ďťż

wika

Że co? Nie ma na forum wątku o Hellraiserze? To tak jakby na stronie porno nie było gołych cycków! Trzeba naprawić ten błąd, zwłaszcza że pod choinkę dostałem - oprócz parującej kupy zwanej Domem strachu - siódmą część Wysłannika Piekieł, zwaną Hellworld.com.

Film zapowiadał się atrakcyjnie jak kawał padliny rozłożony na wielkim zdjęciu nagiego Andrzeja Grabowskiego: oto mamy nastolatków, którzy przyjeżdżają na imprezę dla maniaków gry komputerowej Hellworld, której ukończenie - jak się okazuje - otwiera bramy piekieł. Taaaa, dobra. Super. Moje oczekiwania właśnie dowierciły się do ropy.

Zapusciłem więc film - i oczom nie wierzę. Co za zajebiście klimatyczny początek! Jak wiele innych horrorów sprzed paru lat, nakręcono go w Rumunii, a co jak co, ale Rumunia to nie w pytę dmuchał - w końcu coś musiało zainspirować Stokera do napisania o Drakuli, nie? Widoki z początku prezentują się więc odpowiednio ponuro: jakieś łyse krzaczory, chmurne niebo, zakonnice, zabytki architektury... Aż mnie zamurowało, bo Hellraiser: Hellworld (oryginalny tytuł nie posiada ".com") ma jeden z najlepszych prologów, jakie ostatnio widziałem. Może jednak nie będzie z tego film na 1\10.

Wreszcie pokazują się aktorzy. W teorii nastolatki. W praktyce... różnie bywa. Plus za to, że nie zatrudniono plastikowych modeli. A minus... Cóż, minusa też nie ma. Oni potrafią grać! Kolejny szok! Zaraz będą musieli zabrać mnie do szpitala! Ale chwila, spokojnie, nie ma aż tak dobrze - paru z nich gra kompletnych idiotów. Nie ich wina, tylko scenariusza.

A propos scenariusza - pamiętacie, jak wspomniałem o grze komputerowej otwierającej bramy piekieł? Pamiętacie, jeszcze nie ma sylwestra, jeszcze się nie upiliście. No więc w rzeczywistości fabuła nie rozwija się tak głupio, jak sugeruje opis. Więcej - ona ma sens i wciąga. Zdarzają się, oczywiście, wpadki, takie jak sekwencje typowo "nastolatkowe" - tzn. gołe cycki na dyskotece i emo-rock w tle, ale nie ma tego zbyt dużo. Generalnie reżyser i scenarzysta odwalają dobrą robotę. Ogląda się dobrze, aż na ekranie pokazuje się Lance Henriksen... Od tej pory ogląda się zajebiście.

Lance miał być, jak oczekiwałem, jedyną dobrą rzeczą w filmie. I fakt - jest zajebisty jak zawsze, ale wcale nie odstaje od reszty. Dobra, może Cenobici nie występują zbyt często, ale dialogi nie przyprawiają o zażenowanie, opowieść wciąga, jest fajna, w żadnym wypadku nie wymęczona ani bzdurna, zaś końcowy twist - którego można się zacząć domyślać mniej więcej od 3\4 filmu - daje porządnego kopa. Może i nie należy do supermądrych, ale jest logiczny i sensownie zamyka całość. I choć film nie jest odkrywczy, oryginalny czy zjawiskowo wyreżyserowany, to i tak jest po prostu cholernie solidny, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że to siódma część cyklu. Spodziewałem się nieudolnie umalowanego trupa, a dostałem staruszka wykazującego werwę godną Rocky'ego Balboa.

A wiecie, w czym tajemnica? W tym, że scenariusz początkowo nie miał nic wspólnego z Hellraiserem. Miał powstać osobny film, ale producenci uznali, że można wrzucić tu i ówdzie paru Cenobitów i zbić jeszcze parę dolców na starej licencji. Dobra decyzja - dzięki Pinheadowi i kumplom film zyskał pierwiastek zajebistości, którego mogło zabraknąć bez udziału piekielnej ekipy sado-maso. Bez Cenobitów powstałby dobry, choć niezapadający w pamięć horrorek. A teraz mamy dobry horror z Cenobitami i Henriksenem. DVD z tym filmem nikomu nie zeszpeci kolekcji.

7\10

Dla siódmej części cyklu ta ocena to najwyższa nobilitacja.


