wika
W temacie tym chciałabym zwrócić Waszą uwagę na problem, jaki w XX-leciu międzywojennym zajmował szczególną rolę, a jest jakby zapomniany i spychany na boczny tor, uważany za mało ważny. Mianowicie chodzi mi tutaj o problem wykorzystywania, a nawet jak ujęłam to w tytule swojego postu – grania mniejszościami narodowymi w tymże okresie.
Pomysł ochrony mniejszości narodowych pojawił się zaraz po zakończeniu I wojny światowej, kiedy to nastąpiło swoiste nowe rozdanie, jeśli idzie o podział terytorialny Europy. W jego wyniku powstało wiele nowych państw, ale nie wszystkie one były w stanie oddać podziału narodowościowego jaki istniał na danym terytorium. Kwestia druga, jaka się łączy z tym problemem, to dość kontrowersyjny – mówiąc delikatnie – przydział niektórych terytoriów do państw, które nie miały do niego podstaw ani ludnościowych, ani nawet historycznych…Tak oto powstawały wielkie skupiska ludności obcej w stosunku do danego państwa.
W ten oto sposób narodziła się w głowie prezydenta USA – Woodrowa Wilsona – idea ochrony mniejszości narodowych. Pierwszą kontrowersją wokół całego tego szczytnego celu była sprawa, że nie wszystkie państwa zostały nią objęte. Tzw. traktat mniejszościowy, czy też mały traktat wersalski, który nakładał zobowiązania ochrony mniejszości, został niejako narzucony tylko nowopowstałym państwom.. W tzw. starych państwach uznano, że nie jest to potrzebne i mimo wielu dyskusji na ten temat, w roku 1929 potwierdzono, że system ochrony obejmujący tylko 16 państw jest jak najbardziej odpowiedni, a co za tym idzie – sprawiedliwy.
Temat ten, w zasadzie łączy się z działalnością Ligi Narodów, która to oto jako instytucja z założenia mająca nie grupować swoich członków – podzieliła ich już na samym początku – na państwa, które były objęte zobowiązaniami mniejszościowymi; i na te, które nie były nimi zobowiązane.
Jak mylny i nietrafny był podział na państwa obciążone zobowiązaniami mniejszościowymi i nimi nie objęte, okazało się w chwili prześladowań mniejszości w tzw. starych państwach. Mam tu oczywiście na myśli głównie Włochy, gdzie rozpoczęła się wzmożona italizacja; a także Niemcy, gdzie działy się rzeczy, które w państwach „nowych” – a wiec teoretycznie o słabszej strukturze historycznej i mniej doświadczone – nigdy miejsca nie miały.
Chciałbym, abyśmy spróbowali ocenić, porozmawiać o całym systemie ochrony mniejszości, a także o tym jak je wykorzystywano do własnych celów; i jak ze szlachetnego celu uczyniono narzędzie o destrukcyjnym charakterze dla państwa, w którym znalazła się najbardziej energiczna i przeświadczona o swojej misji dziejowej – mniejszość niemiecka.
Uważam, że bez względu na to, czy ów system ochrony mniejszości dotyczył tylko nowych państw, czy dotyczyłby wszystkich, nie było to najszczęśliwsze rozwiązanie. Wcześniej czy później musiało pojawić się zjawisko dominacji większości, a tym samym poczucie krzywdy ze strony mniejszości. Dążenia do zjednoczenia z bliższym kulturowo narodem musiały przynieść eskalację napięć, która zmierzała by do wojny. Istnienie mniejszości było także bardzo wygodnym instrumentem do zrzucania niepowodzeń, co w obrębie państw konkretnych już tworzyło napięcia i konflikty, uprzedzenia. Wreszcie osłabienie Europy po I wojnie musiało znaleźć ujście dla zawiedzionych, a tutaj mniejszości narodowe nadawały się znakomicie na kozła ofiarnego.
Mniejszości narodowe w polityce międzywojennej spełniały rolę instrumentalną. Ich wpływ przyczynił się do stopniowej dekompozycji, a w końcu agonii i krachu systemu wersalskiego. Prawno-międzynarodowy system ochrony mniejszości ustanowiony po I wojnie, pod wpływem lobby żydowskiego, w praktyce okazał się nieprzydatny. Sprawy żydowskie stanowiły znikomy procent spraw rozpatrywanych na tej podstawie przez Ligę Narodów. Żadna z nich nie pochodziła z ziem polskich. Trzeba w tym momencie przypomnieć, że to właśnie Polacy mieli okrutnie traktować Żydów i dlatego pojawił się pomysł ustanowienia prawnej ochrony mniejszości w wybranych państwach. Traktaty zaś i deklaracje mniejszościowe stały się szeroko eksploatowaną bronią państw pokonanych, zwalczających system wersalski. Ich zaangażowanie w posługiwanie się polityką mniejszościową było proporcjonalne do ogólnej pozycji zajmowanej w stosunkach międzynarodowych kontynentu. W tym sensie można stwierdzić, że twórcy międzywojennej Europy ustanawiając system obrony mniejszości w poważny sposób przyczynili się do destrukcji własnego dzieła. Mniejszości, jakie zamieszkiwały dany kraj nie były w żadnym stopniu lojalne wobec kraju, w którym obecnie zamieszkiwały, lecz służyły swoim interesom narodowym. Najlepszym przykładem jest tutaj mniejszość niemiecka, która konsekwentnie prowadziła politykę dywersji wobec państw, w którym się znajdowała, a fakt, że mieszka obecnie w Polsce, Czechosłowacji czy innym kraju uznawano za stan przejściowy. Mniejszość ta stała się instrumentem imperializmu niemieckiego. Nie była to tylko ślepo podporządkowana i posłuszna mniejszość. Posiadała ona, bowiem własną inicjatywę, która wyraźnie godziła w najbardziej podstawowe interesy innych narodów, nieraz tych, z którymi współżyła przez szereg pokoleń.
