wika
Templariusze
Trochę o nich, bo myślę, że warto sięgnąć do początku. Ich historia zaczęła się w 1104 roku. Wówczas to hrabia Szampanii Hugon udał się z pielgrzymką do Ziemi Świętej wraz ze swoimi wasalami. Jednym z nich był spokrewniony z nim Hugon de Payens. Ponowna pielgrzymka miała miejsce w 1114. Po tej pielgrzymce Hugon de Payens nie wrócił już do Francji. Wraz z Gotfrydem z St. Omer podjął starania o utworzenie zakonu rycerskiego do walki z wrogami chrześcijaństwa. Baldwin II oraz Warmund (patriarcha Jerozolimy) wyrazili zgodę. W Boże Narodzenie 1119 roku 9 rycerzy złożyło przyrzeczenie obrony Grobu Chrystusa.
12 października 1307 roku ponad 60 templariuszy zostało aresztowanych z polecenia Filipa Pięknego. Papież Klemens V skierował do templariuszy i joanitów zaproszenie na naradę w związku z przygotowaniami do kolejnej krucjaty. Wielki Mistrz joanitów na spotkanie nie przybył – walczył wówczas z muzułmanami. Na spotkanie przybył Jakub d e Molay i 60 rycerzy – zakonników. To on zwrócił się do papieża z prośbą o powołanie specjalnej komisji, której celem było wykazanie nieprawdziwości oskarżeń wysuwanych pod adresem templariuszy. Po tym spotkaniu został aresztowany. Zarzuty, jakie wysunięto wobec templariuszy przedstawiały się następująco:
- każdy nowo wstępujący do zakonu przysięgał, że nigdy go nie opuści oraz że będzie wspierał zakon w każdy możliwy sposób;
- przywódcy zakonu zawarli tajne porozumienie z Saracenami. Ich wierzenia są bliższe wierze muzułmańskiej aniżeli chrześcijaństwu. Dlatego przy przyjmowaniu do zakonu od kandydatów domagano się deptania krzyża, plucia na niego, bluźnienia przeciw Chrystusowi;
- przywódcy zakonu są heretykami, okrutnikami i świętokradcami; jeżeli nowy zakonnik odkrywa ich niegodziwość i próbuje opuścić zakon, jest zabijany;
- pogardzają papieżem i nie uznają zwierzchności Kościoła. Nie uznają sakramentów, szczególnie sakramentu pokuty, a obrzędy kościelne wypełniają tylko po to, by zwodzić;
- przełożeni oddają się największym bezeceństwom, a kto się im sprzeciwia, skazywany jest na dożywotnie więzienie;
- w siedzibach templariuszy popełnia się największe zbrodnie i bezeceństwa;
- zakon zmierza do wydania Ziemi Świętej Saracenom, do których odnosi się lepiej niż do chrześcijan;
- mistrz jest wybierany podczas tajnej ceremonii, w czasie której uczestniczący wyrzekają się Chrystusa;
- zasady zakonu są sprzeczne z zasadami chrześcijaństwa
- żadna zbrodnia czy niegodziwość popełniane w interesie zakonu nie jest uznawana za grzech;
Czy zarzuty były słuszne? Papież Klemens V wyraźnie powiedział, że templariuszy nie można skazać na podstawie uzyskanych dowodów, ale przekonany jest o ich winie. Sami wszak przyznawali się do stawianych zarzutów. W jaki sposób zeznania uzyskiwano? Na torturach. Byli łamani kołem, miażdżono palce, zgniatano ciężarami, wbijano pod paznokcie drzazgi, wybijano zęby. 14 marca 1314 roku czterech najwyższych dostojników zakonu zostało przyprowadzonych przed Notre Dame, by wysłuchać wyroku dożywotniego więzienia. Jakub de Molay, mający wówczas blisko 70 lat miał powiedzieć:
Uważam za słuszne, aby w tej uroczystej chwili, w której moje życie zbliża się do końca, wyjawić to oszustwo, które się dokonało, i powiedzieć głośno prawdę. Przed niebiosami i ziemią i przed wami wszystkimi jako moimi świadkami oświadczam, że jestem winny wielkiej niegodziwości. Być może liczono na publiczne przyznanie się do win, skoro pozwolono dalej mu mówić. Moja niegodziwość polega na tym, że kłamałem, przyznając się do oskarżeń wysuwanych przeciw zakonowi. Oświadczam i muszę oświadczyć, że zakon jest niewinny. Jego czystość i niewinność nie podlega żadnej dyskusji. Przyznałem wprawdzie, że zakon jest winny, ale zrobiłem to jedynie dlatego, aby uniknąć straszliwych tortur, mówiąc to, co chcieli usłyszeć moi wrogowie. Inni rycerze, którzy odmówili przyznania się do winy, zostali spaleni na stosie. Jednak myśl o śmierci nie jest tak straszna, żebym miał przyznać się do zbrodni, których nie popełniłem. Darowano mi życie, ale za cenę niesławy. Życie nie jest warte takiej ceny. Nie żałuję, że musze umrzeć, jeżeli miałbym życie kupować za kłamstwo.
