - mi się to nie gryzie wcale wcale, w wielu grupach towarzyskich można wyodrębnić tego, co najbardziej szaleje, tego, co najwięcej dup zalicza, tego, co ma najwięcej oleju w głowie i tego, co lewych rąk ma sześć. Poza tym to się chyba nie tyczy trzeciego sezonu, gdzie trudno powiedzieć, aby bohaterowie byli paczką przyjaciół - Cook, Freds i JJ znają się od dzieciństwa, ale ich relacje ulegają rozpadowi, Effy i Panda trzymają się razem, ale mimo stosunków seksualnych z tym samym chłopcem orbitują w trochę innych rejonach, Emily odsuwa się od Katie dla Naomi i zaprzyjaźnia z JJem, podczas gdy Katie zaczyna pieprzyć Fredsa - właściwie to grupka znajomych z jednej klasy, których łączy bardziej seks i prochy niż zaufanie czy przyjaźń.


Piżama party oznacza jedno: dziewczęta robią się bardziej przyjazne. Poznają się lepiej, eksperymentują, jęczą o zakazany owoc. A Cook i JJ im to zapewnią.

Dlaczego nawet? Sugerujesz, ze onanizm to wyzsza szkola jazdy niz seks?

Co to jest onanizm ?

Edit.

Sprawdzilem, jestem pod wrazeniem
o fuck! epizod rosyjski rządzi głupie to, zgoła odmienne od reszty serialu i jedzie po schematach, ale cholernie komiczne i wcale nie puste, podobało mi się. Epizod z Wałęsą też rządzi Lech Walesa was a...Polish...man who (What the fuck did he do?)
Nie lubię rosyjskiego epizodu. Mitch Hewer zagrał rewelacyjnie, ale komediowa oprawa mnie nie bawiła, a jedynie irytowała. Wolę dramatyczne odsłony Skins.

Lek Łolesa nie pojawia się przypadkiem jakoś pod koniec sezonu?
Zgadzam się z Artemis. Nie cierpię tego odcinka. Jest tani, głupi i nieśmieszny, a do tego mógłby być znacznie ciekawiej wykorzystany. Tylko nawiązanie do "Friends" mnie rozbawiło za pierwszym razem.

No tak. Jakoś mi się z odcinkiem o Michelle pokręciło. Z resztą z tego co pamiętam odcinek Michelle jest jednym z poważniejszych w pierwszej serii - tak jak nie przepadałam za tą postacią, tak po odcinku siódmym przejrzałam na oczy.

Przewidywalność niektórych wątków młodzi aktorzy zabijają mocą swoich kreacji. Kurde, nawet mniej rozwiniętym postaciom (Maxxie czy Anwar) trudno zarzucić bezbarwność.
To prawda, dlatego to dla mnie ciągle dobry serial, ale mimo ogromnego potencjału, wiele brakuje mu do wybitności. A tego bym chciał.


I nie zgadzam się co do kwestii różnorodności bandy - mi się to nie gryzie wcale wcale, w wielu grupach towarzyskich można wyodrębnić tego, co najbardziej szaleje, tego, co najwięcej dup zalicza, tego, co ma najwięcej oleju w głowie i tego, co lewych rąk ma sześć.
Siur, ale ludzie mają tendencję do grupowania się wedle jakichś cech. Ot, ubiór czy gust, poziom inteligencji, hobby. W "Skins" nie łączy ich prawie nic, poza tym, że razem ćpają, palą i chleją. Gdybym na przykład widział, że Tony sobie czasem filozofuje z Chrisem przy trawce, albo Sid lubuje się w chodzeniu na podryw z Anwarem to co innego. Tak jak w "Friends", gdzie Joeyego i Chandlera połączyło uwielbienie dla "Baywatch", a z kolei Chandler z Ross w liceum mieli razem zespół i byli podobnymi 'luzerami'. Gdybym dostał jakąś odpowiedź od twórców to nieprzeszkadząłoby mi to. Poza tym myślę, że ten serial bez zmiany bohaterów powinien mieć trzy serie i przedstawiać trzy lata szkolne - od poznania się do zakończenia szkoły. Tak jak w trzecim sezonie. :)


Poza tym to się chyba nie tyczy trzeciego sezonu, gdzie trudno powiedzieć, aby bohaterowie byli paczką przyjaciół - Cook, Freds i JJ znają się od dzieciństwa, ale ich relacje ulegają rozpadowi, Effy i Panda trzymają się razem, ale mimo stosunków seksualnych z tym samym chłopcem orbitują w trochę innych rejonach, Emily odsuwa się od Katie dla Naomi i zaprzyjaźnia z JJem, podczas gdy Katie zaczyna pieprzyć Fredsa - właściwie to grupka znajomych z jednej klasy, których łączy bardziej seks i prochy niż zaufanie czy przyjaźń.
Dokładnie. Dlatego mimo sympatii dla niektórych bohaterów pierwszej serii, uważam trzeci sezon za ogromny postęp. Jeszcze niech pozbędą się humoru dla 10-cio latków i będą na drodze ku wybitności. :) Myślę, że w piątym albo szóstym sezonie może być naprawdę rewelacyjnie. No i dobrze, że odchodzą od przesadnego surrealizmu - w scenach brania i niektórych imprez (odcinek "Effy" w pierwszym sezonie) to pasuje, ale już finał pierwszego sezonu wygląda zbyt dziwnie. Swoją drogą scena z autobusem w finale też jest cienka i naciągana strasznie, jak z kreskówki.

Poza tym myślę, że ten serial bez zmiany bohaterów powinien mieć trzy serie i przedstawiać trzy lata szkolne - od poznania się do zakończenia szkoły. Tak jak w trzecim sezonie. :)
College of further education (joł!) trwa dwa lata - zaczynasz po zdaniu GCSE'ów (my tu mamy test gimnazjalny), kończysz maturą, która nazywa się chyba A level czy coś. Więc wszystko się zgadza.
Szkoda więc, że wątek szkolny to taki cyrk - czasami opadają ręce. Akcja z wyborami starosty kładzie się cieniem na odcinku Naomi - emocjonalnie być może najintensywniejszym (nie licząc epizodu bliźniaczek), za to zepsutym przez rozróbę Cooka (same relacje Naomi-Cook uważam za nader interesujące) i wygłupy ciała pedagogicznego.

Zgadzam się z Artemis. Nie cierpię tego odcinka. Jest tani, głupi i nieśmieszny, a do tego mógłby być znacznie ciekawiej wykorzystany.

fakt, że mógłbyć lepszy, niemniej jego hmm umowność nawet mnie bawiła, a jechanie po Rosjanach i cała ta wycieczka była mocno psychodeliczna

crov, rozumiem, ze the shield sie skończył i nie masz co oglądać, ale może tak rzut oka na the wire? tez jest seks, tez pala fajki, też przeklinają i też są brudne kible w klubach.

;)

już na pewno nie widać tu, co jest takiego interesującego w samej Effy. Na plus to, że bohaterowie nieco się zżyli przez to.
Ona przez cały sezon nie wypowiada ani jednego słowa - to jest w niej interesujące:). Swoją drogą, ja bardzo lubię Effy, w trzecim sezonie przejmuje po Cassie pałeczkę najbardziej pokręconej osobowości. Szkoda tym bardziej, iż jej wątek (relacje z Fredsem i Cookiem, zobaczysz, co to za dwóch:), na siłę wypychany przez twórców (a także kampanię reklamową) po prostu niknie w intensywności innego wątku miłosnego - ale już spoilerować nie będę...

według mnie crov wymięka i robi się z niego babiarz :)

Tony i Michelle są w związku już od jakiegoś czasu, ona zna Jal od maleńkości, podobnie jak Tony Sida; Chris i Jal też chyba pamiętają się jeszcze z piaskownicy, więcej powiązań nie pamiętam, ale tam jest to jasno powiedziane, że znają się kopę lat.

co znaczy "kopę lat" w wieku lat 16? moim zdaniem oni znają się parę lat, jako grupa - pojedyńczo może są tam jakieś koneksje do piaskownicy, ale bądźmy poważni, co oni mogą z niej pamiętać? że obrzucali się piaskiem, a jeden drugiemu zburzył babkę? to nie jest przyjaźń na miarę Friends, bo za mało wody w rzece upłynęło
Z piaskownicy - od piaskownicy? To takie trudne? Kopę lat? No jasne - oni się znają prawie całe życie. Chyba nie do końca jako grupa (nie wiem, kiedy pojawił się Maxxie i Anwar, ale oni zawsze są jakoś na drugim planie), niemniej te więzi są bardzo silne.
jedyną silną więź jaką tu widzę jest ta pomiędzy Tonym a Sidem; innych silnych więzi nie stwierdziłem, bo one się dopiero kształtują - czy to takie trudne?
Może po prostu nie zauważyłeś? :)
Poza tym wiele rzeczy wychodzi na jaw w drugim sezonie, np. to że Jal i Chris znają się od dziecka. Także przyjaźń Jal i Michelle jest tam lepiej pokazana.
ok - na razie mówię o tym, co widać w S01

Zresztą oni mają bardzo hermetyczną tą swoją grupę. Jakby się znali z czterdzieści lat. I tak jak Artmies zaznaczyła - oni nie zaczynają się przyjaźnić, tylko już się długo znają.

sęk w tym, że jakoś tego nie widać - jakby się znali tak długo i dobrze, to by trochę więcej o sobie wiedzieli, nie uważasz?

w tym czasie to jestem w połowie oglądania "Band of Brothers" i dokańczania ogladania drugi raz "The Shield" (zwłaszcza, że w sobotę przyszło DVD z czwartym sezonem - jea, bejb!), a potem pewnie dokończe "Oz", więc o mnie się nie martw. ;) "Skins" zajęło w moim repertuarze po prostu miejsce również trochę guilty-pleasureowatej "Veroniki Mars". :)

uspokoiłeś mnie zatem, bo już się zaczynałem martwić, że spodnie zmieniłeś na spódnice :)

A co powinni robić? Bo na przykład Jal bez problemu przebiera się przy Sidzie, a Tony bez pukania wchodzi do domu do Sida. Imprezują, przytulają się, śpią w jednym łóżku, a czasem latają nago (tj. Chris).

powinni wiedzieć więcej o sobie, tyle (patrz: Chris) - to że nie mają cielesnych zahamowań świadczy bardziej o ich kumpelstwie i rozwiązłości, niż o prawdziwej przyjaźni - a Chris akurat przy każdym potrafi latać nago

BTW przypomniał mi się jeszcze jeden atut rosyjskiego epizodu, czyli Chris & You know who - bezcenne
Akurat Chris nie jest dobrym przykładem - nie jest osobą, która rozmawiałaby o problemach. Zresztą o jego historii jeszcze dowiesz się w drugim sezonie.


to że nie mają cielesnych zahamowań świadczy bardziej o ich kumpelstwie i rozwiązłości, niż o prawdziwej przyjaźn
Prawdziwa przyjaźń to będzie, jak przetrwają kolejne pięć, dziesięć lat. Tu jest poważna nastoletnia przyjaźń. Zresztą w następnym sezonie widać to dokładnie. I jacy oni są rozwięźli? Chris, Michelle i Tony może, ale reszta? Przytulają się i nie krępują się siebie ponieważ są sobie bliscy i tyle.

I jacy oni są rozwięźli? Chris, Michelle i Tony może, ale reszta?
A potem Cassie zaczyna bić wszystkich na głowę :)

Prawdziwa przyjaźń to będzie, jak przetrwają kolejne pięć, dziesięć lat.

właśnie o tym mówiłem w kontekście przywołanych przez Ciebie Friends


Tu jest poważna nastoletnia przyjaźń.

czy ja wiem czy taka poważna? raczej zwykła, normalna, przypominająca bardziej dobre kumpelstwo i tyle


I jacy oni są rozwięźli? Chris, Michelle i Tony może, ale reszta?

no to już mniej więcej połowa grupy
właściwie skromność można zobaczyć tylko u Sida i Jal, a Anwar kryje się za swoją religią, reszta bez zahamowań na dłuższą metę
Michelle jest rozwiązła? Przesypia się raptem z dwoma facetami w pierwszym sezonie, z tego co pamiętam - ten drugi to próba odreagowania krzywdy, jaką zadał chłopak, którego kocha
no dobra, to pierwszy sezon skończył się...dziwnie, a drugi zaczął się jeszcze dziwniej i nienajlepiej. Epizod pierwszy tegoż ogląda się tak, jakby twórcy nieco na siłę chcieli zaskoczył fanów nagłą metamorfozą każdego z bohaterów. Na szczęście potem wszystko wraca do normy, choć z drugiej strony robi się z tego niezła dolina - szkoda Chrisa, Sida, a Tony zachowuje się jak półroślina, aczkolwiek aktorsko mnie to nie przekonuje specjalnie. Tak czy siak jest ciekawie, choć bardziej dramatycznie, jak w poprzedniej serii.
Czemu szkoda Chrisa, Sida? Szkoda jako ludzi, nie jako postaci - zostają bardzo ciekawie rozwinięci, stają się postaciami wiodącymi najciekawszych wątków. Poza tym nie wiem co z tą metamorfozą - Tony się zmienił, wiadomo. Ale reszta? Sid stracił dziewictwo. Michelle nie może się zebrać do kupy. Tyle.