Hellworld to akurat ósma część Hellraisera. Siódmy jest Deader.
bad news bears...


Pascal Laugier przymierza się do remake'u horroru "Hellraiser". Francuz wierzy, że będzie miał sporą swobodę artystyczną.

Film będzie stanowił nową wersję dzieła "Wysłannik piekieł" Clive' Barkera z 1987 roku. Centralną postacią obrazu jest monstrum zwane Pinhead - dziwoląg z głową nakłutą dziesiątkami szpilek. Straszliwa istota potrzebuje ludzkich ciał, aby móc odzyskać swoją dawną postać.

- Wiele wskazuje, że dostaniemy na ten projekt sporo pieniędzy, nawet więcej niż miał Clive - zapowiada Laugier. - Będziemy mogli nakręcić coś bardziej epickiego, większego, choć - mam nadzieję - nie łagodniejszego. Póki co mam pełne zaufanie do ludzi z Dimension Films. Sporo rozmawiałem z Bobem Weinsteinem. Zależy mu na tym filmie, jest prawdziwym kinomanem, z drugiej strony jest biznesmenem. Nie obejdzie się bez spięć, wierzę jednak, że uda się osiągnąć kompromis i stworzyć obraz jak najbliższy mej wizji.

Laugier wyreżyseruje film według własnego scenariusza.


ech...
Kiedy niegdyś dochodowa seria traci potencjał do zgarniania kasy przez nadmiar sequeli i zmęczenie materiału, zaczyna się ją od nowa. Naturalna kolej rzeczy. Wystarczy spojrzeć na szykującą się kontynuację Halloween Zombiego.


pamiętam jedną świetną scenę z jedynki. tą kiedy frank powraca do świata żywych. jak byłem mały ta scena zrobiła na mnie wielkie wrażenie
Dwie pierwsze części mam na DVD. bardzo dobre filmy, co prawda wyraźnie się zestarzały, ale wciąż mają fantastyczny klimat. Sceny z Cenobitami są świetne.

Widziałem też III, która jest beznadziejnym gniotem o którym szkoda nawet gadać. I tyle.

Z opisów które czytałem interesuje mnie jeszcze ponoć całkiem niezła IV, resztę mam gdzieś.


Widziałem też III, która jest beznadziejnym gniotem o którym szkoda nawet gadać. I tyle.

Ale jedną fajną scenę ma!


Z opisów które czytałem interesuje mnie jeszcze ponoć całkiem niezła IV, resztę mam gdzieś.
Jeśli nie mierzi cię przeniesienie sagi w przestrzeń kosmiczną (nawet jeśli jest to jakaś 1/3 filmu) i wyjaśnienie całej historii kostki to możesz obejrzeć, zwłaszcza że trochę klimatu się ostało. Na pewno lepsza część od debilnego Hell on Earth.


Zapusciłem więc film - i oczom nie wierzę. Co za zajebiście klimatyczny początek! Jak wiele innych horrorów sprzed paru lat, nakręcono go w Rumunii, a co jak co, ale Rumunia to nie w pytę dmuchał - w końcu coś musiało zainspirować Stokera do napisania o Drakuli, nie?


Jeśli lubisz "rumuńskie klimaty", tudzież opowieści o wampirach, to obejrzyj sobie "Hellraiser: Deader". Nie zawiedziesz się, bo film ma dużo, dużo klimatu. Sęk w tym, że nie ma nic poza tym, jest nudny, głupi i z "Hellraiserem" łączy go tylko końcówka, w której na 3 minuty pojawiają się Pinhead et consortes. Mówiąc wprost - gówno totalne, z "Hellraiserem" nie mające nic wspólnego

A z "Hellworld" pamiętam tylko Henriksena z szpanerskim kolczykiem w uchu i jakichś ludzi zakopywanych w ziemi Pamiętam też, że nudziłem sie na tym prawie tak samo, jak na "Deader" (jakoś tak było, że oba filmy obejrzałem w krótkim odstępie), ale jeśli miałbym ocenić, to chyba "Hellworld" był lepszy Więcej się działo i w ogóle...

Podsumowując: oba filmy słabe, ze wskazaniem na "Deader".

