ďťż

wika



Kurde, jaki fajny serialik się zapowiada. Fajny, a przy tym naiwny i kiczowaty na maksa. Jest to jednakże kicz dla wszystkich wielbicieli klasycznego, prostodusznego fantasy spod znaku Conana tudzież jego gorszych klonów. Pamiętacie jeszcze takie seriale, jak "Hercules: The Legendary Journeys" z Kevinem Sorbo, i "Xena: Warrior Princess"? Kto by nie pamiętał. Kiedy byłem młodszy nieźle się na nich bawiłem... Ta...

A zatem "Spartacus: Blood and Sand" to taki "Hercules" XXI wieku dla dorosłych, z efektami na bezczela zerżniętymi z "300" i z podobnym, jak film Snydera podejściem do prawdy historycznej Serial aż kipi patetycznym patosem (heh!), ale daje się to przełknąć dzięki temu, że na dokładkę jest krwawy na maksa (chociaż krew jest CGI na maksa!), na lewo i prawo lecą bluzgi (ale takie prawdziwe bluzgi - cipy, chuje, kurwy, boylovery, fucki, horny, et ceathera - swoją drogą ktoś zrobił świetne napisy do tego!), mężczyźni mówią ochrypłymi, charyzmatycznymi głosami, prężą nagie klaty, a kobiety często-gęsto pokazują dużo więcej niż gołe cycki. Ough! Do tego, co chwilę dane jest nam oglądać efektownie zaaranżowane napierdalanki w slo-mo rodem z "300". Nie jest może to ten poziom efekciarstwa, co w ww. filmie, ale jak na produkcję telewizyjną i tak jest bardzo dobrze.

Serial ma mase minusów, za które większość z Was zrówna go poziomem gruntu. Może sam być jednym wielkim minusem, niegodnym Waszych czcigodnych oczu. Bo wszechobecny blue / green screen, bo durny, naiwny, patetyczny, głupi. Jednak w jego prostocie tkwi jakaś siła, która mi osobiście pozwoliła bezboleśnie go oglądać - czasem lubię takie proste historyjki, o honorze, miłości i zemście, o prawie miecza, i tak dalej... Ja wysokie wymagania zawieszam na tą niecałą godzinkę każdego odcinka - i dobrze się bawię. Polecam!

ZWIASTUN:

FAJNA KLATKA Z PIERWSZEGO ODCINKA:





FAJNA KLATKA Z PIERWSZEGO ODCINKA:

Eh, coraz taniej reklamowane sa tytuly na tym forum.
Mogłem pójść na całość i wstawić klatkę z "myszką"
Ja mam mieszane uczucia po zwiastunie. Pachnie tanią podróbką 300. Zapowiada się soft porno-actioner robiony w fotoszopie. Ściągam pierwszy odcinek i zobaczymy. Za to fajny tekst jest:

- How many men would you kill to hold your wife again?
- I would kill them all.


No, fajnych one-linerów to tu na pęczki, heroicznych i innych, typu: "Jebać Rzymian!".

Nie ma się co oszukiwać, to jest podróbka "300", zresztą o tym wyżej pisałem. I doskonale oddaje to, co Crov napisałeś: "soft porno-actioner", tyle, że nie wali aż taką taniochą.

EDIT: Ja pierdykam, skąd się bierze ta wszystka jucha (takie spostrzeżenie w trakcie oglądania)

EDIT 2: Może podniecam się, jak młody, ale ten tekst z przemowy mistrza gladiatorów z odcinka 2 rozłozył mnie na łopatki:


Gladiator... nie obawia się śmierci. Bierze ją w ramiona i pieści. Rucha ją. Za każdym razem, gdy wychodzi na arenę, wsadza swojego kutasa w paszczę bestii. I modli się o szczęśliwy powrót, zanim szczęki się zacisną.
obejrzalem pierwszy ep i w sumie oglada sie bezboleśnie. na plus duzo cyckow, premocy, widac , ze to serial z eRka, a na minus za duzo cgi i slo mo. O fabule narazie nie ma co pisac
A ja jestem po drugim epku i powiem tak: jest bardzo dobrze. Ograniczono trochę efekciarstwo i CGI i dodano pewną dramaturgię. W sumie w drugim odcinku więcej z "Gladiatora" (ale bez przesady) niż "300". Fajnie, że postaci są jakieś - mimo, że zdarza im się epickie pitolenie, to generalnie są dość naturalni (np. Batiatus modli się do bogów słowami: "Nie wyjebcie mnie!", hehe...). Drugi epizodzik podobał mi się bardziej niż pierwszy, mimo iż mniej akcji w nim było...