Czemu szkoda Chrisa, Sida? Szkoda jako ludzi

coś jeszcze mam wyjaśniać?


Poza tym nie wiem co z tą metamorfozą - Tony się zmienił, wiadomo. Ale reszta? Sid stracił dziewictwo. Michelle nie może się zebrać do kupy. Tyle.

mówię o sytuacji wyjściowej: kiedy z początku ich widzimy można dostrzec sporo zmian (pierwsze wrażenie): Sid bez czapeczki, lajtowo pali i jest luzacki, Anwar...wiadomo , Michelle się bawi w najlepsze, Effy się odzywa Tony wręcz przeciwnie...niby detale, które potem wracają do normy, ale na pierwszy rzut oka sprawiają wrażenie jakby twórcy się zagalopowali
Sid będzie w czapeczce przez większość czasu - w scenie finałowej Tony mu ją zdejmie i powie: przestań wyglądać jak ten przygłup:)

Swoją drogą, czapeczka nie była pomysłem twórców - Mike Bailey przyszedł w niej na przesłuchanie do roli, i tak już zostało.
wiem, że będzie, bo już w niej jest

do snu nigdy nie nosił :>
Generalnie, to trudno mi się ustosunkować do tego serialu. Zastanawiałem się o co ta cała heca z avatarami jakiejś rudej panienki i nagłym powstaniem tematu, który w szybkim tempie rozrósł sie do trzech stron. No więc sprawdziłem i wsiąkłem w oglądanie tego serialu, bo jestem już po pierwszym sezonie i rozpoczynam drugi.

Jak już wspomniałem, mieszane uczucia. Nie można odmówić twórcom niesamowicie prowadzonych postaci i ciekawego scenariusza, ale w pewnych momentach nie wiadomo w która stronę tak naprawdę autorzy chcą iść. Raz jest śmiesznie, raz poważnie, innym razem psychodelicznie, depresyjnie albo moralizatorsko. Ale może właśnie to zróżnicowanie, powoduje, że dalej mam ochotę serial oglądać i emocjonować się każdym kolejnym odcinkiem.
W każdym razie dzięki za szum, który skłonił mnie do sięgnięcia po Skins. Dzięki temu mam możliwość zapoznać się najlepsza rzeczą jeśli chodzi o seriale od czasu kiedy obejrzałem pierwszy sezon Demages.

Zastanawiałem się o co ta cała heca z avatarami jakiejś rudej panienki
To jest mój avatar, a ja, niestety, ruda nie jestem. Zawsze chciałam być, bo uwielbiam rude włosy, ale chyba od początku byłam na straconej pozycji, bo u nas w rodzinie wszyscy szatyni.
Chyba że chodziło ci o Emily "I want to have sex with girls" Fitch, którą niestety też nie jestem, choć jak sobie dwa lata temu odmroziłam tyłek na huśtawkach w Osielsku, to też przez miesiąc tak seksownie chrypiałam.


i nagłym powstaniem tematu
Ten temat nie powstał nagle, powstał zdecydowanie za późno. Crov i ja nie sądziliśmy, że na tym forum kogokolwiek serial o młodzieży zainteresuje:)


W każdym razie dzięki za szum, który skłonił mnie do sięgnięcia po Skins.
Dzięki ;P
Do 3 sezonu jeszcze nie miałem przyjemności [albo nieprzyjemności - to zależy od tego jak trudne będzie rozstawianie się z obecnymi postaciami, do których już mocno się przyzwyczaiłem] dojść, więc nie mam pojęcia kim jest Emily

Co do włosów, żaden problem się przefarbować. Natomiast tyłka proszę sobie już nie odmrażać bo to niezdrowe

Raz jest śmiesznie, raz poważnie, innym razem psychodelicznie, depresyjnie albo moralizatorsko. Ale może właśnie to zróżnicowanie, powoduje, że dalej mam ochotę serial oglądać i emocjonować się każdym kolejnym odcinkiem.

jak dla mnie kazdy odcinek pozostaje w pewnej surrealistycznej otoczce, obojętnie czy przeważa w nim dramat, czy komedia, trudno traktować to jako absolutnie normalny obraz rzeczywistości (swoją drogą w sezonie drugim nieco przesadzili z dziewczynami, które są zagubionymi outsiderkami i nie są do końca normalne - tak, właśnie poznałem Pandorę ). Dopiero drugi sezon zdaje się robić zbyt wyświechtany i fabularnym szkieletem przypomina telenowelę.

Dopiero drugi sezon zdaje się robić zbyt wyświechtany i fabularnym szkieletem przypomina telenowelę.

Nie są to niestety dobre informacje. Czyli jak narazie dwa najlepsze odcinki z całego serialu to "Cassie" i "Chris" i nic nie zapowiada, żeby kolejne miały dorównać ich poziomowi
I nie dorównają.

Mefista nie słuchaj - widzowie Skins dzielą się na zwolenników wątków komediowych (takich jak on) i życiowych (Crov i ja). W zależności od tego, do której grupy należysz, sezon 2 albo cię rozkocha, albo wkurzy. Dodam, że sezon 3 to kompilacja dramatyczno-komediowa, tylko że w lepszym, niż sezon 1, stylu.

Mefi, tu możesz poznać matkę Pandory - bez spoilerów, to tylko krótka scenka z piernikiem w roli głównej;)

widzowie Skins dzielą się na zwolenników wątków komediowych (takich jak on) i życiowych (Crov i ja). W zależności od tego, do której grupy należysz, sezon 2 albo cię rozkocha, albo wkurzy.

gdzie niby napisałem, że jestem zwolennikiem tylko komediowych wątków Skins?

!Lekkie spoilery!
Sorry, ale jeśli uważasz, że:
- autobus
- zanik pamięci
- każdy śpi z każdym
- znowu szpital

to nie są zagrywki telenowelowe, to ja nie wiem.

Dla mnie sezon 2 trzyma poziom, ale bez rewelacji - w sumie im dalej w las, tym widać, że twórcom powoli kończą się pomysły co do danych postaci, więc chyba dobrze, że sezon 3 przyniesie zmiany
Wydawało mi się, że należę do środkowej grupy, która docenia elementy komediowe, ale z drugiej strony również wątki dramatyczne. Dlatego najbardziej podobały mi się wspomniane wyżej dwa odcinki. Z komedią przesadzili w odcinku rosyjskim, ale dało się to jeszcze przeżyć, natomiast właśnie obejrzałem odcinek "Sketch" i znowuż przesadzili w drugą stronę, czyli z dramatem. Chociaż, trzeba przyznać, ze końcówka całkiem zgrabna, taka w stylu Skins właśnie. Dalej mam bardzo mieszane uczucia i nie wiem czy dalej jechać z tym serialem, bo może właśnie wszystko co najlepsze do tej pory obejrzałem [Sezon I] i na próżno sie męczę.
Nie oglądam seriali, ale ten tutaj zapowiada się co najmniej interesująco; zaczynam się wahać. I teraz prośba, Artemis: podaj link do najfajniejszej, najbardziej reprezentatywnej sceny. Takiej, która od razu powinna mnie przekonać do Skins.
moim zdaniem nie ma co się wahać - każdy serial ma lepsze i gorsze momenty, a żeby się do Skins przekonać trzeba samemu obejrzeć odcinek pierwszy i drugi (bo sam pierwszy może się wydać chaotyczny), a nie lecieć po wyjętych z kontekstu scenach

Notabene mam nadzieję, że macie pojęcie o tym:
http://en.wikipedia.org/w...es#Unseen_Skins
Duh, 'fkoz.Oprocz tego sa tez wideo blogi, bohaterów.

Sorry, ale jeśli uważasz, że:
- autobus
- zanik pamięci
- każdy śpi z każdym
- znowu szpital

to nie są zagrywki telenowelowe, to ja nie wiem.

Nie do mnie z tym argumentem - wszystko zależy od Formy. Fabuła Mody na sukces zrealizowana przez HBO dałaby Sześć stóp pod ziemią, a i historię rodziny Fisherów dałoby się przekuć w napuszoną operę mydlaną. Poza tym dopuściłeś się manipulacji, bo zanik pamięci jest bezpośrednim skutkiem Autobusu, więc to powinien być jeden myślnik!:) I nie każdy z każdym, bo mamy do czynienia z trójkątem miłosnym z ogonkiem (w sensie Cassie).
A szpitale? Szpitale się zdarzają. Zbyt często. Moja sąsiadka umarła na to samo, co odkryją u jednego z paczki. Była wychowywana przez samotną matkę, bez żadnej innej rodziny. Miała 19 lat. Kurde, to jest życie. A że pierdoły typu Na dobre i na złe banalizują rzeczywistość do tego stopnia, że sami zaczynamy ją banalizować?


w sumie im dalej w las, tym widać, że twórcom powoli kończą się pomysły co do danych postaci, więc chyba dobrze, że sezon 3 przyniesie zmiany
Wprost przeciwnie - wcale się nie kończą


I teraz prośba, Artemis: podaj link do najfajniejszej, najbardziej reprezentatywnej sceny. Takiej, która od razu powinna mnie przekonać do Skins.
Chyba trudno będzie mi taką znaleźć...
Mały wybór z promocyjnych klipów do sezonu 3:
Emily nie może wydostać się z samochodu obleśnego chłopaka swojej siostry - w skrócie to taka prezentacja wszystkich (poza Naomi) głównych żeńskich postaci

Naomi poznaje Cooka - bardziej, niż by chciała. Scenka niby głupia, ale ja kiedyś miałam podobną sytuację (w ogóle chyba ze wszystkich postaci Naomi jest mi najbliższa), więc jakby ktoś nie chciał wierzyć to owszem, jest to życiowe:)

Zapodana już scena z matką Pandory - dziewczęta przyprawiły piernik i zaczyna się zabawa!

Powód, dla którego wszyscy kochają Emily: proszę zwrócić uwagę na kontrast poważnej dziecięcej buzi i kokardek we włosach ze schrypniętym głosem i, eee... treścią wypowiedzi. No.

Jeszcze znalazłam jedną scenę z 2 sezonu, z Chrisem szukającym pracy: esencja postaci!

Ze scenami dramatycznymi tudzież dialogami jest trudniej, bo E4 udostępnia tylko klipy komediowe i bez spoilerów, a teraz na jutubie jest czystka... W każdym razie ja polecam, ale, jak już pisałam - rzecz budzi skrajne uczucia i łatwo z zachwytu popaść w znużenie, i na odwrót.

Poza tym dopuściłeś się manipulacji, bo zanik pamięci jest bezpośrednim skutkiem Autobusu, więc to powinien być jeden myślnik!:)

autobus jako myk dramatyczny w jednym odcinku na koniec sezonu, pamięć jego konsekwencją, ale napędza już nowy sezon i nowe odcinki


I nie każdy z każdym, bo mamy do czynienia z trójkątem miłosnym z ogonkiem (w sensie Cassie).

hmm...
Cassie-Sid
Sid-Michelle
Michelle-Tony
Tony-Cassie (tj. prawie, ale można zaliczyć)
Chris-Jal + Angie na dokładkę
Anwar-Sketch-Maxxie (tj. to oczywiście nie trójkąt, ale wiadomo o co mi chodzi)

trochę tego jest


A że pierdoły typu Na dobre i na złe banalizują rzeczywistość do tego stopnia, że sami zaczynamy ją banalizować?

nie zaczynamy - ale w serialu, który do tej pory szedł własną drogą, taki wtręt znany z telenowej jest bardziej widoczny


I nie każdy z każdym, bo mamy do czynienia z trójkątem miłosnym z ogonkiem (w sensie Cassie).

hmm...
Cassie-Sid
Sid-Michelle
Michelle-Tony
Tony-Cassie (tj. prawie, ale można zaliczyć)
Chris-Jal + Angie na dokładkę ;)
Anwar-Sketch-Maxxie (tj. to oczywiście nie trójkąt, ale wiadomo o co mi chodzi) :)
Gdzie widzisz tu każdy z każdym - poza wspomnianym wątekim Cassie-Sid-Michelle-Tony? Cassie pieprzy Michelle? Michelle Anwara? Anwar Chrisa? Chris Maxxiego? Maxxie Tony'ego? Nie. Więc żadne każdy z każdym. Od razu powiedz, że nie podoba ci się młodzież, która uprawia seks, będzie łatwiej:)



A że pierdoły typu Na dobre i na złe banalizują rzeczywistość do tego stopnia, że sami zaczynamy ją banalizować?

nie zaczynamy - ale w serialu, który do tej pory szedł własną drogą, taki wtręt znany z telenowej jest bardziej widoczny
Utrata pamięci - owszem. Ale choroba? Śmierć rodzica? Samo życie. Skins jest serialem o dorastaniu, a dorastanie polega na tym, że nagle zaczynasz się potykać o rzeczy, które dotąd obecne były tylko w plotkach pań z ławki pod blokiem. Albo w telenowelach.