15 marca Jakub de Molay został spalony na stosie.
Postanowiłem bronić templariuszy. Właśnie patrząc na ich początek i koniec, uważam, że stali się kartą w rozgrywkach królów – najpierw Baldwina II, który nie mogąc sam zaprowadzić porządku w królestwie oraz obawiał się zjednoczenia muzułmanów, postanowił wykorzystać templariuszy do rozbicia muzułmanów przed ich zjednoczeniem. Dlatego nakłonił wielkiego mistrza do misji dyplomatycznej, której celem było przygotowanie rycerstwa na wyprawę na Damaszek (poza innymi celami). Drugim grającym był z całą pewnością Filip Piękny, który własne dziury w budżecie chciał załatać bogactwami zakonu. Aby to bogactwo zdobyć skazał zakon na kasatę, a zakonników na tortury, niesławę lub stos.
Krucjaty nie mogą zyskać pozytywnej oceny. Były okrucieństwem średniowiecza. Może i dlatego nikt nigdy nie przeprosił templariuszy za zbrodnię, której na nich dokonano w imię egoistycznych interesów władców. Zbyt mocno bowiem utożsamiani są z krucjatami. Czy byli zatem templariusze bez winy? Z całą pewnością nie, zaszkodziło ich opinii wiele: klęska pod Askalonem 1153, kiedy reputacja zakonu została poważnie nadwyrężona, bogactwo wypływające z nadań, przeciwne ubóstwu, które ślubowali (na pieczęci zakonu dwóch siedzi na jednym koniu), a przede wszystkim plotki o różnych praktykach stosowanych przez nich w posiadłościach…
Najbardziej jednak przyczyniło się to ich upadku chyba bogactwo zakonu, na którym chcieli połozyć łape do spółki papież z królem Francji. A wybitnie sprzyjającą do tego okolicznością okazał się fakt, iż Tempalriusze, w przeciwieństwie do np. Krzyżaków, nie zdołali stworzyć własnego państwa zakonnego. Gdyby takie mieli, ośmielę sie twierdzić, że nie udało by się zlikwidować zakonu.
12 października 1307 roku ponad 60 templariuszy zostało aresztowanych z polecenia Filipa Pięknego. Papież Klemens V skierował do templariuszy i joanitów zaproszenie na naradę w związku z przygotowaniami do kolejnej krucjaty. Wielki Mistrz joanitów na spotkanie nie przybył – walczył wówczas z muzułmanami. Na spotkanie przybył Jakub d e Molay i 60 rycerzy – zakonników. To on zwrócił się do papieża z prośbą o powołanie specjalnej komisji, której celem było wykazanie nieprawdziwości oskarżeń wysuwanych pod adresem templariuszy. Po tym spotkaniu został aresztowany. Zarzuty, jakie wysunięto wobec templariuszy przedstawiały się następująco:
@o.Edward: czy wtedy Klemens V miał niecne plany pozbycia się templariuszy raz na zawsze? Jeżeli tak, to za bardzo mi to przypomina Rzeź Hugenotów - ci Francuzi chyba bardzo lubili takie speklakularne "ściananie" ugrupowań im nieprzychylnych...