Widziałem też III, która jest beznadziejnym gniotem o którym szkoda nawet gadać. I tyle

może i jest gniotem, ale ma jedną z najlepszych scen w całej serii. mowa oczywiście o rzezi w klubie, gdy Pinhead trzebi zepsutą, sprośną klientelę. prawdziwa uczta dla amatorów wyuzdanego gore. zewsząd wyskakują haki - wbijając się w czoła, rozrywając klatki piersiowe. DJ pada od ataku kompaktów dziurawiących mu czaszkę. w powodzi komediowej juchy lat 80. Pinhead i jego kamraci byli jednym z ostatnich bastionów 'ratujących' oblicze filmu grozy. jedynka to dla mnie kanon. wracam do niej regularnie. patent z obdartym ze skóry delikwentem, który skutecznie próbował wymknąć się szponom śmierci, a teraz wegetuje na poddaszu upiornej rezydencji w oczekiwaniu na nowa dostawę posoki celem odbudowy zniszczonych tkanek, to jest to, w czym się zakochałem i odkochać nie mogę. klasyk, że mucha nie siada. czemu idziemy na poddasze, a nie do sypialni? - pytają naiwniacy po wejściu do rezydencji. coś pięknego:)
Mi w "trójce" znacznie bardziej podoba się scena w kościele, prawdziwa profanacja. Ale filmu, podobnie jak Hellraiser: Deader gniotem nie nazwę. "Sekta" jako Hellraiser to rzeczywiście wypada słabo, ale jako film sam w sobie to już lepiej. Ma parę mocnych scen, Kari Wuhrer z nożem w plecach i sam moment jego wbicia gdy widzimy tylko jej twarz a nie sam nóż to coś pięknego. Generalnie Pinhead to zajebista postać, rzuca takimi tekstami jak Freddy tyle że nieco poważniejszymi no i w ogóle jest bardziej przerażający.
Ulubione teksty:
-We have such sights to show you!

- We'll tear your soul apart!

- Do I look like someone who cares what God thinks?

- Pain? How dare you use that word?! I am pain!

No pinhead ma niezłe teksty. "i recommend amputation" - to chyba z dwójki

"Burn? Ohhh such a limited imagination." - scena w kościele
http://www.fangoriaonline...ead-reborn.html

jakoś nie jestem przekonany - poprzedni Pinehead masakrował swoją tajemniczością i klimatycznym wyglądem, ten z kolei nastawiony jest z miejsca na jatkę :/
Śmieszny, by nie powiedzieć żałosny.

Coś w sam raz dla miłośników Piły, czyli zero subtelności, full frontal i litry posoki.
reżyserem rimejku jest Pascal Laugier, autor martyrs - filmu, przy ktorym eden lake to pretty woman, toteż nie klade bagiety na nowym pinhedzie, dopoki nie zobacze martyrs na własne oczy.
Martyrs wygląda na takie samo gówno jak Frontiere(s). Nie mów mi Mental że zaczyna cię fascynować "kino" służące wyłącznie pokazywaniu przemocy
zgadzam sie - trailer martyrs jest do dupy. ja jednak cierpliwie poczekam na dvdripa. potrafię odróżnić brutalność skąpaną w mrocznej stylistyce mtv od brutalności, ktorej korzenie sięgają teksańskiej masakry hoopera.
Mentalo, ja też potrafię odróżnić czy film powstał dla ukazania przemocy, czy przemoc jest tylko jego elementem (jak w Teksańskiej, co przyznaję nawet jeśli nie zrobił ten film na mnie żadnego wrażenia).

Nowy Hellraiser nie miał i nie ma prawa byc dobrym filmem, to jest niewykonalne. Obrazek Pinheada tylko to potwierdził, bo pokazuje podejście twórców.

ja też potrafię odróżnić czy film powstał dla ukazania przemocy, czy przemoc jest tylko jego elementem

nie o takie rozróżnienie mi chodziło:) poza tym filmy, które powstają tylko celem epatowania przemocą maja swoja nazwę i krążą w tak głębokim podziemiu, że światło tam nie dochodzi:)
Aha, czyli przemoc dla przemocy dzielisz na mtv i hopperowską?
wiesz, ze michael bay jest właścicielem wytwórni, produkującej horrory? serio. teksańska masakra początek - horror podnastolatkowy, w którym normalnie legalnie odcina sie ludziom nogi pila mechaniczna, ściąga skóre z głowy i zastawia rożne tajne pułapki - wyszła spod ręki baya. resztę sobie dośpiewaj. tego typu straszno-śmieszno-mroczne dzieła kultury wytwarza obecnie taśmowo hollywood, inaczej film dostałby NC-17 i pa-pa dystrybucjo kinowa.