Od razu powiedz, że nie podoba ci się młodzież, która uprawia seks, będzie łatwiej:)

lol


Utrata pamięci - owszem. Ale choroba? Śmierć rodzica? Samo życie. Skins jest serialem o dorastaniu, a dorastanie polega na tym, że nagle zaczynasz się potykać o rzeczy, które dotąd obecne były tylko w plotkach pań z ławki pod blokiem. Albo w telenowelach.

utrata pamięci to też życie, więc argument nie trafiony
zrobić to można było inaczej? można było - to główny zarzut, który jednak nie zmienia percepcji samego serialu
Może zamiast marudzić, napisałbyś, jak ci przypadła do gustu Pandora i jej matka?:) W ramach bibułkowej propagandy puszczam znajomym odcinek 4 sezonu 3 - o piżama party wyprawianym przez panią Moon. (Emily przynosi wódkę, Naomi piwo, Katie ecstasy - a Pandora chce je przekabacić na jedzenie żelek i grę w twistera!).
jeszcze nie dotarłem do tego, a wczoraj zapiłem i nic nie obejrzałem
ale...Fuck it! dzisiaj chyba skończę serię 2 i będzie cacy

jeszcze nie dotarłem do tego, a wczoraj zapiłem i nic nie obejrzałem :(
Ale przynajmniej porozmawialiśmy sobie na żywo:)
CASSIE RZĄDZI!
ok, to oficjalnie nie lubimy odcinka 9 serii 2
niby Fuck it, ale jednak jakoś tam boli
zakończenie serii znacznie lepsze, choć ja tam cholera nie lubię pożegnań, więc też nie było przyjemne (aha, zupełnie nie czaję całej akcji w NY - co, jak, dlaczego, po co i czemu akurat tam? ale ponieważ tym samym poznałem Timothy Victor i dwie zajebiste piosenki, to nie narzekam).
Seria 3 przypomina wstępem powrót do korzeni, a więc jest bardziej śmiesznie i luzacko, niż problematycznie, ale sądzę, że to się zmieni. Effy oczywiście rządzi (pod tym względem końcówka ep 9 i 10, serii 2 jest piękna), ale cała reszta (prócz faktycznie przyciągającej uwagę Katie) na razie nie przypadła mi do gustu tak, jak oryginalna obsada. Niemniej czekam co dalej - poziom póki co jest utrzymany. Aha, Wurst case scenario poraża swoim montypythonowskim humorem

(prócz faktycznie przyciągającej uwagę Katie)
Emily!
no fakt - ta druga to Katie, a Katie gra Emily
Kat. Nie Katie, tylko Kat. (Obejrzyj sobie jakiś wywiad, to dowiesz się, dlaczego nie Katie). Kathryn Prescott. Ta druga nazywa się Meg. Łatwo je odróżnić, bo tak naprawdę są dwujajowe, i Meg (grająca Katie) ma jakieś pięć kilo więcej.



Mi w pierwszym odcinku 3 serii najbardziej przypadli do gustu Cook i Naomi - kapitalnie się między nimi iskrzy. Poza tym jeśli chodzi o podejście do ludzi, okażą się całkiem podobni. No i uwielbiam zarówno akcję z renault megane coupe, jak i przywitanie Katie przez Naomi (i vice versa). Effy póki co, jaka była, taka jest. Potem zobaczysz.

EDIT: 9 odcinek 2 serii jest rewelacyjny. Tylko końcówka jest totalnie niekompatybilna do reszty - wierzę w reakcję Cassie, ale czemu to Jabłko?

I jeszcze jedno: status związku Michelle i Tony'ego w ostatnim odcinku. Odważne.

Kat. Nie Katie, tylko Kat. (Obejrzyj sobie jakiś wywiad, to dowiesz się, dlaczego nie Katie). Kathryn Prescott.

Kathryn - Katie - Kat - jeden pies, wiadomo o kogo chodzi

Cook to dla mnie taka bardziej wariacka i nieokrzesana wersja Chrisa bez zahamowań. Niby fajny koleś, ale lekko denerwujący.

Kathryn - Katie - Kat - jeden pies, wiadomo o kogo chodzi ;)
No właśnie nie, bo Kathryn gra Emily, a Megan - Katie. Więc już się trzymajmy tego Kathryn, bo zwariujemy.


Cook to dla mnie taka bardziej wariacka i nieokrzesana wersja Chrisa bez zahamowań. Niby fajny koleś, ale lekko denerwujący.
Cook jest anty-Chrisem. Chodząca destrukcja.
Crov, przecież to takie spokojne dziecko, ta Emily... Co prawda za mało myśli o chłopcach (a Europa wymiera) i przynosi wódkę na pidżama party, ale przecież mogło być gorzej, nie?

Czuję się w tym wątku trochę jak Mental w topicu o Public Enemies. To znaczy: myślę, że on tak właśnie się czuje:)

Czy wspominałam o swoim uwielbieniu dla pani Fitch? Co jak co, ale córki jej się udały:


Wciąż czując się Mentalem, prezentuję wywiad z jednym z twórców serialu, Jamiem Brittainem. (Klikajcie TUTAJ, linki jak widzę nie mają osobnego koloru).

Facet wydaje się miły - nawet zauważył, że fani zrobili go w konia i pokochali wątek, który miał być drugoplanowy i w ogóle podrzędny względem głównego - wypasionego erotycznego trójkąta z mega seksownym skejtem w roli głównej.

It was surprising! As you say, they were one of the most popular things about the new series. We're going to be focusing on them a lot more next year.

sweet
Obejrzałem byłem dziś odcinek pierwszy sezonu pierwszego. Dawno, naprawdę dawno tak się nie uśmiałem. Wyrażenie every fuckin' morning, wypowiadane w odpowiedniej tonacji, prawdopodobnie stanie się kultowym domowym onelinerem. Używając porównania wytrycha - łączenie humoru z życiowymi dramacikami przypomina mi tu nieco Hotel Babilon; w przypadku Skins jednak nie są one (dramaciki znaczy się) podawane na tacy offowej narracji, ale wynikają z fabuły i zachowania bohaterów, istnieją w tle wydarzeń. I like it. Planuję kontynuować seanse.
Ja zaliczyłem póki co dwa odcinki. Podoba się, chociaż nagromadzenie tych wszystkich "jazd" troche przeszkadza w traktowaniu tego serialu serio, więc jako komedia - fajna sprawa.


It was surprising! As you say, they were one of the most popular things about the new series. We're going to be focusing on them a lot more next year.

sweet :D
Mnie też to ucieszyło - dziewczyny zasługują na więcej czasu ekranowego. Poza tym popularnością biją nawet Cassie i Sida, wystarczy wejść na jakiekolwiek poświęcone Skins forum. I to jest bardzo fajne, kampania reklamowa była nastawiona na Effy, Freddiego i Cooka, a się fani postawili. Ja liczę też na duży wątek JJa i trochę więcej Katie - to interesująca postać (bynajmniej nie jednowymiarowa), w czwartym sezonie nie będzie już tak związana z Emily, więc liczę, że doczeka się swojego, choćby drugoplanowego, wątku. I jeszcze Pandora - czy perwersyjna natura jej matki wyjdzie na jaw? Przebieram nóżkami z niecierpliwości:)

Mefisto, w którym momencie 3 sezonu jesteś?
właśnie skończyłem - tak jak sądziłem: Effy mnie czasem przeraża choć i tak zakończenie to lepsze, jak serii drugiej; inna sprawa, że na sezon 4 trochę sobie poczekamy, ale jestem dobrej myśli

Generalnie wciąż jestem na tak (Emily! JJ! Panda! i Naomi!), choć fabularnie nieco gorzej od poprzednich sezonów, jakoś tak, ja wiem na siłę niektóre wątki i rozwiązania. Ah, no i scena z avataru Crove'a: bezcenna Liczę na więcej takich w następnej odsłonie.
Ogólnie so far, so fun-tastic! Oficjalnie już dawno do grona fanów dołączyłem zresztą

choć i tak zakończenie to lepsze, jak serii drugiej; inna sprawa, że na sezon 4 trochę sobie poczekamy, ale jestem dobrej myśli
Jedynym błędem końcówki drugiego sezonu był, moim zdaniem, Nowy Jork. Przemowa Jal wcisnęła mnie w fotel. (W kanapę). Poczucie schyłkowości wręcz niespotykane w rzeczach o tej tematyce - ostatnia rozmowa Tony'ego i Michelle w samochodzie? Kurde, byłam rozbita.

Trzeci sezon ma dwa finały - odcinek dziewiąty i dziesiąty. Odcinek dziewiąty, obok siódmego najlepszy w serii, daje niezłego kopa emocjonalnego - już dawno nie przejełam się tak miłosnymi perypetiami 17-latków (męskoosobowo, bo myślę też o JJ'u i Freddiem). Coming out Emily przy kolacji jest mega (ma na imię Naomi, jest bardzo piękna, więc ją przeleciałam) - reakcja Rodziny zaś rozpaczliwie groteskowa; ojciec myśli, że córka żartuje, i idzie grać w badmintona (joł!), młodszy brat szpanuje znajomością słowa dyke, matka nabiera wody w usta, a następnego ranka spuszcza łomot Naomi. (Powiem tak: równie okrutnego rodzica w Skins jeszcze nie było). Końcówka jest słodka, bo czasami słodko w życiu bywa, ale nie mam wątpliwości co do tego, że w czwartym sezonie Emily i Naomi dostaną niezłe lanie.

Natomiast dziewiąty odcinek obejrzałam raz i nie zamierzam już do niego wracać; mam wyrte w czachę, że końcowy odcinek serii powinien należeć do wszystkich członków obsady, a nie tylko czwórki, powinien być ogólnym podsumowaniem tego co działo się przez ostatnie dziewięć odcinków - bliźniaczki, Naomi i Pandora zostały zupełnie olane. Pewność producentów, iż wątek chłopaków i Effy będzie najpopularniejszy i wiodący w dyskusjach, trochę mnie teraz śmieszy - ale w sumie to przykre, bo myślę, że gdyby chcieli, ułożyliby fabułę tak, by znalazło się w Finale miejsce dla wszystkich. Ale Jack O'Connell jest świetny, nie ma bata. Ciekawe, jak fabularnie zostanie wykorzystana łódź w kolejnym sezonie.

Właśnie się zorientowałam, że zapomniałam w pierwszym poście zaprezentować jeszcze jednego z moich ulubieńców:

Ollie Barbieri (JJ)



Według roli tego dzieciaka możnaby napisać encyklopedyczne hasło Zespołu Aspergera. (Mówię z pozycji laika).


Ah, no i scena z avataru Crove'a: bezcenna Liczę na więcej takich w następnej odsłonie.
Ja w ogóle liczę na rozwinięcie wątków z rodzicami. Perwersje matki Pandory, to po pierwsze. Po drugie, spotkanie matki Naomi z rodzicami Emily - to może być rewelacja sezonu. Nieprzypadkowo mamuśki zostały stworzone na zasadzie przeciwieństw (nawet kolorem włosów się różnią...). Oczywiście pan Fitch jako postać komediowa może liczyć na moje wsparcie, ale przy rodzinie Ems ten cały śmiech jest i tak trochę przez łzy, bo ten ojciec to psychol.


Ogólnie so far, so fun-tastic! Oficjalnie już dawno do grona fanów dołączyłem zresztą
Ulubione postaci? Ulubione odcinki? Ja pracuję nad zestawieniem:)
Ok, po pierwszym sezonie i po 4 odcinkach drugiego. Amazing!
Serial naładowany taką dawką emocji, że starczyłoby na dwa inne. Momentami zabawny, momentami mocno dramatyczny (2x3 z rewelacyjną grą Sida), a przede wszystkim świetny aktorsko (Mefista mnie przekonał, ale jak dla mnie Hoult daje radę w drugim sezonie.).
Najbardziej do gustu przypadł mi Sid i Chris, a z damskiej części obsady Scarlett A nie, bo Cassie. Jak to już było powiedziane, ona wymiata. Zraził mnie trochę odcinek 2x02 bo i kiepski ten musical, i mocno naciągany wątek, i paskudna aktorka
Jak na razie drugim sezon trzyma poziom pierwszego, momentami go przewyższając. Nie mogę się doczekać 3, głównie ze względu na Emily :>

Jeszcze raz dziękuje Artemis za robienie szumu, bo mimo kilku kiepskich naprawdę wątków czy odcinków (Mad Twatter, 2x02) to baaardzo przyjemny serial i na pewno obejrzę go do końca i polecę znajomym

Mefista mnie przekonał, ale jak dla mnie Hoult daje radę w drugim sezonie.)
Hoult jest świetny. Mam takich przeintelektualizowanych sztywniaków u siebie na wydziale - Oni istnieją. Naprawdę!


Zraził mnie trochę odcinek 2x02 bo i kiepski ten musical, i mocno naciągany wątek, i paskudna aktorka ;)
Wątek Sketch jest totalnie z d**y. Bo:
- Nierzeczywisty; wątek rodzinny został źle poprowadzony, twórcy w ogóle nie biorą na siebie konsekwencji pokazania samotnej matki ze stwardnieniem rozsianym, wprowadzają element szoku, a potem zapominają, że coś takiego w ogóle miało miejsce;
- Anwar traci swój odcinek (a już w serii pierwszej dzielił go z Maxxiem);
- Sketch nie należy do głównego gangu, i po odcinku drugim pojawia się tylko jako dziewczyna Anwara. Pytanie: po co?


