wika
Osoby które słuchają szant na pewno kojarzą: "Requiem dla nieznajomych przyjaciół z s/y Bieszczady" zespołu Banana Boat. Pieśń ta jest ostatnim hołdem dla żeglarzy z SY Bieszczady! Jacht ten zatonął dniu 10 września 2000 ok. godz. 05:24 w wyniku zderzenia ze statkiem MV Lady Elena na pozycji φ=56°35,8'N i λ=007°28,4'E przy wietrze W ok. 5°B, stanie morza 4 i bardzo dobrej widzialności. W wyniku tragedii zginęło 6 z 7 osób znajdujących się na jachcie… Była to tragedia która wywołała ogromne poruszenie wśród żeglarzy i wywołuje je do tej pory z powodu ciągnącego się latami procesu w Izbie Morskiej.
Po tej tragedii nasuwa się wiele pytań... min. Czy na coraz bardziej zatłoczonym Bałtyku, Morzu Północnym i innych tego typu morzach jest jeszcze miejsce dla małych jednostek pływających typu SY Bieszczady?
http://www.banana.szanty.pl/txt/bieszczady.html
Czasem słucham tej szanty... chwyta za serce. Odnośnie tragedii otóż wg ustaleń winę ponoszą obie jednostki. Nie dopełniły należytej ostrożności przy obserwacji, przy czym SY Bieszczady obarczone zostało winą za złą ocenę sytuacji oraz ewidentny błąd człowieka. Wachtę pełniła młoda niedoświadczona sternik pozostawiona bez asekuracji, co jest niedopuszczalne, do tego ujawniono, iż reflektor radarowy zamontowany na SY Bieszczady nie spełniał wymogów żeglugi statków morskich przez co w konsekwencji mv Lady Elana nie zdołał w porę dostrzec tak małego obiektu.
Po tej tragedii nasuwa się wiele pytań... min. Czy na coraz bardziej zatłoczonym Bałtyku, Morzu Północnym i innych tego typu morzach jest jeszcze miejsce dla małych jednostek pływających typu SY Bieszczady?
Owszem Grabon miejsce jest nawet w takich zatłoczonych akwenach. Pozostaje kwestia tego, czy żeglarze, którzy wyruszają w rejs są dobrze do niego przygotowani. Ta tragedia unaocznia, że stosowanie się do obowiązujących przepisów w nawigacji, oraz prawidłowa ocena sytuacji jest koniecznością! Można było uniknąć tej tragedii. Szkoda, bardzo szkoda...
Ja również znam tę szantę, i już przy pierwszym wysłuchaniu zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Jednak kiedy emocje opadły, uświadomiłam sobie, że do tej tragedii nie mogłoby dojść bez winy załogi SY Bieszczady. Przecież morze to nie autostrada, na której rozpędzony TIR wyskakuje zza zakrętu".
Szkoda, że tak się stało, na pewno zginęli wspaniali ludzie, ale to zdarzenie każe się zastanowić, jak lekkomyślnie mogą postępować ludzie, dla których żeglarstwo to hobby. Myślą zapewne, że to już nie te czasy, kiedy ginęło się na morzu, że to przecież niemożliwe, by w cywilizowanym świecie ludziom spokojnie spędzającym wakacje coś groziło. Trzeba jednak pamiętać, że każdy sport ekstremalny to nie tylko sport, czyli zabawa, ale także ekstremalne sytuacje i realne zagrożenia, które trzeba traktować z zupełnie niezabawową powagą.