drugi sposób ukazywania przemocy masz tutaj: klik. o szczegóły mnie nie pytaj, bo nie oglądam takich rzeczy.

trzeci to nieodwracalne, kaligula, TCM74, eden lake oraz absolutnie najwyższa półka kina, czyli dla przykładu se7en albo the chaser (sa to w przytłaczającej większości filmy kręcone poza granicami usa przez nie-jankeskich reżyserów!)

z mojej strony koniec offtopa.
Jedynka jest jednym z najlepszych filmów tego gatunku. To co w nim najciekawsze to jego oryginalność i sam pomysł, który w sequelach nie został wykorzystany no i świetnie opowiedziana historia. Jedynie efekty trącą dziś myszką, zwłaszcza pod koniec choć wiadomo, że Barker miał niewiele kasy na realizację chociaż tym bardziej wzbudza podziw, że za tak niewielkie pieniądze można zrobić film, które wywołuje spore wrażenie. Na pozór zwykły horror gore ale diabeł tkwi w szczegółach.

Dwójka jak dla mnie to najbardziej interesująca z kontynuacji i mogła dorównać oryginałowi ale tak nie jest. Nie podobają mi się niektóre rozwiązania, za dużo kiczu też tutaj, w jedynce też go trochę było ale nie odczuwało się tego jeszcze zanadto. Pod względem klimatu psychozy i paranoi to rzeczywiście jedynkę przebija ale to akurat było spodziewane jako, że w jedynce cała ta historia dopiero się zaczynała. Owe irytujące pomysły twórców to min. wyjaśnienie pochodzenia Cenobitów, można to było naprawdę bardziej satysfakcjonująco rozwiązać jak np. określić ich jako powołane do życia przez Lewiatana istoty będące przedłużeniem jego woli czy coś w ten deseń i będących niczym innym jak demonami bólu bez żadnych ludzkich powikłań, odpryskami ciemnej strony kosmosu, dzikiej, anarchicznej i złośliwej natury ułomnej gdzieś u podstaw, wyrazicielami chaosu materii, którego uosobieniem są oni i ich odstręczający wygląd. Sam wygląd Władcy Piekieł jest akurat ciekawie wymyślony i tu się nie czepiam. Jego kształt to koncepcja bardziej o charakterze z pogranicza jakiegoś filozoficznego systemu ( czyli to co tkwi w szczegółach w całym temacie zapoczątkowanym wyśmienitą jedynką ), czytałem gdzieś kiedyś skąd akurat taki wymysł twórców na jego wygląd, na pewno to dobre rozwiązanie dające możliwości pociągnięcia zgłębienia istoty graniastosłupiastego pana Piekieł niźli władcą uczynić jakiegoś oklepanego demona z rozrośniętym hormonem wzrostu.

Innym niezbyt dobrym pomysłem był motyw walki pomiędzy demonami. Można snuć domysły czemu walczą ze sobą Cenobici i przemieniony doktor skoro wszyscy stoją po stronie Zła ale powinno być to jasne od razu bo się to kłóci z logiką i miast dorabiać jakieś teorie na temat tej ich walki zrzucić wystarczy na karb pomysłodawców i ich własnego lenistwa oraz niechlujstwa w pisaniu scenariusza by tylko szybko
zdyskontować sukces dzieła Barkera i pośpiesznie wydać drugą część nie dbając o sens w filmie. Kolejna rzecz to Channard i jego wiedza na temat istnienia zaświatów. Wątek pozostawiony sam sobie, który to niby powinien być jasny w części trzeciej ale tak się nie stało i mamy kolejne pytania bez odpowiedzi w rodzaju posiadanych przez doktorka kostek nie wiadomo jak i skąd. I jeszcze to zdjęcie przyszłego Pinheada sprzed jego przemiany. Skąd się u niego znalazło?