Jeszcze raz dziękuje Artemis za robienie szumu, bo mimo kilku kiepskich naprawdę wątków czy odcinków (Mad Twatter, 2x02) to baaardzo przyjemny serial i na pewno obejrzę go do końca i polecę znajomym ;)
Mada Twattera nawet sami twórcy się wstydzą;)
Tak czy inaczej, dziękuję!

I też tak zaliczają dziewuchy jak Tony, imprezują i kumplują się ze wszystkimi? Bo takich po prostu przeintelektualizowanych sztywniaków to nie trudno znaleźć. :)
Tony jest przeintelektualizowanym sztywniakiem z mega seksownymi brwiami. To działa. Chociaż fakt, jego siostra jako seryjne ruchadełko jest bardziej wiarygodna, podobnie jak Cook.

Jedynym błędem końcówki drugiego sezonu był, moim zdaniem, Nowy Jork.

NY był błędem odcinku 9 - finał to jego normalne następstwo, a i tak moim zdaniem świetnie się kończy (radzę wsłuchać się w słowa piosenki, gdy Sid staje na rogu i się rozgląda ).


Odcinek dziewiąty, obok siódmego najlepszy w serii, daje niezłego kopa emocjonalnego - już dawno nie przejełam się tak miłosnymi perypetiami 17-latków (męskoosobowo, bo myślę też o JJ'u i Freddiem).

zgadzam się - tak jak całe to "kochamy cię wszyscy Eff" było z lekka irytujące, tak waląca się przez to przyjaźń (notabene siostra Fredsa to niezły materiał na worek treningowy ) to najlepsze oprócz sióstr i JJa w 3 serii.


Coming out Emily przy kolacji jest mega

cały odcinek jest mega - gadanie po bliźniaczemu, rodzinka, emocjonalne walenie Naomi


ale nie mam wątpliwości co do tego, że w czwartym sezonie Emily i Naomi dostaną niezłe lanie.

myślę, że będzie tak samo, jak w przypadku poprzedniej generacji, czyli: seria 1 bardziej komediowa, seria druga bardziej dramatyczna


końcowy odcinek serii powinien należeć do wszystkich członków obsady, a nie tylko czwórki, powinien być ogólnym podsumowaniem tego co działo się przez ostatnie dziewięć odcinków - bliźniaczki, Naomi i Pandora zostały zupełnie olane.

zgadzam się - to akurat spaprali totalnie, dodając jakieś wyścigi i inne pierdoły


Ciekawe, jak fabularnie zostanie wykorzystana łódź w kolejnym sezonie.

wersja a) dopłyną nią do domu i tyle
wersja b) Cook na niej zamieszka
wersja c) 'ojciec' Cooka upomni się o nią
wersja d) wszystko powyższe


Ollie Barbieri (JJ)

jest świetny! a ponoć całkowity naturszczak, jak uprzednio Patel


Ulubione postaci? Ulubione odcinki? Ja pracuję nad zestawieniem:)

już wymieniałem właściwie, ale ok

generacja 1 to oczywiście Chris, Cassie i Sid, no i jakoś tak Anwar, bo choć w porównaniu z resztą został nieco olany, to jednak spełniał swoje komediowe zadanie w 100%

generacja 2: Emily, Naomi, JJ i wyróżnienie dla Pandy za swoje pełne sprzeczności istnienie

odcinki - z serii pierwszej właściwie każdy, z serii drugiej nie przepadam za finałowymi dwoma ze względu na pożegnania i te nagłe, wyjęte z dupy akcje pokroju NY
seria trzy to też na pewno pierwszy, 7, 8 i 9, no i 4, bo cholernie śmieszny z tymi piżamkami

poniżej natomiast lista ulubionych ścieżek (za wyjątkiem oryginalnej muzyki Fata, utworów legendarnych i ocykanych, pokroju In the Air Tonight ):
Adele - Hometown Glory
Brendan Benson - Flesh & Bone
Carla Bruni - Le Ciel Dans Une Chambre
Cat Power - Fool
Day One - Bad Before Good
Department Of Eagles - In Ear Park
Desiree Duvringe - Automation
Diskettes – Art
DJ Shadow - Organ Donor
The Early Years - A Little More
The Felice Brothers - Frankie's Gun
Florence and the Machine - Dog Days Are Over
Grouper - Heavy Water / I'd Rather Be Sleeping
High Places - From Stardust to Sentience oraz Jump In
Kanye West – Love Lockdown
Kelis - Milkshake
Low – Breaker
Robert Wyatt - Just As You Are
Sid (Mike Bailey) - Wild World
Timothy Victor - Ass2Ass; Into the Future; Juicing Down i oczywiście This is my Town
Vashti Bunyan - Just Another Diamond Day
Wolfman [feat. Pete Doherty] - For Lovers

tak Pi razy ucho, bo nawet nie wszystko zapamiętałem, tyle tam tego



Ollie Barbieri (JJ)

jest świetny! a ponoć całkowity naturszczak, jak uprzednio Patel
...i niemal cała reszta nastoletniej obsady SKINS. ;)
nie no, niektórzy mają tam za sobą jakieś szkoły czy kursy lub inne zetknięcia z szoł i biznesem
No. Niektórzy mają. Napisałem inaczej? :) W pierwszej generacji doświadczenie miały trzy osoby z głównej obsady, a w drugiej zdaje się cztery (nie licząc Effy). I to doświadczenie to role przysłowiowego drzewa (nie licząc Houlta). ;) Poza główną obsadą też masa amatorów (np Abigail czy Sketch).
nom - w sumie wypadałoby dodać, że sam twórca serialu też jest debiutantem


jest świetny! a ponoć całkowity naturszczak, jak uprzednio Patel
A także Kathryn i Megan Prescott, Lily Loveless (swoją drogą, fajnie się dziewczę nazywa), i Luke Pasqualiano.
Siostry mają małe doświadczenie, bo grały w jednym odcinku jakiegoś tam serialu. Luke podobno coś grywał, ale podejrzewam, że to w jakimś teatrze czy czymś. Szybciej idzie wymienienie tych, którzy mieli jakieś doświadczenie, niż tych, którzy go nie mieli.

Siostry mają małe doświadczenie, bo grały w jednym odcinku jakiegoś tam serialu.
Krótko przed Skins w jednym epizodzie Doctors. Poszperaj na forum Kathryn IMDb. Równie dobrze ja mogłabym powiedzieć, że mam doświadczenie aktorskie, bo na wymianie w Szwecji grałam we własnym przedstawieniu jakiegoś Diabła Nr3. Też przez dziesięć minut i też po angielsku:)

Masz te stopklatki? Kolega zabrał mi płytę, nie mam laptopa, stęskniłam się za poczochraną Naomi:)
Mnie sie nie chce szperać, bo to tylko podtwierdza to, co powiedziałem kilka postów wcześniej - niemal cała nastoletnia obsada SKINS to amatorzy. ;)

Lily Loveless (swoją drogą, fajnie się dziewczę nazywa)


No ba! Lepszym nazwiskiem mogłoby być co najwyżej Isn't Anything (jeśli fajność tego nazwiska polega wg Ciebie na tym samym;-))

Tak, to akurat chwyta za gardło:

Forget about our mothers and our friends
We're fated to pretend
To pretend
We're fated to pretend
To pretend


chodziło mi akurat bardziej o:
you never noticed that she's there

to z Into the Future

a skoro jesteśmy w temacie doświadczeń, to oto Hannah w wyciętej scenie In Bruges

Zabawna sprawa... O tym, że McDonagh kręci pełnometrażowy debiut, dowiedziałam się właśnie, zerkając na filmografię Murray na IMDb... Myślałam, że nie zagrała, a tu scena wycięta... Dawaj, Mefi, kogo tam gra? Wariatkę prostytutkę?
To drugie niestety jej ekranowy czas ogranicza się do jednego słowa i 10 sekund na ekranie, ale jest niemal goła i ubabrana krwią. Sama scena natomiast nijak nie ma się do reszty historii - gliniarze zastają zwłoki drugiej dziwki, której zabójcą okazuje się być inny gliniarz. No więc jeden z nich idzie na posterunek i po prostu ucina mu łeb. Zaprawdę zagadkowe, surrealistyczne i śmieszne, ale jest urocza Hannah, to i nie narzekam.
ankiety nie będzie? hmm? :>
Jaka ankieta?

Czy ktoś zauważył, jak Naomi ładnieje z odcinka na odcinek? Wpływ kobiety? Jak myślicie?

Etap I: zaprzyjaźniamy się z Cookiem, ale Emily na nas patrzy. Tęsknie.



Etap II: Emily, jesteś lesbą?



Etap III: dajemy do zrozumienia, że nie lubimy mięczaków, którzy nie chcą walczyć o kogoś, w kim się zadurzyli. Przy okazji demaskujemy monologi Hamleta jako wyszukaną formę masturbacji.



Etap IV: twierdzimy, że aby Cookie zrobił nam dobrze, musiałby przybić sobie język do naszej łechtaczki i wleźć na betoniarkę, ale to nieprawda. jednak to Emily zwycięża. Dodajmy, że na łonie natury*.



Etap V: Emily!



* - Jedyne dwie sceny miłosne w trzecim sezonie mają miejsce w lesie - nie mam na myśli scen seksu, rżnięcia, ruchania, pieprzenia, tudzież rozdziewiczania (z litości bądź na twisterze). W sumie nie wiem, czy twórcy to zauważyli. Pociesza mnie jedynie fakt, że dziewczyny przyzwoity kocyk miały.

Jaka ankieta?

do tematu - brakuje ankiety typu "jaki sezon najlepszy" albo "jaka postać najlepsza"

a przy okazji głosujemy:
BAFTA

swoją drogą nieco to skandaliczne, jak dla mnie, że poza tym wyróźnieniem Skins nie zostało w ogóle nominowane, a już taka tandeta, jak EastEnders i owszem
Mam pytanko. Otóż jak zrozumiałem w kolejnych seriach dają o sobie znać nowe paczki. I teraz - czy jak zacznę od razu od sezonu trzeciego, to fabuła wyda mi się jakoś szczególnie zagmatwana, czy da się to ogarnąć ze względu na skupienie się na nowych problemach nowych osób?
A co Ci przeszkadza w oglądaniu pierwszysz dwóch sezonów? Oglądać się to będzie dało, bo większość postaci będzie zupełnie nowa, ale będą też takie, które występują we wszystkich sezonach. Ja na Twoim miejscu bym się zmobilizował i poświęcił te kilka godzin na pierwsze sezony.
Bez problemu możesz oglądać od nowego sezonu i nie będziesz miał problemów ze zrzoumieniem. Czasem pojawią się jakieś smaczki dla znających poprzednie sezony (tzn. teraz to właściwie pamiętam tylko szafkę Sida w pierwszym odcinku trzeciego sezonu), ale tak to nic wielkiego. Effy była w pierwszych dwóch sezonach, także dla niej warto obejrzeć - zwłaszcza, że jest tam bardzo fajną postacią. Pandora pojawia się na końcu drugiego, ale robi głównie za element komiczny - nic wartościowego.

A tak poza tym warto obejrzeć, bo poprzednie sezony są spoko loko. ;)

A co Ci przeszkadza w oglądaniu pierwszysz dwóch sezonów? (...) Ja na Twoim miejscu bym się zmobilizował i poświęcił te kilka godzin na pierwsze sezony.
Jejku, może akurat Wawrzyniec dysponuje tylko trzecim sezonem i nie ma łącza tysiąca mega, by sobie poprzednie poprzednie obejrzeć? Nie mówiąc już o tym, że doba nie jest z gumy.

W., śmiało oglądaj od trzeciego. Właściwie to ja polecam zaczynać od trzeciej serii - ponieważ pierwsza chyba niejednego widza może zrazić (tzn. akurat na tym forum pierwszy sezon się podobał, ale wydaje mi się, że opinie mogą być skrajne), a szkoda tracić z takiego powodu serię drugą i trzecią:).


(tzn. teraz to właściwie pamiętam tylko szafkę Sida w pierwszym odcinku trzeciego sezonu)
Zauważyłeś że Cook w internacie mieszka w pokoju Chrisa? Na ścianie jest nawet napis, że Chris kocha rybki:)
To ja bym w tym przypadku poszedł na kompromis i obejrzał jeden, dwa odcinki po Bożemu, od początku, jak się nie spodoba, to łyknąć trzeci sezon, a jak się ciągle nie będzie podobać to sobie dać spokój.
Może Wawrzyniec nie uznaje kompromisów? Na tym forum kompromisy są kiepsko widziane!