Najbardziej jednak przyczyniło się to ich upadku chyba bogactwo zakonu, na którym chcieli połozyć łape do spółki papież z królem Francji. A wybitnie sprzyjającą do tego okolicznością okazał się fakt, iż Tempalriusze, w przeciwieństwie do np. Krzyżaków, nie zdołali stworzyć własnego państwa zakonnego. Gdyby takie mieli, ośmielę sie twierdzić, że nie udało by się zlikwidować zakonu.
Co do Klemensa V, to z tego co się orientuje bardzie motywował nim szantaż ze strony filipa IV i jego stronników, że wytoczą proces inkwizycyjny Bonifacemu VIII, po drugie Klemens był silnie uzależniony od króla Francji, o czym najlepiej świadczy przeniesienie dworu do Awinionu czy przyjęcie sakry w Lyonie.
Dużo było czynników które wpłyneły na upadek zakonu. Sam fakt pewnej nagonki (jak pisał Marian Małecki) na początku XIV wieku na zakony, wśród których najbardziej "dostało" się właśnie Templariuszom.
Z tymi pieniędzmi było też zabawnie, bo cały majątek miał zostać przekazany Joannitom, ale Filip IV wyegzekwował pieniądze od Joannitów za zabezpieczenie i kontrolę majątku Templariuszy podczas procesu, co spowodowało że Joannici bardziej stracili niż zyskali na tym całym "prezencie"
Z tego co mi wiadomo, to joannici przejęli jednak spore majątki. Np. w Nowej Marchii (Słońsk, Chwarszczany).
Ja do tych danych o templariuszach dodałbym jeszcze datę 13 stycznia 1128 - czyli uznanie zakonu przez Papieża na synodzie w Troyes.
Hansjorgwest,
Ja do tych danych o templariuszach dodałbym jeszcze datę 13 stycznia 1128 czyli uznanie zakonu przez Papieża na synodzie w Troyes
To prawda.
Źródła podają że, w 1128 - odbył się Synod w Troyes któremu przewodzili: kardynał legat Mateusz d’Albano i Bernard opat Clairvaux - Synod ten uprawomocnił powstanie zakonu Templariuszy.
Dużo powiedziano już o majątkach i bogactwach Templariuszy.
Tymczasem pełna nazwa tego zakonu brzmiała:
Zakon Biednych Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona.
Zaś jego łacińska nazwa to:
Frates Militiæ Templi, Pauperes Commilitones Christi Templique Salomonis.
Pozdrawiam.
Nazwa templariuszy pochodzi od tego, że ich siedziba w Jerozolimie znajdowała się w pobliżu dawnej świątyni Salomona.
Chciałem tylko dodać, że nikt za bardzo nie wzbogacił się na kasacji majątku Templariuszy, ponieważ, choć bardzo bogaty, zakon cierpiał na chroniczny brak gotówki - wszystko, co miał to były głównie aktywa, czyli ziemia, młyny, itp...
wsztyko co miał to były głównie aktywa czyli ziemia, młyny, itp...
...a to się zawsze szybko rozchodzi wśród lenninków...
Ja chciałbym dodać tylko to, że po kasacji zakonu na soborze w Vienne w 1312 majątek Templariuszy przeszedł na Joannitów (Szpitalników)
A ja zastanawiam się, co myśleli najprostsi wykonawcy wyroków - kaci, aresztujący ich zbrojni... Czy wierzyli w pogłoski o niegodziwości Templariuszy? Wydaje mi się, że tak. Templariusze przesiadywali za morzem, u saracenów, i nie ma takiego Europejczyka, który, utrzymując kontakty z muzłumanami, nie zmądrzał. Zapewne byli dobrzy z matmy, podobno posiedli też rozległą wiedzę związaną z przyrządzaniem napojów wyskokowych, być może stali lepiej z higieną. Wszystko to mogło się wydawać Francuzom jakąś czarną magią.