Serial na dobre rusza od 22 stycznia. Tzn. te dwa odcinki to jakiś pre-air, więc na kolejne przyjdzie poczekać z jakies 2 - 3 tygodnie.
Hmmm tekściarsko brzmi maksymalnie niepoprawnie, choć cholera tylko wie jak bluzgano w tamtych czasach:)

Zainteresuję się tym przy najbliższej okazji.
Te wszystkie "mega" cytaty z obowiazkowymi "fuckami", to jakis malo smieszny zart jest. Na dzien dobry mamy przyklad na to, ze na kiego grzyba uzywac R-ke, skoro nie wie sie jak jej uzyc - zwykle napchanie fuckami, to amerykanskie bamberstwo (wiesniactwo) w pelnej krasie. Gladiator mial R-ke i to czuc, nie trzeba cool badassowych tekstow, nawet w formalnie podobnym "300", ograniczono sie tylko do przekoloryzowanej przemocy.

Kto sie tak wyrazal w starozytnym Rzymie, to nie wiem...gdyby rzucali hasla w stylu bekart, ladacznica, sucze syny i kobyle dzieci, to bym nic nie mowil, ale fucki, motherfuckery i fuckowanie bestii (to jeszcze mogloby byc niezle) to jakies nieporozumienie.
Bucho: przekleństwa w takiej formie nie odstają ani milimetr od ogólnego poziomu "realizmu" tego serialu Zresztą podejrzewam, że dawno, dawno temu przekleństwa typu kobyli syn, czy ladacznica miały wydźwięk równie obelżywy, co dzisiejszy motherfucker, czy bitch... Poza tym ten Spartacus to niepoprawna bajka dla dużych dzieci, nie ma sensu szukania tu jakiejś większej logiki w zachowaniu realiów historycznych, czy przedstawiania życia codziennego tamtych czasów. Od takich rzeczy są seriale typu "Rzym".
Hmm, zobacze z czystej ciekawosci 2-3 odciniki i sprawdze. Swoja droga, wolalbym zeby serialowi bylo blizej do Gladiatora niz do "300"
To przestań woleć, bo się zawiedziesz. Przejrzałem pierwszy odcinek: to 300. Nie bardzo chce mi się tego oglądać. Może jutro obejrzę.
Juz z samego zwiastuna widac wyraznie, ze to klimaty 300. Nawet, jesli dobrze wychwycilem, wystepuje tutaj ten sam Murzyn, ktory w 300 zostal wkopany do studni.
Tak, to ten sam.

Dobrze, wychwyciłeś, Jakuzzi. Ze znanych (takich trochę bardziej znanych, niż pozostali) aktorów występuje tu Lucy Lawless (chociaż nie wznosi okrzyków bojowych i nie kopie z półobrotu) i John Hannah. Lubię tego aktora, a tu ma dość fajną rolę. Aktor grający Spartakusa, Andy Whitfield jest dostatecznie charyzmatyczny, jak do tej roli i kojarzy mi się trochę z wyglądu z Gerardem Butlerem. Przypadek?
Po dziesięciu obejrzanych epizodach mogę powiedzieć jedno - serial robi się z każdym kolejnym odcinkiem coraz lepszy. Pilotowe odcinki zostały skonstruowane tak, żeby przyciągnąć widza przez z miejsca nasuwające się porównanie do kinowego hitu, jakim było "300" i przyznam, że ów trik podziałał również na mnie. Pojawiły się głosy, że do wyżej wzmiankowanego filmu i przywoływanego przy okazji "Gladiatora" serialowemu "Spartacusowi..." wiele brakowało, zarówno pod względem technicznym, co scenariuszowym i może pewna racja w tym tkwiła, ale... od odcinka czwartego wiele się zmieniło. Pokazano, że potencjał serialu to nie efekty (które z czasem ograniczono), przemoc, wulgarność i kipiący z ekranu seks.