Swoją drogą, simek, jak odczucia po trzecim sezonie?
Hehe, może to troche głupio, że udzielam rad, żeby najpierw oglądać pierwszy i drugi sezon zamiast trzeciego nie znając tego ostatniego Tyle co wiem o trzecim sezonie to wystarczy, żeby z perspektywy dwóch obejrzanych przeze mnie sezonów wiedzieć, że raczej nie chciałbym oglądać go bez zaliczenia poprzednich dwóch. Kiepsko byłoby poznać Effy dopiero w 3. sezonie. Ważne dla mnie będzie również porównanie stare i nowej ekipy, która podobno jeszcze bardziej jedzie po bandzie, mnie to ciekawi, bo samemu mnie dziwi to zjawisko, że jakich odpałów by się nie robiło będąc w liceum to można być pewnym, że ci młodsi o kilka lat mnie przebiją pod każdym względem.
Eh - no właśnie fabularnie łączność żadna i Effy też teoretycznie nie trzeba znać (chociaż warto!). Nie marudź więc, sam jedź z koksem.
heh, genialność Skins polega na tym, że - co sami twórcy przyznają - nawet poszczególne odcinki często nie są ze sobą połączone, bo każdy przedstawia nową historię, innego bohatera, etc. Niemniej uważam, że oglądanie od pierwszego odcinka pierwszego sezonu jest mimo wszystko najlepszym rozwiązaniem
No ale jeśli Wawrzyniec np. nie dysponuje pierwszymi sezonami, może spokojnie zacząć od trzeciego. A propos tej łączności, Mefi, to myślę, że właśnie trzeci sezon ma najluźniejszą konstrukcję: poprzednie dwa są fabularnie bardzo spójne. Tymczasem rzeczywiście trzeci sezon oglądać można wybiórczo. Historia Emily i Naomi zamyka się w odcinkach 1, 3, 4, 6, 7 i 9; trójkąt to odcinki 1, 5, 7, 8 i 10; Pandomas (sic!) to 3, 4, 7 i 9, i tak dalej... Poza tym np. odcinki Freddiego czy Naomi można spokojnie oglądać bez znajomości reszty - tak są skonstruowane. Niestety, tak luźna struktura ciągnie za sobą inne problemy, zwane potocznie dziurami logicznymi.

SPOILERY
Czy Freddie i Effy mają ze sobą jakiś kontakt - rozmawiają, palą zielsko, cokolwiek? Czy to tylko czar i pożądanie?
Czemu Cookie cały czas puka Pandę?
Czy Emily i Naomi spały ze sobą pomiędzy szóstym a dziewiątym odcinkiem? Kiedy Katie orientuje się, że Emily jest homo?
Czy policja nie poszukuje Effy po ataku na Katie?

Czy Freddie i Effy mają ze sobą jakiś kontakt - rozmawiają, palą zielsko, cokolwiek? Czy to tylko czar i pożądanie?
Czemu Cookie cały czas puka Pandę?
Czy Emily i Naomi spały ze sobą pomiędzy szóstym a dziewiątym odcinkiem? Kiedy Katie orientuje się, że Emily jest homo?
Czy policja nie poszukuje Effy po ataku na Katie?


1. na początku raczej typowo kumpelski, potem się raczej unikają
2. bo on puka wszystko co ma piersi i cipkę I nie cały czas, tylko parę razy
3. myślę, że tak / to, że Katie się dowiaduje, to zdaje się wygadał JJ czy ktoś inny
4. wątpię - zadzwoniła po karetkę anonimowo, a gdy już się Katie odnalazła i obudziła, to wszyscy wiedzieli kto to zrobił

2. bo on puka wszystko co ma piersi i cipkę :D I nie cały czas, tylko parę razy
Ale czemu? Pandora naprawdę lubi Thomasa i pod koniec 4 odcinka jest jej rozpaczliwie wstyd.


3. myślę, że tak
Jeśli tak to czemu Emily pozwala sobie rozdziewiczyć JJa? Emily zbyt długo walczy o Naomi, by teraz za jej plecami charytatywnie wspomóc kolegę, choćby najsympatyczniejszego na świecie. Poza tym w dziewiątym odcinku, w scenie przy szafkach (swoją drogą - rewelacyjna sekwencja, naprawdę się iskrzy), dziewczyny mówią, że postanowiły być tylko przyjaciółkami. Kiedy to się stało? Czym było wiercenie się w ósmym odcinku?


to, że Katie się dowiaduje, to zdaje się wygadał JJ czy ktoś inny
W sumie chodziło mi o coś innego - kiedy Katie dowiaduje się o Naomi? Z epizodu JJa wywnioskować można, że Katie kazała Emily przyrzec, że nie jest homo - myślę, że po akcji w dmuchanym domku Pandory. Ale potem, przed dyskoteką, Naomi pyta Katie, czy nie będzie już dla niej taką suką - a Katie odpowiada, że oczywiście, póki się nie przyzwyczai. Przyzwyczai - do czego? Jedyną rzeczą związaną z Naomi, do jakiej Katie musi się przyzwyczaić, są jej relacje z Emily. Ale przecież Katie dopiero teraz oficjalnie dowiedziała się, że jej bliźniaczka jest lesbijką!


4. wątpię - zadzwoniła po karetkę anonimowo, a gdy już się Katie odnalazła i obudziła, to wszyscy wiedzieli kto to zrobił
No i? Rozwaliła czaszkę koleżance i uciekła z domu - i nikt jej nie szuka? Ciekawe, jak rozwiążą to w czwartym sezonie.

5. Jak można mieć 16 lat, być nastoletnią feministką wychowywaną przez matkę neohipiskę w domu pełnym nudystów i wolnej miłości, lub właścicielką oldskulowej lesbijskiej kolekcji porno, słyszeć zewsząd określenia typu p**doliz - i nie wiedzieć, jak wygląda lesbijski seks? W trzecim odcinku Katie kpi sobie z Naomi, mówiąc, że wszyscy wiedzą, jak ona lubi podawać rękę czy coś. Katie bardziej wyedukowana? Jejku, co za klisza. Ale olejki były wporzo. Czy sałata ma w języku angielskim jakiś frazeologiczny związek z waginą?

Dmuchany domek Pandory rządzi!

EDIT:
No i jest telewizyjna BAFTA
Interesuje mnie głównie trzeci sezon, bo chcę zobaczyć w akcji Kathryn Prescott. Z tego co wyczytałem pojawia się dopiero w trzecim sezonie, aye?

Nie mogłem się powstrzymać i przeczytałem spoilery, kurna. Co do numeru 5 powyżej - nie wiedziała jak się to robi, czy nie wiedziała, jak się do tego zabrać?

Interesuje mnie głównie trzeci sezon, bo chcę zobaczyć w akcji Kathryn Prescott.
Wiesz że ona jeszcze nie ma 18 lat? :)
Ale jak widzę kult się szerzy, cieszy mnie to bardzo :)


Z tego co wyczytałem pojawia się dopiero w trzecim sezonie, aye?
Yeap


Nie mogłem się powstrzymać i przeczytałem spoilery, kurna. Co do numeru 5 powyżej - nie wiedziała jak się to robi, czy nie wiedziała, jak się do tego zabrać?
Ależ ona absolutnie wie, z tym nie ma żadnego problemu - po prostu tam jest taki dialog, jak dziewczyny się zastanawiają, jak to jest między lesbijkami, taka filmowa klisza, zupełnie bez sensu, nielogiczna i w ogóle. Emily nie jest mormońskim chłopcem, tylko zwyczajną nastolatką z kolekcją pornoli pod łóżkiem, i dlatego ten motyw tak mnie wkurzył. Inna sprawa, że ludzie generalnie mają z tym problem - tylko akurat nie lesbijki...
Pornoli nie zobaczysz, bo są w skrzynce, ale skrzynka jest duża i ciężka, więc można wydedukować, że jest ich sporo:)

Cenię twórców Skins za to, że pozwalają kolekcjonować pornografię nawet komuś o tak niewinnym wyrazie twarzy:









Dziewczyny w filmach o nastolatkach są na ogół dyskryminowane jeśli chodzi o porno i masturbację. Fajnie, że ktoś w końcu puknął się w głowę.
Chyba już zaczynam rozumieć czym to całe SKINS jest. Jakkolwiek skromnie i, na pierwszy rzut oka, banalnie to zabrzmi, to jest to serial o nastolatkach. Takich pełnokrwistych (nie mogłem się powstrzymać, żeby nie sprostować). Nie ma bata, oglądam.
No właśnie. Dziewczyny ze Skins oglądają porno, ćpają, klną jak chłopcy, miewają okres i jak płaczą, to im się makijaż rozmazuje. Noszą śmieszne, tęczowo-kolorowe bokserki i mają ograniczoną ilość ciuchów w szafie. I jeszcze jedno: wyglądają na te swoje szesnaście, siedemnaście lat. No.

JJ: Trochę było nam ciasno, ja, dwie dziewczyny, jeden namiot, koszmar!
Kopę czasu temu obejrzałem dwa pierwsze sezony za jednym zamachem. Trzeci wydał mi się pewnym rozczarowaniem - nie tylko "zabili" mi Effy na samym początku, ale też pojechali kretyńskim humorem i jeszcze głupszym wątkiem. Sama scena rozpoczęcia roku szkolnego - dyrektor puszcza bąka przez megafon i ta strachliwa nauczycielka - myślałem, że nie przeżyję tego odcinka a potem jeszcze czekał mnie epizod z imprezą... Poza tym nie znoszę Thomasa. Mam ochotę przywalić mu za każdym razem, kiedy pojawia się na ekranie.
Trzeci sezon moim zdaniem to zupełnie inny klimat. Jakby twórcy chcieli pokazać, że potrafią zrobić coś jeszcze bardziej szalonego, ale z tego łamania granic wyszła pewnego rodzaju porażka, ale jestem dopiero na odcinku 3x04, bo odechciało mi się oglądania i przeskoczyłem na The Shield ) więc się zobaczy.

A tak w ogóle to się dziwiłem, że tak późno powstał topic o Skins .

Ale czemu? Pandora naprawdę lubi Thomasa i pod koniec 4 odcinka jest jej rozpaczliwie wstyd.

patrz finał, gdzie jej było totalnie wstyd - myślę, że Pandzie było dobrze, że ktoś w ogóle się nią seksualnie zainteresował i zaspokoił, po latach being useless. A Thomas - cokolwiek by o nim nie mówić - był pod tym względem nieco ciapowaty z początku.


Jeśli tak to czemu Emily pozwala sobie rozdziewiczyć JJa?

kaprys, eksperyment, szansa, żeby przespać się z facetem i zdecydować finalnie o swoich preferencjach, a poza tym mogła mieć zwykłą chcicę - a że ona sama nie była postrzegana, jako osoba atrakcyjna (poza właśnie JJem) i pozostawała w cieniu siostry, toteż wyszło, co wyszło; tyle


Poza tym w dziewiątym odcinku, w scenie przy szafkach (swoją drogą - rewelacyjna sekwencja, naprawdę się iskrzy), dziewczyny mówią, że postanowiły być tylko przyjaciółkami. Kiedy to się stało? Czym było wiercenie się w ósmym odcinku?

ależ przecież można się seksić, a potem stwierdzić, że jesteśmy tylko przyjaciółmi - co w tym dziwnego I moim zdaniem to wiercenie było dokładnie tym


W sumie chodziło mi o coś innego - kiedy Katie dowiaduje się o Naomi?

dokładnego momentu nie pomnę - sądzę, że Naomi była od początku na jej celowniku, a konkurencji brak


No i? Rozwaliła czaszkę koleżance i uciekła z domu - i nikt jej nie szuka? Ciekawe, jak rozwiążą to w czwartym sezonie.

po pierwsze: wszyscy wiedzą, że uciekła z Cookiem
po drugie: skoro Katie zeznała wszystko w szpitalu, to sądzę, że policja wcale nie musiała jej szukać nagminnie - morderstwa nie ma, rodzina Katie mogła zgodzić się na zawieszenie sprawy lub całość skierowano już na drogę sądową (w sensie: płacenie poszkodowanej), a do tego już policja nie potrzebna
po trzecie: angielska policja działa akurat iście flegmatycznie i spokojnie


No i jest telewizyjna BAFTA[/url]

sweet


Pornoli nie zobaczysz, bo są w skrzynce, ale skrzynka jest duża i ciężka, więc można wydedukować, że jest ich sporo:)

ależ nie wiadomo co dokładnie jest w skrzynce - wiadomo jedynie, że jest to "bunch of fannies", co można interpretować różnie wg mnie szczególnie w przypadku Emily


(tzn. teraz to właściwie pamiętam tylko szafkę Sida w pierwszym odcinku trzeciego sezonu)
Zauważyłeś że Cook w internacie mieszka w pokoju Chrisa? Na ścianie jest nawet napis, że Chris kocha rybki:)
O, a widzisz. Tego nie zauważyłem. ;) Tak czy siak, o takich ciekawostkach mówię.