Podobno uwagę króla zwróciły nie tyle ziemskie posiadłości Templariuszy, ale fakt, że czerpali z nich zyski, które przeznaczali na obronę Jerozolimy. Kiedy te zyski nie były już potrzebne, bo nie bylo czego bronić, coś przecież z dutkami musiało się dziać...
Może gdyby wtedy Templariusze zajęli się czymś na kontynencie, udałoby im się przetrwać?
Pisząc o Templariuszach warto też wspomnieć o zasadach obowiązujących w zakonie. Stworzyli oni nową organizację, połączenie dwóch obcych sobie światów- mnicha i rycerza. Trzymali się prostych zasad, takich jak obowiązek uczestniczenia w nabożeństwie, wspólne posiłki, zgrzebne szaty, skromność i zakaz kontaktu z kobietami. Często pełnili słuzbę w oddalonym miejscu, dlatego rycerz mógł posiadać jednego, później trzy konie, giermka i ekwipunek pozbawiony ozdób. Zakazano im tradycyjnych sportów rycerskich, takich jak polowania, z wyjątkiem polowania na lwy, które były postrzegane jako symbol zła.
Za rdzeń zakonu byli uważani rycerze po ślubach zakonych, jednakże umożliwiano służbę wojskową w zakonie "ad terminum", czyli na określony czas, po czym można było powrócić do życia świeckiego. Przyjmowano też braci żonatych, a w przypadk śmierci rycerza jego żona miała prawo do części małżeńskiego majątku zapewniajęcego jej utrzymanie.
Często pełnili słuzbę w oddalonym miejscu, dlatego rycerz mógł posiadać jednego, później trzy konie, giermka i ekwipunek pozbawiony ozdób.
wydaje mi się że konie i ekwipunek były własnością zakonu, giermek też ;) no i jakoś nie wyobrażam sobie przyozdabiać pancerza kolczego i hełmu granczkowego starszego typu.
Przepraszam, czy lew nie był przypadkiem symbolem pychy? O ile mi wiadomo, za jego pomocą przedstawiano także władzę świecką. Występował także w licznych obrazach obok jagnięcia, co miało symbolizować pokój jaki nastanie po Sądzie Ostatecznym. Jeszcze nie spotkałam sie z tym, aby uznawano go za symbol zła.
A co do tego, czy kaci mieli ewentualne wyrzuty sumienia to z całą pewnością nie mieli. Wykonywali swoja robotę, myślę że byli juz 'przyzwyczajeni' do palenia heretyków, nawet jak byli to kiedyś ludzie dosyć wysoko postawieni w państwie.
Powiedzcie mi, czy to prawda, że templaiusze utrzymywali dosyć bliskie kontakty z katarami? Kiedyś przeczytałam o tym w pewnej książce, ale nie jestem pewna czy to fakt historyczny, czy tylko kolejna teoria autora.
Z tego, co wiem, już od soboru rzymskiego w 1179 r. utrzymywanie jakichkolwiek kontaktów z Katarami było uznane za grzech. Wprawdzie niektórzy feudałowie nie przejmowali się ustaleniami Rzymu z różnych względów - może sympatyzowali z tą grupą, a może tolerowanie ich na swojej ziemi przynosiło jakieś korzyści materialne - jednak zakon raczej nie mógłby sobie pozwolić na łamanie postanowień soboru.
Autor tej książki być może powiązał Katarów z Templariuszami z powodu głoszonej przez nich potrzeby ubóstwa, a może z powodu aury tajemnicy, którą otoczone są oba ugrupowania.
Dyskusję o symbolice lwa przenoszę do nowego tematu.