wika
Skusiłam się na oglądanie, bo to serial Bryana Fullera, który zrobił Pushing Daisies. Za mną pilot, który mnie zachęcił do dalszego oglądania.
Trup jak ja to serial opowiadający o Georgii Lass. Znudzona wszystkim, życiem, kontaktami z rodziną nastolatka, która zrezygnowała ze studiów. Jej rodzice nie mają zamiaru utrzymywać pasożyta i każą jej znaleźć pracę. Dziewczyna krytykuję kobietę pośredniczącą w poszukiwaniu pracy, a ta w akcie zemsty znajduje jej posadę najgorszą z możliwych. Pierwszy dzień w pracy jest zarazem ostatnim dniem życia głównej bohaterki. Wychodzi na lunch i ginie - zabita (uwaga!) przez płonącą deskę klozetową ze stacji MIR. Poznaje "żniwiarzy", którzy zbierają ludzkie dusze i transportują je do dalszego istnienia. Dziewczyna zostaje jedną z nich. Żniwiarze, tak jak wszyscy żywi ludzie, muszą gdzieś mieszkać, coś jeść i jakoś zarabiać na życie. Są ciągle widoczni dla śmiertelników, ale wyglądają inaczej niż przed śmiercią.
Znów o umieraniu - chyba Fuller ma na tym punkcie obsesję... Serial poukładany, ogląda się fajnie, zasady funkcjonowania żniwiarzy poznajemy razem z główną bohaterką. Po pilocie, polecam!
Z cytatów z pierwszego odcinka:
"Źli ludzie umierają zgodnie z ludzkim prawem, dobrzy - zgodnie z prawem Murphy'ego"
Na razie obejrzałem pierwszy sezon, dzięki uprzejmości jednej ze stacji.
Bardzo przyjemny i jednocześnie inteligentny serial. Świetni bohaterowie i niekiedy dość wredny i ironiczny czarny humor - wystarczy przykład głównej bohaterki, która już w pierwszym odcinku ginie, zmasakrowana deską klozetową, która spadła ze stacji kosmicznej :P
Ciekawostka - w pilotażowym epizodzie zagrała mała jeszcze Jodelle Ferland
Polecam.
pierwszy odcinek - obiecujący, choć jednocześnie nie prezentujący sobą nic wyjątkowego (forma/treść). W głowie rodziła się kupa pytań, na które powoli udzielano odpowiedzi (choć wciąż nie wiem, czy Żniwiarze są zawsze widzialni pod inną postacią? A jeśli tak, to czy poddają się prawom fizyki? A jeśli tak, to co robią w miejscach, w których - logicznie rzecz biorąc - być nie powinni np. na szczycie wieży, albo w szafie pokoju siostry zmarłej bohaterki?). Na plus kilka zgrabnych one-linerów. Aktorsko poprawny. W sumie, bez rewelacji.
drugi odcinek - chyba sobie daruję. Przewidywalne i jakoś tak mało ciekawe. Dam jeszcze jedną szansę.
Myślę, że warto zainwestować czas w tę serię. Ale jeśli rzeczywiście trzeci lub czwarty odcinek pozostawi cię w obojętności, to chyba już się nic nie da zrobić. A szkoda, bo to fajny, inteligentny serial z naprawdę ciekawymi i sympatycznymi postaciami. I w sumie to tylko dwa sezony.
I film.
Myślę, że zabiorę się za ten serial niedługo, bo dużo dobrego o nim słyszałem już dawno temu. W filmie gra Henry Ian Cusick, także muszę go zobaczyć, a żeby go zobaczyć - muszę zobaczyć serial. ;)
Ja się wkręciłam Już dziesiąty odcinek drugiej serii... Na razie - kilka odcinków lepszych, kilka gorszych, ale poziom w miarę równy. Des narzeka na przewidywalność, mi to specjalnie nie przeszkadza - przy serialach policyjnych, detektywistycznych przywykłam do szablonów.
Des narzeka na przewidywalność, mi to specjalnie nie przeszkadza - przy serialach policyjnych, detektywistycznych przywykłam do szablonów.
hmm... pytanie, jakiego rodzaju seriale policyjno-detektywistyczne oglądasz, że przywykłaś do szablonów - żar tropików czy kryminalne zagadki miami?:)
Wszystkie CSI, Cold Case, Bez śladu - pierwsza myśl , ale przy okazji magisterki jeszcze kilka innych, do których nie wracałam od tego czasu plus seriale z lat 80. vide Remington Steele...
Eorath, zapoznaj sie z The Wire. Inaczej niszczysz sobie zycie babrajac sie w popierdolkach publicznej telewizji :)
trzeci odcinek za mną. daję sobie spokój. Nie przekonuje mnie dość bezpłciowa estetyka serialu. Przewidywalność? Jak najbardziej, choć nie jest to decydująca cecha negatywna, bo takie seriale nie muszą być nieprzewidywalne z prostego powodu: akcja prowadzona jest tylko po części linearnie, a każdy odcinek jest zamkniętą całością, która wymusza pewnego typu wtórność. To nie The Wire albo 24. Ta wtórność-przewidywalność raz doskwiera, raz nie, tym razem się nie udało. Być może to wieczorny nastrój, być może kupa innych rozpraszaczy (filmowo-serialowych), ale nie chce mi się dalej oglądać i tracić czasu np. 2 godzin dziennie, które mogę przeznaczyć na oglądanie filmu/serialu. Zassałem sobie Entourage i Skins, które wyglądają bardziej intrygująco.
Seriale Fullera do mnie nie trafiają
Eorath, zapoznaj sie z The Wire. Inaczej niszczysz sobie zycie babrajac sie w popierdolkach publicznej telewizji
Zapoznam się "Cold Case" akurat bardzo lubię...
Inaczej niszczysz sobie zycie babrajac sie w popierdolkach publicznej telewizji
żebyś Ty wiedział co ona czasem potrafi oglądać
Nie zaśmiecaj mi tematu Moje prywatne wynurzenia na temat oglądanych filmów sobie daruj, bo Ci przestanę filmy pożyczać
Obejrzałam kiedyś kilka odcinków, zgniewało mnie i odpuściłam - miałam serdecznie dość wiecznie obrażonej miny głównej bohaterki i ciągle krążących wokół tego samego monologów Mandy'ego. Nie mój klimat.