A Thomas - cokolwiek by o nim nie mówić - był pod tym względem nieco ciapowaty z początku.
Też nie znoszę Thomasa. Jest postacią z zupełnie innej bajki - dobrym dzikusem. Czyżby dwudziestoletni Angole piszący jego postać wciąż cierpieli na postkolonialnego kaca? Thomas miewa problemy tylko z zewnątrz, ale nigdy z wewnątrz samego siebie. Byłby OK jako drugoplanowa postać, dobry duch, co przytula Emily na przystanku, ale jako jedna z głównych postaci, posiadająca własny odcinek (kiedy bliźniaczki upchnięto do jednego), to kpina.


kaprys, eksperyment, szansa, żeby przespać się z facetem i zdecydować finalnie o swoich preferencjach
Pamiętasz dokładnie, czym się zaczyna ten odcinek? Ona przed JJem poraz pierwszy się outuje - bo ona jest już pewna. Zakochała się w Naomi (to uczucie trwa już od jakiegoś czasu, nie jest kilkutygodniowym zauroczeniem), kilka razy dostała od niej w twarz, przeczekała, postanowiła, że ją w sobie rozkocha; przespały się, zaprzyjaźniły, Naomi wyznała, że jej potrzebuje. Emily w pełni zdaje sobie sprawę, że zawsze interesowały ją tylko dziewczyny - i mówi o tym JJowi. Jeśli jej seks z JJem miałby mieć coś wspólnego z jej orientacją, to tylko tyle, że ona może się przespać z facetem, nic nie poczuć i nic nie zmienić. Ale to się nie klei, jeśli założymy, że ona w tym czasie jest z Naomi (nie w sensie związku, tylko trochę na zasadzie takiego wahadełka, jesteśmy przyjaciółkami, ale od czasu do czasu...), bo Emily nie jest typem, który zdradza. Effy zdradza, Pandora zdradza, Cook oczywiście zdradza, Freddie w jakimś sensie też, ale nie Emily.
Inna sprawa, że to wszystko byłoby znacznie logiczniejsze, gdyby epizod JJa następował przed epizodem Naomi.


a poza tym mogła mieć zwykłą chcicę - a że ona sama nie była postrzegana, jako osoba atrakcyjna (poza właśnie JJem) i pozostawała w cieniu siostry, toteż wyszło, co wyszło
Mefisto, proszę cię, spójrz na to ze swojej męsko heteroseksualnej perspektywy:)
Ona się przesypia z JJem, bo jest jej go żal (poza tym JJ, jako jedyny, nie kwestionuje jej homoseksualizmu, żadna gadka jesteś głupia albo ta Naomi poprzewracała ci w głowie): tego dnia oboje sobie coś przyrzekli, mieli być szczerzy i powiedzieć światu, co ich boli; jej coming-out przed siostrą wyszedł do d*py, poszła na dyskotekę i się totalnie naćpała; jego walka o uwagę chłopaków skończyła się bójką i bełkotem Cooka, w którym padły słowa, które paść nie powinny (po drodze też nie było wesoło). Ale Emily nie ponosi klęski, natomiast boi się, że JJ dalej będzie kontynuował egzystencję popychadła. Więc - a jest jeszcze pewno trochę na haju - postanawia mu pomóc w najgłupszy z najgłupszych sposobów, bierze go, bo dla niej jest to w sumie obojętna sprawa, nie chce, aby ten dzień był totalną katastrofą. Ale aby to zrobić, nie może w nawet najluźniejszy sposób pozostawać w związku z Naomi - po prostu to przeczyłoby charakterowi Emily.


ależ przecież można się seksić, a potem stwierdzić, że jesteśmy tylko przyjaciółmi - co w tym dziwnego :) I moim zdaniem to wiercenie było dokładnie tym :)
Ja cały czas pytam, w którym momencie one stwierdzają, że chcą być tylko przyjaciółkami? A co do wiercenia, to jeszcze trzeba wziąć pod uwagę, że były zjarane aż po opuszki palców


dokładnego momentu nie pomnę - sądzę, że Naomi była od początku na jej celowniku, a konkurencji brak :)
Tak, ale chodziło mi o tę dziwną gadkę przed klubem


po drugie: skoro Katie zeznała wszystko w szpitalu, to sądzę, że policja wcale nie musiała jej szukać nagminnie - morderstwa nie ma, rodzina Katie mogła zgodzić się na zawieszenie sprawy lub całość skierowano już na drogę sądową (w sensie: płacenie poszkodowanej), a do tego już policja nie potrzebna
Ja się nie znam, ale tam nie było zagrożenia życia? Poza tym matka Katie chyba nie ma tej sprawy w swojej lodowatej d*pie. No i jeszcze są rodzice Effy.



Pornoli nie zobaczysz, bo są w skrzynce, ale skrzynka jest duża i ciężka, więc można wydedukować, że jest ich sporo:)

ależ nie wiadomo co dokładnie jest w skrzynce - wiadomo jedynie, że jest to "bunch of fannies", co można interpretować różnie wg mnie :) szczególnie w przypadku Emily :)
Tak, jasne, sto reprodukcji Courbeta
Mefi, twoje spojrzenie jest zbyt stereotypowe:)


Pamiętasz dokładnie, czym się zaczyna ten odcinek? Ona przed JJem poraz pierwszy się outuje - bo ona jest już pewna. Zakochała się w Naomi (to uczucie trwa już od jakiegoś czasu, nie jest kilkutygodniowym zauroczeniem), kilka razy dostała od niej w twarz, przeczekała, postanowiła, że ją w sobie rozkocha; przespały się, zaprzyjaźniły, Naomi wyznała, że jej potrzebuje. Emily w pełni zdaje sobie sprawę, że zawsze interesowały ją tylko dziewczyny - i mówi o tym JJowi.

fakt, ale w tym wieku nigdy nie można być pewnym


Ona się przesypia z JJem, bo jest jej go żal (poza tym JJ, jako jedyny, nie kwestionuje jej homoseksualizmu, żadna gadka jesteś głupia albo ta Naomi poprzewracała ci w głowie): tego dnia oboje sobie coś przyrzekli, mieli być szczerzy i powiedzieć światu, co ich boli

right, ale to może nie tyle było go jej żal, co po prostu zdecydowała się na przyjacielski gest


Ja cały czas pytam, w którym momencie one stwierdzają, że chcą być tylko przyjaciółkami?

one razem tego nie stwierdzają - tzn. Emily na pewno nie. Była jednak taka scena - nie pamiętam w którym odcinku - przy szafkach szkolnych, jak o tym właśnie rozmawiają


Ja się nie znam, ale tam nie było zagrożenia życia? Poza tym matka Katie chyba nie ma tej sprawy w swojej lodowatej d*pie. No i jeszcze są rodzice Effy.

było, więc może z początku Effy była poszukiwana - ale potem minęło, Effy się pojawiła, etc. Natomiast rodzice Katie - przynajmniej w odcinku 9 - nie zdają się tym zbytnio przejmować, nie sądzisz? A rodzice Effy właśnie się rozeszli...
Poza tym to nie jest serial kryminalny - nie sądzę, żeby był sens to ciągnąć dalej; co najwyżej rodzice mogą się jeszcze poprzepychać, będzie zapewne spięcie pomiędzy Katie, gdy Effy wróci do szkoły, powiedzmy, że ją wydalą nawet, ale poza tym nie wydaje mi się, żeby to było jeszcze w jakiś sposób ważne na tyle, żeby tu jechać z policją i całym tym tatałajstwem


Tak, jasne, sto reprodukcji Courbeta
Mefi, twoje spojrzenie jest zbyt stereotypowe:)


czyżby? co prawda skrzynkę widać tylko raz w pełnej okazałości, ale na moje oko nie jest ona wielka - ciężka i owszem, ale nie wielka, więc na zdrowy rozum wielu pornoli (czy to w gazetowej formie, czy w formie video) nie dało się upchnąć Poza tym podejście Emily jest zupełnie inne od jej siostry - tam gdzie Katie widzi pieprzenie, Emily widzi miłość, więc raczej nie sądzę, żeby zbierała po kryjomu typowe porno może sezon 4 przyniesie odpowiedź?

było, więc może z początku Effy była poszukiwana - ale potem minęło, Effy się pojawiła, etc. Natomiast rodzice Katie - przynajmniej w odcinku 9 - nie zdają się tym zbytnio przejmować, nie sądzisz?? A rodzice Effy właśnie się rozeszli...
Głowy teraz nie dam, bo jak wspomniałem nie jestem perfekcyjnie zaznajomiony z trzecim sezonem SKINS (ani z żadnym poprzednim zresztą też), ale wydaje mi się, że już po ucieczce Effy się właśnie matka Katie i Emily powiedziała coś w rodzaju: "Mam nadzieję, że złapią tą okropną dziewczynę."


Poza tym to nie jest serial kryminalny - nie sądzę, żeby był sens to ciągnąć dalej; co najwyżej rodzice mogą się jeszcze poprzepychać, będzie zapewne spięcie pomiędzy Katie, gdy Effy wróci do szkoły, powiedzmy, że ją wydalą nawet, ale poza tym nie wydaje mi się, żeby to było jeszcze w jakiś sposób ważne na tyle, żeby tu jechać z policją i całym tym tatałajstwem
Jeśli mogę być brutalnie szczery to jebie mnie to czy to serial kryminalny. Tu chodzi o logikę i spójność świata. Dla mnie, jako dla fana realistycznych SKINS, w obowiązku twórców leży rozwiązanie tego wątku w racjonalny sposób. Ot, choćby niech skończy się to odszkodowaniem - jeżeli z prawnego punktu widzenia jest to możliwe. I tak może mieć to ciekawy wpływ na świat i bohaterów - rodzice Effy się rozchodzą, a tu córka jest oskarżona o usiłowanie zabójstwa, muszą wypłacić karę iluś tam tysięcy funtów, ostracyzm środowiska - i w przypadku Effy, i w przypadku rodziców... Bardzo fptykens. Kurde, no, dziewucha po alkoholu i dragach przypieprzyła Katie w głowę kamieniem, na litość Crovską! Katie wcale nie lubi się z Effy, a jej rodzice to para zawziętych i zimnych sukinkotów.

Jakby mnie ktoś umyślnie przyładował kamieniem w łeb to nie puściłbym tego w niepamięć.


czyżby? co prawda skrzynkę widać tylko raz w pełnej okazałości, ale na moje oko nie jest ona wielka - ciężka i owszem, ale nie wielka, więc na zdrowy rozum wielu pornoli (czy to w gazetowej formie, czy w formie video) nie dało się upchnąć :)
Widać mało porno w życiu upychałeś. :))

fakt, ale w tym wieku nigdy nie można być pewnym ;)
Powiem tak: nigdy nie możesz być pewnym. Chyba że jesteś hetero i masz tak betonowo-binarne spojrzenie na świat, że wszelkie płynności wydają ci się poza zasięgiem zrozumienia. Mi jednak chodzi o coś innego: ona tego konkretnego dnia jest swojego homoseksualizmu pewna. To znaczy, że po raz pierwszy pozwala sobie o nim powiedzieć głośno. Kolega kiedyś mi opowiadał o swoim coming outcie jak o nauce pływania - uczyłeś się machać ramionami, przepływałeś pięć metrów, dziesięć, przepłynąłeś długość basenu, i nagle uświadamiasz sobie, że umiesz pływać. Oczywiście wciąż możesz utonąć, bo utonąć możesz zawsze, nie jesteś jeszcze dobrym pływakiem, ale w tym momencie, w którym uświadamiasz sobie, że umiesz już pływać (lepiej lub gorzej, ale umiesz), świadomość posiadania nowej umiejętności, przekroczenia pewnej granicy, jest zbyt silna, by brać to pod uwagę. Dlatego Emily nie testuje się na JJu. Ona mu chyba nawet każe powtórzyć przed zdjęciem piżamy z misiami: to tylko jeden raz, bo jesteś lesbijką :)


right, ale to może nie tyle było go jej żal, co po prostu zdecydowała się na przyjacielski gest :)
Przyjmijmy że chodzi nam o to samo:)


one razem tego nie stwierdzają - tzn. Emily na pewno nie. Była jednak taka scena - nie pamiętam w którym odcinku - przy szafkach szkolnych, jak o tym właśnie rozmawiają
No właśnie tam Naomi mówi, że niech będą tylko przyjaciółkami, a Emily odpowiada coś w rodzaju tak ustaliłyśmy, prawda?


Tak, jasne, sto reprodukcji Courbeta

Mefi, twoje spojrzenie jest zbyt stereotypowe:)

czyżby? co prawda skrzynkę widać tylko raz w pełnej okazałości, ale na moje oko nie jest ona wielka - ciężka i owszem, ale nie wielka, więc na zdrowy rozum wielu pornoli (czy to w gazetowej formie, czy w formie video) nie dało się upchnąć :) Poza tym podejście Emily jest zupełnie inne od jej siostry - tam gdzie Katie widzi pieprzenie, Emily widzi miłość, więc raczej nie sądzę, żeby zbierała po kryjomu typowe porno :)
Twoje spojrzenie jest zdecydowanie zbyt stereotypowe:). Ja na przykład jestem cholernie romantyczną osobą i w niczym mi to nie przeszkadza:). Jest takie strasznie łatwe i popularne myślenie, że albo myślisz o seksie, albo o miłości - wszyscy doświadczamy nieprawdziwości takiego myślenia, ale nadal ono funkcjonuje! Wkleiłam cztery cudownie słodkie stopklatki z Emily, aby zobrazować to, co najbardziej w Skins lubię: nieśmiałe wielkookie dziewczynki też oglądają pornole. No.

ja nie musiałem upychać

a może w środku tej skrzynki jest czarna dziura? hmm...
Za mało chwalicie muzykę w Skins. Wystarczyłoby żebym rzucił okiem na spis utworów wykorzystanych w 0204 - http://www.e4.com/skins/m...2-episode4.html i już wiedziałbym, że chocby dla samej muzyczki warto Skins obejrzeć. Szkoda, że niektóre utwory, tak jak Battles w powyższym odcinku, pojawiają się w serialu na jakieś 6 sekund, ale i tak miło je usłyszeć.
Może nie chwalę, ale słucham - i słuchałam już wcześniej, przy okazji pierwszego sezonu. Swoją drogą, podobno na DVD 3 sezonu dopuszczono się barbarzyństwa - w scenie pocałunku Ems i Naomi z czwartego odcinka wycięto Lily Allen i wstawiono I kissed a girl Katy Perry, tak jak w klipie promującym. Żenada.