Kolejna rzecz to wstawki obrazujące stany uczuć bohaterów przebywających w Piekle i rzucających światło na ich niewesołe epizody z życia lub ukrywane ciemne sprawki, które leżą na dnie duszy bohaterów. To jest rozwiązanie nacechowane zbyt komiksowym rysunkiem postaci, które w efekcie daje popis tandetnej psychoanalizy i odbiera ekranowym bohaterom wiarygodności w to, że miast prawdziwych ludzi śledzi się losy gabinetu figur woskowych z kart podrzędnego powieścidła z papierową konstrukcją osobowości. Rozumiem jeszcze udręczonego Franka, którego katusze odzwierciedlają jego własne obsesje ale reszta, która trafiła tam przypadkiem? W jedynce bohaterowie robili wrażenie wiarygodnych, tutaj przesunęło się wahadło w stronę uproszczeń dla nieprzemyślanego do końca widowiska, których świadectwo dają owe inflantylne, komiksowego pochodzenia wstawki niby to rzucających światło na dusze przebywających w Piekle ludzi a tak naprawdę zapełniacze nie mających jak lepiej i poważniej poprowadzić serii twórców, których przerósł temat bo nawet o tym nie pomyśleli i nie potrafili by "Hellraiser" przybrał szaty bardziej wyrafinowanego traktatu o naturze egzystencji jako takiej bo możliwości jakie tkwią w tematach poruszanych w pierwszym"Wysłanniku Piekieł" wykraczają poza zwykły horror.

Reasumując powinien powstać remake ale nie jedynki w której nic poza efektami nie ma co poprawiać bo scenariusz tam był tip-top ale dwójki, którego reżyserią powinien zająć się jakiś kumaty gość albo najlepiej ja sam bo tylko wtedy bym był zadowolony, z naprawdę sensownym budżetem aby tylko możliwie wyczerpać temat. Plusy to świetna muzyka i panująca tu atmosfera a także ilość przelanej juchy ale scenariusz pozostawia sporo do życzenia.

Trójka - lubię ten part. Z jednej strony kiczowaty i śmieszny ale z drugiej to się zawsze świetnie bawię jak to oglądam. Wydaje się ten film tak idiotyczny, że aż dobry. Strachu nie ma tu wcale, Pinhead wesołek, rozgadany na dodatek jak nigdy dotąd. Śmieszne, nowe cenobity, sama fabuła wciągająca, wybuchy i efekty specjalne dodają jeszcze smaku w tym hollywoodzkim lunaparku, sporo humoru, klimat jeszcze jako tako zachowany. No, przednia zabawa nawet i mam sporo uciechy z tego partu. Stawiam to za jedynką i dwójką oraz na równi z piątką. Z drugiej strony Pinhead - Komediant to pomysł w złym guście. Chyba, że chciał sobie użyć życia po tylu latach spędzonych w lochach oraz po powrocie do żywych to wtedy jest to zrozumiałe.

Czwórka - najsłabsza część z czterech ale daje się akceptować i w sumie jest jeszcze w miarę przyzwoicie. Ta część mogła by być jak i mogła by nie być. Historia kostki i jej pochodzenie jest do zaakceptowania ale wystarczyło napisać scenariusz by fabuła podążyła ścieżką, że kostka pochodzi z Piekła a nie ktoś ją zrobił w przeszłości. I tak by chyba lepiej było. Niski budżet daje o sobie znać co widać po cienkich efektach. Pod względem aktorskim to jest tu najgorzej z całej serii ( prócz Bradleya, który jak zwykle jest niezawodny ), nawet marne części 7 i 8 wypadły pod tym względem lepiej ale w przeciwieństwie do nich ten film ma jakiś sens. Tylko czy trzeba było ładować akcję do przestrzeni kosmicznej zamiast spokojnie zostawić ją na Ziemi?

Co do pozostałych odcinków to to są już osobne historie z czego podobała mi się piątka, która pokazuje piekło w trochę inny sposób i było to interesujące, coś w klimacie "Harry Angela" z prywatnym piekłem ale wolałbym powrót do tej wizji z dwójki. Mnie się ta część podobała bo inna jest od reszty i pan Derrickson ( ten od Egzorcyzmów Emili Rose ) zrobił thrillera z Pinheadem jako sędzią głównego bohatera i zrobił to przekonująco. Jest to jedyna obok partu 1 część której niczego poważnego nie mogę zarzucić. Pomimo tego dwójka jednak ciekawsza.

Szóstka wyrasta z piątki i jest jeszcze znośnie ale na pewno słabiej niż poprzednio.

7 i 8 słabe i pisać o nich nie ma sensu.

Plus dla serii za ładne panie w każdym niemal odcinku. Po namyśle Ashley Laurence zostaje u mnie miss "Hellraisera".
Jedynka sie troche zestarzala. Polecam 5 i 6. Bardzo dobre czesci.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dagmara123.pev.pl
  •