W zasadzie polityka 16 państw, które objęte zostały systemem ochrony zmierzała do zasymilowania wszystkich mniejszości narodowych, ale na tym polu każde z tych państw poniosło porażkę, gdyż mające już własną tożsamość narodową narody nie uległy jakimkolwiek wpływom obcej – dla nich – kultury.
Można zaryzykować twierdzenie, że takie dążenie do asymilacji mniejszości, negowanie jej praw, miało miejsce wówczas i ma miejsce dzisiaj. Wystarczy popatrzeć na to, co dzieje się z mniejszością polską na terenie Niemiec, Litwy, Białorusi. Można podawać przykłady innych mniejszości narodowych (słowackiej na Węgrzech) itp. Jest chyba jakimś naturalnym odruchem pragnienie włączenia, asymilacji. Drugim rozwiązaniem, na które wówczas i dziś zdobywa się Europa, czasem w imię poszanowania odmienności kulturowej, jest tworzenie gett narodowościowych. Trudno jakoś zauważyć ścieżkę, która z jednej strony szanowałaby odmienność kulturową, religijną, narodową, a z drugiej tworzyła mimo wszystko jedność państwową, identyfikację mniejszości z państwem. To dążenie do asymilacji wypływało i wypływa bardzo często z poczucia zagrożenia (faktycznego lub irracjonalnego). W okresie międzywojennym dochodził jeszcze element młodości powstałych państw, walka o zdobycie własnej pozycji na arenie międzynarodowej i możliwość osłabiania tej pozycji przez państwa inne poprzez instrument obrony praw mniejszości.
Pierwszą kontrowersją wokół całego tego szczytnego celu była sprawa, że nie wszystkie państwa zostały nią objęte. Tzw. traktat mniejszościowy, czy też mały traktat wersalski, który nakładał zobowiązania ochrony mniejszości, został niejako narzucony tylko nowopowstałym państwom.. Wydaje mi się że wokół małego traktatu wersalskiego narosło zbyt wiele mitów. Często uważa się że był to niesprawiedliwy dyktat ze strony państw zachodnich. Jednak warto chyba się wnikliwiej przypatrzyć temu problemowi aniżeli rozpatrywać go wyłącznie z osobistego punktu widzenia, osoby która zna dalszy bieg historii.
Traktat mniejszościowy miał brać w opiekę mniejszości zamieszkujące nowopowstałe państwa po I WŚ, bo to właśnie na terenach tych państw nagromadziła się największa mieszanka narodowościowa. Przykładem niechaj będzie Polska gdzie faktycznie ponad 30% ludności stanowiły mniejszości. Porównując teraz sytuację Włochów, Niemców czy Francuzów gdzie mniejszości stanowiły jedno cyfrowy procent – widać znakomitą różnicę.
Druga sprawa, jakże istotna. W czasach po pierwszej wojnie mamy do czynienia z rodzącymi się ( w sumie od początku XX w.) nacjonalizmami w wyniku których dochodziło do coraz częstszych spięć na tle etnicznym. Europa zachodnia nauczona doświadczeniem np. z carskiej Rosji gdzie urządzano Żydom pogromy, chciała zabezpieczyć się przed taką ewentualnością. Nikt przecież nie mógł przewidzieć jak ustosunkują się nowopowstałe władze danych państw do sprawy diaspory żydowskiej czy innych grup narodowych. Warto też wspomnieć o tym że w Rumunii, Żydzi do momentu wprowadzenia traktat w życie nie posiadali praw publicznych i byli traktowani jako obywatele drugiej kategorii.
Oczywiście Polska była wówczas na pewno tolerancyjnym krajem względem mniejszości, o czym chociażby świadczą zapisy konstytucyjne w tej sprawie, które de facto nie wyróżniały się wobec zaleceń traktatu. Problem leżał tutaj raczej nie w samej idei, a w mechanizmach działania Ligi Narodów.