A teraz zdjęcie dedykowane Karolowi, dzięki na którego mega monitorku obejrzałam dzisiaj odcinek szósty w super kontraście. Karolu, życzę ci miłego pocenia w oczekiwaniu na odcinek dziewiąty:



Za mało chwalicie muzykę w Skins.

ja tam o muzyce pisałem, na stronie 3 bodajże: nie dużo tego, ale mówiąc szczerze ilość muzyki użytej w serialu mnie przeraża, więc skupiłem się tylko na tym, co mi się najbardziej spodobało

A jaki konkretnie kawałek Allen wrzucili do serialu? Ale z jednym się zgodzę: jego zamiana na Perry to istotnie barbarzyństwo.
The Fear, z tej drugiej płyty. Barbarzyństwo, bo to lajtowe I kissed the girl, o lizanku na imprezie, nijak nie przystaje do sytuacji, gdzie autentycznie zakochana po uszy dziewczyna (a może raczej dziewczynka, w tej scenie Emily wygląda na jakieś trzynaście lat moim zdaniem, i do tego jest w piżamie z napisem Brainy Poo) prosi, aby ją, ku**a, pocałować.
bardzo ładnie Effy wygląda bez tej smutnej serialowej tapety:

Wolę ją szczuplejszą, bledszą, ze smutną serialową tapetą.

A tak w ogóle to Ollie Barbierbi jest fajowy:



bardzo ładnie Effy wygląda bez tej smutnej serialowej tapety:
Obrazek

To ładna dziewczyna, ale gdy nie jest taka bad girl to traci. ;) Zobaczymy jak w MOON będzie wyglądać - czy bardziej jak na tym zdjęciu, czy bardziej jak w SKINS?

Wolę ją szczuplejszą

? przecież jest dokładnie taka sama jak w Skins, tylko weselsza, no i inne ciuchy i makijaż robią swoje
Wygląda na to, że jej występ w Moonie ograniczy się do pogadania przez jakieś urządzonko z Rockwellem, no ale tam wszyscy inni aktorzy pewnie mają takie rólki. Każdy innym mógłby to zagrać, wiec miło, że reżyser wybrał akurat Effy, jak dla mnie najładniejsza dziewczyna z całej ekipy Skins. No i szczęściara, żeby zagrać w takim kozackim filmie jeszcze jako prawie amatorka.

Wygląda na to, że jej występ w Moonie ograniczy się do pogadania przez jakieś urządzonko z Rockwellem
W zwiastunie widać ją, jak gdzieś siedzi - wydaje mi się, że może to być jakaś halucynacja/sen Rockwella.

Mefisto, na tym zdjęciu wygląda na ciut grubszą. Nie grubą, ale jakby przytyła trochę i tyle. Heh. ;)
Jest zdecydowanie okrąglejsza - może to kwestia temperatury?

też sobie przypomniałem ten odcinek dziś - razem z JJ'em to zdecydowanie mój ulubiony w serii 3, no a ta scena jest po prostu już klasyką:


Odcinki Emily i JJa to moje dwa ulubione epizody serii trzeciej i moje top 5 Skins w ogóle. Sceny z rodzicami są po prostu znakomite - najpierw coming out Emily przy kolacji, potem rozmowa pani Fitch z Naomi (goodbye, Naomi...!) i potem wizyta chłopców, zestresowany JJ zapewniający państwa Fitch, że byli zabezpieczeni... Piękny dialog! JJ jest troszczkę nieśmiały... No i In the air tonight w tle. Rzeczywiście, coś wisi w powietrzu, i to przez cały odcinek - tym większa więc szkoda, że sama końcówka została tak bezlitośnie spłaszczona. Emily i Naomi zasługiwały na więcej.

Jeszcze a propos JJa - jaki cudowny zbieg okoliczności, że świeżo wyałtowana 17-lesbijka i klasowy dziwoląg-prawiczek mieli przy sobie gumę na wypadek spontana. Ach, ta brytyjska młodzież.

A na tapecie mam:


to ja zapodaje fajny wywiad z Emily/Kat
Part 1
Part 2
To jest słodkie, ona tu jest tak uroczo skacowana i zachrypnięta, i jak tłumaczy tej kretynce, że Emily is top quality lesbian... Z resztą dziewczyna wydaje się mieć bardzo równo pod sufitem, bardzo rozsądnie na bardzo głupie pytania odpowiada, a jest na nie najbardziej narażona z całej obsady, no bo wiecie - jak to jest całować przed kamerami dziewczynęęę...?

Mój ulubiony wywiad z dziewczynami i kolesiem grającym Thomasa - zachować poczucie humoru podczas odpowiadania na równie nużące pytania... szacun!

I jeszcze jeden news - laski są na 26 i 29 miejscu listy Hot 100 AfterEllen.com. Też nie uważacie Portii de Rossi za specjalnie ładną kobietę? Też macie dość panny Stewart z Twilight? Też widzicie Ellen Page i Kathryn Prescott spuszczające estetyczny łomot połowie pań na liście? Jedziemy na jednym wózku. Ale to chyba największy portal plotkarsko-trochę-kulturalny o tej tematyce, więc i tak jest miło.

W ogóle żeby nie było, że zdradzam Cassie z Emily, obejrzałam sobie dzisiaj siódmy odcinek drugiego sezonu z cudną sceną wizyty Effy i Pandy w mieszkaniu Chrisa i Cass:





Cassie: That one's called Sidley and that's Mischa. Isn't Mischa just so pretty? Look at Sidley, sliming all over her. Disgusting, isn't he?
Pandora: Are they doing IT?
Cassie: Yes, they are doing IT. When I'm ready, I'll pour salt on them. When I'm good and ready.
Jestem przed 8 odcinkiem 3 sezonu, coś strasznie powoli idzie mi oglądanie tego serialu. Może i dobrze, przynajmniej nie przejem się nim za bardzo na jeden raz. W każdym razie, po pierwszych dwóch odcinkach byłem załamany i nie miałem zamiaru dalej oglądać. Nie dałem rady się przestawić na nowych bohaterów, a scenarzyści bynajmniej mi tego nie ułatwili. Kiepsko zarysowane konflikty i relacje między nowymi ludźmi oraz idiotyczne wymyślanie dziwnych wydarzeń i postaci. Od 3 odcinka a w zasadzie od końcówki 2, gdzie wreszcie pojawiają się jakie konkretne relacje między bohaterami, chociaż trwające kilka chwil, to dały mi jednak nadzieje, że w kolejnych odcinkach coś się zmienni na lepsze. I cieszę się bardzo, że oglądam dalej, bo serial zaczyna nabierać rumieńców. Nie trzeba wymyślać dziwnego wątku mafijnej imprezy, żeby ciekawie opowiedzieć o grupie nastolatków [patrz sezon 1 i 2]. Na szczęście ktoś poszedł po rozum do głowy i jak na razie wygląda to bardzo obiecująco.
Wątek mafijny jest beznadziejny. Dziwię się, że to wykombinowali, skoro - jak mówił Brittain w jednym wywiadzie - Mad Twatter nie wypalił.
Więc właśnie dlatego byłem przerażony poziomem jaki zaprezentowały 2 pierwsze odcinki 3 sezonu.
Trzeci sezon to dla mnie przede wszystkim świetne postaci (z wyróżnieniem Emily, JJa, Cooka i Naomi); kolejna fenomenalna nastoletnia obsada; drugi - po Heavently Creatures - dobrze napisany i poważnie zagrany wątek nastoletniej miłości lesbijskiej, jaki dany mi było oglądać; postaci rodziców; świetne soundtracki. Poza tym pierwszy odcinek nie jest taki zły, jeśli pominąć Douga (fatalna postać) i sztuczki JJa. Uwielbiam scenę z Dannym, kiedy Emily nie może wydostać się z samochodu.
Cooka toleruje, ale blisko mi to negatywnych odczuć w stosunku do niego. Ta postać jest dla mnie w 100% nierealistyczna i brakuje mu wiarygodności. Jest tak przerysowana, że nie pasuje do reszty, też bądź co bądź postrzeleńców. Dwa pierwsze sezony nie miały takiej postaci.
Ja znałam kogoś takiego jak Cook - postać o równych możliwościach, nieprzewidywalności i jeszcze bardziej tragicznym życiorysie. Z resztą bardzo się lubiliśmy - dlatego relacje z Naomi (która jest mi zdecydowanie ze wszystkich postaci najbliższa) wydają mi się, paradoksalnie, bardzo wiarygodne i właściwie fajnie by było, gdyby się tam jakiś frendszip narodził. Wszak oboje udają niezależnych i pozbawionych uczuć.
Pierwszy sezon zaliczony. Bardzo dziwna produkcja to jest. Humor raz fajnie absurdalny, raz mocno przegięty (tak, mówię tu o motywie z Dilerem Wielkie Wąsy). Dodatkowo surrealistyczny, momentami wręcz psychodeliczny klimat. Jak dla mnie, największym autem Skins jest to, że serial pomimo tego wszystkiego wydaje się być wiarygodnym i momentami rusza jak diabli, chociaż często trudno mi było jednoznacznie określić, dlaczego. niektóre motywy są bezsensowne (obcy wykopał mnie z własnego domu, nie idę na policję, zamieszkam w akademiku) lub mega - sztampowe (wyeksploatowany w dziesiątkach filmów patent z autobusem) ale i tak człowiek nie zwraca uwagi i ogląda.
Ludziom odpowiedzialnym za casting ktoś powinien wręczyć jakąś dużą, błyszczącą nagrodę. Wszyscy z młodzieżowej ekipy są fucking brilliant, aktorsko nie mogłoby być lepiej. niemal każda postać świetnie wykorzystuje swoje 45 minut. bryluje oczywiście Cassie, ale reszta nie pozostaje w tyle.
Pojutrze zabieram się za sezon 2.

obcy wykopał mnie z własnego domu, nie idę na policję, zamieszkam w akademiku

biorąc pod uwagę stan domu, stan i wiarygodność Chrisa oraz fakt, że jest on nagi, to było to jedyne sensowne wyjście

serial pomimo tego wszystkiego wydaje się być wiarygodnym i momentami rusza jak diabli, chociaż często trudno mi było jednoznacznie określić, dlaczego.
Moim zdaniem kluczem do zrozumienia znakomitości Skins są właśnie bardzo dobrze rozpisane postaci, wsparte kapitalnym, niesamowitym castingiem. Życzę Hannah Murray wielkiej kariery - jest specyficzna, charakterystyczna, ale i bardzo, bardzo utalentowana.


biorąc pod uwagę stan domu, stan i wiarygodność Chrisa oraz fakt, że jest on nagi, to było to jedyne sensowne wyjście

Jedynym sensownym wyjściem było, po uprzednim ubraniu się, zgłoszenie się na najbliższy posterunek policji. Z ludźmi, którzy mogliby poświadczyć jego tożsamość i fakt zameldowania w danym domu. Jakoś wątpię, by gliniarze nie uwierzyli szacownej nauczycielce psychologii. W bazach danych policji i urzędów miejskich (przynajmniej w Polsce) można znaleźć wszystkie niezbędne informacje, by prawdziwość takiej skargi zweryfikować w jakieś 15 min. Swoją drogą - pomyliłem coś czy on do końca sezonu do tego domu nie wrócił?
Spójrzmy prawdzie w oczy - Chris ma na sobie cudze ciuchy, nie ma przy sobie dowodu tożsamości, ma za to mnóstwo prochów we krwi, jest nieletni, dom wygląda jak melina i speluna w jednym, a jego matki, czyli prawowitej właścicielki nigdzie nie ma, z kolei ojciec jaki jest każdy słyszy (SPOILER! dziwne trochę, że będzie on potem pokazany jako całkiem normalny ojciec, który nagle się przejął). Podejrzewam więc, że gliny albo by go zgarnęły, albo odesłały do jakiegoś domu opieki, sierocinca, albo i tak wylądowałby w akademiku, jako jedynym, w miarę dostępnym dla niego miejscu Poza tym kto by chciał wracać do domu w stanie rozkładu?

I nie, nie wrócił.