Serial ma po prostu świetny, żeby nie powiedzieć, genialny scenariusz. Pierwsze epizody miały pewne mielizny i łapałem się na tym, że lekko się nudziłem. Jak już wspomniałem, od odcinka "The Thing in the Pit" wiele się zmienia. Bohaterowie zaczynają nabierać cech postaci nie tylko z krwi (której aż nadto przelewa się na ekranie), ale okazuje się, że ich cele i pragnienia wcale nie sa jednoznaczne.

Jeśli na początku ktoś łudził się, że wie, jaką kto ma rolę do odegrania (na płaszczyźnie stereotypów, oczywiście - czyli np. pomiatany kuternoga, kipiący rządzą zemsty, czy bezmózgi czempion) to mógł się srodze pomylić. Postaci nie są ani z natury dobre, ani też z bezgranicznie złe. Każdy ma jakieś marzenia, cele i plany. Wszyscy natomiast wplątani są w sieć intryg wielkich i małych, celów mniej lub bardziej szlachetnych, żądz i pragnień. Prowadzi to do tego, że fabuła ma mnóstwo niespodziewanych zwrotów akcji, które z miejsca przypominały mi podobne akcje z prozy Georga R. R. Martina. Tu żaden bohater nie jest bezpieczny a i losu nikogo, jak się okazuje, nie da się łatwo przewidzieć.

Dodać do tego trzeba świetnie aktorów świetnie dopasowanych do swoich ról. O tym pisałem już wcześniej - casting to, obok znakomitych dialogów i świetnego scenariusza, kolejna perełka tego serialu. John Hannah ma tu performance swojego życia, a jego rola - bez chyba większej przesady - w małym tylko stopniu ustępuje takiemu Ianowi McShane z "Deadwood".

Pora na wady. Największą w tym momencie okazuje się, przewrotnie, to cholerne efekciarstwo. Przy tak dobrze opracowanej intrydze i świetnym scenariuszu, nadmierne epatowanie seksem i przegiętą brutalnością nie robi "serialowi dobrze". Podejrzewam, że gdyby w miejsce całego slo-mo i komputerowej juchy, postawiono na realizm, "Spartacus..." byłby serialem, który na długo wpisałby się w historię telewizji. Pojedynki mają dobrą choreografię, jednak mocno kontrastują one ze świetnie rozpisaną historią... To, jak na mój gust trochę za duży kontrast.

Dobrze, jeśli uważacie, że trochę mnie poniosło z tymi superaltywami pod adresem serialu, spróbujcie dać mu szansę - choćby po to, żeby uświadomić mnie, jaki ślepy jestem, albo naiwny
Opinia taka, jakby nakręcili 3. sezon Rzymu;-)
Pierwszy odcinek czeka na kompie.

Pierwszy odcinek czeka na kompie.
Pierwszy odcinek ssie... W ogóle kilka pierwszych odcinków słabych, dopiero później zaczyna się całkiem niezły serial z tego robić (oczywiście szału nie ma, żadne to wybitne dzieło - ale daje radę, nie nudzi)...
Więc obejrzyj z 5 pierwszych i wtedy sobie wyrób opinię...

Poza tym dla tej pani:



to nawet najgłupsza fabuła byłaby mi nie straszna...
Serial jest fajny. Dobrze się ogląda i jest dużo krwi i cycków, więcej mi nie potrzeba Rzymu czy 300 nie pobije, ale dobrze się sprawdza w kategoriach rozrywkowych. Szkoda tylko, że Lucy Lawless pokazała się nago dopiero teraz, a nie w Xenie

Więc obejrzyj z 5 pierwszych i wtedy sobie wyrób opinię...

Od czwartego zaczyna dziać sie coś innego niż można się po serialu spodziewać. W piątym są niezłe emocje pod koniec odcinka, szósty ma konkretny twist pod koniec, że normalnie opad szczeny, a potem już tendencja zwyżkowa - z nielicznymi tylko dłużyznami. Jakkolwiek wciąż wadą pozostaje efekciarstwo i patos, którym dialogi - mimo, iż z reguły świetne - bywają nadmiernie nasączone.