(SPOILER! dziwne trochę, że będzie on potem pokazany jako całkiem normalny ojciec, który nagle się przejął).
Czy ja wiem czy on się specjalnie przejął. Owszem, zajął się pogrzebem, bo ktoś przecież musiał, ale przy tym więcej uwagi przykładał do zadbania o dobry wizerunek Chrisa (a tak naprawdę swój) w oczach rodziny jak do samej żałoby. Swoją drogą to skandal, że generalnie kapitalnie dobrana ścieżka dźwiękowa, w finałowym odcinku drugiego sezonu została splugawiona Britney Spears i to jeszcze w scenie pościgu samochodowego. Brrrr, jeszcze mnie telepie na wspomnienie tej sceny.
w sumie masz rację, jednak zestawiając ojca z serii 2, z tym co słyszymy w serii 1, to jednak jest w tym jakiś dziwny regres charakteru
Wiesz, umarł mu syn, to w sumie nie dziwne, że chciał dla niego chociaż zadbać o godziwy pochówek w ramach "zadośćuczynienia", a być może po prostu tylko po to, żeby uspokoić gryzące sumienie.
A muzyka w ostatnim epizodzie jest świetna - mi się scena z trumną nie podobała tak czy inaczej...

Swoją drogą, zauważyliście, że Cook mieszka w pokoju Chrisa? Mam nadzieję że nie będzie w czwartym sezonie zgrzytu i dowiemy się, gdzie podziała się cookowa matka, wspomniana w burdelowej sekwencji w epizodzie drugim.
4 pierwsze odcinki sezonu drugiego już za mną. widać odejście od konwencji śmieszno - smutnej w kierunku konwencji doliniarsko - realistycznej. I tu jest wg mnie pewien zgrzyt, bo okazyjne wstawki humorystyczne wyglądają na wepchnięte jakby na siłę (taniec z pieskiem, piłkarskie bachory). nie podobał mi się pomysł na otwarcie wątku Sida - Cassie; motyw z "nieporozumieniem na linii" jest jeszcze bardziej zużyty niż ten autobusowy Dziwi mnie również poświęcenie całego epizodu wątkowi Sketch, zwłaszcza że jak na razie wygląda na to, że nie będzie on rozwijany w przyszłych odcinkach.

=> Mefisto, niech będzie, przekonałeś mnie; mógłbyś jeszcze wyjaśnić jakim sposobem Sketch znalazła się na plaży? Do bagażnika ją Anwar załadował?
Sketch to największa pomyłka w historii Skins. Rzekłam.

Swoją drogą, zauważyliście, że Cook mieszka w pokoju Chrisa?

pisałaś już o tym na stronie nr 2 (?)

Ja jestem po 3x06 i muszę powiedzieć, ze ten serial jest tak pełen sprzeczności, że nie wiem co o nim myśleć. Wszystkie wymienione w tym wątku wady mnie niesamowicie wkurzają, ale jednoczesnie praktycznie co odcinek znajduję coś co najmniej bardzo dobrego i dziwuję się wielce, że to w jednym serialu. Czasami wygląda to tak jakby ktoś utalentowany napisał scenariusz, który potem dano do poprawienia jakiemuś głąbowi i pododawał głupoty. Najbardziej podoba mi się w trzecim sezonie wątek lesbijski, który zazwyczaj w filmach i serialach albo jest omijany(w sensie, że któraś jest lesbijką i tyle) albo zupełnie niesatysfakcjonująco przedstawiony - tutaj zrobione jest to z takim wyczuciem, że pomimo tego, ze nie lubię oglądać taki sytuacji to z całego serca kibicuje dziewczynom zeby były ze sobą, zobaczymy jak będzie.

Ja jestem po 3x06 i muszę powiedzieć, ze ten serial jest tak pełen sprzeczności, że nie wiem co o nim myśleć.
Dokładnie, i właśnie odcinek 6 chyba najlepiej to obrazuje. Lily Loveless i Kathryn Prescott grają koncertowo, erotyczne napięcie można kroić nożem (a to jest, kurna, serial o nastolatkach z nastolatkami w rolach głównych), Cook błaznuje, ale sympatycznie, no, iskrzy się nieźle - ale szablonowy wątek wyborów szkolnego starosty, błaznowanie Douga... No po co, po co?


Najbardziej podoba mi się w trzecim sezonie wątek lesbijski [...] ze nie lubię oglądać taki sytuacji to z całego serca kibicuje dziewczynom zeby były ze sobą, zobaczymy jak będzie.
Myślałam że wszyscy heteroseksualni chłopcy uwielbiają lesbijki... :P
Jeśli ich udział w filmach sprowadzałby się do tego co heteroseksualni chłopcy w nich lubią to ja byłbym za:P Ja w ogóle nie przepadam za filmami o miłości, nieważne jakiej. Co nie znaczy, że nie potrafię docenić jak jakiś romansik jest ładnie poprowadzony.

Jeśli ich udział w filmach sprowadzałby się do tego co heteroseksualni chłopcy w nich lubią to ja byłbym za:P
Tak, heteroseksualni chłopcy lubią lesbijki, póki myślą, że mogą się pomiędzy nie każdej chwili wślizgnąć...


Ja w ogóle nie przepadam za filmami o miłości, nieważne jakiej.
No to pisz od razu, żeby nie było nieporozumień :P

Rozumiem że wątek Cook - Effy - Freddie specjalnie do ciebie nie przemawia?

Zrozumienie, że to ściema sprawiło, że zostałem homofobem bijącym lesbijki. Za to biseksualistki są fajne!
Ja znowu tylko chcę zwrócić uwagę na pewien popularny tok myślenia...:)


Bejb,
I'm not a babe


do nikogo nie przemawia, wiec podejrzewam, że Simek nie będzie miał innych odczuć. To fajne postacie, ale ten trójkąt miłosny jest do dupy.
Effy - tajemniczy dzieciak z pierwszych dwóch sezonów - w trzecim właściwie się zużyła. Zgadzam się natomiast co do tego, że Cook i Freddie są postaciami z dużym potencjałem, natomiast za cholerę nie mogą się odnaleźć w historyjce miłosnej. Mnie interesuje energia Cooka, jego przeszłość, prawdopodobnie dosyć dramatyczne losy; mnie strasznie ciekawi, dokąd Cook może się posunąć, na ile jest nieobliczalny. Pije i ćpa, i szpanuje; ale też kradnie, leje po mordach, w końcu ucieka. Mi się marzy zderzenie tej postaci właśnie z Emily i Naomi, w sensie jakiejś dziwacznej interakcji, bo Cook i Naomi są jakby dwiema stronami tego samego medalu, on jest głośny, popisuje się i pomiata dziewczynami, ona stoi z boku, kpi i udaje, że ją to, co myślą inni, nie obchodzi, ale oboje robią to samo, grają kogoś, kto jest ponad to wszystko, oboje się zakochują w zupełnie nieprzewidywalny sposób, chociaż wcale tego nie chcieli - i relacje na tej linii mogłyby być bardzo interesujące, tym bardziej że Naomi wbrew pozorom daleka jest od osądzania kogokolwiek (patrz: scena przy szafkach, it was eventful barbecue), tyle że to w sumie takie moje gdybanie, bo twórców, jak widzimy, prawie żadne inne relacje oprócz tych miłosnych i seksualnych nie obchodzą (wyjątki to relacje z JJ i problemy bliźniaczek).

Przynajmniej wtedy, gdy były w mojej głowie.
Tylko wtedy, kiedy były w twojej głowie. Przy czym ty nie byłeś w ich głowach. Przykro mi:)


Zagubiona była, siła rzeczy - tak ją fabuła pokierowała. Może to też efekt tego, że poznaliśmy inną stronę dotychczas tajemniczej postaci. Trochę jak w komiksach Wolverine na przykład, który stracił na byciu interesującym, gdy poznaliśmy całą jego historię (tak, porównałem Effy do Wolverine'a!). Bardzo fajnie była dawkowana osobowość Effy w poprzednich dwóch sezonach, ale wydaje mi się, że twórcy pomyśleli, że mogłaby być zbyt antypatyczna na dłuższą metę.
Hm, antypatyczna? Zawsze lubiłam Effy. Mądre dziecko. I uważam, że można było jej wątek pokierować inaczej.


Mnie też, ale nie chce wyznań czy odcinka Cook-centrycznego, gdzie wszystko nam zostanie w twarz wyjaśnione.
Oczywiście.

Ja w ogóle jestem ciekawa, kto tym razem zostanie doprowadzony do ostateczności. Tematami sezonu drugiego była śmierć (ta przyjaciela, chłopaka i ta rodzica), ciąża, choroba, depresja. Cassie nie wytrzymała - i uciekła. Kto tym razem ucieknie (prawdopodobnie metaforycznie) i z jakiego powodu? Kto najbardziej zbliży się do krawędzi? Nie ukrywam, że, paradoksalnie, w obliczu największych dramatów chciałabym ujrzeć Emily, JJa, Naomi i Cooka - nie tylko dlatego, że są na dziś dzień moimi ulubionymi bohaterami. Po Effy szaleństwa spodziewać się można. Ale na co stać kochanego JJa (psycholka! głupka! ciamajdę!) albo, co więcej, grzeczną, romantyczną, ale rozważną Emily?
I po drugim sezonie. Z jednej strony brakowało mi tego surrealizmu i pewnej umowności s01. szkoda palców wędrujących po poręczy, nocnej włóczęgi, mad world na kilka głosów. chyba tylko odcinki effy i tony'ego zbliżyły się klimatem do "starych" skinsów. ale twórcy zaoferowali jednak coś w zamian. primo, postaci są pomyślane jeszcze lepiej. tacy Sid czy Cassie w s01 byli traktowani jako, bo ja wiem, parodia pewnych typów osobowości (co nie znaczy że był w tej koncepcji jakiś błąd). tutaj zachowują się już jak normalni (dla określonej wartości słowa "normalne") nastolatkowie. secundo, ekipa powoli zaczyna czuć na karku oddech dorosłości; pierwsze poważne decyzje, pierwsze próby refleksji nad przyszłością, pierwsze poważniejsze tragedie. tetrio, brak było wprawdzie reżyserskich tricków z pierwszego zesonu, ale kilka scen ciągle siedzi mi w głowie. odwrócone obrazki, sid w dyskotece, przesłuchanie w szkole muzycznej.
błędów i głupot jest sporo, ale nie chce mi się o nich rozpisywać.

Rozumiem że wątek Cook - Effy - Freddie specjalnie do ciebie nie przemawia?

Jest beznadziejny. Nie rozumiem tutaj postępowań nikogo oprócz Cooka(którego motywacje są oczywiste). Do dzisiaj nie mogę zrozumieć tej sceny gdy Freddie odchodzi spławiony spod domu Effy i spogląda w okno jej pokoju...

Z tej trzeciosezonowej ekipy nie lubię(w sensie, że niepodoba mi się postać, a nie, że niepodoba mi sią taka osoba) prawie wszystkich, wyjątki to Naomi i Emyli.

Teraz czas na głupawe pytanie - czy tylko ja zauważyłem, że realizatorzy serialu znacznie częściej pozwalają nam oglądać męską goliznę zamiast damskiej? Z pań mieliśmy tylko panią od psychologii(chociaż tam był full frontal nudity, zawsze coś) oraz tą laskę z którą kochał się Tony w akademiku, za to panowie bardzo chętnie świecą gołymi tyłkami. Czemu, no czemu?

chyba tylko odcinki effy i tony'ego zbliżyły się klimatem do "starych" skinsów.
O ile odcinek Effy jest bardzo fajny (rewelacyjna partia Cassie!), to epizod Tony'ego w moim odczuciu był naprawdę fatalny: raz że pretensjonalny, dwa, że stanowiący swoiste pójście na skróty. Swoją drogą, sezon drugi, bezsprzecznie najlepszy ze wszystkich, zawiera jednocześnie dwa najsłabsze epizody, tzn. Sketch i Tony'ego właśnie. Paradoksalnie, uważam, że świadczy to na korzyść serii: siła epizodów Sida, Chrisa, Jal czy Cassie efektywnie zepchnęła te buble w niepamięć.

Teraz, jarod, powodzenia z sezonem 3:)

Ah te cholerne przepisy... No ale od tyłu ten problem znika. Miejmy nadzieję, że w 4. sezonie wszyscy będą już dorośli
A tam przepisy. dla chcącego nic trudnego. Nie mogliby zatrudnić pełnoletnich dublerek?
Kaya Scodelario ma 17 lat, więc raczej złamie ci serce. Poza tym w drugim sezonie nagości też specjalnie nie było (w sensie że piersi), więc nie przygotowuj się na jakieś wielkie halo. Aczkolwiek samego seksu pewnie będzie więcej.


Z tej trzeciosezonowej ekipy nie lubię(w sensie, że niepodoba mi się postać, a nie, że niepodoba mi sią taka osoba) prawie wszystkich, wyjątki to Naomi i Emily.
JJa też? Ja ostatecznie potrafię zrozumieć, że Cook ma sporą grupę wrogów (że niewiarygodny, źle napisany, hałaśliwy i zabiera za dużo czasu), ale JJ? JJ jest kochany.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dagmara123.pev.pl
  •