Serial całkiem spoko, ale radzę nie zwracać uwagi na posty Albatrosa, który "trochę" przegina z superlatywami, bo można się srodze rozczarować. Generalnie jeżeli komuś nie podobało się "300" to i "Spartakusa" radziłbym omijać szerokim łukiem, bo to dokładnie ten sam stopień przegięcia i umowności wizualno-scenariuszowych. Fabuła jest po prostu ok, mniej więcej trzyma się kupy, ale do wspomnianego wyżej Martina to jej daleko. Również i zwroty fabularne nie są specjalnie zaskakujące, bo wszystko jest ciosane tak topornie, że łatwo przewidzieć większość "niespodziewanych" zgonów. Ale to nie przeszkadza (oczywiście zależy jeszcze komu), bo to w sumie taki czysty fun, do obejrzenia późnym wieczorem jak się jest zmęczonym i nie ma sił na nic poważniejszego. W każdym odcinku jest obowiązkowa przynajmniej jedna para cycków, wiadro krwi i ze dwie sceny rzezi, więc generalnie serial robi za współczesną arenę sycącą najniższe ludzkie instynkty. Jak komuś to nie w smak, niech sobie da spokój, bo serial tak naprawdę niewiele więcej ma do zaoferowania.
OK. Zgadzam się z opinią Tylera. Ja - jak zwykle - podniecam się za bardzo i płodzę przegięte posty. Umówmy się, że powyższy post oddaje idealnie to, co chciałbym o serialu napisać, gdybym nie był taki w gorącej wodzie kąpany
Kwintesencja ostatniego epizodu pierwszej serii zawiera się w tytule odcinka. Brzmi on "Kill them all!" i dokładnie to się dzieje. Intrygi się zazębiają , dawne i nowe urazy znajdują swoje ujście w hektolitrach krwi, a pojęcie "krwawa łaźnia" zyskuje po obejrzeniu season finale zupełnie nowy wymiar.

Specjalnie zaskakujący ów ostatni odcinek nie jest. Przynajmniej w stosunku do tych poprzednich, gdzie mieliśmy twist na twiście. Tutaj podstawowym pytaniem, które nurtuje nas do samego końca jest to, kto po czyjej stronie ostatecznie stanie. Nie radzę w związku z tym przypominać sobie historycznych faktów dotyczących rebelii Spartakusa, bowiem kilka imion - z których jedno zostaje odkryte dopiero w tym odcinku - mogą popsuć Wam zabawę.

Wciąż polecam wszystkim, którzy do tej pory się nie zdecydowali - serial dostarcza znakomitej rozrywki bazującej, co prawda, na nieco niskich instynktach, ale ponadto ma naprawdę dopracowany scenariusz i mocno kontrastujące z tym całym blue-boxem aktorstwo, którego poziomu bym się po takiej produkcji nie spodziewał.

Podsumowując...

Plusy:

+ Dobre aktorstwo, świetnie rozpisane role
+ Znakomity, pełen intryg i zwrotów akcji scenariusz
+ Dobre i dosadne dialogi

Minusy:

- Za dużo seksu
- Przegięte CGI
- Mimo wszystko za dużo patosu
- W finale ginie mój ulubiony bohater
Jestem po sześciu odcinkach, serial może nie jest genialny, ale ma jedną zajebistą zaletę - robi się (przynajmniej póki co) coraz lepszy. Z reguły tendencja jest dokładnie odwrotna.

CGI kuleje i szkoda, ze nie mieli więcej kasy, bo imo zamysł wizualny jest fajny, gorzej z realizacją.

Scenariusz czy postacie nie powalają, a jednak okrutnie podoba mi się, że każdy tu ma jakieś cele i dążenia, a to napędza całość. Najsłabszym ogniwem póki co jest główny bohater, straszny emo ignorant. Na szczęście wielokrotnie dostał łomot i chyba powoli przechodzi mu ta irytująca ignorancja.

Cytat na dziś: "Masz w zwyczaju strzelać z dupy cudami"
Obejrzałem całość. Świetny serial. Wypas.
Serial sredni ale pod koniec robi sie calkiem dobry. A od polowy oglada sie całkiem ok.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dagmara123.pev.pl
  •